Targowisko

[Reetmine]

Pegaz pokr?ci? g?ow? gdy? zrozumia?, ?e to on b?dzie musia? zap?aci? za jej s?odycze. Sam postanowi? jej odpowiedzie? szeptem.

- Jest tutaj na targowisku taki kto? od mojego starego znajomego, powiedz tylko co preferujesz i to b?dziesz mie?. Acz na co? bardziej szalonego nie licz.

Nie zareagowa? na jej "seksualny krok", raczej przeklina? j? w my?lach, bo jak na razie to on za wszystko p?aci?, a jako? to ta s...ka mia?a diamenty. Teraz dopiero zrozumia? ile s?odyczy ona wzi??a i lekko si? zataczaj?c zacz?? i?? za ni?. I je?li my?li, ?e za?atwi to jednym ca?usem to si? sporo myli...

[Shade Hunt]

Kiedy ogier zrówna? z ni? krok poda?a mu umiej?tnym ruchem karteczk?. Pu?cia?a oko do jakiego? obcego ogiera,który przechodzi? obok nich, a ten o ma?o nie eksplodowa? na szczescie zary? tylko w jaka? zasp? pyszczkiem. - My?l?, ?e mo?emy drug? list? sprawunków za?awi? noc? po kolacji co ty na to ogierku? - zapyta?a ?agodnie uchylaj?c drzwi do karczmy. - I mam nadziej? ?e ten pokój jest op?acaony nawet mi si? podoba.

[Reetmine]

- Ech, sam go oporz?dza?em, znaczy si? ten pokój, wi?c w sumie w nim najbezpieczniej b?dzie przebywa?, znaczy szczególnie ty.

Schowa? kartk? w p?aszczu, teraz g?upot? by?oby jej czytanie. Zreszt? te kilogramy s?odyczy na plecach robi?y swoje...

- Je?li chcesz kolacji to poczekaj, dam zna? jakiemu? tutejszemu kucharzowi by co? zrobi?. Wiesz, nie wiem jak ty ale dla mnie ?wi?ta to zazwyczaj by?a butelka czego? i jakie? paluszki...

[Shade Hunt]

- Dobrze ogierku Zatem chod?my do tego kucharza - Prowad?. Ja i tak mam to co chcia?am - zrówna?a z nim krok. ?nieg znowu zacz?? prószy? a id?c Shade ?piewa?a mijaj?c jak?? par? kucyków w zau?ku s?odkiego k?cika.
[center]
Ca?y ?wiat si? nagle zmienia,
Domy tul? si? do gwiazd,
Dooko?a od anio?ów bia?o jest,
I w ?rebi?cych oczach l?ni ?wi?teczny blask.

W ?wi?teczne dni magiczna jest mi?o?ci moc,
Gdy dzielimy j? w w?ród kucyków wokó? nas
W cudown? noc zatrzymaj si? i w siebie patrz,
Najwi?kszy dar ukryty w sercu masz.

Bia?a magia mi?dzy nami,
Rozpali?a pragnie? ?ar,
?wiat?a marze? niech roz?wietl? drogi nam,
By?my mogli i?? za nimi ca?y rok.

W ?wi?teczne dni magiczna jest mi?o?ci, moc dzielmy j? w?ród nas,
Gdy dzielimy j? w w?ród kucyków wokó? nas
W cudown? noc zatrzymaj si? i w siebie patrz znajdziesz w sobie dar,
Najwi?kszy dar ukryty w sercu masz.
[/center]

[Reetmine]

"Kurde, ?piewaczk? da? mi na misj?? I tyle w kwestii ukrywania swojej obecno?ci." Acz g?os mia?a niez?y i pewnie by jej pogratulowa? gdyby nie to, ?e nie móg? ani pi?, ani ?pa?. Czyli poza zdobywaniem pieni?dzy zosta? pozbawiony jedynych dwóch rzeczy, które dawa?y mu szcz??cie w ?yciu.

- S?uchaj, powiedz po prostu co chcesz zje?? i wracaj tam do karczmy, ja i tak tego nie ud?wign?, a za?atwi? z kucharzem ?e jak co? upichci to nam tam przyniesie. I je?li do misji wystarcz? ci same czekoladki to jestem pod wra?eniem, szkoda, ?e ja nie mog? u?y? swoich wspomagaczy...

[Shade Hunt]

- Wiesz ogierku nie bardzo je?li pójdziesz sam ja i tak si? teleportuje obok ciebie zapomnia?e? o naszej wi?zi przyja?ni - za?mia?a si? kieruj?c si? w stron? gospody -Mi wystarcz? s?odycze. Nie mo?na jako? zamówi? ?arcia do pokoju w gospodzie? Alkohol tam macie wiec nie kupowa?am.
Jaka? klacz ?rebi? podbieg?a do niej i da?a jej lalk? potem uciek?a z krzykiem Weso?ych ?wiat.
- Jakie ?liczne - u?miechn??a si Shade i schowa?a przedmiot do torby. Przyda si? mrukn??a .
Wspomagaczy co masz na my?li ogierku? - zamruga?a swoimi b??kitnymi oczami na pegaza. Nie zna?a tego s?owa.

[Reetmine]

- Ech, zapomnia?em o tym ca?ym ustrojstwie od Spina. Co do karczmy, je?li chcesz siedzie? przy zapiekankach to twoja decyzja. A? takich fajerwerków to ja nie przewidywa?em.... Patrz jakie g?upie dziecko, nie zna podstawowych praw rynku.
Znajdowali si? niedaleko wozu, w którym mo?na by?o zamówi? jedzenie. Reet zauwa?y?, ?e menu by?o nawet dobre, tradycyjne ?wi?teczne jedzenie. Przystan?? przy nim.
- Wspomagacze? Wiesz, takie ró?ne specyfiki po których nie czuje si? bólu i zm?czenia. Kiedy? to by?o norm? w mojej dru?ynie, o wiele ?atwiej nam by?o dzia?a?, jak i skuteczniej. A je?li chcesz jakie? ?wi?teczne dania to tutaj mo?esz zamówi?, akurat moje plecy jeszcze zdo?aj? ponie?? troch? kilogramów.

[Shade Hunt]

- Ach - rzek?a Shade podchodz?c do wozu sta? tam du?y oble?ny kuc i sprzedawa? jakie? dziwne ?arcie, którego Shade nie zna?a - Hej kucyku chcesz zarobi?? - Shade u?miechn??a si? do niego opieraj?c si? kopytkiem o lad?.
T?usty kuc z cygarem przybli?y? si? do niej. Ocieka? w?a?ciwie wszystkim i nie robi? mi?ego wra?enia - Czego sobie urocza panienka ?yczy? - wyszczerzy? si? i chyba nie my? z?bów od d?u?szego czasu. Pu?ci? dym wprost na Reeta - Chce by? kupi? to z tej listy i zaniós? mi do pokoju - Reet krztusz?c si? z deczka wypowiedzia? nazw? pokoju - do gospody - kontynuowa?a Shade - pubu Utopia - doda? pegaz. Shade rzuci?a mu par? diamencików na lad?. Grubas od razu je pochwyci? i schowa? u?miechn?? si? szeroko wzi?? list? i powiedzia? grubym basem - Dostawa za pó? godziny - potem oddali? si? od wozu i wywiesi? nieczynne a? do odwo?ania.

[Reetmine]

Kiedy klacz nie patrzy?a, zbli?y? si? do grubasa i spojrza? swoim najbardziej szalonym wzrokiem.
- Spróbuj mnie wydyma? drogi panie to po?a?ujesz... Kto? tutaj na pewno powie mi gdzie ty mieszkasz, a wtedy odwiedz? ciebie ze swoimi ma?ymi przyjació?mi.- Tutaj lekko drgn?? swoje kusze. Nie przepada? za publicznym gro?eniem, ale nie móg? pozwoli? na to by tamten uciek? z diamentami.- I to ma by? za pó? godziny!- Po czym u?miechn?? si? do Shade i poprawi? swój "baga?".
- To co, wracamy do "Utopii"? Bo ja mam ju? do?? chodzenia...

[Shade Hunt]

- Tak ogierku mo?emy - u?miechn??a si? szeroko Shade. - Zw?aszcza ?e kopytka mi marzn? te kozaczki s? cudne ale ma?o praktyczne. Ruszy?a powolnym truchtem przed siebie wysoko unosz?c kopytka. Skierowa?a si? do pubu Utopia a pegaz wraz z ni?, a raczej za ni? ze spuszczonym ?bem.

z/t

[Reetmine]

Reet zastanawia? si? czy Spinel mia? rzeczywi?cie dobry pomys? z dawaniem mu pomocy. W ko?cu skoro by? trze?wy to te? i w pe?ni sprawny, z ?atwo?ci? powinien da? rad? zadaniu. Acz Shade sama ju? te? zacz??a p?aci? i to by?a pozytywna strona tej sytuacji.
- Prowad? pani pi?kna.
Szed? za ni? i przeklina? dzie?, kiedy zagrozi? temu jamnikowi kastracj?...

z/t

[BlancoVagabundo]

Blanco wlecia? do ma?ego sklepiku kryj?cego si? za szyldem z owc? podczas strzy?enia.
- Witam pana panie Sheepticki - powiedzia? ?niegowy pegaz do wysokiego kuca ziemnego o umaszczeniu kasztana z siw? grzyw? i poka?nymi w?sami - Ma pan jeszcze ten anzug o którym rozmawiali?my ostatnio?
- Prosz? prosz? kogo to moje oczka widz?? Panicz Blanco! Co za mi?e spotkanie. No no nie ?adnie paniczu - powiedzia? do pegaza gro??c mu w ?artach kopytem - obieca? mnie panicz odwiedza? a tu co? Ja czekam a panicz pewnie baluje z jak?? klaczk?. Hehe musz? j? koniecznie pozna?. ?adna jest?
- Przepraszam ostatnio mia?em troch? rzeczy na g?owie. Rzeczy które nie s? zwi?zane z ?adn? klacz?.Naprawd?. To jak z tym gajerkiem generale? - Blanco u?miechn?? si? szeroko , bez problemu wyczu? udawan? z?o?? kuca. Znali si? za dobrze aby pegaz móg? tego nie zrobi?. To genera? uczy? Blanca podstaw walki gdy pegaz by? jeszcze ma?ym s?odziutkim ?rebakiem z talentem do walki broni? bia??.
Sheepticki równie? by? pierwsz? osob? w Ponyville z któr? Blanco si? skontaktowa? po zwolnieniu z cytadeli. Blanco pami?ta? historie genera?a . Historie która by?a podobna do jego w?asnej.

Sheepticki w dawnych czasach swej m?odo?ci by? bowiem g?ównym dowódc? obrony Be'Xian przed hordami czerwonej ho?oty podczas wojny domowej w pa?stwie kozic górskich. Genera? w tamtych czasach g??boko wierzy? w dobro i sprawiedliwo?? dlatego te? zgodzi? si? zorganizowa? obron? miasta przy obecno?ci wrogiej armii o trzy dni drogi. Dzi?ki jego wierze i optymizmowi ko?li naród uwierzy? w szanse uratowania swojego kraju oraz w sens ofiar za wolno?? i w?asno??.Sheepticki wygra? bitw? w nagrod? za co móg? poprowadzi? kontrofensyw? rozbijaj?c? wojska czerwonych. Zosta? jednak oszukany przez naczelnego wodza Bia?ych - DrunkSouth-skiego. Marsza?ek DrunkSouth kaza? wstrzyma? pogo? za uciekaj?cym wojskiem czerwonych z powodu "zm?czenia wojska" Genera? Sheepticki pos?ucha? dowódcy co by?o jak si? okaza?o b??dem. Zreorganizowana armia czerwonych ju? w miesi?c pó?niej zdoby?a Foal Chi Minh City, Marsza?ek zosta? u w?adzy marionetkowego pa?stwa a Sheepticki zosta? skazany przez s?d wojenny na dziesi?? lat w twierdzy Breskiej. Po tych latach genera? postanowi? wróci? do Equestrii aby tam pope?ni? samobójstwo.Tam spotka? jednak ojca Blanca który zatrudni? kuca jego guwernera swego syna. Blanco zosta? przez niego nauczony honorowych zachowa?, walki broni? bia?? i miotan?, podstaw taktyki oraz przede wszystkim szacunku do prze?o?onych i wykonywania rozkazów jednak... tylko rozs?dnych rozkazów od kompetentnych dowódców. Po aresztowaniu Blanca Sheepticki zaj?? si? krawiectwem co ciekawe by? w tym bardzo dobry dzi?ki czemu zyska? wielu klientów wi?c stary kuc bez problemu ?y? na przyzwoitym poziomie.

- Tak tak mam go jeszcze poczekaj - powiedzia? genera? wychodz?c na zaplecze - Co? ukrywasz m?odzieniaszku czuj? to a? za dobrze ale wiem ?e mi by? nie sk?ama?. Có? zapytam pro?ciej czy nie chcesz mi tego powiedzie?? Czy po prostu ?le zapyta?em?
"Za dobrze mnie zna no to b?dzie ciekawie ulala" - Blanco szybko zastanowi? si? czy mo?e powiedzie? temu staremu kucowi wychowanemu w innych czasach o swoim upodobaniu do brzydszej p?ci. Blanco nie by? pewny czy ten konserwatywny kuc zrozumie go ale postanowi? zaryzykowa?.
- ?le pan zapyta? generale. No có? sprawa jest k?opotliwa... zosta?em zaproszony do "kolegi" i musz? jako? wygl?da?. To dla mnie naprawd? wa?ne - powiedzia? Blanco wyra?nie speszony
- Kolegi haha dobre naprawd? dobre "kolega" tego to jeszcze nie grali. Blanco ile si? znamy? Nazywaj rzeczy po imieniu ! - krzykn?? weso?o Sheepticki wracaj?c z zaplecza z niebieskim garniturem
- No kolegi... jeszcze kolegi ale wie pan co ... zreszt? rozumie pan prawda?
- Tak Blanco rozumiem mi?o?? to mi?o?? nawet mi?o?? kuca do koz?a czy kuca do dziury w p?ocie. Nie rozumiem twojej "przemiany" jeszcze niedawno by?e? pe?en pogardy dla homosiów... ale nie pot?piam oczywi?cie. Po tym co Cie spotka?o masz prawo czu? si? zagubionym. Ja te? kiedy? mia?em z tym problem i tak mi?dzy nami skoro jeste? ze mn? szczery ja te? b?d?. Przesz?o mi to dopiero po paru ?adnych latach ale wtedy ju? ?adna nieszczerbata, posiadaj?ca komplet nóg oraz co? co mo?na nazwa? "w?tpliw? cnot?" mnie nie chcia?a. Prosz? - powiedzia? podaj?c pegazowi ubranie - niech to b?dzie prezent na wasz? "randk?" hahah
- Dzi?ki ale nie mog?. Prosz? przyj?? zap?at?. Nalegam - Blanco by? zaskoczony hojno?ci? genera?a, jego tolerancj? oraz tym ?e staruch tak?e mia? problemy z homoseksualizmem czy czym? takim - Nie p?ac?c za co? takiego okaza?bym brak szacunku dla kunsztu mistrza
- Skoro tak ale wiesz Blanco ?e i tak nie odpuszcz? masz u mnie darmowe ubranie na ?lub. Cicho ! Tym razem nie ma dyskusji a teraz zmykaj si? umy? bo ?mierdzisz jak te czerrwone capy spod Be'Xian
- Mi?ego dnia panie Sheepticki - Blanco poda? kopyto staremu a nast?pnie wylecia? ze sklepu
"Ma racje zapomnia?em o k?pieli... to ju? dwana?cie dni" - zgani? si? pegaz
[zt]

[SilentGrass]

Kopyta pirata samoistnie, ca?kowicie bez jego przyzwolenia zaprowadzi?y go w stron? targu. Nie bardzo wiedzia? czemu, by? mo?e jednym z tego powodów by?y wci?? brzmi?ce w jego umy?le s?owa Reeta. Prezent... Czym ?e by? prezent wobec wieczno?ci... Pirat tego nie wiedzia?, jednak zadawa? sobie spraw? z tego ?e wypada?o by jako? podzi?kowa? Sal za to ?e chocia? ona przej??a si? jego losem. Przedziera? si? przez kolejne zaspy ?niegu zastanawiaj?c si? co by takiej klaczy jak ona sprawi?. Chyba nigdy jeszcze nikomu nie dawa? prezentu, albo przynajmniej nie zastanawia? si? nad tym tak bardzo. Kiedy? przychodzi?o mu to ?atwiej. Na pocz?tku przeszed? obok sklepu z jubilerskiego, spojrza? przez okno na wystaw?. Nie... To chyba za ?mia?y krok na razie. Potrzebuj? co? innego. Kr??y? tak pirat od sklepu do sklepu nie potrafi?c si? zdecydowa? na jakikolwiek chocia? najmniejszy upominek. Nagl? zobaczy? niewielk? witryn? z napisem "Kwiaciarnia". Spojrza? na ?nieg pod kopytami i zastanawia? si? czy jest w ogóle sens sprawdza?. Dosy? niepewnie podszed? do drzwi i jakby z lekkim strachem je uchyli?.
I nasta?a wiosna...

[z/t]

[Shiny Masquerade]

Shiny przez ca?? drog? ?ciska? Scootaloo za kopytko i nie mia? zamiaru tego zmienia?. Ale go wrobiono! Na szcz??cie do K?cika ju? niedaleko... oby te okularki si? znalaz?y... Szli tak w niebezpiecznym, agresywnym milczeniu, rozgl?daj?c si? za zgub? Angela.
- Widzisz co?? - podda? si? wreszcie jednoro?ec. Nie mia? ochoty rozmawia? z tym pegazem, chyba by? to jedyny pegaz na ?wiecie, z którym Shiny nie chcia?by rozmawia?. Co za... co za pod?a smarkula! On te? nie zachowywa? si? lepiej, ale... ale zawsze mo?na si? jako? usprawiedliwi?, no!


//napisa?bym co? wi?cej, jakie? lanie wody, opis otoczenia itp. ale nie wiem która godzina i jaka jest pogoda
...
zawsze mo?na si? usprawiedliwi?, nie? :D//

[Scootaloo]

Ca?a dystans od szpitala do centrum Ponyville, szed? trzymaj?c j? mocno za kopytko. W tym czasie nie nawi?za? jakiejkolwiek dyskusji. Scootaloo zreszt? post?pi?a podobnie. Widzia?a, jego nieprzyjazny wyraz twarzy, ?e ledwie powstrzymuje na wodzy swojego negatywne emocje. Dlatego te? post?puj?c za odruchem zdrowego zdecydowa?a si? nie odzywa? ani s?owem oraz by? spokojny, aby go przypadkiem nie rozsierdzi?.

- Nie, nie widz? tych okularów. - Odpar?a podobnie suchym i nieprzyjaznym tonem do tego w jakim zadane by?o pytanie. - Zreszt? jeste? jednoro?cem, u?yj mo?e jakie? magii, by odnale?? zgub? Angela. - doda?a z?o?liwie, nie mog?c si? ju? opanowa?.