-Wtedy wszystko zacz??o si? w miar? uk?ada?, wiesz zdoby?o si? szacunek troch? nawet wpad?o tej waluty... I wtedy jak?e oczywistym si? sta?o ?e po prostu musia? si? pojawi? ON.-Ostatnie s?owa wypowiedzia? z pewnym z?o?liwym u?mieszkiem na twarzy.
-Wysoki. o bia?ym umaszczeniu, przystojny, bogaty... Jednoro?ec. Niemal?e z miejsca przekona? t? sprzedajn? staruch? do zmian zamiarów odno?nie wydania w?asnej córki... Powa?nie, co za idiota wymy?li? by rodzice decydowali za kogo ma wyj?? dziecko?-Zapyta? si? nie oczekuj?c odpowiedzi. W jego g?osie brzmia?a teraz nutka ura?onej dumy.
-Moira, bo tak mia?a na imi? ta klacz o któr? zabiega?em, nawet je?li si? opiera?a to robi?a to bardzo krótko. Do?? szybko zaakceptowa?a swój los, jednak wida? jej nastrój rzeczywi?cie musia? przeszkadza? temu jednoro?cowi. Stwierdzi? ?e w tej mie?cinie nie ma miejsca dla, i tu cytuj?, "Darmozjadów bez domu i celu w ?yciu, za to wykorzystuj?cych ka?d? okazj? by zarobi?.". ?mieszne, bardzo ?mieszne, tylko wtedy jako? si? nie ?mia?em.
-Wtedy chyba zrobi?em...Trzeci? najg?upsza rzecz w ?yciu. Za??da?em od niego przeprosin za potwarz. Uda?em si? do tego jego szykownego dworku i bez ceregieli, etykiety i w ogóle za??da?em od niego przeprosin. Na oczach tej ca?ej ?mietanki towarzyskiej i tego gogusia. Potrafisz sobie wyobrazi? by zwyk?y ziemny kucyk po prostu wszed? pomi?dzy "elit?" i czegokolwiek za??da?? Oni wida? nie potrafili, bo byli bardzo zdziwieni moim widokiem.