O, nowy go??, do tego pe?ny fantazyjnych tatua?y i - tak jak ona - zakrywaj?cy uroczy znaczek peleryn?. Ogólny efekt psu?y tylko skrzyd?a, które wydawa?y si? nieco zbyt ma?e w stosunku do reszty cia?a (a pono? rozmiar si? nie liczy...).
-Jaka? bomba ty wybuch?a, nie wiadomo na razie nic dok?adnie. - Odpowiedzia?a mu uprzejmie, gdy us?ysza?a mamrotanie pirackiego pijusa o wieszaniu si?. Serce w niej zamar?o. "To tylko kolejny ochlej, bez którego ?wiat b?dzie lepszy. Nie przejmuj si? tym" szepn??o co? w jej g?owie. Nie wiedzia?a co - ale si? jej to nie podoba?o. Ca?e ?ycie stara?a si? patrze? na innych z zrozumieniem, a tu nagle jaka? cz??? jej umys?u podpowiada jej grzeszne my?li. "Niemi?o go potraktowa?am" zda?a sobie spraw? i posmutnia?a. "Zas?ugiwa? na to, tak samo jak ka?dy parszywy alkoholik kalaj?cy ziemi? Equestrii!" co? znowu si? odezwa?o. Nie mia?a najmniejszej ochoty s?ucha? tego drugiego g?osu, ale sam fakt jego istnienia zacz?? j? martwi?. Odwróci?a si? do zielonego ogiera-pirata.
-Za chwil? wracam, panie Silent. - Powiedzia?a mu, unios?a wci?? le??c? na ziemi butelk? rumu (moc? rogu - nie chc?c cho?by dotyka? jak?kolwiek cz??ci? swojego cia?a tego ohydnego napitku), podbieg?a do id?cego zygzakiem jednoro?ca i niemal si?? wetkn??a mu flaszk? do jednej z przednich ?ap. "Idiotka! Przez takich jak ty ta zaraza jeszcze si? sama nie pospija?a na ?mier?!" wrzasn??o g?os, który tylko ona mog?a s?ysze?.
-Nie wieszaj si?, Coy! - Przypomnia?a sobie jego imi?. - ?ycie jest na to zbyt pi?kne! We? kilka lekcji dobrych manier i b?dzie wszystko dobrze! A, i id? do lekarza z tym bokiem, paskudny siniec ci si? zrobi?. - Powiedzia?a z pewnym zak?opotaniem po czym szybko, nie daj?c mu czasu na odpowied?, wróci?a do Silenta.
-Szkoda by by?o takiego aktora. - Powiedzia?a, jakby si? usprawiedliwiaj?c przed tym i?cie gwiazdorskim obliczem. Wskaza?a ruchem g?owy Fearbane'a - I w pe?ni si? z tob? zgadzam. Mo?e zapro?my go, by poszed? z nami do twojej karczmy?