-DABL BO KOLEJNA WALKA-
Stadion zmienił się nie do poznania. Shadow stąpał po drewnianym pomoście, a wszędzie była wodoa, na której unosiły się małe okręty z działami, harpunami, koksownikami. Aż dziwne, że magowie od dekoracji, wystroju i efektów, chcieli coś z tym zrobić. Można było też zauważyć, że na niektórych okrętach stoją dziwne, kucopodobne automatony, pewnie nieaktywne.
Pegaz-sanitariusz zrzucił do wody długą linę, z ciężarkiem na końcu. Zaczęła się rozwijać i rozwijać... aż w końcu cała wpadła do wody, której tafla wydawała się dziwnie mętna i niespokojna.
- POWIIIIITAAAAAJMYYYYYYYY KOLEEEJNEGOOOOOO CZEEEMPIOOOONA! - ryknął komentator - TEN ZAWODNIK MUSI SAM SOBIE PORADZIĆ Z NIEBEZPIECZEŃSTWEM, JAKIE ZAFUNDUJE MU TURNIEJ! BĘDZIE MUSIAŁ ZABIĆ... LEWIATANA!
Na trybunach rozległ się huk, a armatka, która tam stała, wystrzeliła kulą z mięsa, ociekającą krwią. Gdy znalazła się w pół drogi do tafli, wielka bestia pochwyciła ją zębiskami, przewracając się na okręt, który został w mig połamany i poszedł na dno. Teraz Shadow mógł też zauważyć, że opuściły go kuce, które go tutaj zaprowadziły.