Herezje Archanio?a P?omienia

W tym temacie użytkownicy forum mogą pochwalić się swoimi artystycznymi zdolnościami i pracami : grafiką, rysunkiem, PMV, fankfikami itp.

Moderatorzy: Kojira, Reetmine, Tali, QuietWord, Sal Ghatorr

Herezje Archanio?a P?omienia

Postprzez Uriel Flame » 3 maja 2012, o 14:05

Witam.

Pomy?la?em, ?e skoro ju? tu jestem, nie zaszkodzi wrzuci? mojego, po?al si? Celestio, dzie?a. Generalnie, straszny z tego bajzel i najlepiej zrobicie, je?eli tego nie przeczytacie. Albo przeczytajcie i oce?cie, je?eli Was to nie odstrasza. Mo?e by? do?? losowe. Bonusowe punkty za wskazanie, sk?d pochodz? wymienione postaci spoza MLP.

Enjoy(To jeno pierwsza cz???. Wi?cej nadejdzie w swoim czasie).

Zamruga?a par? razy, rozprostowa?a z trzaskiem palce d?oni i wskoczy?a na aren? przy dzikim wrzasku publiczno?ci.
Uwielbia?a to miejsce. Na wpó? przyciemniona arena, gdzie czasami a? mo?na by?o zobaczy? zastygaj?ce powietrze napawa?a j? eufori?. Czu?a energi? dos?ownie skacz?c? po jej ramionach. Ta sama energia, która zazwyczaj j? przepe?nia?a, teraz ukierunkowywa?a si? w kierunku jej dzisiejszego przeciwnika. Opar?a si? o liny w kwadratowym pier?cieniu, u?miechaj?c si? lekko.
M??czyzna, na oko czterdzie?ci lat, w podkoszulku i spodniach moro, ostrzy?ony na je?a, kwadratowa szcz?ka. Spogl?da? na ni? wilkiem i z pewnym rodzajem pogardy.
Nowicjusz.
- Panie i Panowie! – Po sali rozniós? si? g?os komentatora, wzmocniony mikrofonem. – Dzisiaj na dobry pocz?tek wieczoru, Mordownia ma do zaoferowania starcie weterana z nowicjuszem! – T?um spragniony krwi wrzasn?? dziko w odpowiedzi. – W lewym rogu kwadratowego pier?cienia stoi mierz?cy metr dziewi??dziesi?t wzrostu Mr. JANE DOE! – Dziewczyna parskn??a ?miechem, co sam Jane Doe zby? cichym warkni?ciem. – B?dzie to jego DEBIUT tutaj, w Mordowni! Z kolei jego przeciwnikiem b?dzie mierz?ca metr sze??dziesi?t osiem wzrostu, posiadaj?ca na koncie seri? o?miu zwyci?stw z rz?du… RRRAINBOW DASH! – T?umy na trybunach oszala?y, kiedy Rainbow Dash wznios?a ur?kawicznion? d?o? do góry i odgarn??a grzywk? w kolorze t?czy, rzucaj?c wyzywaj?ce spojrzenie swojemu adwersarzowi. M??czyzna odpowiedzia? parskni?ciem i pochyli? si? lekko. Wygl?da? na silnego, zdolnego do powalenia jej na mat? paroma celnymi ciosami.
Musi jednak wcze?niej trafi?. A szybko?? definiowa?a jej styl walki.
Zabrzmia? gong. Przeciwnik nie popisa? si? finezj?, rzucaj?c si? na ni? i próbuj?c j? schwyta?. Odskoczy?a w bok, obserwuj?c, jak jej przeciwnik usi?uje wyhamowa? przed wpadni?ciem na liny. Nim zd??y? si? zatrzyma?, kopn??a go w ods?oni?t? wewn?trzn? stron? kolana. M??czyzna skrzywi? si? i wyr?n?? szcz?k? o pierwsz? lin? ku aprobacie publiczno?ci. Rainbow Dash za?mia?a si? i uk?oni?a publiczno?ci, ukradkiem obserwuj?c powoli podnosz?cego si? Jane Doe. Zdrowa doza instynktu samozachowawczego odp?aci?a si?, bowiem ledwo pochyli?a si? w drugim uk?onie, jej adwersarz rzuci? si? na ni?, wrzeszcz?c jak g?upi.
B??d, szkolny b??d. A tak?e ostatni.
Wyskoczy?a w powietrze, z?apa?a za szyj? oponenta i poci?gn??a w dó?, uderzaj?c twarz? Jane Doe w mat?. Perfekcyjnie wykonany Diamond Cutter. Przeciwnik obróci? si? na plecy z g?upkowatym wyrazem twarzy. Nonszalancko podnios?a si? z maty i przycisn??a nieprzytomnego adwersarza nog?. Raz, dwa, trzy. Gong.
- IIII KONIEC! – Wydar? si? komentator, z trudem przekrzykuj?c euforyczny t?um. – Nie mog?o by? inaczej! Ten pojedynek wygrywa RRRAINBOW DASH! – Kolejny wrzask t?umu. Dziewczyna tylko u?miechn??a si? zawadiacko, uk?oni?a si? i wyskoczy?a z kwadratowego pier?cienia. Jej t?czowe w?osy zal?ni?y w ?wietle starych reflektorów.

Strumie? zimnej wody by? tym, czego potrzebowa?a.
Odgarn??a w?osy spadaj?ce jej niesfornie na twarz i westchn??a. Gdyby nie takie zimne prysznice, wci?? rozpiera?aby j? niespo?yta energia. Tego typu sytuacje zazwyczaj ko?czy?y si? czyj?? rozbit? g?ow?, a jej potem by?o g?upio. Zdarza?o si? ju? par? razy, ?e kto? po walce j? wkurzy? – szczególnie po przegranej przeciwko komu? z lepszych zawodników – a wtedy nie r?czy?a za siebie.
Zakr?ci?a kurek, owin??a si? r?cznikiem i bos? stop? wysz?a spod prysznica. Zadr?a?a z zimna. Jak zwykle zostawia?a klapki w domu i jak zwykle tego ?a?owa?a. Mia?a tylko nadziej?, ?e nie po?li?nie si? na linoleum i nie wyr?nie g?ow? o pod?og?. Par? dziewczyn ju? mia?o okazj? nabi? sobie guza na zdradliwej nawierzchni. Z nudów zacz??a wygwizdywa? melodi? „Beach Parade”, jednocze?nie staj?c przed lustrem i rozczesuj?c w?osy, chc?c ponownie uwi?za? je w zgrabny kucyk. Po zako?czeniu uk?adania w?osów, chwyci?a za ?wie?y komplet bielizny, w?o?y?a czyst? koszulk? i szorty, po czym zacz??a rozgl?da? si? za adidasami. Jak zwykle, po?o?y?a je gdzie?, gdzie ich teraz nie znajdzie.
- Tego szukasz? - Odwróci?a si? na d?wi?k znajomego g?osu. Dziewczyna przed ni? by?a nieco wy?sza od niej, o d?ugich blond w?osach i zielonych oczach. Na sobie mia?a czerwon? koszul? w krat?, d?insy spi?te pasem ze z?ot? klamr? i kowbojki z ostrogami, na plecach spoczywa? jej kowbojski kapelusz na sznurku. W lewym r?ku trzyma?a par? czerwono-bia?ych adidasów.
- Jak zwykle ratujesz mi ty?ek – Rainbow Dash u?miechn??a si? bezczelnie, chwytaj?c buty. - Dzi?ki, AJ.
- Nie ma problemu – G?os AJ, pe?ne miano Applejack, wr?cz ocieka? akcentem rodem z Teksasu. - Jak Ci posz?o?
- Phi, pocz?tkuj?cego mi dali – Odpar?a dziewczyna o t?czowych w?osach, marszcz?c nos. - Nie wytrwa? nawet minuty.
- Co, niezadowolona?
- Oczywi?cie, ?e niezadowolona. Serio, nie mogli mi znale?? kogo? godniejszego uwagi? Kurde, ka?dy by si? nada?.
- Czasem trzeba pom?czy? si? z pocz?tkuj?cymi. Z tego, co mówisz, i tak dosta? taryf? ulgow?.
- Huh?
- ?eby? widzia?a, co Dragonborn zrobi? z jego debiutantem... Au?, na sam? my?l boli siedzenie.
- ...Nie wiem, czy chc? zna? szczegó?y.
- Nie chcesz – Applejack roze?mia?a si? nerwowo. - No, ale jak tam? Jeszcze jaka? walka?
- Nie, dzisiaj tylko ten nowicjusz. Pomy?lmy... - Rainbow postuka?a palcem o skro?. - Z ch?ci? zobacz?, jak Stratoavis zamiata Ahri pod?og?. W ko?cu si? tej zdzirze nale?y.
- A racja, dzisiejszy main event.
- A ty, AJ? Jaki? meczyk dzisiaj?
- Nie, dzi? wpad?am w sprawach handlowych.
- Handlowych?
- Ano. Reklamuj? nasze wypieki ze Sweet Apple Acres.
- Bosko. Nadszed? czas, ?eby zyska?y nieco rozg?osu.
- To samo mówi babcia. To samo – Applejack roze?mia?a si?. - Jakby? mnie szuka?a, b?d? w bufecie – Blondynka uchyli?a wyimaginowanego kapelusza, po czym wysz?a z szatni, zostawiaj?c Rainbow Dash sam? z jej rozmy?laniami. By?y to... dziwne rozmy?lania.
Dziewczyna o t?czowych w?osach zna?a swoj? przyjació?k? od dzieci?stwa. Zawsze wspiera?y si? nawzajem, chocia? bywa?o te?, ?e rywalizowa?y ze sob?. Rainbow Dash by?a skupiona na zwyci?stwie i zdeterminowana, by je zdoby?; Applejack za? preferowa?a sam fakt uczestniczenia i dobr? zabaw? z tym zwi?zan?. Bywa?o, ?e dziewczyna o t?czowych w?osach ucieka?a si? do oszustw, kiedy by?a m?odsza, co cz?sto wywo?ywa?o spi?cia mi?dzy ni? a blondynk?. Zazwyczaj jednak, czy to za spraw? ich znajomych czy za spraw? ich samych, konflikt gin?? w zarodku. Rainbow lubi?a sp?dza? czas ze swoimi przyjació?kami, ale najbardziej z AJ w?a?nie.
Chocia?... Chocia? mo?e by?o to co? wi?cej ni? zwyk?a przyja??. RD nie ukrywa?a, ?e jest lesbijk?(cho? akurat w?osy nie mia?y z tym nic wspólnego), ale nie wiedzia?a, jak zareagowa?aby jej przyjació?ka, gdyby ta powiedzia?a jej, ?e miewa o niej ró?norakie fantazje... Cz?sto do?? sugestywne. Nawet zwyk?e „kocham Ci?” by?o poza jej mo?liwo?ciami. W takiej sytuacji zdecydowa?a si? na pozostanie obok niej, ale jednocze?nie odrzucenie wszystkich romantycznych uczu?. Jak na razie sz?o jej ca?kiem nie?le... Ale jak d?ugo, tego ju? nie potrafi?a okre?li??

- Para ósemek.
- Para dziewi?tek.
- Trójka szóstek.
- Poker – RD ca?? sob? powstrzyma?a si?, by nie waln?? w?ciekle o stó? i nie zwymy?la? Hazamy od kr?taczy i oszustów. Wspomniany jegomo?? tylko u?miechn?? si? znanym sobie sposobem i zagarn?? pul?. - Och, czy to czasem ju? nie pi?te zwyci?stwo z rz?du? - Doda?, udaj?c, ?e si? zastanawia.
- Ech, dobrze, ?e gramy o symboliczne sumy – Odpowiedzia? Skelter Helter, odrzucaj?c dwadzie?cia centów w stron? zielonow?osego zwyci?zcy. - Ale jak s?owo daj?, wola?bym skoczy? z mostu ni? próbowa? wygra? z tob? o wi?cej ni? dolara.
- Prawid?owo. Szcz??cie mnie nie opuszcza – Yuuki „Hazama” Terumi wyszczerzy? idealnie l?ni?ce z?bki w kolejnym u?miechu, po czym rozpocz?? tasowanie. - Jak tam wasze mecze, najdro?si?
- Nudy – Rainbow westchn??a. - Jaki? cienias z nowicjuszy, sko?czony w minut?.
- Przynajmniej mia?a? potem wi?cej czasu wolnego – Zauwa?y? Skelter, bior?c swoje karty i niemal natychmiast si? krzywi?c. - My razem z Margaret – Skin?? g?ow? ku gotce siedz?cej naprzeciwko, która tylko u?miechn??a si? wdzi?cznie – musieli?my si? u?era? z Takamur? w handicap-matchu.
- Przegrali?cie? - Na twarzy albinosa pojawi? si? dziwny u?miech.
- Oczywi?cie, ?e przegrali?my – Odpar? kwa?no. - Japo?ski Jastrz?b znowu triumfuje.
- Seria dziesi?ciu zwyci?stw bez pora?ki, w tym dwa przeciwko tag teamom – Hazama pokiwa? g?ow? ze zrozumieniem. - Jak na kogo?, kto pojawi? si? tutaj nieca?y rok temu, robi wra?enie.
- Ma do?wiadczenie – Odpar?a RD. - Przez kilkana?cie lat by? bokserem w ponad pi?ciu kategoriach wagowych. Tam te? jecha? jak g?upi, nikt nie potrafi? go zatrzyma?.
- Agresywny in-fighter, u?ywaj?cy tak?e technik wrestlingowych... - Do rozmowy wtr?ci?a si? Margaret, kiwaj?c g?ow?. - Zdaje si? nie posiada? ?adnych s?abo?ci. Jest silny, szybki, posiada godny uwagi zasi?g ciosu...
- Huh... Wymieni? trzy karty – Mrukn?? Skelter, odk?adaj?c niechciane tekturki. - Co do Takamury, jako taki jest w porz?dku. Dupek z niego, owszem, ale jest te? zaskakuj?co inteligentny i daje godne uwagi rady. Zastanawia mnie, co si? wydarzy, kiedy w ko?cu stanie do walki z Heavym.
- Kto wie? - Odpar? Hazama. - Wymieni? jedn?. Heavy to bardzo ortodoksyjny, defensywny styl. Ten gigant nie jest zbyt szybki, wi?c gdyby próbowa? walczy? ofensywnie, móg?by spotka? si? z nieprzyjemn? niespodziank?.
- Wymieni? dwie – Rzuci?a RD, upijaj?c soku ze szklanki. - Je?eli ten ca?y Takamura jest taki agresywny, ciekawi mnie, co by by?o, gdyby walczy? z Adeonem...
- Mistrz defensywy w Mordowni? Wymieni? jedn? – Margaret znowu kiwn??a g?ow? w bok. - Kto wie? Z pewno?ci? by?by to interesuj?cy pojedynek... Czy kto? zna plany na nast?pny tydzie?? - Obejrza?a karty i po?o?y?a je na stole. - Para waletów.
- Nie, nic nie wiem – Mrukn?? Skelter w odpowiedzi, k?ad?c swoje karty. - Full House.
- Ja tak samo – Rainbow po?o?y?a i swoje karty. - Poker Królewski. Przebij to, kolego – Rzuci?a do Hazamy. Zielonow?osy tylko u?miechn?? si? lekko.
- Poker Królewski – Odpowiedzia?, k?ad?c swoje karty. Jego by?y w kolorze Pik, jej – w kolorze Karo.
Przez chwil? panowa?a cisza. Dziewczyna o t?czowych w?osach potrzebowa?a chwili, by zrozumie?, co w?a?nie si? sta?o.
- To b?dzie moje siedemdziesi?t osi... - Zacz?? Hazama, z u?miechem wyczekuj?c reakcji RD.
- AARGH! DO KURWY N?DZY, TO JAKA? KPINA?!
- ...em centów – Doko?czy?, szczerz?c z?bki.

Rainbow Dash odwiedza?a Mordowni? od kilku lat, z chwil? osi?gni?cia pe?noletno?ci. Potrzebowa?a miejsca, w którym och?on??aby po trudach pracy. W tygodniu by?a przyk?adn?, cho? mo?e troch? rozbrykan? i hiperaktywn? konsultantk? sprzeda?y w sklepie sportowym. W weekendy przybiera?a swój pseudonim i bra?a si? za to, w czym by?a najlepsza: Lanie opozycji po g?bach. Jakie? dwa tygodnie pó?niej uda?o jej si? nak?oni? Applejack do wpadni?cia na teren areny. Racjonalna blondynka by?a do?? sceptycznie nastawiona do pomys?u, ale okaza?o si?, ?e walka w kwadratowym pier?cieniu przypad?a jej do gustu, ku zadowoleniu RD. Rzecz jasna, obie przyjació?ki umówi?y si?, ?e b?dzie to ich sekret. Ostatni? rzecz?, jakiej potrzebowa?y, to Fluttershy biadol?ca nad szkodliwo?ci? i niebezpiecze?stwem p?yn?cym z podobnych zabaw. Eh, ci hipisi. Ci??ko si? z Nimi dogada?.
Drzwi do sklepu otworzy?y si?, zaakompaniowane przez niewielki dzwoneczek wisz?cy w progu.
- Hejka, Dashie – Ciemnoskóra dziewczyna o fioletowych w?osach przybrana w czarny, mocno „metalowy” strój skin??a jej g?ow?. Twilight Sparkle, zwana tak?e przez z?o?liwców „Bella Sparkle”. Zainteresowani wiedzieli, o co chodzi.
- Dobry – Odpar?a t?czowow?osa, u?miechaj?c si?. - Co tym razem, iskrz?cy wampirze ty mój? Skakanka?
- Bardzo zabawne, sufra?ystko – Obie przyjació?ki uwielbia?y wr?cz si? przekomarza? na ró?norakie sposoby. - Chocia? si? przyda, to przysz?am po co? innego.
- Jak wi?c mog? Ci pomóc?
- Potrzebuj?... - Twilight zacz??a wylicza? na palcach. - Par? r?kawic skórzanych bez palców, tym razem bez ?wieków... Jeden worek treningowy... I wszystko, co mo?e si? przyda? do ?wiczenia kickboxingu – RD popatrzy?a na ciemnoskór? z rozbawieniem.
- Kickboxing i ty? - Parskn??a. - Jak? ksi??k? znalaz?a? tym razem? „Bicie ludzi dla opornych”?
- Nawet nie wiesz, jak wiele mo?na nauczy? si? z ksi??ki – Odpowiedzia?a Twilight z wy?szo?ci? w g?osie. - Serio, dzi?ki ksi??kom nauczy?am si? gotowa? fois gras, ob?askawia? nied?wiedzie, je?dzi? na deskorolce i robi? graffiti. Czemu by nie spróbowa? i sztuk walki?
- Ze sztukami walki... Nie, inaczej. Z walk? jest pewien problem, Twilight – Fioletowow?osa rzadko widzia?a swoj? przyjació?k? tak powa?n?. - Walki na pami?? wyuczy? si? nie da. Ka?dy przeciwnik walczy inaczej, a podczas ka?dej walki stosowa? on mo?e ró?norakie taktyki. Trzymanie si? zasad ksi??ki co do litery to bez ma?a samobójstwo.
- ...Wol?, kiedy si? szczerzysz – Na chwil? zapanowa?a cisza. - Nie martw si?, Dashie, nie martw. Spotkam jakiego? oprycha w alejce, to nie b?dzie wiedzia?, co go trafi?o.
- Jaasne... - Rainbow by?a do?? sceptyczna do nastawienia Twilight, ale u?miechn??a si? mimowolnie.
- Swoj? drog?, robisz co? dzisiaj w sobot? wieczorem? - T?czowow?osa drgn??a. Dzisiaj ona i AJ mia?y wyst?pi? w tag teamie przeciwko Ahri i Hazamie. Okazja do naklepania tej dwójce dupków by?a zbyt kusz?ca, by j? przegapi?.
- Wybacz. AJ potrzebuje pomocy na farmie, wi?c pomy?la?am, ?e kopn? si? i pomog? jej z tym bajzlem – Odpowiedzia?a, kiwaj?c g?ow?.
- Och, szkoda. Mia?y?my zamiar z dziewczynami wybra? si? do kina.
- A na co?
- W tej kwestii zdania s? podzielone... - Twilight u?miechn??a si? z zak?opotaniem. - Ja chcia?am i?? na „Igrzyska ?mierci”, ale Rarity i Fluttershy nie chc? o tym s?ysze?. Ta pierwsza posz?aby na ten film o Margaret Thatcher, ta druga – na now? wersj? Bambiego w 3D. Jest jeszcze Pinkie... Ale wiesz, jak z ni? – RD kiwn??a g?ow?, rozbawiona.
- Mo?e ci?gnijcie s?omki? - Zasugerowa?a ?artobliwie.
- Mo?emy nie mie? wyboru – Twilight tym razem do ?miechu nie by?o.

Rainbow Dash poprawi?a rami? torby i wesz?a do ?rodka. Od razu poczu?a duchot?. Od dobrego miesi?ca w Mordowni by?y k?opoty z klimatyzacj?, co wystawia?o na prób? najwi?kszych twardzieli.
Oczywi?cie, niektórzy byli przystosowani. Gdzie? w korytarzu mign?? jej ty? charakterystycznego stroju Hazamy: czarny marynarko-p?aszcz do kolan, spodnie od garnituru i nieod??czna fedora. Jakim cudem potrafi? on przemieszcza? si? po Mordowni w czym? takim bez ?adnych k?opotów, tego RD nie wiedzia?a.
- Co to znaczy „nie ma wody”, do diab?a?! - Jej uszu dobieg? czyj? w?ciek?y krzyk. Po barwie g?osu i do?? specyficznej wymowie zidentyfikowa?a Kanji'ego Tatsumiego, zapadaj?cego w pami?? nowicjusza. Wed?ug tego, co wiedzia?a Rainbow, by? w Mordowni wraz ze starsz? od siebie o rok Chie Satonak? od miesi?ca. Cho? oboje byli m?odzi i niedo?wiadczeni, wyskoczyli z grona „nowicjuszy” po swoim zaskakuj?cym triumfie nad tag teamem Dragonborna i Skeltera. Pojedynczo byli stosunkowo niegro?ni, ale w dru?ynie... W dru?ynie ma?o kto potrafi? ich zatrzyma?. Jedyny Takamura tego dokona?, a i tak zaj??o mu to dobrych kilkana?cie minut.
- „Nie ma wody” znaczy „nie ma wody” - G?os Skeltera brzmia? wr?cz lodowato. - Wybacz, ch?opie, ale wzi??em ostatni? butelk?.
- Ale to jaka?, cholera, kpina! Czy oni tej budy nie zaopatruj??!
- Zaopatruj?. Problem w tym, ?e klimatyzacja siad?a, a mamy najgor?tsze lato od paru lat. Có? poradzi? – RD wysz?a zza w?g?a akurat po to, by zobaczy? albinosa wzruszaj?cego ramionami. Kanji, wysoki i zaskakuj?co barczysty jak na swój wiek blondyn z blizn? na wysoko?ci skroni warkn?? pod nosem jakie? niezidentyfikowane s?owo. - Dobry, RD – Skelter przywita? t?czowow?os? skinieniem g?owy.
- Dobry. O co si? rozchodzi? - Zapyta?a czysto retorycznie.
- Kiepskie warunki techniczno-zaopatrzeniowe – Albinos machn?? r?k?, siadaj?c na kanapie obok teraz pustego automatu. - Nic nowego. Dragonborn pozdrawia i przypomina o twojej katanie.
- Och, dzi?ki. Heh, pomy?le?, ?e chcia?am odda? to cudo do mechanika za rogiem... - Skelter rzuci? jej pe?ne niedowierzania spojrzenie.
- Chcia?a? CO zrobi?? - Zapyta?, razem z równie zszokowanym Kanjim. RD cofn??a si? o krok.
- H-hej, nie my?la?am racjonalnie! - Zacz??a si? broni?. Tatsumi pokr?ci? g?ow? z niedowierzaniem.
- Or?n?liby Ci? na dobre kilkadziesi?t dolarów, po czym zreperowaliby to tanim klejem – Rzuci? niemal oskar?ycielskim tonem. - To przecie? blu?nierstwo!
- Okej, okej, rozumiem... – T?czowow?osa machn??a r?k?, zniecierpliwiona.
- Takich rzeczy si? nie „rozumie”, cholera! Takie rzeczy trza wiedzie?!
- O co ten raban? - Zapyta? mimochodem wychodz?cy z korytarza Hazama.
- Najpierw sz?o o butelki wody i klimatyzacj?... Teraz idzie o katany sklejane Kropelk? – Wyja?ni? nieco zak?opotany Skelter.
- Katany sklejane Kropelk?? - Na twarzy Terumiego pojawi?o si? zauwa?alne rozbawienie. - Wybaczcie, my?la?em przez sekund?, ?e trafi?em do kreskówki dla o?miolatków.
- Stul pysk, korniszonie - Warkn??a RD, zwracaj?c ku zielonow?osemu w?ciek?e spojrzenie. - Kanji, ROZUMIEM. Czy mo?esz, do ci??kiej cholery, przesta? na mnie naskakiwa??
- Ja nie naskakuj?! Ja stwierdzam, cholera, fakty! - Skelter przejecha? d?oni? po twarzy, za?enowany.
- Od dobrej minuty pienisz si? jak cholerny rottweiler, usi?uj?c wmówi? mi, ?e nie dbam o swoj? bro?. Na Boga, dosta?am j? od przyjació?ki! To by?oby zniewag?, gdybym pozwoli?a na co? podobnego. Jak mówi?am... Ugh, nie my?la?am racjonalnie.
- Eh, niech b?dzie – Kanji nie wygl?da? na przekonanego, ale machn?? jedynie r?k?. - Wybacz, wkurza mnie dzi? sporo rzeczy.
- Huh? Co? nie tak? - Jedna z brwi t?czowow?osej unios?a si?. - Faktycznie, wydajesz si? by? bardziej nie w sosie ni? zwykle.
- Nic takiego – Tatsumi machn?? r?k? od niechcenia. - Par? sprzeczek rodzinnych. Bzdury w sumie – RD momentalnie obróci?a si?. Hazamy i Skeltera ju? tu nie by?o. - Par? takich tam... k?ótni.
- Chyba wiem, co masz na my?li... - T?czowow?osa pokiwa?a g?ow? wyrozumiale.
- Serio? - Zdawa? si? by? zaskoczony.
- Naoto, eh?
- ...Ta, Naoto. D?ugia historia, nie ma co zanudza?... - Blondyn machn?? r?k? wr?cz od niechcenia.
Rainbow Dash nie by?a zbyt dobra w rozpoznawaniu uczu?, ale widzia?a, ?e posz?o o co? wi?cej ni? „takie tam k?ótnie”.
- Mam nadziej?, ?e si? dogadacie – Rzuci?a za nim, kiedy ten ju? odchodzi?. Kanji odwróci? si?, niemrawy u?miech rozja?ni? mu twarz na u?amek sekundy.

RD wskoczy?a na ring, mierz?c ci??kim wzrokiem swojego przeciwnika. Dziewczyna nieco wy?sza od niej, o d?ugich blond w?osach i szarych oczach, ubrana w czarny podkoszulek i jaskraworó?owe spodnie od dresu, w ustach trzymaj?ca dopalaj?cego si? papierosa. Wyplu?a niedopa?ek poza ring i strzeli?a knykciami, u?miechaj?c si? samymi z?bami.
- PANIE I PANOWIE!!! - Wydar? si? komentator. - Dzi? czeka Nas prawdziwa bomba! W main evencie zmierz? si? ze sob? dwie prawdziwe amazonki! Wysportowane, silne, szybkie, zr?czne i gorr?ce! - Blondynka pos?a?a nieprzyjemne spojrzenie w stron? kabiny komentatorskiej i ostentacyjnie za?o?y?a r?ce na piersi, zas?aniaj?c swój obfity biust. Rainbow wzruszy?a ramionami, nieco rozbawiona. Nigdy nikt nie zatrzymywa? na niej wzroku. Op?aca?o si? mie? czasem miseczk? B.
- Po lewej stronie mierz?ca metr sze??dziesi?t osiem wzrostu z dziewi?cioma zwyci?stwami z rz?du na koncie, RRAINBOW DASH! - Publika rykn??a entuzjastycznie, s?ysz?c miano t?czowow?osej. Dziewczyna u?miechn??a si? zawadiacko i podnios?a w gór? zaci?ni?t? pi???. - Jej przeciwniczk? b?dzie mierz?ca metr siedemdziesi?t dwa wzrostu z czterema zwyci?stwami z rz?du na koncie... BAD GIRL! - T?um rykn?? nie mniej entuzjastycznie. Blondynka tylko u?miechn??a si? przekornie i strzeli?a karkiem.
Rainbow s?ysza?a o Bad Girl. Blondynka, która pojawi?a si? w Mordowni mniej wi?cej wtedy, kiedy pojawili si? Skelter i Margaret i do?? szybko wyrobi?a sobie drog? do tak zwanej „elitarnej szesnastki”, w której znajdowali si? najlepsi z Mordowni, w tym RD i AJ. Znana by?a ze swojej potwornej si?y uderzenia i prymitywny, zwierz?cy wr?cz, a jednocze?nie zaskakuj?co skuteczny styl walki. Podobno sadystka. Alkoholiczka na odwyku, która rzekomo zdecydowa?a si? na do??czenie do za?ogi Mordowni, ?eby znale?? sobie inn?, „bezpieczniejsz?” u?ywk? w miejsce napojów wyskokowych.
Rainbow Dash musia?a uwa?a?. By?a szybsza i broni?a si? lepiej ni? jej przeciwniczka, ale jeden cios w szcz?k? móg? powali? j? na ziemi? i uniemo?liwi? jej powrót do gry. Bad Girl nie broni?a si? zbyt cz?sto, ale by?a niesamowicie odporna na ciosy i niesamowicie zawzi?ta. Podobno raz po oberwaniu w skro? ciosem, który pozbawi? j? przytomno?ci, zd??y?a utrzyma? si? na nogach na tyle d?ugo, by – nieprzytomna – zrobi? z twarzy oponenta kotlet mielony. Wygra?a ten mecz.
T?czowow?osa pochyli?a si? lekko, uginaj?c nogi w kolanach. W tym wypadku nie mog?a pozwoli? sobie cho?by na gram ignorancji. Najmniejszy b??d mo?e kosztowa? j? jej seri? dziewi?ciu zwyci?stw z rz?du. Zabrzmia? gong. Widzia?a, ?e Bad Girl zrobi?a to samo, w m?tnoszarych oczach pojawi? si? z?owieszczy b?ysk. B?dzie ostro?na, niczym drapie?nik podchodz?cy swoj? ofiar?.

- Co Pan powie, Takamura? Która ma wi?ksze szanse?
- Mecz b?dzie wyrównany. RD zapewne b?dzie próbowa?a unika? klinczów i trzyma? dystans. Bad Girl b?dzie musia?a go skróci?.
- Niby Rainbow Dash ma ju? dziewi?? zwyci?stw na koncie z rz?du, w tym dwa nad innymi zawodnikami z „elitarnej szesnastki”... Ale przyznam si?, nie chcia?bym dosta? plomby od tej wariatki.
- A kto by chcia?? - Takamura za?mia? si? gard?owo. - Jennifer ma ogromn? si?? ciosu. Tylko ja i Heavy to przebijamy, a do najmniejszych si? nie zaliczamy.
- Metr osiemdziesi?t pi?? to nie tak du?o – Casper Stratoavis pozwoli? sobie na cichutki chichot.
- Kwestia skali.
- Ech, niewa?ne. Turniej Mordercy zbli?a si? wielkimi krokami. Planuje Pan wyst?pi?, Takamura?
- Bez ?artów! - Japo?czyk parskn?? wzgardliwie. - Za?atwi?bym Was wszystkich w handicap matchu pi?tnastu na jednego!
- Chcia?bym to zobaczy?... Ale rozumiem, ?e to znaczy nie? - Oczy obecnego mistrza Mordowni zw??a?y. - Planuj? obroni? ten pas. Trzymam go cztery lata i nie dam si? nikomu pokona?.
- Wielu tak mówi?o. Tylko ja jestem niepokonany.
- I bardzo skromny – W g?osie ch?opaka pojawi?a si? irytacja.
- Skromno?? jest mi niepotrzebna, ch?opcze! - Takamura rykn?? ?miechem. - Zdoby?em ju? wszystko. Teraz walcz? dla zabawy. Ot, nawyk.

Rainbow Dash poczu?a cios zniekszta?caj?cy jej kawa?ek szcz?ki i zatoczy?a si?, cudem utrzymuj?c na nogach.
By?a w defensywie przez ca?y mecz. Na pocz?tku wydawa?o jej si?, ?e da rad? skorzysta? ze s?abej obrony Bad Girl, ale jej naturalna wytrzyma?o?? nie pozwoli?a RD na wyrz?dzenie powa?niejszych szkód. Ju? trzy razy trzasn??a j? w w?trob? bokserskim ciosem, a jedyn? odpowiedzi? blondynki by?o kolano w pier? t?czowow?osej, które niemal j? wywróci?o.
Oddycha?a ci??ko, usi?uj?c znale?? otwarcie. Jak?kolwiek luk?, która pozwoli?aby jej na za?o?enie ?a?cucha ciosów, który w ko?cu by t? bab? wzruszy?.
Bad Girl zaszar?owa?a ponownie, wymierzaj?c kopniak w kolano przeciwniczki. RD odskoczy?a i ku swojemu niemi?emu zaskoczeniu, zorientowa?a si?, ?e jest ju? przy linach. Dalsza ucieczka by?a niemo?liwa. Nim t?czowow?osa zd??y?a zareagowa?, poczu?a, ?e lewa noga odmawia jej pos?usze?stwa po silnym kopni?ciu. Dos?ownie sekund? pó?niej kolano blondynki wbi?o jej si? w podbródek, obalaj?c na ziemi?, pó?przytomn?.
Nie mog?a w to uwierzy?, ale przegra. Normalnie zawali ca?y mecz. Nie b?dzie dziesi?tego zwyci?stwa z rz?du...
Jeden, dwa, trzy. Koniec, finito. Przegra?a. Nie s?ysza?a ani entuzjastycznych wrzasków komentatora ani tej cz??ci publiki, która skandowa?a imi? Bad Girl. Nagle poczu?a, ?e kto? ?apie j? za r?k? i stawia na nogi. Zachwia?a si?, zamroczona, i spojrza?a pó?przytomnie na swoj? przeciwniczk?, u?miechaj?c? si? lekko.
- Kurewsko mocne by?y te ciosy w brzuch – Powiedzia?a z uznaniem w g?osie.
- D-dzi?ki – Rainbow zaj?kn??a si?, w g?owie znowu jej si? zakr?ci?o.
- No, Szklana Szcz?ko, z?azimy z ringu. Schody s? tutaj.
- C-co? - Teraz t?czowow?osa by?a zaskoczona. Nie tyle przez raczej obra?liwe przezwisko, co przez fakt, ?e Bad Girl chcia?a jej pomóc.
- A? tak mocno Ci przylutowa?am? - Blondynka wyszczerzy?a z?by, bior?c niedawn? przeciwniczk? pod rami?. - Nie s?dzi?am, ?e tak kiepsko b?dziesz przyjmowa? ciosy.
- Ciosy? - Rainbow u?miechn??a si? z trudem, schodz?c z ostatniego stopnia. - Jak dla mnie to by?y to pierdolone poci?gi po?pieszne – Spod podbitego oka zauwa?y?a trzy sylwetki biegn?ce w ich stron?. Rozpozna?a jedynie Applejack, ale po g?osach pozna?a, ?e nieznana jej dwójka to Skelter i Margaret. U?miechn??a si? jeszcze nik?ym grymasem, a potem film urwa? jej si? na dobre.

Obudzi?a si? w ?ó?ku. Poruszy?a szyj? i niemal natychmiast skrzywi?a si? z bólu: Wci?? czu?a ciosy. Ostentacyjnie dotkn??a policzka, potwierdzaj?c swoje przypuszczenia: Twarz mia?a ca?? w banda?ach.
- Dobrze, ?e znów jeste? z powrotem – Przywita? j? serdeczny g?os AJ.
- Huh? Ale, co...? - Zapyta?a RD, nieco zdezorientowana. To jej nie wygl?da?o ani na szpital, ani na ambulatorium Mordowni.
- Musisz zrobi? sobie co najmniej tygodniow? przerw? od walk, dziewczyno. Jeszcze jeden taki cios, a trzeba by Ci? by?o zabiera? na ostry dy?ur.
-...D?ugo by?am nieprzytomna?
- Dwa dni. Jennifer sprawi?a Ci straszne lanie, ale i tak ?adnie to przetrzyma?a?. Ivan przespa? pi?? dni.
- ...Cholera. Co ja teraz zrobi??
- Co masz na my?li?
- Co powiem dziewczynom? I Szefowi...?
- Och, powiedzia?am, ?e spad?a Ci na g?ow? skrzynia z jab?kami – Applejack u?miechn??a si? przepraszaj?co.
- ?artujesz. Uwierzy?y?
- Twilight by?a sceptyczna, ale reszta kupi?a to niemal od razu. Swoj? drog?, masz od nich pozdrowienia. Co do twojego szefa, wmówi?am mu to samo. Powiedzia?, ?e jest w stanie da? Ci kilka dni darmowego urlopu, szczególnie bior?c pod uwag?, cytuj?, „godn? pochwa?y wzorowo?? w pracy”. A w?a?nie... - Blondynka przenios?a wzrok na ?cian? sypialni t?czowow?osej, Rainbow uczyni?a to samo. Zdobiona by?a ona przez pi?kn?, smuk?? katan?. - Dragonborn przesy?a pozdrowienia. Pozwoli? sobie na lekkie, jak on to powiedzia?? „Udoskonalenie tej wspania?ej broni dusz?” czy jako? tak.
- Zajebista. Nawet bardziej zajebista ni? wcze?niej! - Oczy RD za?wieci?y si? z rado?ci.
- Bardziej zajebista o równo dwadzie?cia procent? - Blondynka u?miechn??a si? krzywo.
- My?la?am, ?e nie b?dziemy ju? porusza? tego tematu – Rainbow skrzywi?a si? nieco, ale wiedzia?a, ?e jej przyjació?ka tylko si? z ni? droczy?a.
- Nie mog?am si? powstrzyma? – Nim rekonwalescentka zd??y?a odpowiedzie?, do pokoju wpadli Hazama i wysoki blond brodacz w koszulce Amon Amarth, o w?osach do ramion, Jon „Dragonborn” Skojdvar w?a?nie.
- ODYN! - Rykn?? dono?nym g?osem ku dezaprobacie AJ. - Przyby?em tak szybko, jak tylko si? da?o!
- To... To mi?e – Na twarzy RD pojawi? si? kwa?ny u?miech. Dragonborn by? nawet wi?cej ni? w porz?dku, ale cz?sto nie potrafi? zachowa? ciszy. W zasadzie, nigdy.
- Pomy?la?em, ?e te? wpadn? – Doda? Hazama, uchyliwszy ronda swej nieod??cznej fedory. - Jak si? trzymasz, Skittles? - Rzuci?, u?miechaj?c si? w bardzo charakterystyczny dla siebie sposób.
- Doskonale, Tabalugo – Odgryz?a si? t?czowow?osa, u?miechaj?c si? z lekk? z?o?liwo?ci?.
- Hej, to by?a ?wietna kreskówka! - Zielonow?osy zaprotestowa? niemrawo. - Niemniej jednak, dobrze wiedzie?, ?e manto spuszczone przez pann? Brankino nie uszkodzi?o Ci? w wi?kszym stopniu.
- No ba! - Dragonborn pokiwa? g?ow?. - Ale, au?, to musia?o bole?...
- Prze?yj? – RD wzruszy?a ramionami. - Swoj? drog?, kto Was tu w ogóle wpu?ci??
- Skelter i Margaret.
- AJ... Ile osób tu jeszcze jest? - Blondynka u?miechn??a si?, lekko zak?opotana.
- Có?... No, jest Jennifer, jest Fluttershy – obie si? ?wietnie dogaduj?, tak swoj? drog? – Uh... Wpadli te? Kanji i Chie... I to chyba wszyscy...
- Z drogi, prowincjusze! - Ostry g?os albinosa przeszy? powietrze, kiedy ten pojawi? si? w pokoju RD, nios?c ze sob? tac? z hamburgerami. - Pani domu nale?? si? honory!
- ...Przynios?e? ze sob? kilkana?cie bu?ek z McDonalds – Rzuci? widowiskowo obra?ony Hazama.
- Sam je upiek?em – Odpar? Skelter wynio?le. - Oczywi?cie, nie obesz?o si? bez pomocy Jennifer, Margaret i Fluttershy... Znaczy... Uh, no dobra, nie upiek?em ich. Powiedzmy raczej, ?e bra?em czynny udzia? w ich procesie tworzenia.
- Zrobi?y z Ciebie ch?opca na posy?ki? - Rainbow u?miechn??a si? z politowaniem. Albinos odwróci? wzrok. Applejack i Dragonborn parskn?li ?miechem.
- Och, trzymaj – Odpar? po chwili. - Flutter mówi, ?e takie s? twoje ulubione.
- Dzi?ki wielkie... Uh, mog? odwin?? kawa?ek tego banda?a? - Zapyta?a nikogo konkretnego.
- Jasne. Tylko uwa?aj, pewnie b?dzie piec jak diabli – Odpar?a AJ, chwytaj?c jeden hamburger. - Wszyscy poszli mi st?d! - Rzuci?a do zebranych. Hazama tylko ponownie u?miechn?? si? hazamowato i, chichocz?c, opu?ci? pokój. Dragonborn zachowa? si? nieco powa?niej, kiwn?wszy g?ow? i zwyczajnie wychodz?c, z kolei Skelter pokiwa? g?ow? jakby ze zrozumieniem i wyszed? z pomieszczenia jako ostatni. Dziewczyny zosta?y same.
Applejack mia?a racj?, cholernie piek?o. RD skrzywi?a si?, czuj?c si?, jakby mia?a oparzenia po wrz?tku. Kto by przypuszcza??
- No dobra, kole?anko. Otwieraj paszcz? – Powiedzia?a blondynka, zbli?aj?c hamburgera do twarzy rekonwalescentki.
- C-co?
- S?ysza?a? mnie dobrze.
- Dam sobie przecie? rad?... - Zaprotestowa?a t?czowow?osa.
- Nic z tego. Wystarczy, ?e zahaczysz r?k? o policzek i zaczniesz zwija? si? z bólu – Odpar?a AJ. - No, leci samolocik... - Rainbow uciek?a wzrokiem, czerwieniej?c. Dlaczego musia?y by? same akurat w tak g?upiej sytuacji? - Hej. Co jest? - Applejack spowa?nia?a.
- Nic. Po prostu... Troch? mi g?upio... - Odpowiedzia?a t?czowow?osa zgodnie z prawd?.
- Ech tam. Pami?tam, ?e Applebloom musia?a kiedy? karmi? mnie kleikiem przez ca?y tydzie? – Blondynka u?miechn??a si? lekko. - To dopiero by? wstyd.
- N-nie o to mi chodzi – RD zarumieni?a si? nawet bardziej. - Jest ró?nica mi?dzy m?odsz? siostr? a najlepsz? przyjació?k?.
- Nie taka znowu du?a – Rainbow pod ko?dr? zacisn??a lew? r?k?. Taka okazja mog?a si? nie powtórzy?. Co prawda wszystko to wygl?da?o raczej durnie i zawstydzaj?co, ale nie mia?a wyboru.
- Hej, AJ... Chcia?am Ci... Uh, chcia?am Ci co? powiedzie?... - Zacz??a, czerwieniej?c jak burak. Blondynka zauwa?y?a to, bowiem jej brew unios?a si? lekko.
- Co takiego? - Zapyta?a,a g?os jej spowa?nia?. „Teraz albo nigdy, dziewczyno!”, pomy?la?a RD, otwieraj?c usta.
- Ja... Uh, widzisz, ja... - Na nieszcz??cie t?czowow?osej, nim zd??y?a ona wypowiedzie? to, co le?a?o jej na sercu, do pokoju wpad? Skelter.
- AJ... Mamy problem – Rzuci?, dysz?c ci??ko. - Kanji przez przypadek wysadzi? bojler i...
- CO ZROBI??!
- Nie pytaj, ale jak dla mnie Hazama by? w to zamieszany – Blondynka kiwn??a g?ow? i wypad?a z pokoju, skin?wszy wcze?niej RD na po?egnanie.
T?czowow?osa przygryz?a wargi z frustracji. Ach, do diab?a! By?o ju? tak blisko! Zanotowa?a w my?lach, by spu?ci? ?omot zarówno blondynowi, jak i zielonow?osemu.

Z pozdrowieniami, Uriel Flame.
Po?oga jest taka pi?kna, nieprawda??
Avatar użytkownika
Uriel Flame
Bitter - Sweet
 
Posty: 179
Dołączył(a): 3 maja 2012, o 12:50
Lokalizacja: Manehatten
Płeć: Nieustawiona

Powrót do Nasza Twórczość

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość

cron