Wrzucam, zgodnie z obietnic? wyborcz?, mój wiersz o Artemie. Komu? si? chyba nawet spodoba?, chyba ?e to by?a ironia.... A by?a na pewno...
BALLADA O ARTEMIE
Pi?kna pogoda by?a tego dnia zimowego
gdy Artema przygna?o do miasteczka naszego.
U?askawiony ze swych zbrodni ogromnych
rado?nie szed? ku nam, kucykom skromnym.
Nie wiedzia?o, dra?stwo bandyckie,
?e sprezentujemy mu powitanie i?cie azjatyckie
w swej dziko?ci i strasznym gniewie,
bo nikt za s?siada nie chcia? tak? bolszewi?.
Z zaskoczenia na szyj? jego arkan rzucono,
a gdy ten upad?, po drodze go wleczono.
Wrzeszcza? przy dziurach g?o?no niesamowicie,
gdy my z ukrycia ?miiali?my si? skrycie.
Wyszli?my z zaro?li, powróz puszczaj?c
i sadystycznie si? do siebie wzajem u?miechaj?c.
-My takich tu nie chcemy, przekl?ty bandyto,
w Ponyville - rzek? burmistrz, gdy no?a dobyto.
Jednym ruchem szybkim i sprawnym
powieki oczu uci?to, czyn to zabawny!
Musia? teraz patrze? na czyny nasze,
i na nasze "mi?o?ci?" pa?ajace twarze.
Ko?czyny mu zawi?zano sznurami mocnymi,
i skrzyd?ami si? zainteresowali?my (ju? mu niepotrzebnymi).
Spike pi?? przyniós?, krew bryzn??a szeroko
gdy ci?li?my twardo i g??boko.
Nie mog?a by? ?mier? z wykrwawienia, bo zbyt rych?a
zatem ogniem szybko rana wykwit?a.
Gdy z bólu Artem, a ziemia krwi? nasi?k?a
Fluttershy szybko solami trze?wi?cymi go "wspomog?a".
Gdy Spike skrzyd?a uci?te po?era?,
Bandyta z strachem na nas poziera?.
M?ki jego dopiero si? zacz?? mia?y,
o czym jego ga?y jeszcze nie wiedzia?y.
I w?a?nie jego ga?y jako kolejne celem zosta?y,
gdy po d?gi?ciu sztyletem z oczodo?ów wyp?ywa?y.
Kolejna go dorwa?a nasza Tali mi?a,
gdy jednym ciosem w wa?acha go zmieni?a.
Tygryfa odepchni?to w bok i Fearbane straszny
jako kolejny si?. dopcha?. Patrzy na ofiar? uwa?ny.
"Soli", krzyczy w?ciekle, "Soli mu w rany"
Ach, jaki ten nasz straznik jest kochany!
Ale có? to? Bright niebieska inicjatyw? zdobywa,
lekko go szturcha - ach, ale ta ko?? udowa ?amliwa!
Artem si? nie ma ju? przera?liwie krzycze?,
wi?c si?? rzeczy ucina mu j?zyk pi?ka - t?py grzebyczek.
By mu pusto w ustach nie by?o (uczucie to g?upie)
granat ?zawi?cy mu tam wpycha Scootalo - dzieci? trupie.
Chyba ju? ko?czy? trzeba nasz? zabaw? niewinn?,
zatem na jego grób wieziemy go bryczk? konn?.
Oto ju? wida? zbrodniczego Artema przeznaczenie
ostry pal ju? czeka na jego os?dzenie.
Jak Azja od Sienkiewicza, pisarza s?ynnego,
tak i bandzior sko?czy ?ycie zgonem winnego
Wbija si? drewno w jego cia?o mi?kkie,
nad wyraz si? wydaje ono katom lekkie.
Ju? pal powstaje i w pionie stoi,
do ko?ca ?ycia ca?e cia?o ofiar? boli.
Ostatni? chwil? zabawy Bright innowacyjna sobie wybiera
ju? be?t w jej kuszy prototypowej na ci?ciw? napiera.
Ot, przyda? si? Artem, cho? raz w swojej historii,
jako obiekt militarnych do?wiadcze? zapami?taj? go potomni!