przez QuietWord » 26 paź 2011, o 23:57
-Dobra, raczej nie dam si? za d?ugo prosi?.-Powiedzia? troch? zdziwiony tym ?e ktokolwiek chcia?by s?ucha? jego opowie?ci. Nie uwa?a? si? za osob? której wypowiedzi warto jako? s?ucha?.
-To by?o... jako? pi?? lat temu. W noc podobn? do tej, tylko nieco bardziej pochmurn?. Tylko ?e wtedy pracowa?em jako goniec, biega?em z wie?ciami tam gdzie mi kazali, w ko?cu trzeba czasem co? zarobi?.-Zacz?? lekko zamy?lonym g?osem. Spojrza? si? w sobie tylko znan? konkretnie gwiazd? i westchn??.
-W?a?nie wraca?em przez kamienne pustkowie. Miejsce którego pochodzenia nikt dok?adnie nie zna. Jest to swego rodzaju równina na której trudno znale?? co? interesuj?cego. Przynajmniej przez wi?ksz? cz??? roku, bo czasem dziej? si? tam... Dziwne rzeczy. Niektórzy znikaj?, by pojawi? si? za kilka dni, miesi?cy, lat... A czasem nie pojawi? wcale. Mówi si? te? ?e mo?na tam spotka? dziwne istoty. Ja ?adnych nie spotka?em, ale faktem jest ?e to dziwne miejsce. Czuje si? przejmuj?cy ch?ód, pomimo i? powietrze tam w?a?ciwie ca?y czas stoi, a przez wi?kszo?? roku nie ma tam wiatru.-Zatrzyma? si? przez chwil?, zdaj?c sobie spraw? ?e jego opowie?? jest niezbyt spójna.
-Mia?em wtedy jak najszybciej dotrze? do garnizonu w Canterlot z raportem odno?nie... mniejsza o to czego raport dotyczy?. Nie chc? straci? g?ow? przez mój d?ugi j?zyk. Chodzi o to ?e skróci?em sobie drog? o kilka dni biegn?c przez kamienne pustkowie, Tylko zahaczy?em o skraj. A to wystarczy?o by noc? nagle ca?a okolica zasz?a mg??. Dziwn?, niezwykle g?st?. W tej mgle s?ysza?em dziwne d?wi?ki, niektóre brzmia?y jak krzyki, inne jak zwyk?e wrzaski.To by?o dziwne, mo?e nie straszne, ale z ca?? pewno?ci? nienaturalne.-Przy?o?y? kopyto do czo?a staraj?c sobie przypomnie? dalsze szczegó?y tamtych wydarze?.
-Po kilku minutach wszystko ucich?o, mg?a si? rozrzedzi?a a ja zobaczy?em miasto. Dziwnie opuszczone, chocia? zadbane. Przechodz?c przez nie mia?em dziwne wra?enie ?e kto? mnie ca?y czas obserwuje. Ale nikogo nie widzia?em. A? do samego ko?ca tego ma?ego miasta. Wtedy to zobaczy?em dziwnie wygl?daj?c? klacz, jakby pó?prze?roczyst?. By?a niezwyk?a, ale jedyne co robi?a to patrzy si? w dal. Nie mówi?a nic, tylko obserwowa?a. Po chwili mg?a ponownie zala?a ca?e otoczenie, a ja znajdowa?em si? na skraju równiny. Na niebie dalej by? nów. Gdy tylko po gwiazdach si? zorientowa?em któr?dy, zacz??em biec w kierunku Canterlot. Z tego co si? pó?niej dowiedzia?em, mia?em szcz??cie ?e si? pojawi?em kilka minut pó?niej tak daleko. Bo niektórzy tam znikaj? na zawsze.-Zawiesi? nagle g?os. Nie dla efektu, ale by zastanowi? si? na tym czy powinien dalej mówi?.
-Pó?niej widzia?em j? a? dwa razy. Raz kiedy przedziera?em si? przez Las Everfree w poszukiwaniu pewnej zagubionej grupy. Drugi raz kilka dni temu, we ?nie. Przy obu spotkaniach mówi?a to samo, "Dobrze ?e nie wróci?e? do domu." No mo?e powinienem jeszcze o czym? wspomnie?. To miejsce, ono wygl?da?o tak samo jak moje rodzinne strony. Ale jak... Po prostu nie wiem.-Teraz ju? definitywnie zako?czy?. Zacisn?? usta i czeka? na odpowied?, Po jego minie by?o wida? ?e sam nie wie jak powinien traktowa? to zdarzenie. Jednak jego ton wskazywa? na to ?e rzeczywi?cie u?y? jednej z mniej strasznych historii.