Jadalnia i kuchnia

[Reetmine]

- Eee tam, na ?artach si? Autumn nie znasz? I ju? tak nie przesadzaj, kogo wola?by? dla niej? Tego niewiernego Darka, zwariowanego Kojiro czy te? mo?e ciamajdowatego Rarco? Z obecnych w mie?cie kuców on si? najlepiej na to nadaje. I ju? nie rób takiej zdenerwowanej miny, ona ju? jest doros?a i sama te? za siebie odpowiada. Wiem Leaf, ?e przej??e? nieco rol? rodziców ale chyba nie zamierzasz stawa? na drodz? jej uczu??
A? si? sam zdziwi? tym, co sam powiedzia?. Musia? si? napi?... Zacz?? g?aska? jamnika po g?owi?, akurat cieszy? si?, ?e ten wreszcie postanowi? si? odezwa?. Nadesz?a chwila na rozmow?. Ale postanowi? jeszcze tutaj chwil? zosta?. I zabra? kopyto z g?owy psa, znaczy si? Spinela.
- Spokojnie Kabanosie, zaraz pogadamy o swoich interesach.

[Autumn Leaf]

- Nie mowi? ?e to s? ?arty ale wiesz do takich rzeczy si? podchodzi z rozwag? kto wie czy za kilka dni Word si? nie rozmy?li i nie porzuci mojej siostry dla jakie? lepszej i lepiej ustawionej klaczy jednor?ki z Canerlotu? Tak jak mu mówi?em b?d? go obserwowa? i niech nie robi nic g?upiego. W ko?cu to moja siostra chc? dla niej jak najlepiej nie chc? by potem cierpia?a tak jak Raging Flame.
Kabanos bez ceregieli wskoczy? na stó? i magicznie zacza? sobie naklada? zapieknki na talerz nie przejmuj?c si? totalnie dyskutujacymi kucami. Usiad? i jad? w ciszy ogladajac ca?e zaj?cie.

[QuietWord]

Odpowied? Word'a powstrzyma?a na krótko obserwacja jamnika. Word powoli si? podniós? i spojrza? ze spokojem w oczach na Autumn'a, mru??c przy tym swoje czerwone oczy.
-Mo?e nie zauwa?y?e? Autumn, ale ja przecie? nie pa?am zbytni? sympati? do jednoro?ców. Nawet nie jestem pewien czy lubi? Shiny'ego, ale to inna sprawa. Mo?esz by? pewien Autumn, ?e zrobi? wszystko be Shiver nie sta?a si? krzywda. A ja takich obietnic nie rzucam na wiatr. Nie wiem za kogo mnie uwa?asz, ale powiem ci ?e nie mam poj?cia co musia?oby si? sta? bym przesta? kocha? Shiver.-Wszystko to powiedzia? pewnym g?osem, bez ?adnego zaj?kni?cia si?. Autumn delikatnie najecha? mu na dum?, na co zreszt? zdarza?o mu si? by? czasem wyczulonym.

[Reetmine]

- Czy ty aby nie przesadzasz Autumn? Word nie jest kim? w rodzaju Darka, co to zmienia kobitki gdy wracaj? jego... stare mi?o?ci. I jest chyba obecnie najporz?dniejszym kucem w mie?cie.- Zacza? si? przygl?da? psu, ten zachowywa? si? coraz bardziej otwarcie, bardziej niebezpiecznie. By?a teraz wi?ksza szansa na to, ?e to on sam si? wystawi. Najwy?ej sam b?dzie to pó?niej naprawia?. Przygl?da? si? rozmowie Leaf'a i Worda, ten teraz uniós? si? honorem. Mo?e nied?ugo sami zaczn? si? ze sob? bi?.
- Ca?kiem ?adna przemowa Quiet.

[Autumn Leaf]

Autumn przewróci? oczami s?ysz?c jak Reer s?odzi szaremu kucowi a? mi?o. Móg?by równie dobrze na jego cze?? wy?piewa? pie?ni pochwalne - Dobra dobra - machn?? kopytkiem Autumn w stron? Reeta - Tylko chcia?em si? upewni? ale je?li tak stawiasz spraw? to w porz?dku. Widz? ?e naprawd? ci na niej zale?y - zwróci? si? w stron? szarego kuc najadaj?c sobie na talerz zapiekanki serowej. Zauwa?y? ?e troch? szary kuc by? podenerwowany taki pytaniem.
Kabanos zd??y? ju? zje?? swoj? cze?? i wyliza? swój talerz do czysta. Zeskoczy? ze sto?u i poszed? w stron? salonu. Za chwil? z salonu da?y si? s?ysze? d?wi?ki muzyki z gramofonu.

Please, daddy
Even the clock keeps tickin'
Daddy won't you please come home?
Daddy do you have to roam so very long?
There's lots of other new sheiks who would like to be sheikin'
Haven't slipped yet, but I'm liable to weaken
Daddy, daddy, won't you please come home?

http://www.youtube.com/watch?v=_vU198NkK4c

[QuietWord]

Word przysiad? po us?yszeniu s?ów Autumn'a. Do?? zdawa?o si? ?e do?? szybko och?on??, co zreszt? nie by?o zbyt bliskie prawdy. Word'a mo?na by?o zdenerwowa? na niezbyt wiele sposobów, ale uspokaja? si? do?? d?ugo. Na jego szcz??cie w wi?kszo?ci przypadków potrafi? ukry? zdenerwowanie. To co go zdziwi?o to zachowanie psa, to z ca?? pewno?ci? nie by?o normalne. Obejrza? si? w stron? salonu z którego dobiega?a muzyka.
-Ki diabe??-Powiedzia?, kiedy na jego twarzy pojawi?a si? do?? podejrzliwy wyraz.

[Reetmine]

Pegaz móg?by przysi???, ?e to ten g?upi pies w??czy? te muzyk?. Jednak uzna?, ?e pr?dzej czy pó?niej trzeba b?dzie rozmówi? si? z tym sukinsy...em. I jednak szanowny rednecks da? si? przekona?, to nawet dobrze. I on, i Quiet b?d? mie? u niego d?ug. Wola? mie? w szarym kucu znajomego, bo ten na razie mia? jeszcze doj?cia do ciekawych person i rzeczy. Po czym zauwa?y? zdziwienie na twarzy Worda na to, co by?o s?ycha? z salonu. Z uznaniem pokr?ci? g?ow? i rzeczowo powiedzia? w stron? szarego ogiera.
- A nie mówi?em, ?e ten pies jest wcieleniem diab?a? A ty mi Word nie chcia?e? wierzy?, ty kucyku ma?ej wiary, ale wybaczam ci to. Pozwolicie, ?e udam si? tam by przemówi? do rozs?dku tej nikczemnej istocie?
Po czym ruszy? w kierunku salonu.

z/t

[Autumn Leaf]

Autumn wzruszy? ramionami i u?miechn?? si? do Worda - Reetmine ?yje w strasznym stresie ostatnio. Biedak przefarbowa? si? gada g?upoty i nawet mu si? jego uroczy znaczek ju? nie podoba. Trzeba go zaprowadzi? do dobrego psychologa - pokr?ci? g?ow? w niedowierzaniu ?aciaty ogier.
- Kompociku? - zapyta? si? w stron? szarego kuca si?gaj?c po dzbanek.

[QuietWord]

Je?li Word nauczy? si? czego? w ci?gu lat lawirowania pomi?dzy bycie go?cem a szpiegiem, to na pewno tego by si? czym? takim nie interesowa? je?li potencjalny zysk nie b?dzie wi?kszy od przewidywanej straty. A w obecnej chwili nie wyczuwa? absolutnie ?adnego zysku, a straty mog?y by? do?? du?e. U?miechn?? si? lekko zmieszany do Autumn'a.
-Dzi?ki Autumn. Mam nadziej? ?e Reet nie zacznie sobie wyobra?a? nie wiadomo czego. Póki co wydaje si? by? niegro?nym, ale nied?ugo mo?e mu si? pogorszy?.


***


Sprawa z Reet'em, co tu du?o mówi?, nie dawa?a mu jednak za bardzo spokoju. Jakim?, nie wiadomo jakim, sposobem pegaz wzbudzi? w nim jego sympati?. W ko?cu Reet stawa? twardo po jego stronie je?li chodzi o jego zwi?zek z Shiver. Spojrza? si? powa?nie na Autumn'a.
-Zobacz? jednak co z tym Reet'em. ?eby si? nie okaza?o przez przypadek ?e co? mu si? sta?o przy spotkaniu z twoim... Kabanosem.-Powiedzia? wstaj?c od sto?u. U?miechn?? si?.-Jak nie us?yszysz niczego w przeci?gu pi?tnastu minut, to przygotuj worki na zw?oki.-Po tych s?owach za?mia? si? by pokaza? ?e to by? ?art, po czym poszed? w stron? salonu.

[zt]

[Shiver Leaf]

Shiver wesz?a do holu i rozbratla si? nas?uchuj?c ale nie dos?ysza?a nic oprócz gadaj?cych jak naj?te jej m?odszych sióstr.. Oczywi?cie jej siostry rozebra?y si? w trymiga rozrzucaj?c wszystko naoko?o i pobieg?y na gór? do swojego pokoju robi? chaos i zamieszanie.
Shiver westchn??a i wesz?a do jadalni. Pozbiera?a wszystkie postawianie przez ogiery naczynia i zacz??a zmywa? zastanawiaj?c si? gdzie jest Quiet Word i czy si? na ni? nie obrazi?, ?e musia?a wyj??.

[QuietWord]

Word najpierw powoli wystawi? przez próg g?ow?, rozgl?daj?c si? bacznie po kuchni. Odetchn?? widz?c Shiver, po czym wszed? ostro?nie, by nie wydawa? zbyt wielu odg?osów. Wci?? mia? wra?enie ?e rodze?stwo Shiver ma nadzwyczaj wyczulony s?uch, dzi?ki któremu mog? wyszukiwa? potencjalne ofiary. Jak drapie?niki. Stan?? cicho za Shiver i staraj?c si? klaczy nie przestraszy? przemówi? do niej do?? cicho i spokojnie.
-Mi?o ci? znowu widzie?, skarbe?ku.

[Shiver Leaf]

- Shiver podskoczy?a z cichym piskiem do góry. I do?? mocno r?bn??a kopytkiem przez przypadek i ze strachu w pyszczek Worda. Zakrywszy kopytkiem pyszczek w przera?eniu swojego niecnego czynu wycedzi?a - Word ju? wróci?e? o ma?o nie dosta?am ataku serca nie rób tak prosz?. Delikatnie g?adzi?a kopytkiem jego pyszczek. Po czym wyj??a lód z lodówki i mu przy?o?y?a do pyszczka. Daj?c mu jednocze?nie gor?cego buziaka - Gdzie by?e? , wszystko w porz?dku? Wygl?dasz do?? nieswojo co? si? sta?o? - zasypa?a go pytaniami.

[QuietWord]

Word u?miechn?? si?, przytrzymuj?c do uderzonego miejsca woreczek z lodem. Nie spodziewa? si? ?e b?dzie wygl?da? w jakikolwiek sposób dziwnie, ale Shiver chyba to ju? na mil? potrafi?a rozpozna?.
-By?em na... troch? d?u?szym spacerze, do Canterlot si? uda?em za?atwi? pewn? spraw?.-Powiedzia? z lekkim u?miechem na twarzy. Od?o?y? po krótkiej chwili woreczek z lodem i westchn??.-Stwierdzam ?e chyba nawet by?o warto ciebie wystraszy?. By?o ca?kiem przyjemnie.

[Shiver Leaf]

Dobrze dobzre wybaczam ci - za?mia?a si? machajac lekko kopytkiem Shiver ale prosze - nie rób tego wiecej zarumieni?a si? bo by? bardzo blisko niej i czu?a jego goracy oddech na karku.
- A jak tam twoja rana mam nadziej? ze jej nie ruszy?e? - rzek?a delikatnie odwijajac mu banda? bo ten ju? by? ub?ocony w ?niegu i wilgotny. Si?gn??a po czysty i zmieni?a opatrunek wraz z banda?em. - W Canterlocie wszystko ok? Uda?o ci si? za?atwi? wszystkie swoje sprawy? - zapyta?a kieruj?c swoje oczy prosto w jego czerwone ?lepia.

[QuietWord]

-W?a?ciwie to chyba uda?o si? za?atwi? wszystko.-Powiedzia? krzywi?c si? nieco przy tym jak banda? odczepia? si? od skóry. Patrzy? si? na Shiver, nie dowierzaj?c jakim cudem uda?o mu si? trafi? na tak? klacz. U?miechn?? si?, przy czym wyda? odg?os do st?umionego, krótkiego ?miechu.
-S?dz? ?e w najbli?szym czasie to b?dzie na tyle je?li chodzi o moj? prac?... O dziwo nie b?d? za bardzo t?skni? za tym ci?g?ym po?piechem. A Canterlot jak sta?, tak stoi. I zapewne jeszcze d?ugo b?dzie sta? na tym samym miejscu.-Kiedy to mówi? ci?gle si? wpatrywa? w oczy klaczy. Po chwili westchn??. " Ta. Jestem z siebie cholernie dumny. Mam tylko nadziej? ?e zatajanie przed ni? gdzie tak w?a?ciwie pracowa?em nie b?dzie mnie dr?czy?o po nocach. Ja naprawd? bardzo lubi? spa?."