"W bardziej miękkie części ciała"
Będzie musiała kiedyś sprawdzić. Miała nadzieję, że to nie boli, bo brzmiało ciekawie.
- Dam sobie radę z tym... To się nazywa "koc"? - wskazała na kawał ciepłego materiału.
Nie czekając na odpowiedź, wzięła kocyk i stworzyła sobie pod stołem coś, co mogłoby przypominać gniazdko. Zasnęła tam, pochrapując cichutko. Na każdy dźwięk, każdy szelest, jej uszy unosiły się do góry, jakby nasłuchiwała tego, co się dzieje wokół. Śniła się jej Fiołeczka... Kiedyś ją znajdzie, po prostu musi...
***
Ośrodek badawczy, jego ciemne, betonowe korytarze, oświetlane pojedynczymi, magicznymi świetlówkami... Przygnębiające echo, towarzyszy każdemu krokowi Fiddle Bone'a, łysego ogiera, który zajmuje, a raczej zajmował tu stanowisko głównego nadzorcy badania nad Obiektem Bez Nazwy nr 0. Sunie przez korytarz, towarzyszą mu dwaj ochroniarze, uzbrojeni w gumowe, twarde pałki. Mijają serię metalowych drzwi, posiadające wizjery, zabezpieczone metalową kratką i grubymi, kryształowymi szybami. Trójka podeszła do jednych z takowych, były one uchylone. Doktor pchnął je bardziej, ukazując szaro-bure wnętrze pomieszczenia. Było one stosunkowo ciepłe, bo przez ściany przebiegały rury od ogrzewania, chłodzenia maszyn, więc gorąca woda ogrzewała wszystko. W celi nie znajdowało się w sumie nic, oprócz krat zabezpieczających drzwi (poprowadzone od ściany, do ściany, przez 1/4 celi, tworząc coś w stylu pokoju obserwacyjnego, posiadającym biurko, krzesło i kandelabr), brudnego materaca i miski, wypełnionej po brzegi paszą, oraz kranu wystającego ze ściany, pełniącego funkcję poidła. Wiecznie kapał, więc pod nim zamontowano kratkę ściekową z systemem ponownego wykorzystania tego, co jest pod nią.
Trójka właśnie stoi za kratami, spogląda na siedzący na materacu obiekt, oraz zaraz obok niego "Fiołeczkę", Violet Touch. Była to przepiękna klacz jednorożca, mająca zielonkawą sierść i długą, fioletową grzywę oraz ogon. Oczy miała błękitne. Sprawiała wrażenie przyjaznej, troskliwej klaczy, która nie skrzywdziłaby muchy... Jej ciepłe słowa zawsze kładły Obiekt do snu, jej cichutkie szepty pieściły jej uszkoa, opowiadając najładniejsze bajki, które zawsze kończyły się dobrze. Miała ona też wiele zmartwień. Rok temu stwierdzili u niej bezpłodność, a wzięcie udziału w tym eksperymencie dawało jej możliwość namiastki macierzyństwa. Pobudzenie magią nieaktywnych komórek jajowych i zapłodnienie jednej z nich magicznym zarodkiem, czystą matrycą kucyka... Była więc matką jednorożki. Kochała ją jak córkę... Którą w istocie była. Najbardziej nie potrafiła przeżałować, że z porodu nie pamięta nic. Magią odebrane wspomnienia... A podobno trwało to dziesięć godzin...
Ojcem Obiektu jest zaś doktor... To zły kucyk. Od początku traktował Obiekt jako zwykłą Szarą Malutka Myszkę Laboratoryjną... I seks-zabawkę.
- Możesz stąd już wyjść. - rzekł chłodnym tonem do Fiołeczki.
Ta, słysząc jego głos, ucałowała córkę i odwróciła się do doktora. Nienawidziła go. Musiała ukrywać swoje macieżyństwo, pod groźbą zakazu spotykania się z Obiektem...
- S-sekundka... Proszę... - rzuciła nerwowo do ogiera.
- Pół minuty. - odpowiada pełen irytacji, po czym szepcze do strażników: - Jak ta małpa stąd nie wyjdzie, macie jej zajeb@ć i ją wyrzucić z kompleksu. Drugi raz nie chce zostać pogryziony.
Ochroniarze zgodnie przytakują. Nie chcą tego robić, ale muszą... Bo inaczej przyjdą inni i stracą pracę, albo nawet i zdrowie.
Tymczasem Fiołeczka szepcze czule do Obiektu, starając się ukryć siniaka na swojej łopatce, swoją grzywą:
- Nie pozwolę mu tego zrobić... Już nigdy więcej nie będziesz cierpieć. Obiecuję... Zaraz pójdę do niego. Ty położysz się na brzuszku, na materacu i zasłonisz uszka i oczka. Jak tu nie przyjdę jutro, to znaczy, że... Że... Jestem u mojej mamusi.
Klacz wyciera swoje łzy o grzywę.
- Fiołeczko, a co z moją mamusią? I co ty masz tam na pleckach? - spytała Obiekt.
- Twoja mamusia cię kocha. No, a teraz zrób to... I nie wstawaj... Proszę... A na pleckach mam... Medal za odwagę. I pamiętaj, co mówiłam o medytacji...
Jednorożka położyła się, jak kazała jej matka. Ta zaś na pożegnanie przytuliła ją, pocałowała w policzek, potem w rożek, plecki, znowu przytuliła, potem jeszcze w miejsce, gdzie kiedyś będzie znaczek.
- Kocham cię... - wyszeptała, gdy wstała, udając się w kierunku krat.
- Ja ciebie też... - odpowiada Myszka.
Fiołeczka znalazła się już za kratami. Spojrzała na ochronę, potem na Obiekt. Dalej leżała. Kolejno spojrzała na łysego ogiera.
- TY PIER.DOLONY PEDOFILU! ZNOWU TO ZROBIŁEŚ! JAK MOG...
Cios spadł na policzek wściekłej, zapłakanej klaczy... Potem kolejny. Gumowe pałki zostawiają paskudne, bolesne ślady... Po dziesięciu leżała na ziemi, po piętnastu miała na sobie siatkę fioletowo-czerwonych pręgów, po dwudziestu była nieprzytomna. Doktor śmiał się jej w twarz...
- A teraz bierzcie tą dziwkę stąd. Mam tu coś do zbadania, HA HA HAAA!
***
Biała klacz zaczęła płakać przez sen, po czym obudziła się, bo było to na nią za dużo... Wspomnienia wracały... A z nimi wilgotny oddech obrzydliwca, jego dotyk... igły, tabletki, po ktorych cierpiała... Opatuliła się mocno kocem tak, że wystawał jej tylko pyszczek i tylne kopytka. Trzęsła się.