Hol

[QuietWord]

Word przemilcza? s?owa Shiver dotycz?ce niezb?dno?ci ochraniaczy by chroni? si? przed pazurami ptaka. W rzeczywisto?ci nie by?o a? tak ?le, teraz znacznie rzadziej si? zdarza?o by Hawkie doprowadza? do krwotoku, bo i jego chwyt zel?a? czym zapewne sygnalizowa? sympati?, a i w tamtym miejscu tkanka skórna uleg?a tam zgrubieniu.
-Pewnie, ju? si? bior? za podk?adanie.-Powiedzia? Word który do?? szybko na?o?y? na grzbiet kilka kawa?ków drewna i poszed? z nimi do salonu. Hawkie obserwowa? z zaciekawieniem jak jego w?a?ciciel daje si? wykorzystywa? tej klaczy. Schowa? wymownie g?ow? pod piórami prawego skrzyd?a, czego Word nie widzia?.

[zt]

[QuietWord]

Word mia? pewne trudno?ci nie tylko z chodzeniem, z powodu gipsu na kopycie, ale tak?e z zorientowanie si? co do tego, ?e co? z ca?? pewno?ci? by?o nie tak. Nie by? tylko w stanie si? zorientowa? co by?o na tyle przeszkadzaj?ce by o tym wiedzia?, ale jednocze?nie nie móg? na to wpa??. Kiedy wysiad? z taksówki, która jego zdaniem lekko zbyt trz?s?a wewn?trz, uda? si? powoli w stron? holu, z zamiarem otworzenia drzwi wej?ciowych przed Shver. U?miechn?? si? i odwróci? do pozosta?ych cz?onków rodziny Leaf.
-No nareszcie, my?la?em ?e ju? nig...-Przerwa? nagle, orientuj?c si?, ?e przemawia wybitnie nie swoim g?osem. Znaczy si?, g?os nale?a? do niego, bo wydobywa? si? z jego gard?a, ale to nie móg? on tak mówi?. Bo on przecie? nie mia? takiego damskiego g?osu.
Spojrza? si? nagle to na siebie, to na Autumn'a, to na Shiver, orientuj?c si? ?e chyba ju? wie co jest nie tak. I mu si? to wybitnie nie podoba?o. Przesta?o mu si? jeszcze bardziej podoba?, kiedy na jego pyszczku pojawi?a si? wielka, czerwona plama, gdy tylko si? zorientowa? o braku pewnej cz??ci cia?a, do której si? jednak przyzwyczai?.
-Cholera jasna...-Powiedzia?, czy raczej powiedzia?a, wy?szym ni? zwykle g?osikiem, u?ywaj?c ca?ej swojej si?y woli, by nie schyli? si? i nie upewni? co do pewnych braków u jego osoby.

[Shiver Leaf]

Shiver wysiad?a z taksówki. - Nareszcie w domu -odetchn??a z ulg?. Otworzy?a kluczem drzwi i wesz?a do ?rodka. Gdy nagle poczu?a si? dziwnie. ?wiat jakby zafalowa? naoko?o niej, ale nie na tyle mocno, by straci?a przytomno??. Spojrza?a za siebie i o ma?o nie zemdla?a. Jej brat i Quiet Word stali si? klaczami. Shiver powoli skierowa?a swój wzrok w dó?. Pisn??a cichutko, a raczej chcia?a cichutko pisn?? gdy? jej g?os tak?e uleg? mutacji, jak zobaczy?a co? czego nie powinno tam by?. Ca?a zaczerwieni?a si? jak nigdy wcze?niej w ?yciu i usiad?a na zadzie, próbuj?c ukry? swoj? now? p?e?. Niemowl? mimo, ?e g?odne przesta?o na chwil? p?aka? zaciekawione nag?? zmian? jaka zasz?a pomi?dzy doros?ymi, a nim samym. Shiver chcia?a co? powiedzie?, ale nie mog?a wydusi? z siebie s?owa - Na pewno musi by? jakie? racjonalne wyja?nienie - j?kn??a, a w jej oczach pojawi?y si? ?zy. Szybko wybieg?a z holu w stron? kuchni - Zajmijcie si? dzieckiem. Ja w tym czasie przygotuj? dla niego co? do jedzenie. Shiver chcia?a unikn?? wymownego spojrzenia jej brata oraz Worda. B?d?c ogierem czu?a si? fatalnie i wcale jej si? to nie podoba?o

[Autumn Leaf]

Autumn przez ca?? drog? zachowywa? stoicki spokój, albo stara? si? na takiego wygl?da?. Nie denerwowa? go p?acz dziecka, którego Shiver próbowa?a z wszystkich si? uspokoi?.Sam przecie? wiedzia? jak trudna jest opieka nad ma?ymi ?rebakami. Bardziej wkurza?o go, ?e by? piero?sko g?odny i mia? ochot? co? zje?? jak najszybciej, wiec w my?lach pop?dza? taksówk? by si? pospieszy?a. Wysiad?szy z taksówki jako pierwszy i zap?aci? pegazom i wszed? do holu zaraz za Shiver i Wordem. Chcia? skierowa? swoje korki w stron? kuchni ale nagle zatrzyma? si? zdumiony. Podobnie jak pozosta?a dwójka poczu?, ?e co? niedobrego dzieje si? z jego cia?em. W jednej sekundzie sta? si? klacz?. Autumn chyba najmniej ze wszystkich przej?? si? zmian? p?ci, kiedy by? g?ody ca?a reszta przestawa?a si? liczy?. Najpierw trzeba by?o zaspokoi? g?ód, a potem zastawia? si? i rozwi?zywa? inne problemy. - No pi?knie, nie wiem jak ty - rzek? spogl?daj?c na szar? klacz, ale ja z pewno?ci? nie zas?u?y?em by mi zabiera? kutaska. No i jak ja b?d? clop.... ekhmm znaczy sika?. Jak sikaj? klacze ? -?aciata klacz zada?a bardzo wa?ne pytanie czerwonogrzywej klaczy

[QuietWord]

Word w czasie gdy Shiver pomkn??a do kuchni, przyjrza? si? lekko zdziwiony dziecku które zostawi?a na pastw? dwóch klaczy, które s? klaczami od niedawna. Zdziwi? si? nieco temu jak wygl?da, bo do?? dawno widzia? jak wygl?daj? ma?e ?rebaczki, czy cokolwiek m?odego. Kiedy us?ysza? Autumn'a... "Autumn'?? Ani?? Tak, Ania chyba b?dzie jednak lepsze..."Pomy?la?, nagle zastanawiaj?c si? jak mu odpowiedzie? na to pytanie. Odwróci? si? w jej stron?, staraj?c si? nie zastanawia? nad tym jak si? b?d? nazywa? ich koneksje w takim razie.
-Wiesz, klacze... Hm... Eh, one widzisz potrzebuj? usi??? lub przykucn??... To strasznie spowalnia pochód, bo taka zwykle chcia?a troch? prywatno?ci... I chyba rozumiem dlaczego.-Powiedzia?a Wordzia, jak si? roboczo nazwa? na ten czas, przypominaj?c sobie chwile gdy czasem zdarza?o mu si? odprowadzi? jakie? klacze gdzie?, gdzie mia? po drodze. Wtedy faktycznie uznawa? to za g?upot?, a dzieciakiem b?d?c ciekawo?? go z?era?a, ale teraz... Czu? si? wyj?tkowo dziwnie, kiedy o tym pomy?la?. Zapewne po cz??ci przez Shiver i po cz??ci przez to co si? teraz sta?o.

[Autumn Leaf]

- Hm trzeba b?dzie to przetestowa? - rzek?a klacz u?miechaj?c si? - Mam nadziej?, ?e to nie permanentna zamiana i tylko g?upi wybryk s?ugusów Discorda i ?e nasza ukochana ksi??niczka to odkr?ci. Tak czy siak id? teraz na gór?, na strych musz? uporz?dkowa? ca?y ten ba?agan z fiutkiem czy bez fiutka. Poszukam te? ?ó?eczka dla dziecka. Jak chcesz id? z nim do salonu w szufladzie w dolnej pó?ce znajdziesz grzechotk? i smoczek. Pobaw si? z nim i ucz si?. Bo kiedy? b?dziesz chcia? mie? w?asne m?ode. - Autumn spojrza? na Worda i wybuch? g?o?nym ?miechem - W?asne m?ode a to dobreee ha ha ha ha. Uda? mi si? kawa?. Autumn klepn??a szar? klacz po grzbiecie i wysz?a z pokoju nadal weso?o ?miej?c si? pod nosem. Mimo zamiany p?ci to Autumn ca?y czas by?a najsilniejsz? najpot??niej zbudowan? klacz? w Ponyville.

z/t

[QuietWord]

Spojrza?a si? ponownie na powierzonego jej malca, czymkolwiek to by?o, po czym pokr?ci? g?ow?. Nie mia? za bardzo nic do dzieci, ale nie s?dzi? by to by? dobry pomys? powierzy? jego... jej osobie co? tak ma?ego i bezbronnego. Nad??a wargi, po czym wzi??a koszyk, noside?ko, czy w czymkolwiek to ma?e co? by?o w z?by, po czym zacz?? i?? z malcem do salonu. Zacz??o go zastanawia? jak Shiver znosi nag?? przemian?. Sam si? powa?nie zdziwi?, oraz musia? si? ci?gle powstrzymywa? przed sprawdzaniem, czy to jest prawda. A Shiver... Ona mog?a tego a? tak spokojnie nie przyj??, zacz?? si? zastanawia? jak by j? pocieszy? jako?. Wiedzia? ?e powinien dla niej co? zrobi? by chocia? troch? j? rozchmurzy?, ale poj?cia nie mia? co. Wi?c nawet nie zauwa?y? kiedy wszed? do salonu.

[zt]

[Black_Gallant]

TIME STORM

Znik?d pojawi?a si? na ?rodku Holu srebrna Jednoró?ka. Popatrzy?a na drzwi za którymi toczy?a si? w?a?nie tajna narada. No tak. Tajna. Dla niej by?a juz faktem i wiedzia?a co postanowi?. Gdyby teraz tam wkroczy?a, uznaliby j? za wariatk? i kazali zamkn??, musia?a poczeka? na Shining Armora. To on mia? prawdziwy pos?uch po?ród poddanych i do?? otwarty umys?, by ja zrozumie?. Poza tym, mia?a si? tu te? pojawi? Showy. A by?a jej potrzebna do przekonania Shining Armora. Mia?a tez nadziej? ?e wrodzona dobro? jego ?wie?o po?lubionej ?ony równie? pomo?e jej go przekona? do siebie.

- Heh... A gdzie ona jest?

Powiedzia?a, nie mog?c nigdzie dojrze? pegazicy z ró?owym naszyjnikiem.

[Showy Stage]

Time mog?a si? zdziwi?, kiedy zobaczy?a, ?e Showy wysz?a przez drzwi prowadz?ce do salonu zamiast z kompletnie drugiej strony. Drugim zdziwieniem móg? by? fakt, ?e wysz?a w asy?cie dwóch uzbrojonych kucyków, niemal jak rasowy kryminalista. Na pewno nie by?o to najlepsze mo?liwe rozpocz?cie swojej znajomo?ci z kucykami z tamtej sali. Albo by?a podejrzana teraz, albo uznana za szale?ca, w najlepszym wypadku tylko za uci??liwego ciekawskiego, który jakim? cudem znalaz? si? w tamtym pocieszeniu. Tak czy siak Showy nie by?a z tego powodu specjalnie zadowolona. Rumieniec na jej twarzy dobitnie przypomina? jej o tym, o tym lekkim upokorzeniu.

Dopiero po chwili Showy zobaczy?a, t? któr? szuka?a czyli Time Storm. Przeklinaj?c w duchu siebie sam? ruszy?a do jednoró?ki przywo?uj?c na twarz u?miech i staraj?c si? usun?? z pyszczka rumieniec. Ju? wystarczy wstydu na jeden dzie?. Dodatkowo wci?? nie wiedzia?a jak Hikari i Cold zareaguj? na to co si? sta?o. Wedle tego co wiedzia?a, to wprowadzi?a ich po prostu do ?rodka jakiej? sali narad, gdzie uznano ich za niepotrzebnych i wyrzucono za drzwi. Niezbyt mi?y pocz?tek. Z winy Showy.

- Cze?? Time Storm - rzuci?a Showy do podró?niczki w czasie - Jak widzisz... Przyby?am najszybciej jak mog?am... tak... - doda?a jeszcze. - Nie przyj?li nas za dobrze w ?rodku, chyba co? sobie pomyli?am galopuj?c tutaj, g?upia zapomnia?am, ?e nie wszyscy na ?wiecie wiedz? to samo co ja... - Showy odczuwa?a poczucie winy. Niezale?nie od tego co tu si? mia?o sta?, Showy ju? pokaza?a jak fantastycznie bystr? jest klacz?. Lub nie jest.

[Hikari Senshi]

Hikari zosta? wprowadzony zaraz za Showy Stage do holu. To, ?e zostali wyprowadzeni nie zdziwi?o go, obstawa dwóch stra?ników równie? nie by?a dla niego niczym niezwyk?ym. W ko?cu by? w tym kraju obcym kucykiem.
Po chwili ronin ujrza? b??kitn? jednoro?k? z baru. S?uchajac wyja?nie? sk?adanych przez showy u?miechn?? si? w duchu, sam te? kiedy? mia? równie bojowe i optymistyczne nastawienie.
- Time Storm? ?adne imi?. Jestem Hikari z klan Senshi- uk?oni? si? jednoro?ce, któr? uzna? za dowódc?. W ko?cu ona zbiera?a ch?tnych kucyków -Nic dziwnego, ?e oni nas wygoni?. Trwa? tam narada wojenna, a ?aden m?dry dowódca nie wpu?ci? ludzi spoza swój klan, których nie zna? do tak wa?na rzecz.

[Cold Air]

Przybycie Cold Air'a zosta?o zapowiedziane do?? g?o?nymi odg?osami
-Co wy robicie? Ona jest Elementem Harmonii- Krzycza? do odprowadzaj?cych go stra?ników- Rozumiem, ?e nas tam tak po prostu nie wpu?cicie, ale chocia? jej pozwólcie wej??!
Chwile pó?niej, pegaz zosta? brutalnie wepchni?ty do Holu, gdzie znowu waln?? si? w obola?y ?eb. Przeklinaj?c los, stra?ników, i ich prze?o?onych, do kilku pokole? wstecz, Cold podnió?? si? z ziemi. Dopiero teraz dostrzeg? towarzyszy.
-Eee... dzie? dobry- powiedzia? lekko zmieszany- A, to ty- powiedzia? w stron? jednoro?ca z przysz?o?ci- je?li tak ma wygl?da? nasze dowództwo, to szans zbyt wielkich nie mamy. Chc? atakowa? którego? z Heroldów! Bez Elementów! czy oni kompletnie poszaleli? - powiedzia? pod nosem, po czym zwróci? si? do "wybranej"- Mi?o mi pozna?- i wyci?gn?? kopytko w jej stron?.

[Black_Gallant]

TIME STORM

Storm patrzy?a na zebrane kuce z lekkim rozbawieniem. To by?o komiczne w porównaniu z tym, co przytrafi?o si? si? jej w jej tera?niejszo?ci. Te kucyki nie zazna?y jeszcze tylu okrucie?stw wojny co ona.

- Musimy poczeka? a? sko?cz? si? obrady i musimy zapyta? Shining Armora oraz Ksi??niczki Cadence czy nas wys?uchaj?. Powinni, zwa?ywszy na to ?e s? najspokojniejsz? i najbardziej dbajac? o dobro Equestrii par? na tym padole.

Srebrna podesz?a do komediantki i po?o?y?a jej kopytko na ramieniu.

- I gratuluj? ci. Element ?miechu to dosy? kapry?ny klejnot. Nie wybra? nikogo innego od czasów Pinkie Pie.

Popatrzy?a na dwa inne obecne kuce, na kucyka-ronina i pegaza.

- Witam was, Hikari-san oraz Cold Air. Nie spodziewa?am si? tutaj akurat was. ?wiadczy to dobrze o was, ?le o moim rozeznaniu czasowym. Ciesz? si?, ?e chcecie pomóc.

U?miechn??a si? i usiad?a na kanapie w holu. Stra?nicy pod drzwiami obrzucali ich tajemniczymi spojrzeniami ale nie zwracali uwagi na to co mówi?.

[Showy Stage]

Showy wyci?gn??a swoje kopyto w kierunku Cold Aira. Co ciekawe, zarówno s?owa Colda jak i Hikariego spowodowa?y, ?e jej wstyd jeszcze bardziej si? nasili?. Jeden gwa?townie chcia? jej pomóc i jednocze?nie narazi? si? przez to na problemy, a drugi zwyczajnie powiedzia? to co dla wszystkich powinno by? jasne, cho? dla Showy najwyra?niej nie by?o. Przecie? tam trwa?a jaka? narada, a tu jakie? przypadkowe kucyki pojawia?y si? w ?rodku niej i z radosnym u?miechem chc? si? do??czy?. Ca?kowicie niepodejrzane. Ani troch?. Mimo wszystko u?miechn??a si? przyja?nie do Colda. Jego zachowanie by?o ca?kiem mi?e i sympatyczne, cho? pewnie to nie by? najlepszy czas by to odnotowa?. B?dzie musia?a mu podzi?kowa? za to pó?niej.

Gdy Showy poczu?a kopyto Time na swoim ramieniu i us?ysza?a jej s?owa ponownie si? zarumieni?a. Ona jej gratulowa?a? Przecie? Showy praktycznie niczego nie zrobi?a. Zdarzy?o si? jej pojawi? w odpowiednim miejscu, w odpowiednim czasie i dzi?ki temu sta?o si? co si? sta?o. Showy nie przesz?a przez ?adn? prób?, nie wykaza?a si? niczym heroicznym, no chyba, ?e mowa o tym co dzia?o si? na deskach teatru. Tam bywa?o ró?nie. - Dzi?kuj?... Nie powiem, ?e nie jestem dumna z tego, ?e to mnie wybra? element, ale chyba jeszcze troch? czasu minie zanim ca?kiem dotrze do mnie ten fakt wraz z jego wag? - powiedzia?a, ca?kowicie zgodnie z prawd?. Póki co, to Showy czu?a si? troch? dziwnie. Ot, cho?by zachowanie Cold Aira, który wr?cz broni? jej i wstawi? si? za ni?, g?ównie z powodu naszyjnika, którego mia?a na sobie. Dodatkowo Time twierdzi?a, ?e Showy jest pierwsz? po Pinkie Pie. O Pinkie Pie w teatrze s?yszeli wszyscy. Dos?ownie wszyscy. A przynajmniej wszyscy znajomi Showy. Co? takiego nie mog?o nie by? ?ród?em dumy i przyp?ywu energii.

- Mam tylko nadziej?, ?e na audiencj? nie wp?ynie fakt naszego wcze?niejszego... wtargni?cia. W sumie nic nie zrobili?my, nawet za bardzo nie s?yszeli?my, ale jednak tam byli?my! - nie wiedzie? czemu zabrzmia?a na dumn? z siebie. Tak jakby czym? dumnym by?o wpadni?cie do sali pe?nej bardzo powa?nych i silnych kucyków... Hej, na swój sposób to by? powód dumy! Mo?e je?li tak b?dzie my?le? Showy to humor si? jej nieco poprawi, a rumieniec wreszcie da sobie spokój i odpu?ci jej troch?!?

[Grinch]

Troch? Wcze?niej
Gdy Shiver razem z Grinchem pokonywali drog? do Farmy Leafów, pegaz stan?? wryty przy du?ym pi?trowym domu. Nie odzywa? tylko szybkim krokiem, wszed? do domostwa wcze?niej otwieraj?c drzwi kluczem. Chwile pó?niej pojawi? si? w oknie, chwile pó?niej je otwieraj?c.
- Potrzebuje najwi?cej dziesi?ciu minut by wzi??? troch? rzeczy z domu - Krzykn?? i po chwili znikn?? w odm?tach willi. Jak by?o wida? m?ody Peacemaker, ca?kiem sprawnie przeszukiwa? metalowy skrzynie i szafy znajduj?ce si? w piwnicy. W ko?cu znalaz? to czego szuka? : mundur o kolorze "piaskowym" z napisem "G.Peacemaker" na piersi oraz pilotówk? o tym samym kolorze z "logiem" Armii Equestrii. Potem nast?pi? czas na wyj?cie szklanej szkatu?ki z czterema medalami.
- Medal Odwagi, Purpurowe Serce, Medal za uczestniczenie w wielu operacjach wojskowych, oraz Medal przyznawany cz?onkom Equestrianskich si? powietrznych, którzy odznaczyli heroizmem.
Bardzo chcia?bym by te czasy wróci?y. Bym by? naprawd? dobry. Jednak dalej jestem dumny z tych medali oraz baretek - Powiedzia? do siebie Grinch spogl?daj?c raz na medale, raz na baretki znajduj?ce si? pod jego nazwiskiem. Tych by?o wi?cej.
- Do tego Srebna Gwiazda, dwie Legie Zas?ugi którymi odznaczani s? wy?si oficerowie, nadany dwukrotnie krzy? za wybitn? s?u?b?. Do tego tego baretki maj?ce "ukazywa?" nadanie odznacze? które wymieni?em wcze?niej.
Pegaz schowa? szkatu?k? i zacz?? ubiera? mundur, przy tym wspomina? stare dobre czasy....
Po "obiecanych" 10 minutach pegaz wyszed? z budynku, maj?c na plecach niewielk? torb?. Podszed? do Shiver i ruchem kopytka przekaza? jej ?e mo?na dalej rusza?.

Farma Rodziny Leaf, hol budynku mieszkalnego, teraz
Do niewielkiego holu wszed?? jeszcze jedna posta?. By? to Ciemno-Br?zowy pegaz w pe?nym Mundurze Armii Equestrii przeznaczonym dla oficerów uczestnicz?cych w operacji w Camelu - Pa?stwie Wielb??dów.
Jego pier? ozdabia?y baretki zdobyte podczas s?u?by, a znaczn? cz??? g?owy zas?ania?a wojskowa patrolówka o tym samym kolorze. Za? jego or??em by?a katana i kusza z celownikiem. Niby normalny Wojskowym "wy?szej rangi" lecz by? inny wygl?dem od wszystkich pozosta?ych pegazów. Mia? b?oniaste skrzyd?a.
- Witam, chce wiedzie? w jakim miejscu przebywa Genera? Peacemaker. - Powiedzia? przygl?daj?c si? wszystkim zgromadzonym. Jego pomara?czowe oczy lustrowa?y ka?dego kuca znajduj?cego si? w holu.
Ka?de poruszenie by?y szybko wychwytywane przez wzrok Grincha. Mo?na by?o powiedzie? ?e nie by?o przed nim ukrycia, lata u?ywania kuszy zrobi? swoje. Jego g?os by? spokojny i na tyle wymodulowany by dotar? do ka?dego. W ko?cu podszed? na tyle blisko ?e wi?kszo?? mog?a dojrze? to samo "nazwisko" na jego uniformie które chwile wcze?niej wywo?ywa?. Nie mówi? go jednak bez powodu. Bowiem stacjonowali tu ?o?nierze podlegaj?cy jego ojcu.
- Tak, prawie bym zapomnia?. Jestem Grinch Peacemaker, Oficer Wojskowy w Randze Kapitana, przywrócony do s?u?by przez Ksi??niczk? Lun?, na stanowisku pirotechnika. - Doda? Spogl?daj?c na wszystkich. By? bardzo ciekawy czy ci "cywile" b?d? posiadali informacje, których tak bardzo pragn??...
Jednak?e ich nie dosta? wi?c skierowa? si? do jadalni.
zt

//Nie chcia?o mi si? ci?gn?? siebie i Shiver po dwóch tematach wi?c, krótki pobyt w mieszkaniu opisa?em w formie flashbacku.

[Hikari Senshi]

Wpadni?cie Colda wywo?a?o obiekcje w umy?le ronina. Takie krzyki nigdy nie poprawiaj? sytuacji.
- Spokój, Korudu-kun - powiedzia? ostro - Takie krzyki w nic nie pomóc, tylko pogorszy? nasza po?o?enie..
Po chwili us?ysza? s?owa Time Storm.
- Ca?e ?ycie walczy? w wojna domowa. To by? moje przeznaczenie od którego nie móc uciec, jak wida?. Nawet gdy przyjecha? do inny kraj. - Hikari u?miechn?? si?, ale zaraz znowu spowa?nia? - Co prawda mój miecz zosta? zniszczony, ale ja i tak chcie? wam pomóc, Time-sempai. Skoro Cerestia-Hime by? prawowity w?adca, ja walczy? po jej strona, jak móc.