Hol

[QuietWord]

Word'owi wystarczy? jeden rzut oka na to co mog?o go czeka? przy choince, mianowicie na te trzy ma?e diabl?tka. G?ównie chodzi?o o Winter, ale poj?cia nie mia? czy przypadkiem jej siostry nie podchwyc? pomys?u zabawy jego grzyw?.
-Babeczki, zdecydowanie wol? babeczki.-Powiedzia? wycieraj?c ?ywic? w fartuch.

[Shiver Leaf]

Shiver i Word ponownie weszli do kuchni zostawiaj?c ozdabianie choinki ma?ym ?rebakom. Ca?a swoj? uwag? skupili na wypiekach. Shiver w prosty i spokojny sposób powoli t?umaczy?a Wordowi jak upiec czekoladowe babeczki . Kiedy masa ju? by?a gotowa. Shiver wyci?gn??a foremki i zacz??a do nich nak?ada? mas?. Pó?niej wsadzi?a je do rozgrzanego piekarnika. Teraz pozosta?o ju? tylko czeka?.
Zegar wybi? 22. By?o ju? bardzo pó?no. Shiver zastawia?a si? czy Word wróci do siebie czy zozstanie w domu Leaf na noc.

[QuietWord]

Pó?nej pory by nie zauwa?y? gdyby nie to ?e podczas oczekiwania na babeczki czas niemi?osiernie si? d?u?y?. Wyjrza? za okno, orientuj?c si? w tym ?e zapewne jest ju? troch? pó?no. O tym jak pó?no jest naprawd? u?wiadomi? go zegar wybijaj?cy pe?n? godzin?. Przewróci? oczyma zastanawiaj?c si? nad mo?liwo?ciami, móg? albo tu zosta? i sp?dzi? kolejne nawet przyjemne chwile w domu Leaf'ów, albo wróci? do swojego pewnie ju? wyzi?bionego domu gdzie czeka? ju? pewnie g?odny jastrz?b oraz niesamowity ba?agan, którego nie mia? wcale ochoty ogarnia?.
-Troch? pó?no ju? si? zrobi?o.-Powiedzia? trzymaj?c wzrok utkwiony w ?wiecie za oknem.

[Shiver Leaf]

Shiver u?miechn??a si? ?agodnie - jak chcesz mog? ci? odprowadzi?. Ubierzemy si? ciep?o we?miemy lamy ze sob?. Tylko po?o?? dziewczynki spa? co dzi? nie powinno by? trudne zwa?ywszy na to ?e pewno wi?kszo?? energii z?uzy?y na strojenie choinki. Albo mog? ci odst?pi? jeden z pokoi w tym domu niektóre s? bardzo przytulne. Shiver wbi?a swoje niebieskie spojrzenie czekaj?c na odpowied?.

[QuietWord]

Word zastanawia? si? przez krótka chwil?. Pozostanie w domu razem Shiver by?o czym? bardzo kusz?cym, wiedzia? ?e jego jastrz?biowi bardzo si? chcia?o zapewne lata?. Podejrzewa? przy tym ?e nie b?dzie zbyt mi?y gdy jego lot zostanie opó?niony o kolejny dzie?. U?miechn?? si? przepraszaj?co.
-Wiesz, b?d? musia? jednak wraca? do domu. Hawkie nie b?dzie zbyt zadowolony gdy znowu nie wróc? na noc do domu. Wredne ptaszysko do?? cz?sto my?li tylko o sobie.-Przemilcza? fakt ?e sam czasem te? nie ma nic przeciwko by my?le? tylko o sobie.

[Shiver Leaf]

Shiver wysz?a na chwil? daj?c czas by Word si? ubra?. Zabra?a dziewczynki z salonu i po?o?y?a je spa?, daj?c im kakao przed snem. Choinka by?a ju? ubrana lampki w kszta?cie pegazów pali?y si? daj?c cudowny nastrój. Shiver z u?miechem pomy?la?a, ?e b?dzie musia?a jutro uda? si? do miasta po prezenty Wesz?a do kuchni i wyj??a zrobione babeczki. Wypieki spakowa?a do torby nala?a ciep?ego kakao do termosu mog?o si? jeszcze przyda? zw?aszcza,?e mia? wyj?? na mróz. Na my?l o Wordzie si? u?miechn??a znowu. By? s?odki i si? nie narzuca?.
Ubra?a skarpetki buciki , ciep?y pled szalik czapk? plecaczek jeszcze z komody wyci?gn??a par? przydatnych rzeczy o których mówi? jej wuj Steel ?e mog? si? przyda?.

[QuietWord]

Word znalaz? swoje ubrania i upewni? si? ?e b?dzie dostatecznie os?ania? jego cia?o. Rzecz jasna uprzednio zdj?? fartuszek w którym pomaga? upiec babeczki. Nie by? zbyt weso?y z powodu nadchodz?cego wyj?cia na mróz, ale fakt ?e Shiver mia?a mu towarzyszy? cieszy? go. Móg? w?a?ciwie powiedzie? ?e ma nawet powody do rado?ci, zim? sp?dzi w miar? ciep?ym otoczeniu. Rozejrza? si? za Shiver i u?miechn?? si?.
-No, to chyba powinni?my rusza?. Do domu mojego domu niema?y kawa?ek, znaj?c ?ycie ?niegu jeszcze b?dzie ca?kiem sporo. Chod? za mn?. Zobaczymy jak szybko dojdziemy.-Mówi?c to otwiera? drzwi, po czym wyszed? z domu Leaf'ów.

[zt]

[Shiver Leaf]

Shiver zgasi?a wszystkie ?wiata w domu. Tylko na choince w salonie ?wieci?y si? lampki. Dom wydawa? teraz na pusty i nie zamieszka?y. Shiver wysz?a na mróz i lekko wzdrygn??a. Dobrze ?e ciep?o si? ubra?a przez ten mróz ci??ko si? oddycha?o. K??by pary unosi?y si? w powietrze gdy jej ciep?y oddech zmiesza? si? z zimnem nocnego zimowego powietrza Poda?a lamp? naftow? Wordowi - Idziemy - zapyta?a b?d?c na zewn?trz. - Zatem prowad? Word bo nie wiem gdzie mieszkasz. Szary kuc podniós? lamp? i oboje ruszyli przez zaspy ?niegu w stron? domu Worda. Gwiazdy pi?knie ?wieci?y na granatowym aksamicie, a ?nieg jarzy? si? blaskiem ksi??yca.

z/t

[Shiver Leaf]

Shiver wesz?a do holu od progu przywita? ja zdumiony Autumn ale z jego twarzy da?o si? wywnioskowa? ?e nie by? z?y ?e tak pó?no wraca tylko bardziej zmartwiony i zadziwiony.
Zacz??a ?ci?ga? z siebie ubranko Zanim zd??y? si? jej zapyta? o wszystko i zala? potokiem pyta?
- By? Reet? Pewnie wszystko ci powiedzia? wi?c nie ma si? co martwi?. - u?miechn??a si? ?agodnie do brata - Nic mi nie jest naprawd?. Word zaj?? si? wilkami. Gdyby? go widzia? jaki on jest bohaterski. Rozprawi? si? z nimi sam. Nast?pnie du?o smutniejszym tonem kontynuowa?a
- Niestety zosta? ranny i nie mog?am go zostawi? samego na drodze w ?niegu w nocy na tym paskudnym zimnie. Ani te? nie mia?am wtedy mo?liwo?ci by tobie jako? wys?a? informacj? o tym fakcie. Dlatego zosta?am u niego na noc by si? nim zaopiekowa?. Rany nie by?y jakie? pobie?ne dlatego musia?am mie? pewnos?, ?e nic mu nie b?dzie.
Ogier nie powiedzia? nic tylko s?ucha? dalej mierz?c siostr? spojrzeniem który popatrzy? na jej kopytko
-Ach to nic poparzenie wpadam w panik? i st?uk?am lamp? kiedy nas wili zaatakowa?y. Przepraszam - prawie skuli?a si? w sobie.

[Autumn Leaf]

Autumn u?miechn?? si? i powiedzia?
- By? Reet. Dobry z niego kumpel. - Autumn zacz?? sie czerwieni? i nawet tego nie zauwa?y? - Szczerze my?la?em ?e oleje twoj? pro?b? i nie przyjdzie wiec mile mnie zaskoczy?. Autumn zacz?? si? zastanawia? czy tylko pro?ba Shiver by?o powodem wizyty i czy chcia? wyci?gn?? z niego informacji o tym niby dziwnym ?nie.
- Ciesz? si? ?e nic ci nie jest. Ale nast?pnym razem nie odprowadzaj obcych ogierów do domu o tak pó?niej porze od tego jestem ja niewa?ne w jakim stanie zawsze mo?esz na mnie liczy? i ch?tnie ci pomog? przecie? wiesz - Autumn przytuli? ciep?o siostr? do siebie .
Westchn?? dobrze ?e wróci?a? jakbym ja si? zabra? do przygotowania obiadu nie sko?czy?bym przed wieczorem, ale jak jeste? ju? wszystko b?dzie w porz?dku - wyszczerzy? si? w gor?cym u?miechu.
- A twoje kopytko zaraz si? tym zajm? mo?e nie powinna? go nadwyr??a?.

[Shiver Leaf]

- O nic mi nie jest to powierzchowne ale twoje ?ebra - autumn machn?? kopytkeim
- Zatem zabieram si? do pracy obieca?am ?e upiek? dla Worda co? specjalne - rzek?a rumieni?c si?. Autumn przyjrza? jej si? bacznie chyba co? pomiedzy jego siostr? a Wordem zaczyna?o si? tli? i to na serio a nie by?a to przyja??.
- Ok a ja mu to dostarcz? - rzek? powa?niei Autumn - i tak chcialem sie z nim spotka? musz? go dowiedzi? i zoabczy? w jakim jest stanie.
Shiver spu?ci?a g?ow? i westchn??a wiedzia?a ?e Autumne nie do konca kieruje ch?? odwiedzenia rannego kumpla ale nic nie powiedzia?a.
- Wesz?a do kuchni i zacze?a kzrata? si? przy obiedzie
- Nie zapomnij o Eeecie krzykn?? do odchodz?cej Shiver Autumn - Ta biedaczyna cay czas g?odna chodzi. Zreszt? nale?y mu si? podzi?kowanie za wiadomos?.
Spojrza? na jamnika który z lubo?ci? gryz? gumow? Celesti?
- Chod? musimy pogada?
Autumn uda? sie do swojego pokoju.
z/t

[Angel]

Naburmuszony jednoro?ec powoli opad? na spadochronie przed wej?cie do znajduj?cego si? tu domu. Z mocnym postanowieniem, ?e po raz ostatni korzysta z tego biura podró?y, wyj?? z torby wymi?ty zwitek pergaminu. Roz?o?y? go i stukn?? w niego rogiem, mówi?c.
- Urzoczy?cie przysi?gam, ?e knuj? co? niedobrego.
Nic si? nie sta?o. Jednoro?ec przekl?? swoj? g?upot? i si?gn?? do swej sakwy, szukaj?c jakiegokolwiek przedmiotu na?adowanego magi?. W ko?cu znalaz? - magnes, najwi?ksza magia wszech?wiata. Nikt tak naprawd? nie wie, jak one dzia?aj?.Dotkn?? trzymanego papieru magnesem, powtarzaj?c inkantacj?. Tym razem zadzia?a?o, ukaza?a si? dok?adna mapa okolicy. Angel wszed? do holu i przystan??, oczekuj?c na zbli?aj?cego si? przyjaciela...

[Shiny Masquerade]

Do holu wszed? Shiny. Id?c o niego na krok nie opuszcza?o go przeczucie czego? z?ego, co mog?o czyha? za drzwiami. W?a?ciwie, w salonie nawet jeszcze nie wiedzia?, gdzie to dok?adnie si? czai, ale im bli?ej by? holu, tym dok?adniej udawa?o mu si? to zlokalizowa?. Przeszed? przez drzwi i zobaczy?... Angela. By? zszokowany, nie wiedzia? co ma zrobi?. Spodziewa? si? zosta? przysypany ?niegiem który jako? dosta? si? do holu czy co? w tym rodzaju. Ale nie... to by? po prostu Angel. Jednoro?ec mimowolnie u?miechn?? si? na jego widok, chocia? potem chcia? si? ju? u?miecha?, ale dopiero po przej?ciu szoku. Nie, nast?pnym razem nie b?dzie taki pewny siebie....
- Nikogo chyba nie ma w domu. Nie wiem. A w ogóle to cze??.

[Angel]

- Cze?? Shiny, mi?o ci? znowu widzie?...
Angel u?miechn?? si? szeroko, zbli?aj?c si? chwiejnym krokiem do s?omianego jednoro?ca. Po drodze przystan??, zerkaj?c z niezadowoleniem na swoje kopytka.
- Wybacz, ale nie zosta?em nale?ycie ostrze?ony przez mój ?rodek transportu, ?e wysiadka odb?dzie si? prawie dwa kilometry nad ziemi?. W dodatku musia?em dop?aci? dodatkowo za spadochron, te? mi co?.
Prychn??, zdejmuj?c wci?? znajduj?cy si? na jego plecach plecak ze spadochronem i pakuj?c go do torby. Rozejrza? si? dooko?a.
- W?a?ciwie, co to za miejsce?

[Shiny Masquerade]

- Hm? Co? A, tak, to jest dom Autumna Leafa i jego rodziny... Tak, maj? ?adny salon... No i obecnie tutaj ?pi?, jem i mieszkam. Wiesz, po ?wi?tach wracam pewnie do Canterlot - zauwa?y?em ?e wykorzystuj? wszystkie mieszkaj?ce tutaj kucyki. Nie chc? tego robi?, naprawd?, bo zaczynam odnosi? wra?enie, ?e wszyscy próbuj? mnie zabi? lub okra?? gdy ?pi? - zni?y? g?os do szeptu - z ich oczu tryska jad nienawi?ci, czuj? to, gdy tylko próbuj? zmieni? mnie spojrzeniem w kamie?...
Jednoro?ec otrzepa? mar... Nie, nie. Nie mia? na sobie marynarki. Raczej wykona? tradycyjny ruch, który nazywa si? "strzepywaniem kurzu z marynarki", nawet gdy jej brakuje.