Salon

[QuietWord]

Word obserwowa? ca?? t? scen? w milczeniu. Przygl?da? si? teraz temu co robi Alicorn, jak podchodzi do Autumn'a. Poczu? lekki ?cisk w gardle widz?c p?acz?c? Shiver, podszed? do niej powoli i po?o?y? na jej ramieniu kopytko, staraj?c si? j? jako? pocieszy? lub uspokoi?. Nie by? w stanie wydoby? z siebie nawet s?owa. Reet mówi? co? o rozkazach, co go to obchodzi?o? Rozkazy nale?y wykonywa?, tego si? nauczy? do tej pory. By? gotów zrozumie? to o czym Reet mówi, byleby tylko dowiedzia? si? prawdy.

[Reetmine]

Po s?owach Celestii pegaz si? upewni?, ?e chodzi o niego, w ko?cu o kim innym mog?a ona mówi?? Do cholery, przecie? to nie tylko jego by?a wina, mia? zr?bane dzieci?stwo i ona musia?a o tym wiedzie?! Chcia? jej nawrzuca? za wszystkie czasy, ale z trudem ?yka? w?asn? ?lin?, bo zna? prawd?. Nie ?a?owa? niczego co zrobi? i nigdy nie b?dzie ?a?owa?, a "trudne dzieci?stwo" by?o tylko wymówk?, ka?dy sam wybiera swój los. Spojrza? na Quieta i Shiver i zacz?? kr?ci? g?ow?.

- Ja nic nie zrobi?em, nie jemu, to jaki? robak by?... Do cholery, nic bym nie zyska? na skrzywdzeniu Autum...

No i wyda?o si?, wszystko kr?ci?o si? tylko wokó? tego co mo?na zyska?, a co straci?. Reet skuli? si? jak tylko móg?. Pan Marsza?ek jak gdyby nigdy nic prychn?? i skierowa? si? ku holowi...

[Celestia]

Celestia nieco si? zdziwi?a, my?la?a, ?e znów co? zobaczy. A mo?e chcia?a co? zobaczy?, któ? to wie... Jej róg zal?ni? i trucizna znik?a z cia?a Autumna. Pog?adzi?a go jeszcze po grzywi? i u?miecha?a si?, po czym zwróci?a si? do Shiver i QuietWorda:
- Nie martwcie si?, Autumn jest ju? zdrowy, za chwil? powinien odzyska? przytomno??. Co do ciebie Reet...
Dopiero teraz mog?a rozejrze? si? po pomieszczeniu. Trzy rzeczy zwróci?y jej szczególn? uwag?- wcale nie flaga Equestrii, to by?o normalne. Ale ju? obraz krwawej bitwy wyda? jej si? jako? dziwnie znajomy, skojarzy?a z walkami z gargulcami. Herb rodowy te? by? znajomy, ale najwi?ksze na niej wra?enie zrobi?a linai genealogiczna tej rodziny. Nie mog?a uwierzy?- czy?by te kuce by?y potomkami tego z przesz?o?ci? Nie mog?a tego wykluczy?, nie zna?a jego imienia, by? mo?e nawet nie by?o go tutaj, ale koligacje mog?y istnie?. Otrz?sn??a g?ow?, wracaj?c znów do rzeczywisto?ci.
- Poczekamy do przebudzenia Autumna, ciekawi mnie co on ma do powiedzenia.

[Shiver Leaf]

Shiver ?ka?a wtulona mocno w szyj? szarego kuca. Jej ?zy p?yn??y ciurkiem po szyi. Worda. By?a mu bardzo wdzi?czna ?e mog?a si? na kim? wyp?aka?. Kiedy Celestia przemówi?a i uzdrowi?a heh brata spojrza?a na Celsti? przez ?zy i powiedzia?a dr??cym g?osem.
- Dzi?kuje - nie puszczaj?c równocze?nie z u?cisku Worda.

[QuietWord]

Word dalej nic nie mówi?, tylko dawa? si? wyp?aka? Shiver. Chocia? sam czu? jak mu si? co? zaciska w gardle widz?c p?acz?c? klacz, poj?cia nie mia? co mo?e zrobi? by przesta?a p?aka?. Spróbowa? j? przytuli? w jakikolwiek sposób, maj?c nadziej? ?e to pomo?e. O Reet'cie prawie ?e zapomnia?.

[Autumn Leaf]

Autumn przebudzi? si? otworzy? na wpó? swoje oczy. Czu? jak wszystko naoko?o wirowa?o. Wcze?niej by? uwi?ziony w najgorszym, najstraszliwszym koszmarze skulony i trz?s?cy si? z zimna i przera?enia . My?la?, ?e nie ma dla niego nadziei i pozostanie tutaj na zawsze ale jakie? ?wiat?o roztrys?o naoko?o niego i wyrwa?o go z bagna i ciemno?ci. Zobaczy? przed sob? cudown? posta? ksi??niczki. Wydawa?a mu si? taka prawdziwa, taka osi?galna prawie na wyci?gni?cie kopytka. Nawet w najpi?kniejszych marzeniach sennych nie by?a taka cudowna jak teraz. Pog?adzi?a go po g?owie z u?miechem. To musia? by? sen a je?li tak nie chcia? si? z niego obudzi?.
- Ksi??niczko Cele - wyszepta? cichutko lecz nie sko?czy? by? zbyt zm?czony i ponownie zapad? w sen.

[Reetmine]

Reet nieco si? ucieszy?, Autumn si? obudzi?, a wi?c ?yje. Jego same szans? gwa?townie wzros?y, no i ksi??na jako? na co? innego zwraca?a uwag?. Stara? si? chy?kiem wymkn??( ostatnia szansa), ale jak spojrza? jej w oczy to od razu znieruchomia?. Znów si? skuli?, acz jego twarz wykrzywi?o zrezygnowanie, mia? ju? tego wszystkiego do??, niech go karze, byleby tylko si? to sko?czy?o.

- No zrób co?, przecie? po to przysz?a?, co nie?

Stara? si? zabrzmie? tak pewnie jak tylko móg?, acz bardziej to brzmia?o na s?owo ko?cowe...

[Celestia]

- ?pij...
Skierowa?a to do Autumna, sporo ostatnio prze?y?, zreszt? pami?ta?a jak swego czasu "stawa? w jej obronie", wi?c d?ug wobec niego zosta? sp?acony. Zwróci?a g?ow? do Shiver i Worda i u?miechn??a si?.
- Nie wiem ile b?dzie pami?ta?, jak i nie wiem ile b?dzie spa?. Acz wszystko z nim powinno by? dobrze.
Odwróci?a si? w stron? pegaza i znów spodziewa?a si?, ?e wybuchnie gniewem( po raz drugi tego dnia i trzeci ostatnimi czasy), acz w jego g?osie mog?a wyczu? pogodzenie si? z losem ni? realn? gro?b?. Zreszt? wygl?da? tak, jakby mia? zaraz zej?? na zawa?. Nieco si? zdziwi?a jego ostatnim zdaniem, przecie? niemo?liwe by to on mia? zwi?zek z tymi wizjami, jak i perturbacjami. Podesz?a nieco bli?ej, dalej b?d?c u?miechni?ta.
- Doceniam to, ?e uratowa?e? jego ?ycie. Ale nie zapomnia?am o twoich przewinieniach i widz?, ?e wbrew pozorom nic si? nie zmieni?e?. Uratowa?e? go tylko dzi?ki mojej inwencji, sam by? nigdy tego nie zrobi?.

[Shiver Leaf]

Shiver delikatnie odklei?a si? od Worda. Ca?? sier?? na szyi mia? mokr?. Podesz?a niepewnym krokiem do brat u?ciska?a go i z?o?y?a delikatny poca?unek na jego czole. By? bezpieczny powtarza?a sobie w duchu. W wyniku doznania szoku nie zrozumia?a nic o tym kim by? Reetmine dlatego lekko nie zwraca?a na niego w tym momencie uwagi.

[QuietWord]

Word z pewn? ulg? obserwowa? Shiver przy jej bracie. Wci?? zdawa?o mu si? ?e czu? jej ?zy na swojej szyi, co sprawia?o ?e mia? nieco smutne spojrzenie. Obserwowa? ksi??niczk? ze spokojem, wiedzia? ?e jego zdanie nie ma najmniejszego znaczenia. Jest tylko kucem którego skarbiec Equestri nie ma w li?cie p?ac. Tyle wystarczy?o by po znikni?ciu za kilka niew?a?ciwych s?ów mia? znikn?? bez ?ladu i nikt by zapewne nie zat?skni?. A mu jako? niezbyt si? ?pieszy?o do znikania. To co powiedzia?a o Reet'cie jako? niezbyt go zaskoczy?o, potwierdzi?o tylko jego przypuszczenia.

[Reetmine]

Pegaz z ch?ci? by przekln?? te kuce, uratowa? im brata( jednej osobie przysz?ego) i ?aden nie chcia? mu pomóc. Pokr?ci? g?ow? staraj?c si? nieco odzyska? rezon, nienawidzi? gdy kto? go poucza?, nawet w?adczyni.

- Ja wykonywa?em rozkazy, twoje rozkazy. Oni byli wrogami, dzia?ali na szkod? Equestrii, byli zabójcami. To, ?e ich bliscy te? gin?li jakie ma znaczenie? Ile kuców ma smutne dzieci?stwo, ile prze?y?o tragedie?- Po czym zwiesi? g?ow? w dó?, patrz?c na ni? z do?u, ju? mniej pewnie.- Prosz?...

[Celestia]

- Nie cenisz ?ycia Reet, ani swojego, ani innych. Jestem pod wra?eniem, ?e przez ostatnie dwa lata uda?o ci si? nikogo nie zabi?, wiem jak? rado?? ci to zawsze sprawia?o. Mo?e przez to uwierzy?abym, ?e si? zmieni?e?, ale zbyt dobrze ciebie znam, widocznie nie mia?e? ?adnego "interesu" w zabiciu kogo?.
Spojrza?a na Worda i Shiver i zamy?li?a si?, w sumie tutaj te? byli, wi?c mo?e powinni wzi??? udzia? w dyskusji.
- Ten tutaj pegaz ma na sumieniu wiele ?y?, w?rod których byli te? niewinni. Samo czynienie bólu sprawia mu przyjemno??, a przynajmniej sprawia?o. Cho? nie wydaje mi si?, by co? si? pod tym kontem zmieni?o. Gdyby?cie byli na moim miejscu jak? decyzj? by?cie podj?li?

[Shiver Leaf]

Shiver odsun??a si? od ?o?ka brata i spojrza?a z nienawi?ci? na pegaza
- Szpiedzy i mordery. Wszyscy jeste?cie tacy sami. a ty wykorzytywa?e? nasz? , moj? - potrz?sn??? g?ow? z jej oczu znowu la?u si? ?zy i wskaz?a na ?o?ko - JEGO ufno?? On ci zaufa? Reetmine chcia? by? przyjacielem a ty wlaz?e? do naszego domu jak wilk w pzrebraniu owcy. Pewnie specjalnie go uratowa?e? licz?c na u?askawienie a tak naprawd? udawa?e?. - g?os jej si? za?ama? po czym na nowo spowarznnia?a patrz?c z nienawi?ci? na Reeta - Tobie na nikim nie zalezy i na niczym zapewne Znam was szpiedzy. Powinne? jak wypi? piwo jakie nawrzy?e? i kara powinna by? adekwatna do twoich czynów.

[QuietWord]

Word drgn?? s?ysz?c s?owa Shiver, chocia? zosta?y wymierzone w Reet'a zabola?y cz??ciowo i jego samego. Sam w ko?cu od biedy móg? si? nazwa? szpiegiem, chocia? jego robot? by?o bardziej dostarczanie wiadomo?ci i odpowiednich pism odpowiednim kucom. Dlatego te? nie by? pewien co odpowiedzie?. Spojrza? si? najpierw na Shiver i Autumn'a, po czym zwróci? wzrok na Reet'a, by zako?czy? spogl?danie na Celestii. Odetchn?? g??boko i zacz?? mówi?.
-Reet pope?ni? czyn który zas?uguje na kar?, kara ta nie powinna go omija?. Nie w mojej gestii jest mówienie o tym jaka to powinna by? kara, bo ostatecznie i tak wasza wysoko?? o tym zadecyduje. Ale moim zdaniem Reet nie powinien otrzyma? ?adnej z form kary ostatecznej. Mo?e kiepskim przyk?adem b?dzie to ?e w Ponyville s? kuce które maj? na sumieniu cudze ?ycia, a mimo to wci?? chodz? po ziemi. Niech Reet ?yje, otrzyma kar? któr? zapami?ta na zawsze, ale niech ?yje.

[Reetmine]

Nie, nie uwierzy? w to, co w?a?nie powiedzia?a! Jej wysoko?? postanowi?a wys?u?y? si? swoimi poddanymi w decyzji, która dotyczy?a jego ?ycia! Word mia? racj?, ile kuców-morderców chodzi?o po mie?cie? To, ?e lubi? to robi? mia?o jakiekolwiek znaczenie??? Kiedy us?ysza? to, co Shiver powiedzia?a oniemia?. Uratowa? jej brata i jedyne co us?ysza? w zamian to to, ?e powinien zdechn??! S?owa Worda nieco go podnios?y na duchu, ale pó?niej te? si? zdenerwowa?, "cholerny pantofel...".
U?miechn?? si? nieco szalenie, przypominaj?c sobie stare, dobre lata. W sumie by?o podobnie, tutaj te? zapowiada?o si? nieciekawie, acz musia? przyzna?, ?e to by?o interesuj?ce.

- To co, ja ratuje i za to mam ponie?? kar?... Przyznaje, lubi? sprawia? ból, ale ile kuców w tym mie?cie to mordercy? Nie b?d? wspomina?, bo nie chce by sko?czyli jak ja. Ale na co czeka? z pokazem, zróbcie to tu i teraz? No, kto poci?gnie za spust? A, amnezja czy co? takiego nie wchodzi w gr?, zbyt cenie swoj? pami??...

Tutaj par? razy stukn?? si? kopytkiem po g?owie, po czy kopn?? swoj? kusz? w ich kierunku...