Salon

[Autumn Leaf]

- Hahahaaha tak jak si? spodziewa?em a co ty na to bym wys?a? odpowiedni list do tej twojej ukochanej Shiver z zapiskiem twoich zlece? i wszystkich dokona? ??cznie z twoimi mi?osnymi przygodami? - jamnik u?miechn?? si? z?o?liwie w stron? szarego kuca.
- Ciekawe co by pomy?la?a twoja ukochana jakby wszystkie czarne sprawki jej ukochanego nagle niespodziewanie wysz?y na ?wiat?o dziennie? - za?mia? si? jamnik dono?nie nalewaj?c trunku.

[Reetmine]

- Jak ju? powiedzia?em on nie ma z tym nic wspólnego, daj MI t? robot? a jego zostaw w spokoju. I takie gro?enie to wybacz, ale w tym nie ma klasy, to jest zwyczajne psucie komu? relacji osobistych.- Patrzy? si? na jamnika z lekkim zdenerowaniem na twarzy, nie przepada? zbytnio gdy kto? miesza? si? do JEGO spraw, albo gdy kto? chcia? wmiesza? kogo? do jego spraw. Dodatkowo coraz bardziej jego samego Spinel zacz?? denerwowa?, coraz mniej dziwi? si? Celestii ?e ta nie za bardzo przepada za tatusiem.
- Ja mog? to zrobi?, ca?kiem za darmo tym razem, bez ?adnych nagród.

[QuietWord]

Word, gdyby nie to ?e by? ju? naturalnie szarego koloru, to teraz by zszarza?. Serce które ca?kiem niedawno przesta?o wali? jak z powodu do?? niedawnego stresu zwi?zanego z Shiver i Autumn'em, ponownie zacz??o uderza? w szale?czym tempie. Spojrza? si? to na jamnika, to na Reet'a, ca?y czas zachowuj?c kamienny wyraz twarzy. Normalnie to by przy nast?pnej wypowiedzi si? u?miechn??. Ale nie zrobi? tego. Postanowi? dzia?a? prawd?, chocia? je?li to co Reet mówi? by?o prawd?, to w?a?nie wpad? w szambo po uszy i tylko usta mu wystaj? tak by móg? oddycha?.
-Wiesz Kabanosie, je?li a? tyle wiesz, to zapewne zdajesz sobie spraw? z tego ?e je?li chodzi o podboje mi?osne to nie mam zbytniego pola do popisu... A od przesz?o?ci zawodowej postanowi?em si? odci??. Mi?o?? zmienia kuce, wyobra? sobie.-Powiedzia? w g??bi duszy ?a?uj?c ?e w ogóle tutaj wszed?. Oraz nie zamierza? siada?, mia? dziwne wra?enie ?e gdy usi?dzie, b?dzie to oznacza? poddanie si? warunkom jamnika. Jakkolwiek by to nie brzmia?o.

[Autumn Leaf]

- Reet ty si? nie wtr?caj ty ju? wykona?e? robot? i przesta? zgrywa? bohatera bo im nie jeste?. Niby tak zale?y ci na Wordzie ale ty jeste? cyniczny pegazie - zje?y? si? jamnik na s?owa bia?ego pegaza
- A ty Word - mrukn?? jamnik mru??c oczy w stron? szarego kuca - Jeste? kurierem twoim zadaniem jest zanoszenie zwojów z jednego miejsca na drugi nie zale?nie od poniesionego ryzyka. Powiedzmy ?e to twoje ostanie zadanie kurierskie w ?yciu. Zanie? ten list z piecz?ci? alcicornów do kopytek w?asnych ksi??niczce Celestii osobi?cie do zamku. Jakby ci? kto? po drodze zatrzymywa? poka? piecz?? na zwoju , ten kto? przepu?ci ci? od razu. Gdyby si? ksi??niczka pyta?a powiedz jej wszystko co wiesz. Zrób to a nigdy nie zobaczysz mnie ju? na oczy i nawet pob?ogos?awi? twój zwi?zek z klacz? Leaf. Je?li nie zrobi? z twojego ?ycia jeden wielki koszmar. Wi?c decyduj - zwój lewitowa? pod kopytka szarego kuca.

[Reetmine]

- Ho, ja nie zgrywam bohatera. Ja po prostu nie lubi? gdy kogo? si? wtr?ca w moje sprawy, bo to s? niestety moje sprawy. I nie wyje?d?aj mi tu z cyniczno?ci?, bo to nie ja udaje sprawiedliwego szefa który jak przychodzi co do czego olewa swoich ludzi. B?d?my szczerzy mog?e? uwolni? wtedy Shade, mog?e? j? uniewinni?. I nie zas?aniaj mi si? tu jakimikolwiek kwestiami, bo w tym momencie tylko si? o?mieszysz. Mo?e to moje subiektywne stwierdzenie, ale powiniene? je sobie wzi?? do serca: sku...l z ciebie.

Formalnie to co oferowa? Wordowi nie mia?o haczyków, nie mo?na by?o wyczu? ?adnej pu?apki. Mimo wszystko je?li Tia nie przepada?a a? tak za ojcem... zreszt? kto wie co jest dok?adnie w tej wiadomo?ci. Przygl?da? si? Wordowi zastanawiaj?c si? co ten zrobi.

[QuietWord]

Word spojrza? si? podejrzliwie w stron? jamnika. Generalnie rzecz bior?c nie zna? tego psa. Ba, nawet nie mia? najmniejszego powodu by bra? to co ten czworonóg mówi na powa?nie. Tylko ?e kilka czynników wyra?nie mówi?o o tym ?e on nie jest tym na kogo wygl?da. Prze?kn?? ?lin? patrz?c si? na zwój. Czu? k?opoty tak wyra?nie jak nigdy dot?d.
-Co? mi si? zdaje ?e nie mówisz mi wszystkiego... Co jest naturalne przy wysy?aniu kucyka z listem, który ma trafi? do kopyt w?asnych. Dlaczego tylko mam wra?enie ?e strata g?owy jest niemal?e na wyci?gni?cie kopyta?-Powiedzia? ci?gle nie spuszczaj?c wzroku z jamnika. Mia? niezbyt przyjemne odczucia z tym zwi?zane, pomimo i? teoretycznie nie mia? ku temu ?adnego powodu. Mo?e dlatego ?e zleceniodawc? by? jamnik?

[Autumn Leaf]

- Niech ci? ju? g?owa o to nie boli Word jakby co dostaniesz wsparcie którego nawet by? si? nie spodziewa?. - za?mia? si? g?o?no i w?ciekle jamnik - Wierz mi po tym co jej powiesz Celestia w ogóle na ciebie nie spojrzy b?dzie mi?a powa?niejsze rzeczy na g?owie ni? zawraca? sobie g?owy jakim? kurierem. Wiesz jakie ryzyko jest w tym zawodzie Word a boisz si? podj?? mojego zadania.
Powietrze w pokoju zrobi?o si? g??ciejsze i zrobi?o si? duszno jamnik z minuty na minut? by? coraz mniej przyjacielski coraz bardziej wkurzony. Je?li Word jeszcze raz mu odmówi zabije go.

[Reetmine]

- Id? na to Word, to akurat ten sku...l któremu si? nie odmawia, to nawet nie by?aby g?upota, lecz b??d. Tam mo?esz zgin??. Mo?esz...

Sko?czy? dopala? i te fajk?, jak i wypi? do ko?ca to co mia? w szklance. Po?o?y? j? na stole, nie mia? ju? ochoty pi?, a na pewno nie w obecno?ci tego drania. Skierowa? si? do okna, otworzy? je i wyrzuci? równie? i ten niedopa?ek. Zreszt? co mia? do zrobienia tutaj zrobi?, jak i powiedzia? prawd? o Spinelu. Gdyby to od niego zale?a?o ju? dawno by st?d odszed?, ale nie zostawi szarego kuca na pastw? szalonego alicorna. Solidarno?? robocza, bo w sumie ten równie? mia? podobny zawód co Reet kiedy?.

[QuietWord]

Word zacisn?? z?by. Nie powiedzia? ?e ostatnimi czasy mu wyj?tkowo zacz??o zale?e? na jego w?asnej skórze, g?ównie ze wzgl?du na to ?e mia? dla kogo t? skór? trzyma?. Rzuci? spojrzeniem na bok, po czym wyci?gn?? kopyto po to co mia? dostarczy?, z czym zreszt? nie mia? zbyt weso?ych my?li.
-Niech ci b?dzie. Dostarcz? to.-Powiedzia? spokojnie, chocia? serce wali?o mu o dziwo bardzo mocno. Oddycha? g??boko, co da?o si? bardzo dobrze zauwa?y?.-Mam nadziej? ?e prze?yj?, bo jak nie to b?dziesz mia? naprawd? spore problemy. Mój brat ci nie wybaczy ?e nie zgin??em z jego kopyta.

[Autumn Leaf]

- Dobra id? ju? - jamnik zaczyna? si? powoli uspokaja? - Leaf!! - rykn?? na ?aciatego kuca, który sta? w k?cie w salonie a nie odezwa? si? ani s?owem przez ca?y czas - Pójdziesz z nim do zamku wiesz co masz robi?. We? ca?y swój ekwipunek. Autumn westchn?? smutno spu?ci? ?eb i wyszed? z pokoju. Zjawi? si? za chwil? - Chod?my Word - powiedzia? cicho do szarego kuca i wyszed? w stron? holu
Jamnik po?o?y? pod kopytka Worda zwój dla ksi??niczki ze z?ot? piecz?ci? alicornów
- Sko?czy?em tutaj - rzek? wyszed?szy z pokoju nawet nie ?egnaj?c si? z Reetem.

z/t

[Reetmine]

Pegaz zastanowi? si? nad tym co powiedzia? Spinel. A w zasadzie wiele nie musia? si? ju? zastanawia?, by?o dla niego po sprawie. Zastanawia? si? czy nie plun?? za jamnikiem, ale to jednak mog?oby by? niebezpieczne. Zreszt? najwy?ej powie wszystko Celestii, albo Autumn powie. To co zrobi? ju? zrobi?. Poszed? do holu, ubra? si? w kurtk? i postanowi? opu?ci? dom Autumna.
- Powodzenia w misji. Dla mnie niezbyt dobre by?oby teraz wraca? do pa?acu, chyba ?e jednak chcecie mojej pomocy. Ale na waszym miejscu ot tak bym ruszy? do Canterlot, g?ówn? drog?.
To powiedziawszy wyszed? z pokoju
z/t

[QuietWord]

Word dopiero po d?u?szej chwili znieruchomienia si? poruszy?. Przez ten ca?y czas my?la?, rozmy?la? i planowa?. Jakkolwiek by na to nie patrzy?, nie wygl?da?o to dobrze. W ?aden sposób nie móg? sobie wyobrazi? by to si? mog?o sko?czy? szcz??liwie dla niego. Nie mia? ?adnego planu, je?li by kogokolwiek ze znajomych poprosi? o pomoc to w najlepszym razie zosta?by uznany za kogo? kto ma nie do ko?ca po kolei w g?owie. Westchn?? po czym uda? si? w stron? holu, w którym mia? szczer? nadziej? nikogo nie spotka?. Naprawd? mia? teraz ochot? pozosta? przez pewien czas sam. By móc sobie w spokoju powyrzuca? w?asn? g?upot? i ciekawo??, któr? normalnie udawa?o mu si? powstrzymywa?.

[zt]

[QuietWord]

Word lekko si? za?mia? przez przymkni?te usta i przez chwil? delektowa? si? rodzynk? któr? da?a mu Shiver. Przez kilka minut rozp?ywa? si? w wspomnieniach, przypominaj?c sobie kiedy konkretnie widzia? wulkan. Zw?aszcza taki aktywny, bo te nieaktywne mo?na ?atwo przeoczy?.
-Dwa lata temu. Daleko na po?udniu, gdzie piaski pla? s? przez wi?ksz? cz??? roku nagrzane gor?cym s?o?cem, a drzewa znacznie ró?ni? si? od tych tutejszych. Dobre miejsce na urlop, szkoda ?e nie skorzysta?em wtedy z mo?liwo?ci.-Powiedzia? z lekkim u?miechem, po czym wci?gn?? nieco g??biej powietrze nosem.-Taki wulkan widzia?em z do?? daleka, ogólnie lepiej je ogl?da? z daleka ni? z bliska, bo to do?? niebezpieczne zaj?cie.

[Shiver Leaf]

- To musia?o by? do?? niebezpieczne, dobrze ?e nic ci si? nie sta?o - rzek?a Shiver g?adz?c go delikatnie po policzku i drugim kopytkiem si?gaj?c po rodzynk? - Pegaz by odlecia? jednoro?ec si? deportowa? no a kucyk ziemny mo?e tylko liczy? na sprawno?? swoich kopyt - ?agodnie wtuli?a si? szyj? Worda zjadaj?c jednoczenie rodzynk? - Ja widzia?am tylko tornado do?? pot??ne które przesz?o nad Ponyville, musia?a integrowa? sama ksi??niczka Celestia bo jaki? pegaz co? zepsu? i tornado by?o nie w tym miejsc co potrzeba -z zachichota?a Shiver - ale na szcz??cie sko?czy?o si? jedynie na panice kucyków ni? poniszczonych domach.

[QuietWord]

Word u?miechn?? si? lekko, oddychaj?c ca?y czas przy tym g??boko. Bardzo lubi? na sobie czu? dotyk Shiver, sprawia?o mu to niema?? przyjemno??. Poczucie spe?nienia które go wtedy ogarnia?o, bardzo mu odpowiada?o.
-Nie by?o tak ?le. Wystarczy?o tylko odpowiednio szybko biec, kiedy si? zauwa?y?o p?yn?c? w twoj? stron? rzek?. A ?e to zbyt szybko jednak nie p?ynie...-Powiedzia? po czym si? za?mia? na krótk? chwil?. Obj?? delikatnie Shiver, nie odzywaj?c si? potem ani s?owem. Chcia? pos?ucha? jej g?osu, albo chocia?by tego jak oddycha.