Strona 15 z 17

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 13:36
przez April Moon
- DLACZEGO MAM BYĆ SPOKOJNA!? ZNISZCZYŁEŚ MI ŻYCIE! CHCIAŁAM TEGO DZIECKA!
Krzyknęła na niego a gdy ten ją przytulił oszołomiona spojrzała na jego skrzydła i na jego zad z paroma pręgami po jej poskramiaczu. Miała ochotę śmiertelnie razić go prądem, ale przecież to tylko pogorszyłoby sytuację.
- Czemu nie chcesz mi dać spokoju. Daj mi zniknąć, tak jak zawsze znikałam... Nie chcę cie już. Nic już nie chcę. Jesteś wolny, daj i mi być wolną...
Zaczęła płakać, ale nie odwzajemniła uścisku. Nie wiedziała co już zrobić. Chciała kogoś zabić. Albo siebie. Nie chciało jej się już żyć... A on starał się być miły, pomimo że ja zdradził i wydał władzom. Miała wszystkiego dość. Płakała i płakała... I cicho szlochała. I nie zwracała uwagi na wiedźkuca. Wskazała na niego kopytem i powiedziała tylko cicho.
- Tępy... Poczekaj na zewnątrz... To nasza rozmowa.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 13:42
przez Sunny Sky
Sunny już miał się rozpłakać, gdy do sali wszedł tamten drugi kuc. Spojrzał na niego z ukosa, ocierając zapłakane oczy.
-Nie wtrącaj się w czyjeś sprawy rodzinne. - Burknął i odwrócił się do klaczy. Otarł jej łzy kopytem. - I będziesz miała to dziecko! Przecież... Ja po to ci oferuję ten dom, by nasz źrebak miał dobre warunki do życia. W Ponyville będzie dużo źrebaków, będzie miało znajomych, jest tu żłobek, jest bezpiecznie... Inne rejony Equestrii są mocno doświadczone przez wojnę domową, tu mieliśmy spokój... - Przycisnął jej na chwilę usta do szyi, w jakimś odruchu uspokajania jej. - Skoro chcesz tego dziecka... To na pewno nie chcesz, by miało źle, prawda? - Dodał. - April... Blizny po pobycie u ciebie będę miał chyba do końca życia, dwie noce przepłakałem z tęsknoty za ukochaną, było jeszcze kilka rzeczy... Ale puszczam je w niepamięć, bo chcę tylko tego, by sytuacja się skończyła szczęśliwe dla naszej trójki. - Odsunął się lekko i spojrzał w jej załzawione oczy. Sam też miał łzy w oczach...

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 13:48
przez April Moon
- Ale nie rozumiesz, że ja od ciebie nic nie chce? Nie chcę cie... Nie chce twojego żalu, twojego współczucia. Nie chcę nic... I potrafię zadbać o siebie, o dziecko z całą pewnością też. I na pewno zapewniłabym jej dostęp do towarzystwa. Ale ty go nie poznasz. Nie pozwolę ci... Nie ma naszej trójki... Jest tylko moja dwójka i ty sam. Nie obchodzą mnie twoje uczucia, nie obchodzą mnie twoje blizny. Nie obchodzi mnie twój dom.
Sama nie wiedziała, czemu mówiła o dziecku "ona" ale czuła że tak będzie. Nie chciała by Sunny miał cokolwiek do czynienia z jej rozwojem i wychowaniem.
- Zdradziłeś... Nie pozwolę ci się zbliżyć... Nie pozwolę Sunny. Nie pozwolę...
Mówiła smutno wciąż płacząc i wciąż go nie przytulając. Czemu to musiało tak boleć?

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 13:49
przez Black Cloud
Stał tak, obserwując ich. Kłócili się... on taki miły, słodki, kochany. Ona taka nieufna, nie myślała racjonalnie... od patrzenia na nich robiło mu się dziwnie. Zmrużył lekko oczy.
- Żadne z was nie powinno widzieć tego dziecka. - Odezwał się po krótkiej chwili ciszy. Takie było jego zdanie.
- Jedno i drugie zachowuje się nieodpowiedzialnie. Ty, bo sprawiłaś sobie bachora bawiąc się z pierwszym lepszym, przetrzymując go... do tego, podobnie potraktowałaś mnie. Jesteś niezrównoważona, dziecko nie powinno mieć takiej matki. - Odwrócił wzrok ku Sunny'emu.
- A Ty chcesz zostawić dziecko takiej klaczy. Skazujesz je na niepewny los, u boku porywaczki i gwałcicielki, usprawiedliwiając do dobrem jego i jej... w moich oczach, po prost nie chcesz sam przygarniać sobie dziecka. - Odwrócił się i podszedł do drzwi.
- Oboje nie powinniście nigdy się spotkać. - Mruknął, przechodząc przez próg.
- A dziecko... możecie oddać mi. Jeśli to ogier, wyślę go do szkoły, w której ja się uczyłem. Mój ojciec się nim zajmie, to najlepszy mag i nauczyciel, jakiego spotkałem w życiu. Jeśli klacz... postaram się ją zapisać do szkółki dla osieroconych dziewczynek, tam zapewnią jej byt. - I wyszedł, ponownie usiadł na krześle obok drzwi.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 13:53
przez Sunny Sky
Puścił ją. Wreszcie udało jej się go zdenerwować. Odszedł kilka kroków i spojrzał na nią i na tego brzydkiego ogiera z gniewem w oczach. Na tym drugim mógł się wyładować.
-JA nie chcę? Nie chcę, by dziecko rozdzielono od matki! Gdyby mieszkało w Ponyville, miałoby obydwu rodziców! Chcę im zapewnić wszystko, co mogą chcieć! Mogę wziąć to dziecko, wychować je sam, osobiście, ale April nie zasługuje na to by ją rozdzielać od córki! A jak chcesz tatusiowi załatwić ucznia, sam sobie zrób! - Wyszedł. Wyszedł... Sunny miał ochotę wyjść i dać mu w pysk, ale nie był taki... Zrobił facehoofa, podszedł do niej i znowu ją objął. - Ja pierniczę, skąd go wytrzasnęłaś? - Zapytał przez łzy, które znowu mu się puściły.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:08
przez April Moon
- Sam przylazł...
Oszołomiona słowami wiedźkuca nie myślała już o niczym... Chciała umrzeć. Nie miała potrzeby by żyć. Nie obchodziło jej już nic, to że Sunny ją przytulił też nic nie zmieniło. Już nawet nie płakała. I nie zwracała uwagi na łzy Sunny'ego. Bez niej byłoby mu o wiele lepiej... Nic by się wtedy już nie musiało dziać... Zdjęła z siebie jego kopyta i podeszła spokojnie do okna. W ciszy otwarła okiennice i stanęła w nich.
- Żegnaj, Sunny...
I skoczyła.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:08
przez Sunny Sky
-APRIL, NIE! - Krzyknął, a jeszcze zanim echo po jego okrzyku przeminęło, już sam wyskoczył, rozwierając skrzydła. Szybko, z tempem podyktowanym adrenaliną, podleciał do niej i chwycił ją, zapobiegając jej upadkowi na ziemię, i odstawił ją. Nie było tu za wysoko ale dziecko... - Czy ty zwariowałaś? Czemu? Czemu to robisz sobie, małej i mi? - Zapytał z łzami w oczach.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:11
przez April Moon
Była nieco oszołomiona po tym gdy ją uratował. Więc naprawdę mu zależy na tym dziecku?
- Ty mnie nie obchodzisz... Ja... Ja tego już nie chce... Nie chce ciąży, nie chce żyć. Nie chce ciebie i twojego domu. Nie chcę tego świata... Nasz... Moje dziecko jest jeszcze tylko zarodkiem, nie poczułoby różnicy... Daj mi odejść... Wszyscy czegoś ode mnie chcą a ja chce tylko spokoju i samotnośći... Po co poszedłeś do tych władz? Po co?
Pytała go płacząc i bijąc go słabnącym kopytkiem w pierś. Upadła na trawę i płakała rzewnie kopytkami wciąż sięgając mu do piersi.
- Dlaczego musiałeś? Dlaczego?

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:14
przez Sunny Sky
-April, to nie władze! - Powtórzył błagalnym tonem. - Ja chcę to dziecko i nie chcę byś sobie cokolwiek zrobiła! COKOLWIEK! - Dodał stanowczym tonem. Rozejrzał się, rozwinął skrzydła. - Skoro nie chcesz tego dziecka i tej ciąży... Ja je wezmę. Moge to zrobić w każdej chwili. Ale nie chcę cię tak zostawić... - Wzbił się w powietrze.

Wrócił po zaledwie dwóch minutach.
-Gotowe. - Powiedział ponurym tonem. Właśnie wpadł do saloniku, w tempie iście błyskawicznym... Jeszcze go skrzydła bolały.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:21
przez April Moon
- Ja... Ja chcę byś nam dał być. Nie chcę, byś miał do niej dostęp... Może i jesteś dobrym chłopcem, ale mnie zdradziłeś... Nie chcę, by mała miała w tobie wzorce. Może ją kiedyś poznasz, jak dorośnie i zdecyduje, że chce poznać tatę... ale do tego czasu jej nie zobaczysz... Wychowam ją sama i to będzie moja córka...
Powiedziała mu spokojnie, bez złości i już bez nienawiści, a wręcz nawet z czułością w głosie.
- Sunny... Daj nam być... Czy to tak wiele?

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:24
przez Sunny Sky
-To bardzo, bardzo wiele. - Westchnął ciężko. - Ale chodź, nie będziemy rozmawiać przed szpitalem... - Rozejrzał się. Kilku gapiów już się zbliżało. Podniósł Ją i chwycił za kopytko. - I wiesz, jeśli chodzi o branie wzorców... - Dodał znaczącym tonem, prowadząc ją w stronę obrzeży.

[jeśli April się da zaprowadzić, to daj z/t dla nas obu]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:25
przez April Moon
April zdziwiona dała się prowadzić. Coś jej nie pasowało ale w zasadzie to świat jej dalej był zobojętniony. Sunny wydawał się już spokojny.
[Z/T dla nas obojga]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 7 paź 2012, o 14:29
przez Black Cloud
Siedział długo, po dźwiękach orientując się, co się dzieje. A słuch miał wyśmienity, jak wspominałem już kilka razy. Przeciągnął się. Kiedy jedna z pielęgniarek ponownie się do niego uśmiechnęła, ten tylko pomachał do niej, zaraz wstając i odchodząc. Wygląda na to, że dziecko będzie miało zryte życie... gorzej niż wiedźmini i sieroty w ich szkołach. Ale, nic nie może poradzić, jeśli nie użył Prawa Niespodzianki, a sami mu nie dali potomka. Odszedł stąd.

z/t.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2013, o 00:26
przez Reetmine
MG

Sprytna, nikczemna zebra zwana przez niektórych Tal[onem]i weszła do szpitala, bez większych problemów omotała tutejszy personel i przekonała go do swoich racji, jak i przygotowała swój wywar do akcji. Początkowo na łóżku leżała klacz, ale gdy usiadłaś klacz wstała i zaczęła na ciebie spoglądać.

Obrazek

Przez prawy bok, w tym i skrzydło, miała przewieszony bandaż, nie miała jednakże swojego pancerza i nakopytników. Widzisz, że chciała powstać, ale zacisnęła z bólu zęby i postanowiła się jednak nie ruszać z łóżka.
- "Krew" tutaj? Czego tutaj szukasz Tali?

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2013, o 23:16
przez Reetmine
Obrazek

Fate Fel 25, zdany.

Klacz, choć z trudem ciebie rozumiała, to jednak bardziej czytała z twoich warg. Widzisz, że krew odpłynęła jej z twarzy, chyba nie spodobało jej się to, co jej powiedziałaś. Zaskoczyło ją to, że wyciągnęłaś pieczęć służb wywiadowczych, podobną do twojej zauważyłaś na stoliku obok łóżka. Tak więc rangą byliście na podobnym poziomie.
- Ale... przecież ja ich nie zdradziłam, to nie tak. Nie przekazywałam informacji wrogowi, może parę razy spotykałam się z przedstawicielami Germaney, ale nie współpracowałam z nimi, musisz mi uwierzyć.- Fate starała mówić się to jak najpewniej, ale nie za bardzo jej to wychodziło, łatwo zresztą dało się usłyszeć, że sama w to nie wierzyła.
- Proszę, nie zabijaj mnie...