Strona 2 z 17

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 17:11
przez Kaja Redsky
- Hej! - warkn?? Coy, gdy zobaczy? jak Tali na niego patrzy - To ja lec? na ?eb a szyj?, ?eby uratowa? tego starego pryka, ty tak mnie traktujesz? Wredne ptaszysko! Jestem zdecydowanie za dobry dla innych kucy... I ty... - spojrza? na le??cego w ?ó?ku pirata, podchodz?c do niego - [b] gdybym nie polecia? do szpitala po pomoc, dogorywa? by? w swoim pubie, wi?c móg?by? by tak mi?y, i odsun?? si?, by zostawi? woln? drog? m?odszym od siebie... [b/]- ruchem ga?ek ocznych wskaza? Sal, tak by dziewczyny siedz?ce w pokoju tego nie zobaczy?y. Zaraz odszed? i po chwili zastanowienia zwróci? si? do Sal - [b]Nie uwa?asz, ?e powinni?my zostawi? ich samych? Wydaje mi si?, ?e si? nie pozabijaj?. Chod?my ulepi? ze ?niegu kuca, jeszcze nigdy nie lepi?em ?adnego ba?wana, a chcia?bym to zrobi? przed ?mierci?! - spojrza? b?agalnie z iskierkami w oczach.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 18:57
przez Sal Ghatorr
No có?, na razie wszystko wygl?da?o jak porz?dny happy end, rodem z weso?ych bajek dla dzieci - g?ówny bohater prze?ywa, nikt nikogo nie zabija, wszyscy (no, Coy wykazywa? ma?o entuzjazmu, ale to pewnie skutek zbyt bliskiego kontaktu z oszala?? tygryfic?) si? ciesz? i tym podobne.
-Ja... - Zastanowi?a si? chwil?. No có?, by?a dla jego córki troch? niemi?a, wi?c nadszed? czas na lekkie nagi?cie prawdy by cho? odrobin? si? zrehabilitowa?. -... I twoja córka zapewni?y?my ci pierwsz? pomoc, a Coy pobieg? do szpitala po nosze i piel?gniarzy, znaczy si? zrobi? to gdy go przekona?y?my do przerwania sztucznego odd.... - Przerwa?a na moment. Mia?a dziwne wra?enie, ?e powiedzia?a za wiele. - Czyli wszyscy pomogli.- Zako?czy?a rado?nie. Dziwne wra?enie dalej jej nie opuszcza?o, ale nie mog?a skojarzy?, z czym by?o zwi?zane. Dopiero po chwili zda?a sobie spraw?, ?e w jednej z jej kieszeni znajduje si? zeszyt z wielkim napisem "NIE PANIKUJ".
Jej niby-portret, który stan?? jej nagle w pami?ci ("Gdyby? by?a ogierem, to stan??by ci nie portret, a...." wulgarnie przypomnia? o swoim istnieniu Bob). Si?a tej wizji by?a tak silna, ?e opu?ci?a nawet chwil? kolejnej pyskówki Coya. Dopiero gdy ten zwróci? si? bezpo?rednio do niej, przesta?a my?le? o tym, jak zboczony musi by? kuc rysuj?cy takie rzeczy (i jaka ?adna rze?ba by z tego.... STOP!).
-Poczekaj, Coy, musz? co? jeszcze za?atwi? z panem kapitanem, najlepiej w cztery oczy. - Powiedzia?a do niego cicho (ba?wan - ?nie?na rze?ba, yay, kiedy? jaki? artysta rze?bi? nawet w lo.... STOP!). - I nie jest starym prykiem! - doda?a jeszcze ciszej, ale z wi?ksz? dawk? emocji. - Mo?esz zacz?? beze mnie. - Doko?czy?a ju? normalnym tonem. "Hm, ciekawe czy na widok tego zeszytu spanikuje".....
-Przepraszam, musz? porozmawia? z twoim ojcem prywatnie. By?aby? mo?e tak mi?a...? - Zwróci?a si? do tygryficy. Przez my?l jej przelecia?o, czy nie powinna jej przeprosi?, ale na to przyjdzie czas potem. Znaczy si?, chyba przyjdzie....

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 19:48
przez SilentGrass
Przed piratem wydarzy?o si? co? co jasno mo?na okre?li? skrótem TMI. Jakby jednak kto? nie by? obyty w temacie chodzi tu o zale?no?? mi?dzy otrzymanymi informacjami,a mo?liwo?ci? ich przyswojenia. Czyli po prostu "To much information". Tak wi?c pirat le?a? na ?ó?ku nie bardzo wiedz?c co si? dziej?, rozgl?da? si? t?pawym wzrokiem dooko?a i podziwia? uczesanie Sal. S?owa Tali jak wesz?y do jego jednego ucha praktycznie od razu opu?ci?y umys? drugim. Pozostawiaj?c za sob? posmak kebaba i s?owa "g?owa" oraz "tato". Pirat wykorzystuj?c te s?owa, stworzy? 894370629876072 prawdopodobne scenariusze. Tal liczba jednak by?a zbyt du?a wi?c postanowi? dalej zbiera? dane wywiadowcze. Nast?pnym osobnikiem, który si? odezwa? by? Coy. Pirat postanowi? skupi? si? nad tym co mówi maluch i zrozumie? nieco bardziej sytuacj?. Niestety stwierdzenie u?yte przez Coy'a zamiast zredukowa? liczb? mo?liwych sytuacji zwi?kszy? j? do niebotycznej liczby googol. W umy?le pirata pojawi?y si? bezecne my?li wzgl?dem zniewie?cia?ej namiastki pirata, jednak zarazem odczuwa? wdzi?czno??. Jednak wiedzia? ?e w przysz?o?ci mog? pojawi? si? zgrzyty mi?dzy nimi. Nast?pna odezwa?a si? Sal, jej wypowied? by?a sk?adna i w miar? zrozumia?a dla zm?czonego pirata, po wys?uchaniu tego co ma klacz do powiedzenia pirat spojrza? si? na Tali. Kiwn?? delikatnie g?ow? i powiedzia?.
- Ju? wszystko w porz?dku, dam sobie rad?.
U?miechn?? si? i lekko przytuli? córk?. Odwróci? si? do Sal, le??c nie by?o mu zbyt wygodnie. Postanowi? si? podnie??, napi?? mi??nie i z tytanicznym wysi?kiem zacz?? podci?ga? si? do pozycji siedz?cej.
- Na brod? Celesti. Sykn?? przez z?by z powodu nag?ego nawrotu bólu w ca?ym ciele.
Kiedy jednak jego ofiarny wysi?ek poskutkowa?, zrówna? si? g?ow? mniej wi?cej na tym samym poziomie co by?a Sal. Spojrza? jej w oczy i krzywo si? u?miechn??, spojrzenie jakim obarcza?a go klacz nie by?o zbyt pocieszaj?ce.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 21:47
przez Tali
Tali zdziwi?a si? nieco zaistnia?? sytuacj? ale nie zwlekaj?c chwyci?a Coya pod pach? i wysz?a z sali na korytarz.
-Chod?, nie bedziemy im przeszkadza?.- powiedzia?a mu ?miej?c si? z tego jak majta nogami oderwany od ziemi. Od?ozy?a go i przypatrywa?a si? scenie przez szyb?. Nic nie s?ysza?a ale jakby co? si? zacz??o dzia? ma czysty strza?.

//pisze dalej w tym temacie bo nie chce mi sie robic nowego tematu//

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 22:13
przez Kaja Redsky
Coy ruszony z ziemi znowu przesta? si? rusza? i zastyg? jak rze?ba, wida? mia? taki zwyczaj, jak ma?e lwi?tka, które podniesione za kark nie wierzgaj? za bardzo, wi?c bardzo grzecznie, pomijaj?c niet?g? min?, da? si? wynie?? z sali. Kiedy zobaczy?, ?e Tali bardzo uwa?nie przygl?da si? rozmowie Sal z Silentem, podszed? do niej i poklepa? j? przyjacielsko po ramieniu, jakby zupe?nie nie przejmowa? si? przysz?o?ci? swojego kopyta.
- Nie masz co si? martwi?, Sal nie wygl?da jakby j? kr?ci?a nekrofilia, wi?c je?eli nie masz nic przeciwko m?odszej od siebie nowej mamusi, to nie widz? powodu do obaw. - Coyowi niecna my?l zamigota?a w g?owie, by? mo?e Tali b?dzie w stanie przeszkodzi? temu zwi?zkowi, w ko?cu wygl?da?a na bardzo zazdrosn? o swojego tatusia.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 16 sty 2012, o 22:48
przez Sal Ghatorr
No, nareszcie sami. Mimo, ?e praktycznie ka?da komórka w jej ciele ??da?a natychmiastowego ukarania zbocze?ca, Sal powstrzyma?a negatywne emocje. A mo?e to nie od niego, a jej tylko si? zdawa?o? Albo to nie ona tylko kto? bardzo, bardzo, ale to bardzo podobny? Nawet je?li jednak od pocz?tku mia?a racj?, to sprawiedliwo?? wymaga, by oskar?ony móg? si? broni?, nawet je?li o jego winie s?d ju? wyda? wyrok.
Dlatego wi?c spokojnie wyj??a z kieszeni zeszyt i po?o?y?a go, napisem "NIE PANIKUJ" do góry, na ?ó?ku przed Silentem.
-Przepraszam, ?e tak zaraz po wypadku ci? o to m?cz?, ale to dla mnie wa?ne. Kto? z gubi? ten zeszyt w tej karczmie, gdzie mnie zaprowadzi?e?, a ostatni rysunek w nim jest do??.... Interesuj?cy z mojego punktu widzenia. - Powiedzia?a spokojnie, uwa?nie obserwuj?c jego twarz. S?owa mog? wyra?a? k?amstwo, ale twarz ju? nie jest z regu?y taka zdolna. Podesz?a krok bli?ej. - Bardzo boli? - Zapyta?a jeszcze z wspó?czuciem, gdy zorientowa?a si?, ?e opierniczanie rannego nie jest zbyt mi?e.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 14:38
przez SilentGrass
Pirat poprawi? si? na siedzeniu i nerwowo przygryz? warg?... Có? nie stawia?o go to w dobrym ?wietle, szczególnie je?eli widzia?a tylko ostatni rysunek. Z?apa? notes w swoje kopytka, otworzy? go i zacz?? szybko przewraca? strony. W sumie to ju? on sam nie pami?ta? co znajdowa?o si? na jego pocz?tku. On tylko tworzy? ten notes, rzadko kiedy wraca? przy jego pomocy do przesz?o?ci.
- Nie b?d? Ci? ok?amywa?... Zacz?? dosy? niepewnie.
W dalszym ci?gu przewraca? strony wpatrzony w zeszyt, a? nagl? w pewnym momencie z pomi?dzy stron wypad? ma?y prostok?tny kawa?ek papieru. Zaciekawiony zapomnia? na chwil? o tym co mia? powiedzie?, wzi?? papier w swoje kopytka i dok?adnie mu si? przyjrza?. Na twarzy pojawi?o mu si? najpierw ogromne zaskoczenie, a potem przybra?a ciep?y i spokojny wyraz. Przez d?u?sz? chwil? wpatrywa? w kawa?ek papieru, który okaza? si? by? zdj?ciem. Pirat zagubiony w swoich my?lach nagl? przypomnia? sobie o Sal spojrza? na ni? i poda? jej zdj?cie.

Obrazek

- Chyba nie ma w?tpliwo?ci do kogo nale?y ten notes? Zapyta? Sal z niewyra?nym u?miechem na twarzy.
Nie czeka? jednak na odpowied? klaczy tylko kontynuowa?.
- Ten notes... Ten notes jest moj? opowie?ci?. Pie?ni? mojego ?ycia.
Ponownie z?apa? notes w kopyta i przewertowa? kartki na rysunek z Sal. Spojrza? na niego i ci??ko westchn??.
- To mia? by?... My?la?em ?e to b?dzie pocz?tek ostatniego rozdzia?u.
- Ostatniej przygody...
Nie bardzo wiedzia? co ma powiedzie?, jednak wiedzia? co my?li o nim teraz Sal.
- Jednak jak wida? jak zwykle mnie ponios?o... ?ycie jakie prowadzi?em odcisn??o na mnie pi?tno.
- I teraz w sumie nie wiem czy chc? Ci? na nie nara?a?...
Tak w tym momencie piratowi sko?czy?y si? s?owa, to by? jeden z tych niewielu momentów w ?yciu w których nie wiedzia? co zrobi?. Z tym co przeszed? wydawa?o si? to ?a?osne i ?mieszne, jednak pirat mimo wszystko ba? si? tego co powie Sal...

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 15:41
przez Tali
-?e co ty ja ci? prosze gadasz?!- Tali u?wiadomi?a sobie s?owa maluszka i a? usiad?a ze zdumienia. "M?odsza macocha? What the?! what the?!" Czyzby Silent zamierza? si? z ni?...
Tygryfica spojrza?a jeszcze raz na to co sie dzia?o w sali. "Nie ca?uj? si?, nawet nie przytulaj?. Jest dobrze, ale jeszcze nic nie wiadomo"

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 20:03
przez Kaja Redsky
- Wi?c jednak prawd? jest, ?e to ?rebaki cierpi? najbardziej, na mi?ostkach rodziców... - powiedzia? raczej do siebie ni? Tali, po czym opar? si? plecami o szyb? - Za?o?ymy si?, ?e najpierw zacznie na niego krzycze?, a potem si? przytul? i wymieni? si? d?ugim, nami?tnym poca?unkiem? Gdyby?my nie byli w szpitalu, to zaraz zacz??by pada? deszcz... Skubaniec sam sobie rzuci? tym kijem w g?ow?, chcia? wzbudzi? lito??, stary lis, a nie kuc... Wi?c nie masz co si? martwi?, ja jestem jedynym, który chce mu zrobi? krzywd?... - westchn?? ci??ko i ruszy? w stron? wyj?cia - to jak, dasz swojemu tatusiowi i swojej przysz?ej mamusi chwil? prywatno?ci na zabawy dla doros?ych i pójdziesz ze mn? grzecznie lepi? ba?wana, czy wolisz sobie popatrze?? - zapyta? z?o?liwie -Mi ten zwi?zek jest bardzo nie na r?k?, ale co mog? zrobi?? Có?, zawsze mog? wbiegn?? we w?a?ciwym momencie, krzycz?c "nie! nie zgadzam si?! nie kochasz go, kochasz mnie!" ale nigdy nie mog?em zgadn??, który moment jest w?a?ciwy, znaj?c ?ycie znowu bym wszystko zepsu?. To jak? - spojrza? na Tali pytaj?cym wzrokiem.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 21:02
przez Sal Ghatorr
To zaczyna?o by? irytuj?ce - ledwo porz?dnie si? na kogo? zdenerwowa?a, ta osoba natychmiast robi?a co?, przez co Sal by?o przykro za swoje niegrzeczne zachowanie i chcia?a od razu przeprasza?. Teraz by?a w o tyle komfortowej sytuacji, ?e si? powstrzyma?a przed co gwa?towniejszymi aktami wobec Silenta, co czyni?o przepraszanie niepotrzebnym. Zamiast z?o?ci czu?a teraz tylko ?al dla biedaka... I niepewno??. "Na mi?o?? Celestii, co mam teraz powiedzie??" pomy?la?a spanikowana. Przede wszystkim - w jakim on, do Discorda, sensie rozumia? stwierdzenie "ostatnia przygoda"? "Ostatnia, czyli potem samobójstwo. Przygoda z tob?, to nie wymaga t?umaczenia. To po prostu starsza wersja Coya, tylko ?e stara jak ?wiat. Jak ju? masz wybiera?, to nie JEGO" odezwa? si? nieproszony Bob. Uciszy?a go szybko, nie mia?a ochoty na k?ótni? sama z sob?.
-Ehm.... Wida? rodzinne podobie?stwo na tym zdj?ciu. - Zacz??a od w miar? neutralnego tematu, chc?c zyska? na czasie. - Jak dawno by?o robione to zdj?cie? 10 lat temu? To nie jest tak du?o, zawsze mo?esz zmieni? swoje ?ycie. To my mamy je kszta?towa?, nie ono nas. Wierz? w ciebie. - B?ysn??a napr?dce wymy?lon? przez sam? siebie na poczekaniu prawd? ?yciow?, dok?adaj?c element otuchy. Umilk?a, zastanawiaj?c si? kilkana?cie sekund nad ci?giem dalszym. "Rany, jak rozumie? to o nara?aniu mnie na jego ?ycie?" by?a rozdarta wewn?trznie, z jednej strony jaka? jej cz??? si? ucieszy?a, inna chcia?a jeszcze skorzysta? z okazji i obsobaczy? pirata za rysunek, jeszcze inna w bezrozumnym odruchu chcia?a uciec. No có?, na razie dwa pierwsze cz?ony jej ja?ni osi?gn??y konsensus, uzgadniaj?c, ?e na razie jeszcze mo?e z nim chwil? pogada?, zanim podejmie powa?niejsze dzia?ania.
-.... No i, mimo wszystko, ostatni rozdzia? w ?yciu powinien mie? lepszy pocz?tek ni? taki rysunek. O, spójrz cho?by na te proporcje! No i ta poza.... - U?miechn??a si? lekko, staraj?c si?, przynajmniej na chwil? obecn?, obróci? kwesti? rysunku w ?art. Gdy mi??nie jej twarzy dzielnie podtrzymywa?y u?miech, w jej g?owie trwa? huragan my?li. Czy Silent, nomen omen pirat, wytrzyma w jej umy?le starcie z tym niecnym ?ywio?em? Czy mo?e przegra, a stwierdzenie "No i ta poza..." zostanie zako?czone gromkim "...JAWNIE POKAZUJE TWOJE ZBOCZENIE!"? Losy ?wiata, albo przynajmniej kilku kucy ?yj?cych na nim, wa?y?y si?.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 21:47
przez SilentGrass
Pirat zastanawia? si? czy mówi? prawd?, czy mo?e nagina? troch? przykr? rzeczywisto??... Jednak na k?amstwach nie da si? zbudowa? zwi?zku i pirat zarazem czu? ?e ju? wystarczaj?co du?o w ?yciu si? nak?ama?. Spojrza? na Sal bardziej ufnie i skorygowa? jej domys?y.
- Tak... To zdj?cie by?o zrobione kiedy mia?em 10 lat. Tylko ?e zarazem nie by?o to 10 lat temu, a 39...
Pirat zrobi? dosy? smutn? min?.
- To mia?em na my?li mówi?c, ostatnia przygoda. Ka?da historia ma swój koniec, ja jestem teraz bli?ej swojego epilogu ni? kiedykolwiek.
Zastanawia? si? co my?li o nim Sal. Opcji by?o niewiele, ale i tak podziwia? klacz ?e jeszcze nie wybuch?a. Domy?la? si? ?e by?a tego bliska, jednak si? powstrzymywa?a. Piratem zacz??o targa? pytanie "dlaczego?". Czy?by nie by? kompletnie na straconej pozycji?
- Nie wiem czy starczy mi si? aby pod??a? za nurtem... Samemu...
Spojrza? na rysunek, potem na klacz i na twarzy pojawi? mu si? weso?y u?miech.
- Ten rysunek, to jest tylko par? ma?ni?? o?ówkiem na kartce, to nic nie czyni. O niczym nie decyduj?. To jak? ostatecznie przybierze form? zale?y od Ciebie.
Zamkn?? notes z g?o?nym trzaskiem i schowa? do swojej sakwy, która le?a?a na stoliku obok ?ó?ka. Zacz?? si? z trudem podnosi? z ?ó?ka i w mi?dzyczasie mówi?.
- Ale wiesz co? W jednym masz racj?... Jeste?my... *hgggnhh* Panami swojego ?ycia. Ja chc? ?y?, nie zamyka? si? w przesz?o?ci.
- A NIECH TO CELESTIA!
S?owa "A niech to celestia" Pad?y w momencie kiedy pirat domy?li? si? tego ?e jego cia?o odmawia mu jeszcze posz?usze?stwa, jednak zarazem b?d?c ju? za bardzo wysuni?ty z ?ó?ka ?eby zatrzyma? t? operacj?. Tak wi?c jak to przysta?o z wszelkimi prawami fizyki, bezw?adne cia?o pirata zwali?o si? na ziemie jak kamie?. Z jego pyska wydar?o si? jedynie j?czenie.
- Czy kto? móg?by przynie?? mi kule, albo wózek?

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 17 sty 2012, o 21:57
przez Tali
-Ba?wana?- Tali odwróci?a sie. "je?li ma doj?? do czegos pomiedzy t? dwójk? to i tak dojdzie" pomyslala. Nie do ko?ca pasowa?a jej propozycja macochy rówie?niczki no ale nic nie mogla na to poradzi?. Westchn??a i powiedziala do Coya.
-Dobra, zróbmy tego twojego balwana, prowad?.- "Taki ma?y ze mysli tez ma dzieciece" pomy?la?a

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 18 sty 2012, o 00:14
przez Kaja Redsky
Coy nie wiedzia? co zrobi?. Przez kilka krótkich chwil w jego g?owie zakot?owa?y si? gigabajty informacji. Najgorsze by?o to, ?e Tali pogodzi?a si? ze zwi?zkiem swojego ojca. Wi?c w pierwszej chwili my?la? o dekapitacji tygryfa. Zaraz potem zorientowa? si?, ?e przegra? ze starym prykiem, który nie wiadomo czy mo?e jeszcze to robi?, pomy?la? wi?c o w?asnej dekapitacji. W chwil? po tym przewodni? my?l? by?o "czemu ja ci?gle my?l? o ucinaniu g?ów" ca?e szcz??cie, ?e my?li o skróceniu o g?ow? Sal, Silenta, obu piel?gniarek, tej seksownej klaczy któr? min?? w drodze do szpitala, sanitariuszy, którzy nie?li rannego, w?asnego kapitana, znajomych z za?ogi i ?rebi?t, które bawi?y si? rano w ?niegu jeszcze si? nie pomy?la?y, tylko usun??y grzecznie w cie?, bo inaczej jego samoocen by bardzo ucierpia?a. Wobec tego zawo?a?.
-Jej, lepmy ba?wana! Pó?niej mo?emy pój?? si? najeba?. - i ochoczo wyszed? ze szpitala.

[z/t]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 18 sty 2012, o 17:12
przez Sal Ghatorr
"39 lat? No dobra, mo?e i troch? stary, ale wygl?da wci?? m?odo" stwierdzi?a w my?lach Sal, zanim jej mózg do ko?ca przetrawi? s?owa Silenta. Na ca?e szcz??cie (?) jedn? setn? sekundy pó?niej cz??? umys?u odpowiedzialna za tak skomplikowan? matematyk? jak dodawanie dogoni?a reszt?, prezentuj?c os?upia?ej klaczy wynik 49 lat. Kolejne proste dzia?anie powiedzia?o jej, ?e 49-17 to 32, a na dodatek 49 to prawie trzykrotno?? liczby 17. Wyniki by?y, przynajmniej dla niej, do?? ma?o satysfakcjonuj?ce. W tym momencie m?tlik w jej g?owie osi?gn?? takie rozmiary, ?e w porównaniu z nim nawet polski sejm wygl?da? jak siedlisko harmonii, pokoju i porz?dku.
Bij?c si? desperacko z my?lami spokojnie wys?ucha?a Silenta do ko?ca. Nawet jej zaimponowa? tym, jak dobrze wytrzymuje swój obecny stan fizyczny. Stopie? imponowania nieco si? zmniejszy? dopiero wtedy, gdy pirat próbowa? wsta? z ?ó?ka, zamiast tego l?duj?c na ziemi u jej stóp. "Skorzystaj z tego! Podnie? go i poca?uj!" odezwa?o si? co? nieproszone w fragmencie mózgu niedaleko lewego ucha. "Nie, zostaw go i uciekaj dopóki mo?esz!" skontrowa?o co? z okolic prawego ucha. "Zjad?abym jab?ko!" wypali?, jak Filip z Konopi, fragment znajduj?cy si? niedaleko rogu.
Najbli?ej Sal by?o do pierwszej z porad, ale i tu cz??ciowo - ignoruj?c drug? cz??? polecenia, a pierwsz? cz??? znacz?co naginaj?c, wyjrza?a na korytarz i zaczepi?a przechodz?cego akurat piel?gniarza, prosz?c go o chwilow? pomoc. Gdy ich wspólnym wysi?kiem Silent opu?ci? pod?og?, a uczynny pracownik szpitala poszed? po kule, sama usiad?a przy ?ó?ku pirata, blisko niego.
-Chyba jeszcze nie powiniene? opuszcza? ?ó?ka. Powiniene? odpoczywa?. - Powiedzia?a z trosk? w g?osie. - Czy?by ci si? gdzie? ?pieszy?o? - Rzuci?a jeszcze. Hmm, chyba co? jeszcze chcia?a... A, tak. - I naprawd? masz 49 lat? Nie wygl?dasz na tyle. - Wiedzia?a, ?e pytanie o wiek nie jest mo?e najbardziej eleganckim pytaniem jakie mo?na zada?, ale stanowczo musia?a upewni? si? w tej, jak?e pal?cej, kwestii.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 18 sty 2012, o 23:25
przez SilentGrass
Pirat w raz z pomoc? Sal i piel?gniarza podniós? si? z ziemi. Dziwnym trafem uda?o mu si? utrzyma? na czterech kopytach, opieraj?c si? lekko o ?ó?ko. Spróbowa? poruszy? kopytem, o dziwo uda?o mu si? to jednak kompletnie tego nie poczu?. Zamiast tego przez nogi przechodzi?o mu niemi?e mrowienie. Przynajmniej mia? ju? jeden powód do rado?ci, akcja ratunkowa nie pozostawi?o go sparali?owanego. Spojrza? na Sal lekko zdziwiony.
- Ja? M?odo? W sumie mog?a mie? racj?, bo pirat nie przypomina? sobie kiedy ostatnio patrzy? w lustro... W sumie to nie bardzo pami?ta? jak obecnie wygl?da... Pewnie ma paskudny pysk... Ale jednak Sal nie patrzy na niego z wstr?tem. Mo?e nie jest tak ?le?
- Nie wiem... Prowadz? bardzo aktywny tryb ?ycia. Mo?e nie jestem tak sprawny jak kiedy? jednak pozosta?o mi jeszcze sporo wigoru.
Wtem do pokoju wszed? piel?gniarz nios?c balkonik. Ustawi? go przed piratem i powiedzia?.
- Prosz? si? na tym oprze?. Po czym spojrza? na Sal i pirata. W jego g?owie co? zab?ysn??o. Pewnie uzna? to za wspania?y pomys? wi?c szybko przed wyj?ciem jeszcze doda?.
- Ma pan urocz? córk?, tak si? o pana troszczy i w ogóle... Powiedzia? i zadowolony z siebie przygwizdywa? wychodz?c z pokoju. Piratowi co? p?k?o w g?owi? i us?ysza? g?uche "A mo?e jednak jestem oble?nie stary?"...
Postanowi? jednak nie komentowa? tego co zrobi? piel?gniarz. Odsun?? balkonik na bok i na chwiejnych nogach zacz?? kierowa? si? do wyj?cia. Nagl? jednak stan?? i spojrza? si? na Sal.
- W?a?nie... Dobre pytanie. Gdzie by si? teraz uda??