- DLACZEGO MAM BYĆ SPOKOJNA!? ZNISZCZYŁEŚ MI ŻYCIE! CHCIAŁAM TEGO DZIECKA!
Krzyknęła na niego a gdy ten ją przytulił oszołomiona spojrzała na jego skrzydła i na jego zad z paroma pręgami po jej poskramiaczu. Miała ochotę śmiertelnie razić go prądem, ale przecież to tylko pogorszyłoby sytuację.
- Czemu nie chcesz mi dać spokoju. Daj mi zniknąć, tak jak zawsze znikałam... Nie chcę cie już. Nic już nie chcę. Jesteś wolny, daj i mi być wolną...
Zaczęła płakać, ale nie odwzajemniła uścisku. Nie wiedziała co już zrobić. Chciała kogoś zabić. Albo siebie. Nie chciało jej się już żyć... A on starał się być miły, pomimo że ja zdradził i wydał władzom. Miała wszystkiego dość. Płakała i płakała... I cicho szlochała. I nie zwracała uwagi na wiedźkuca. Wskazała na niego kopytem i powiedziała tylko cicho.
- Tępy... Poczekaj na zewnątrz... To nasza rozmowa.