przez Angel » 31 sty 2012, o 22:04
Angel delikatnie przeci?ga? grzebieniem po w?osach Fluttershy. Nie mia? wprawdzie poj?cia, co próbuje zrobi? z jej fryzur?, jednak samo czesanie mi?kkich, puszystych w?osów ?ó?ciutkiej klaczy sprawia?o mu przyjemno??. Skrzywi? si? jednak, gdy us?ysza? jej pro?b?. Pami?ta? doskonale, gdzie poprzedni sko?czy? opowiadanie i nadal nie mia? ochoty na kontynuowanie. Pod?wiadomie jednak czu?, ?e w ten sposób pozb?dzie si? ogromnego ci??aru z serca, nawet je?eli ci??ko mu b?dzie o tym mówi?. Odetchn?? g??boko i zacz?? ponownie snu? histori? swego ?ycia.
- Jak ju? ci mówi?em w domku, ?le si? poczu?em ze swiadomo?ci?, ?e wbijam si? pomi?dzy niezwykle bliskie relacje ojca z córk?. Ona… Widzia?em po niej, ?e j? to boli, nawet je?eli przy mnie próbowa?a to ukry? pod u?miechem. Chcia?em jej jako? poprawi? humor, sprawi?, ?eby przesta?a si? niepotrzebnie martwi?… I wydawa?o mi si?, ?e znalaz?em rozwi?zanie. Niezbyt m?dre czy specjalnie b?yskotliwe, ale je?eli mia?o chocia? na chwil? przywróci? ca?kowicie szczery u?miech na twarz Faithful Star… By?o warto spróbowa?.
Z pewnym zak?opotaniem zorientowa? si?, ?e wcze?niej nie wypowiada? imienia swej dawnej przyjació?ki… A mo?e pierwszej prawdziwej mi?o?ci? Zda? sobie spraw? te?, ?e przerwa? czesanie Fluttershy, pogr??ony we wspomnieniach. Szybko wróci? do tej czynno?ci, wyrzucaj?c z siebie kolejne s?owa, które coraz niech?tniej godzi?y si? z faktem, ?e musz? opu?ci? jego usta.
- Chcia?em j? zabra? do weso?ego miasteczka. Canterlot mo?e si? pochwali? jednym, naprawd? wielkim, umieszczonym w dolnych partiach miasta. Pewnego dnia podszed?em do niej i spyta?em, czy nie chcia?aby si? ze mn? tam wybra?. Zgodzi?a si?, a ja po dzi? dzie? tego ?a?uj?...
Dzie? by? wtedy jasny i s?oneczny, pogoda wr?cz idealna na tak? eskapad?. Wci?? pami?tam, jak wygl?da?a tamtego dnia - ubrana w prost?, jasnoniebiesk? sukni?, w s?omianym kapeluszu os?aniaj?cym oczy. By?a pi?kna, a ja nie mog?em si? przesta? zastanawia?, jaki szcz??liwy los postawi? mnie w roli jej przyjaciela i opiekuna. Poszli?my razem do Jazza - zgodzi? si? oczywi?cie na nasz wypad. W ko?cu nie mia? ?adnych powodów do zaniepokojenia, prawda?
Podró? do lunaparku przebieg?a nam bez ?adnych problemów, pó? godziny chodzenia po kr?tych uliczkach Canterlotu i ju? stali?my przed weso?ym, kolorowym wej?ciem. Kupi?em dla nas bilety i weszli?my do ?rodka, a tam przywita?a nas parada klaunów. Faithful Star pisn??a i schowa?a si? za mn?, ale szybko si? zacz??a ?mia? wraz ze mn?. A potem... dzie? up?yn?? nam na niesamowitej zabawie. Razem brali?my udzia? w zawodach, korzystali?my ze wszystkich atrakcji, a gdy zg?odnieli?my, jedli?my razem z jednego sporego pó?miska owoców. To by? jeden z najlepszych czasów mojego ycia... Jednak wszystko, co mi?e, dobiega ko?ca.
Kiedy byli?my na diabelskim m?ynie, w oczy rzuci? mi si? kuc, którego mia?em nadziej? nigdy wi?cej nie ogl?da? - Golden. Sta? sobie w t?umie jak gdyby nigdy nic, wpatruj?c si? prosto na nas. Widzia? doskonale, ?e go zauwa?y?em. Skin?? mi g?ow?, jak stary znajomy, po czym rozp?yn?? si? w g?szczu postaci...
Valor Angel odrzuci? na bok grzebie? - kopytko za bardzo mu dr?a?o, ?eby móg? go nadal utrzyma?. Z?apa? si? za g?ow? i milcza? przez par? minut, próbuj?c pouk?ada? my?li i odrzuci? rosn?cy mu w gardle szloch. Kiedy powróci? do mówienia, jego g?os za?amywa? si? od czasu do czasu.
- Kiedy tylko maszyna si? zatrzyma?a, wzi??em Faithful Star i wyprowadzi?em j? poza weso?e miasteczko. Mia?em nadziej?, ?e nam si? uda, a spotkanie w?asnego demona przesz?o?ci by?o czystym przypadkiem... Niestety, ?ycie brutalnie zrewidowa?o moje pogl?dy.
Wyskoczyli na nas nagle z bocznej uliczki. By?o ich czterech, licz?c Goldena. Próbowa?em j? os?oni?, da? jej mo?liwo?? ucieczki... Ale by?em za s?aby. Nie potrafi?em wtedy jeszcze tego, co teraz. Sponiewierali mnie i rzucili na bok. Nie chodzi?o im o mnie - Golden przyszed? po córk? kuca, który pokona? jego ojca. Ja...
Angel prze?kn?? ?lin?, próbuj?c znale?? jaknajdelikatniejszy sposób opisania dalszych wydarze?. Fluttershy wydawa?a si? taka s?odka i niewinna, nie przygotowana na z?o tego ?wiata...
- Oni... Zniszczyli j? w ka?dym mo?liwym sensie. Nie chc? do tego wraca?, naprawd?. Faithful Star tam zgin??a, a ja wyszed?em ca?o. Ja... Chyba po wszystkim straci?em przytomno??. Pami?tam wszystko... Nie, po prostu nie. Te rany s? dla mnie nadal zbyt bolesne.
Obudzi?em si? w miejscu, które zna?em doskonale - w salonie Jazza. Wtedy to wszystko pad?o na mnie z pe?n? si?? - ?mier? najbli?szej mi osoby, prawdopodobne znienawidzenie przez Jazza... Nie b?d? k?ama?, przygniot?o mnie to. Le??c na kanapie mojego mistrza, rozbecza?em si? jak ma?e dziecko.
Wtedy Jazz wyszed? z pokoju obok. Spodziewa?em si? krzyku, wyrzutów, obwiniania mnie o wszystko... Na pocz?tku jednak tylko milcza?, stoj?c na ?rodku pokoju i patrz?c prosto na mnie. A to w pewnym sensie by?o jeszcze gorsze. Kilka minut pó?niej przerwa? to niezno?ne milczenie, a jego g?os by? suchy i wyprany z wszelkich uczu?.
- Angel... Nie obwiniaj si? za to, co si? sta?o. Gdy stra?nicy ci? przyprowadzili pobitego do mojego domu, wiedzia?em ju?, ?e zrobi?e? wszystko aby j?... J?... - G?os mu si? za?ama?. Odchrz?kn?? wtedy i kontynuowa?. - To naprawd? nie by?a twoja wina... A teraz powiedz, co si? tam sta?o.
Powiedzia?em mu wszystko, co si? sta?o z Faithful Star. Milcza? przez ca?y czas, nie zadawa? ?adnych pyta?, tylko sta? w miejscu. Kiedy sko?czy?em, wyszed? bez s?owa. Pó?niej si? dowiedzia?em, ?e próbowa? co? wskóra? w tej sprawie, jednak si?y prawa by?y przy tym bezlitosne. Powiedziano mu, ?e przy braku jakichkolwiek ?wiadków ich kopyta s? zwi?zane.
Jazz po tym wszystkim wpad? w depresj?, a ja mu wtórowa?em. Ten stan trwa? kilka miesi?cy, jednak w ostateczno?ci uda?o nam si? z tego wyj??. No... i to by by?o na tyle, je?eli chodzi o histori? mojej pierwszej mi?o?ci. Uda?o mi si? pozbiera?, a od tego czasu moje ?ycie by?o beztroskie... No, mo?e poza jednym wydarzeniem, ale o tym opowiem ci innym razem.
Angel ledwo si? trzyma?, targany sprzecznymi emocjami. Podczas mówienia po?o?y? si? na ?ó?ku i zacz?? si? patrze? prosto w sufit. Jego g?os powoli cich? i s?ab?. Kiedy sko?czy?, odwróci? si? plecami do Fluttershy, pozostaj?c w ca?kowitej ciszy.
Byłem Angelem zanim stało się to mainstreamowe.