Sala nr. 001

Czyli pokoje wydzielone dla chorych.

Moderatorzy: Kojira, Reetmine, Tali, QuietWord, Sal Ghatorr

Sala nr. 001

Postprzez Reetmine » 1 lis 2011, o 22:09

Pegaz si? obudzi? w jakiej? bia?ej sali, z wygl?du szpitalna. Le?a? na jakim? ?ó?ku, mia? obanda?owane wszystkie ko?czyny. Wsta? z ?ó?ka, cho? porusza? si? z trudem. Popatrzy? na kart? wypisan? na ?ó?ku; "ofiara wypadku".
I trafi? go jasny szlag, gdy? wszystko sobie przypomnia?- pierwsz? "zabaw?" Dark'a, pó?niejsz? rozmow? z nim, akcje w domku i zebr?... tak, szanown? pani? "wyzwolicielk?". Chwyci? za pojemniczek przy ?ó?ku i po?kn?? na raz troch? pigu?, po których ból ust?pi?. By? pewien, ?e w tym stanie jednak pole?y tutaj d?u?ej. Zauwa?y? le??cy na stole kitel lekarski i na?o?y? go na siebie, podobnie jak i mask?. Co prawda dosy? wolno si? porusza?, ale i tak nikt by nie zwraca? uwagi, bia?y strój znakomicie zakrywa? banda?e. Opu?ci? wi?c pomieszczenie, jak i szpital. Postanowi? najpierw wzi?? swoje rzeczy, gdyby tamtemu znów "odwali?o".

z/t
WS....BS.....S.....T....PER...AG...INT....FEL...WP....HP
37.....43....21....33....38....33....30.....48....50....11

Obrazek
Avatar użytkownika
Reetmine
Bitter - Sweet
 
Posty: 1945
Dołączył(a): 18 paź 2011, o 21:01
Lokalizacja: Kraków
Płeć: Ogier
Uroczy Znaczek: Luneta
Lubi: Pieniądze, używki, intrygi.
Nie Lubi: Braku kontroli, braku pieniędzy, pyszałków.
Strach: Utonięcie, psy.
Stan: Kawaler
Koneksje Rodzinne: Bhmmmm
Rasa: Pegaz
Charakter: Neutralny zły
Multikonto: TAK

Re: Sala nr. 001

Postprzez BlancoVagabundo » 27 gru 2011, o 11:36

Blanco obudzi? si? szcz??liwy z powodu oklapni?tych skrzyde?,jego pop?dy zosta?y ca?kowicie zaspokojone poprzedniej nocy. Co prawda zap?aci? za to urazem g?owy ale by?a to niska cena. Jedynym co niepokoi?o pegaza by?o pytanie gdzie spotka? te dwie klaczki i tego ogiera.Wydarzenia ubieg?ej nocy nie stanowi?y dla niego zagadki jednak przypomnienie sobie miejsca igraszek wr?cz przeciwnie.
"Hmm ale ?adnie przywali? mi ten ogier gdy ..." - Blanco zaczerwieni? si?
-Nigdy nikomu o tym nie powiem - postanowi? wylatuj?c z zabanda?owan? g?ow?.

[zt]
39-39-38-36-26-31-26-19-28- 7
WS-S- T-WP-Fel-AG-Per-Int-BS-HP
Avatar użytkownika
BlancoVagabundo
Wieczny Optymista
 
Posty: 438
Dołączył(a): 21 gru 2011, o 20:01
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Kaja Redsky » 13 sty 2012, o 19:39

Coya zaskoczy?o szczerze pytanie, które zada?a mu Sal w drodze do szpitala.
- Nie wiesz? By?em przekonany, ?e ju? mówi?em, ale wtedy hmm, mo?e mi faktycznie pami?? szwankowa?... - stara? si? nie widzie? spojrzenia klaczy - No wi?c stwierdzi?em, ?e jestem dla ?wiata zupe?nie zb?dny! No bo kim jest pirat na l?dzie? Tutaj to s?owo nie kojarzy si? z bohaterstwem, z podró?ami, z odkrywaniem l?dów, walczeniem z ca?ym ?wiatem, pokonywaniem potworów, wolnym duchem i nieugi?tym karkiem. Na l?dzie pirat jest tylko rzezimieszkiem, bandyt? i pijakiem. Jest jak emerytowany ?o?nierz, gdyby chocia? by? dowódc?, zdoby?by jaki? szacunek, ale zwyk?y szeregowy ?o?nierz po powrocie do domu jest ?mieciem, wszystko czego si? z takim wysi?kiem uczy?, okazuje si? przydatne jedynie do bicia w?asnej klaczy. Z piratem jest podobnie, nie wa?ne jaki by? dzielny, bez ?odzi jest tylko szubrawcem godnym co najwy?ej stryczka, na pewno nie zaufania. My?la?em tylko o tym, by zatru? si? ?miertelnie rumem, skrzynka z?ota by starczy?a, ale wtedy... - zatrzyma? si?, przysiad? i spojrza? na ksi??yc, który ksi??niczka Luna umie?ci?a na niebosk?onie pomi?dzy tymi wszystkimi migocz?cymi gwiazdami - ...wtedy zobaczy?em ciebie... - zamilkn?? by u?wiadomi? sobie co w?a?nie powiedzia?, zarumieni? si? i ze spuszczon? g?ow? kontynuowa? - przepraszam, wiem, ?e nie powinienem ciebie obci??a? moimi w?asnymi problemami, wiem, ?e to wyda si? ?mieszne, ale kiedy ci? spotka?em my?la?em ?e moje ?ycie znowu ma jaki? sens, do czasu kiedy u?wiadomi?em sobie, ?e mnie nienawidzisz... - patrza? na klacz pe?en smutku w dr??cym g?osie i ruszy? w dalsz? drog? - Oczywi?cie ci? nie wini?, sam siebie nie szanuj?, nie ma chyba na ?wicie nikogo, kto by traktowa? moje jedno s?owo na powa?nie, w ko?cu jestem piratem - prychn?? i u?miechn?? si? ponuro - Jednak wtedy, kiedy sobie to u?wiadomi?em, zrozumia?em, ?e jedynym sensownym rozwi?zaniem dla mnie si? powiesi?! Nie zrozum mnie ?le, to nie jest jaka? rozpacz albo desperacja, stwierdzi?em po prostu, ?e to najlepsze rozwi?zanie. Nie, nie potrzebuj? pomocy specjalisty, ani ?adnych leków - uprzedzi? pytanie, które spodziewa? si? us?ysze? - To jest ch?odna kalkulacja. Po prostu zrozumia?em, ?e to mój jedyny sensowny koniec, zgrabne zako?czenie, pasuj?ce do tre?ci, odpowiednia kokardka, do odpowiedniego papieru prezentowego. Tak ko?czy pirat, który straci za?og?, to wr?cz mój obowi?zek. Za cz??? pozosta?ego z?ota zabaluj?, reszt? przeka?? do jakiego? sieroci?ca albo na inny program do?ywiania ?rebi?t, a potem rozwi??? to wszystko konopiami. Albo zawi???! Hehe! - za?mia? si? z w?asnego ?artu - Ciebie prosz? tylko o jedno, nie czuj si? winna z mojego powodu, przecie? nic z?ego nie zrobi?a? prawda? Nie chc? mie? czyjego? z?ego samopoczucia na sumieniu. A teraz zapraszam do ?rodka - powiedzia? z u?miechem otwieraj?c drzwi do sali w której le?a? Silent i wpu?ci? Sal przodem.
.. /\
. (゚ 。`> WS-BS-S-Per-T-Ag-Int-Fel-WP-HP
.. l` \ ;'` 31-31-36-38-34-40-32-32-44-14
. (__.)
Jedyny prawdziwy, oficjalny kot na PonyUtopii!
"Reecia: Eh jestem BD."
Avatar użytkownika
Kaja Redsky
Pirat
 
Posty: 440
Dołączył(a): 2 sty 2012, o 14:27
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Sal Ghatorr » 13 sty 2012, o 20:39

No có?, s?ucha?a i czasem tylko jakim? mrukni?ciem potwierdza?a, ?e zwraca uwag? na s?owotok Coya. Gdzie? w jej g?owie ko?ata?a si? my?l, czy nie zbli?a si? w?a?nie zachowaniem do niektórych m??czyzn - potakuj?cych kobiecie tylko z przyzwyczajenia. "Przecie? zwracasz uwag? na to co mówi", uspokoi?a sama siebie, gdy Coy napomina? o biciu klaczy. Lekko si? wzdrygn??a wtedy, ale dzielnie dalej wyt??a?a s?uch. Gdy by?a mowa o tym jak j? spotka? w k?ciku jej oczu zal?ni?a ?za, gdy stwierdzi? ?e ona go nienawidzi pojawi?a si? druga, a gdy pojawi?o si? s?owo "powiesi?" to tylko si?? woli zmusi?a si?, by nie p?aka? jak bóbr. Na szcz??cie Coy dalej gada? i chyba nie zwraca? na ni? teraz uwagi, bo by.... No có?, jemu by si? to pewnie spodoba?o, ale Sal - zw?aszcza patrz?c na to perspektywicznie - du?o mniej. Gdy sko?czy? mówi? i otworzy? jej drzwi postanowi?a wreszcie zareagowa?.
-Coy, nie nienawidz? ci?. - G?os si? jej lekko ?ama?.Podesz?a do niego i u?cisn??a ("Huugz!" krzykn?? rado?nie Bob. A to dziwne, to tajemnicze co? jednak akceptuje jakiej? jej zachowanie). Skrzywi?a przy tym nieco swój rasowy nos, gdy? spirytusem jecha?o od pirata niemo?ebnie, ale dzielnie wytrwa?a te trzy sekundy, nim go pu?ci?a.
-No i zdecyduj si?, skoro chcesz opowiada? dzieciom o spotkaniu w bia?ym namiocie nie mo?esz si? wiesza?. - Powiedzia?a ju? normalnym tonem i szybko wesz?a do sali z Silentem. "Albo w depresji, albo naprawd? dobrze gra" pomy?la?a przy tym.
[Dzisiaj 14] SilentGrass: Sal zmusza mnie do ustatkowania się :/

WS - 16
BS -23
S - 26
T - 28
Per - 34
AG - 28
Int - 51 (+10 z sesji)
FEL - 50 (+10 z sesji)
HP - 6
WP - 41

Obrazek
Avatar użytkownika
Sal Ghatorr
Upadły Anioł
 
Posty: 721
Dołączył(a): 21 gru 2011, o 20:44
Lokalizacja: Manehattan
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Dłutko
Lubi: Sztuka, spokój, nos, porządek
Nie Lubi: Chaos, bałagan
Strach: Strata córki
Stan: "Wdowa" po Silencie
Koneksje Rodzinne: Siostra Shar, córka Silent Rose, reszta rodziny z Manehattanu nie żyje
Rasa: Jednorożec
Charakter: Neutralny dobry
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez SilentGrass » 13 sty 2012, o 22:42

Pirat tym razem od razu nie otworzy? oczu, praktycznie wiedzia? co b?dzie go czeka?o i wcale nie chcia? tego przy?piesza?.
Czu? pod sob? ch?ód bij?cy od nierównej kostki brukowej. Jeszcze ?y?, a raczej istnia? w swojej ?wiadomo?ci. Zastanawia? si? czy kiedy? to si? sko?czy.

Otworzy? powoli oczy i przed sob? znów zobaczy? s?pa, który wyra?nie by? uradowany.
- Uuu! Stary! Ty to masz przewalone… ?eby w?asna ?wiadomo?? chcia?a Ci? zabi?. Czym ?e? sobie tak przewali??
- Nie chcesz wiedzie?… Odpowiedzia? za?enowany pirat.
S?p widocznie postanowi? nie dr??y? tematu, mo?liwe ?e sam jako cz??? jego ?wiadomo?ci znienawidzi? by pirata, ale czy zabicie pirata nie wi?za?o by si? z praktycznie samobójstwem?
S?powi podoba?o si? ?ycie w umy?le pirata, nigdy nie przestawa? si? ?mia?, spotyka? najprzeró?niejsze osobisto?ci, tak pasowa?o mu to ?ycie. Przekr?ci? g?ow? lekko na bok i spojrza? dok?adniej na pirata.
- Wiesz? Tym razem widz? ?e b?dzie lepiej jak pójdziesz sam.
- Co ty nie powiesz? Powiedzia? pirat po czym wyrzyga? ironi? do pobliskiego wiadra.
Na dziobie s?pa pojawi? si? lekki u?miech.
- Ja… Ja naprawd? chc? Ci pomóc. W ko?cu jestem cz??ci? Ciebie…
- Ta naprawd? jestem Ci cholernie wdzi?czny…
- No dobrze, nie b?d? Ci? ju? zatrzymywa?. B?dziesz wiedzia? co robi?
- Ej! Poczekaj jeszcze chwil?!
Niestety s?p nie us?ucha? pirata i tak szybko jak zwyk? si? pojawia?, znik?. Pole percepcji pirata wróci?o do normalno?ci, rozejrza? si? dooko?a siebie i ze strachem stwierdzi? ?e zna to miejsce.

***
Canterlot jesienn? por? nie by? przyjaznym miejscem, szczególnie je?eli mieszka?o si? w slumsach.
Trzynastoletni zielony ?rebak powoli szed? ulic? i stara? si? nie wywróci? o przewalaj?cych si? dooko?a pijaków. Przechodzi? obok jednej z karczm kiedy nagl? wysun??a si? z niej przygruba klacz i nie patrz?c przed siebie wyla?a misk? pomyj. ?rebak nawet nie zd??y? zareagowa?, a zawarto?? miski sta?a si? zawarto?ci? zielonej sier?ci kucyka. Gruba klacz zauwa?y?a co zrobi?a i zacz??a si? g?o?no ?mia?, po chwili odwróci?a si? i z trzaskiem zamkn??a drzwi.
Zielony kuc nienawidzi? tego miejsca, nienawidzi? tych brukowanych ulic, nienawidzi? tych obskurnych budynków. Szed? jednak dalej przed siebie doskonale znan? sobie ?cie?k?, wyznacza?a tras? do jedynego miejsca, którego z tego wszystkiego nie nienawidzi?... Przynajmniej tak bardzo.
?rebak zbli?y? si? do niewielkiej kamienicy, obskurne musztardowe ?ciany zawsze wprawia?y go w md?o?ci. Wszed? do ?rodka i skierowa? si? na pierwsze pi?tro, stan?? niepewnie przed drzwiami numer siedem.

*Puk* *Puk*

Sta? par? d?u??cych si? minut i po chwili us?ysza? szmery po drugiej stronie, rozleg?o si? szcz?kanie zamków i drzwi otworzy?y si? z g?o?nym skrzypni?ciem. W drzwiach stan??a klacz, a raczej chwia?a si? na nich leniwie. Jej rozbiegane oczy skupi?y si? na chwil? na butelce wódki, a potem na ma?ym ?rebaku. Przelecia?a kopytem po swoich zmierzwionych dredach i podrapa?a si? po zielonym czole.
Po chwili na jej twarzy pojawi? si? zniesmaczony grymas, a jej b??kitne oczy ?wieci?y w?ciek?o?ci?.
- Gdzie? ty si? szw?da? gnoju!
Krzykn??a i podnios?a kopyto z butelk? do góry szykuj?c si? do wymachu. Wtem nagl? pojawi? si? przy niej bordowy kuc i z?apa? za kopyto z butelk?.
- No ju?… Spokojnie, po?ó? si?… Odpocznij. Przemówi? do niej spokojnym delikatnym g?osem.
Klacz na zawo?anie si? uspokoi?a, odwróci?a i wesz?a w g??b mieszkania. Ogier podszed? do ?rebaka i schyli? si? przy nim. Spojrza? na jego mokre futro i zrobi? zaniepokojon? min?.
- Och dzieciaku co si? z tob? znowu dzia?o.
?rebak nie odpowiedzia?, wstydzi? si? spojrze? w jego szmaragdowe oczy wi?c po prostu spu?ci? wzrok ku ziemi.
- Albo nic nie mów. Chod? wejd? do ?rodka.
?rebak bez s?owa skierowa? si? do domu, ogier nie przestawa? obserwowa? ma?ego i zamkn?? tu? za nim drzwi. Ma?y kucyk skierowa? si? do niewielkiej kuchni, a ogier poszed? do ?azienki. Po chwili pojawi? si? w kuchni z du?? misk? wody i r?cznikiem. Zasta? tam siedz?cego na krze?le ?rebaka z smutno zwieszon? g?ow?.
- No podejd? tu dzieciaku. Powiedzia? zach?caj?co z niewielkim u?miechem na ustach. Ma?y us?ucha? si? ogiera, w ko?cu by? jego ojcem. Ogier namoczy? lekko r?cznik w wodzie i zacz?? przeciera? maluchowi twarz.
- Opowiada?em Ci kiedy? o piracie Silent Grass’ie?
?rebak w odpowiedzi przecz?co pokr?ci? g?ow?.
- By?o to w trakcie drugiej wyprawy do Zebrici. Silent Grass by? starym morskim wyg?, mawiano ?e by? jednym z najbardziej bezlitosnych piratów na equestria?skich wodach. A okaza? si? najbardziej honorowym ogierem jakiego spotka?em. W ko?cu uratowa? mi ?ycie, a wszystko zacz??o si? od…
G?o?ny stukot do drzwi przerwa? opowie?? ojca, ten przewróci? poirytowany oczyma i odst?pi? od malucha. Ojciec podszed? do drzwi i szybko je otworzy?, widok po drugiej stronie kompletnie go nie zaskoczy?. Sta? tam jasny ogier w z?ocistej zbroi gwardzisty.
- Mówi?em ?eby?cie nie przychodzili do mnie do domu! Odezwa? si? pierwszy ojciec malucha.
Ogier do którego by?o to skierowane z pocz?tku lekko si? skuli? z przera?enia, ale po chwili si? zreflektowa? i odpowiedzia?.
- Ale kapitanie, to oni. Znowu na rynku.
Wi?cej mówi? nie musia?, ojciec malucha skierowa? si? do szafy i wyj?? z niej z?oty he?m, nasun?? go na g?ow? i skierowa? si? do wyj?cia. Maluch podbieg? za nim, ale kapitan szybko si? odwróci? i rozkaza? synowi.
- Zosta? w domu, tam jest zbyt niebezpiecznie! I trzasn?? drzwiami tu? przed nosem ma?ego.
?rebak jednak ani my?la? pozosta? w domu, z uchem przy?o?onym do drzwi czeka? a? ucichn? kroki na klatce schodowej. Kiedy nie wy?apywa? ju? ?adnych d?wi?ków powolutku uchyli? drzwi. Zacz?? biec swoimi ma?ymi nó?kami w gór? budynku, dosta? si? do klapy na dach i z du?ym trudem zacz?? si? z ni? si?owa?. Po paru minutach ci?g?ego napierania uchyli? klap? i wyszed? na dach. Zaczyna?o si? powoli ?ciemnia?, mro?ny wiatr d?? z pe?n? si?? i jasno dawa? zna? ?e zbli?a si? okres zimy. Podszed? do kraw?dzi dachu i zerkn?? w dó? wypatruj?c ?ladów ojca. W ostatnich promieniach s?o?ca dostrzeg? dwa z?ote b?yszcz?ce Che?my. Tak jak wynika?o z rozmowy kierowali si? w stron? rynku. ?rebak zacz?? biec w stron? g?ównego targowiska miasta, skacz?c z dachu na dachu. Co chwil? s?ysza? za sob? gro?by i obelgi kucy, które go zauwa?y?y jednak nie zwraca? na to uwagi i ca?y czas ?ledzi? swojego ojca. Rynek by? du?ym placem pe?nym sk?adaj?cych si? ju? straganów, zazwyczaj o tej porze by?o spokojnie jednak tym razem na ?rodku sta?a spora grupa osób. Dwa z?ote he?my wbi?y si? w ?rodek t?umu i krzykami rozgarn?li gapiów. Na ?rodku le?a? jednoro?ec w ka?u?y krwi, gwardzi?ci podeszli do martwego kuca i zacz?li go ogl?da?. Zaj?ci ogl?dzinami ran nie zauwa?yli trzech zakapturzonych postaci zbli?aj?cych si? od ty?u, ?rebak ju? by? na tyle blisko ?eby s?ysze? rozmow? ojca z drugim gwardzist?.
Oczy ma?ego i rozszerzy?y si? w przera?eniu, a z ust wyrwa? mu si? piskliwy krzyk.
- TAAAATOOO!
Gwardzi?ci gwa?townie si? odwrócili i od razu zauwa?yli trzy zakapturzone postacie stoj?ce zaledwie par? kroków za nimi. Wyci?gn?li szybko bro?, jednak zakapturzeni nie pozostawali d?u?ni i rzucili w stron? gwardzistów niewielkimi sztyletami. Sztylet odbi? si? od zbroi kapitana, jednak drugi gwardzista nie mia? tyle szcz??cia bo ostrze ugodzi?o go w szyj?. W potoku krwi i charczenia powoli osuwa? si? na ziemi?, kapitan nawet na chwil? si? nie zawaha? tylko ruszy? z atakiem na morderców. Zatoczy? mieczem szeroki ?uk, jednak tamci byli zwinniejsi od niego i z ?atwo?ci? unikn?li ci?cia. Wyj?li niewielkie miecze i z du?? szybko?ci? zacz?li atakowa? kapitana. ?rebak nie móg? na to patrze?, przera?ony schowa? oczy pod kopytami i nas?uchiwa? a? sko?czy si? walka. Kapitan sparowa? atak jednego z ogierów i kopn?? go w kolano, które z g?o?nym trzaskiem wygi??o si? w drug? stron?, a kuc z krzykiem zwali? si? na ziemi?. Nie czekaj?c zatoczy? mieczem m?ynek i ci?? drugiego kuca tu? u nasady szyi. Ci?cie nie by?o g??bokie jednak wy??czy?o tymczasowo kuca z walki. Kapitan obieg? wzrokiem okolic? jednak nie zobaczy? trzeciego atakuj?cego, zamiast tego poczu? powoli zatapiaj?cy si? sztylet w jego prawym boku. G?o?no zacharcza? i wyplu? z ust krew. Od tr?ci? od siebie trzeciego kuca, zachwia? na nogach i przymkn?? na sekundk? oczy. W tym samym momencie poczu? jak od przodu wchodzi w jego cia?o kolejny sztylet i ?amie jego ?ebra. Z ust wyda?o mu si? charczenie i pad? na ziemi?. ?rebak par? minut po tym jak nasta?a cisza ods?oni? oczy, widok który zasta? zmrozi? mu krew w ?y?ach. Trzy cia?a w tym dwa w z?otych he?mach, powoli podszed? do przera?liwej sceny i wypatrzy? ?e jeden z le??cych jeszcze oddycha. Podbieg? szybko i w ledwo oddychaj?cym kucu rozpozna? swojego ojca. Stan?? w ka?u?y krwi brocz?cej z cia?a ogiera, przykucn?? i mocno go obj??. Kapitan lekko si? zatrz?s? czuj?c u?cisk. Z trudem otworzy? oczy i zobaczy? ciemno zielonego p?acz?cego ?rebaka.
- Ach… Maluchu… Pami?taj jedno… Mo?esz si? st?d wyrwa?… Mo?esz by? tym kim chcesz.
Maluch le?a? wtulony w zimne cia?o ojca. To bola?o, bardzo…
22:26:34 Tomek: Ja tylko wymyślam sytuację, nikogo do niczego nie zmuszam. Jeżeli ktoś posłucha się mojej absurdalnej sugestii to jego wola. Tylko że niektórzy nie łapią tego, że zawsze daję im wybór...

Obrazek
Obrazek

36-23-26-24-36-34-36-35-9001
WS BS S T PER AG INT FEL HP
Avatar użytkownika
SilentGrass
Pirat
 
Posty: 408
Dołączył(a): 14 paź 2011, o 23:35
Płeć: Ogier
Tytuł Użytkonika: Pirat!
Uroczy Znaczek: Butelka rumu świetnej marki "XXX"
Lubi: Rum!
Nie Lubi: Jak nie ma rumu .-.
Strach: Kidy pije coś innego niż rum!
Stan: Całkiem radośnie pijany z klaczą zwaną Sal
Koneksje Rodzinne: Jest ojcem forum.
Rasa: Pirat.
Charakter: Zależy od stanu upojenia.
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Kaja Redsky » 14 sty 2012, o 00:48

- Dzi?kuj? Sal - odpowiedzia? Coy ze smutkiem w oczach, gdy ta przytuli?a go - Ale nie powinna? si? zmusza? do takich k?amstw, im wi?cej oka?esz mi ciep?a, tym bardziej chc? chodzi? po tej samej ziemi co ty, to uczyni moj? ?mier? trudniejsz? dla mnie i dla ciebie. Za? to co powiedzia?em o dzieciach, có?... chcia?bym mie? stadko ?rebaków, chocia? w ten sposób tylko wyrz?dzi?bym im krzywd? zostaj?c ich ojcem. Czasem jednak ta rozs?dniejsza cz??? Ja, traci w?adz? nad pyskiem, na rzecz tej romantycznej i nic nie mo?na na to poradzi?.

Kiedy weszli do sali Coya zoskoczy?o to dziwne stworzenie, które wlecia?o nagle do sali. Po s?owach o rodze?stwie jednoro?ec przez dobre kilka sekund z min? "i don't follow" zastanawia? si? co w?a?ciwie powiedzia?a ta gryfica. Kiedy zrozumia?, ?e kto? pomy?la?, jakby mieli co? wspólnego zarumieni? si? i ze spuszczon? g?ow? zacz?? skroba? kopytem kawa?ek posadzki - Eeeee... a wygl?damy na rodze?stwo?
.. /\
. (゚ 。`> WS-BS-S-Per-T-Ag-Int-Fel-WP-HP
.. l` \ ;'` 31-31-36-38-34-40-32-32-44-14
. (__.)
Jedyny prawdziwy, oficjalny kot na PonyUtopii!
"Reecia: Eh jestem BD."
Avatar użytkownika
Kaja Redsky
Pirat
 
Posty: 440
Dołączył(a): 2 sty 2012, o 14:27
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Sal Ghatorr » 14 sty 2012, o 16:45

No dobra, teraz Sal si? ponownie poirytowa?a. Czy ten ogier nie mo?e si? zachowywa? normalnie, a nie jak baba? Co gorsza, zarzuci? jej k?amstwo. JEJ. Na mi?o?? Celestii, czasem prawd? pomija?a, ale na pewno nie w tej chwili. No có?, nie chce przesta? narzeka?? To w takim razie nadszed? czas na radykalne ?rodki, by go wyrwa? z depresji. Ju? otwiera?a usta, by go obsobaczy? od stóp do g?ów, gdy do sali wesz?a niedosz?a przyczyna ?mierci Silenta, ta która wpad?a na przy?pieszanie pulsu rannemu w g?ow?. Co wi?cej, zada?a nad wyraz niedorzeczne pytanie.
-Ani m?odszy, ani brat. - Przypomnia?a si? jej nagle Shar. No có?, ona przynajmniej tyle nie narzeka?a. - Moje rodze?stwo nigdy nie zarzuca?o mi k?amstwa. - Doda?a ju? ciszej, kieruj?c to w stron? Coya. Odwróci?a si? znowu do tygryficy. - Nie wiemy co z Silentem, lekarze wyszli zanim przyszli?my.
[Dzisiaj 14] SilentGrass: Sal zmusza mnie do ustatkowania się :/

WS - 16
BS -23
S - 26
T - 28
Per - 34
AG - 28
Int - 51 (+10 z sesji)
FEL - 50 (+10 z sesji)
HP - 6
WP - 41

Obrazek
Avatar użytkownika
Sal Ghatorr
Upadły Anioł
 
Posty: 721
Dołączył(a): 21 gru 2011, o 20:44
Lokalizacja: Manehattan
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Dłutko
Lubi: Sztuka, spokój, nos, porządek
Nie Lubi: Chaos, bałagan
Strach: Strata córki
Stan: "Wdowa" po Silencie
Koneksje Rodzinne: Siostra Shar, córka Silent Rose, reszta rodziny z Manehattanu nie żyje
Rasa: Jednorożec
Charakter: Neutralny dobry
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez SilentGrass » 14 sty 2012, o 21:41

Pirat powoli otworzy? oczy, jednak od razu szybko je zamkn??. Blask bia?ego ?wiat?a by? z pocz?tku nie zno?ny. Zmru?y? oczy i powoli przyzwyczaja? si? do jasnego ?wiat?a. Rozejrza? si? dooko?a by stwierdzi? ?e nie jest sam. By? w niewielkim bia?ym pomieszczeniu, przed nim by?a ?ciana z wbudowanym du?ym lustrem w, którym odbija?y si? sylwetki pi?ciu innych kucy. Szybko doszed? do wniosku ?e znajduje si? w?a?nie na okazaniu. W tym samym czasie po drugiej stronie lustra sta?a m?oda klacz o ró?owo-zielono-fioletowo-jeszczebardziejrózowo-oczojebnoró?ow grzywie. Starszy oficer wpatrywa? si? w ni? spojrzeniem mówi?cym „na brod? Celesti” i stara? si? uzyska? od klaczy jakiekolwiek zeznania.
- Tak wi?c prosz? pani… Czy rozpoznaj?, pani w którym? z tych ogierów sprawc? w?amania…
Powiedzia? wyra?nie za?amany, po czym przymkn?? zm?czone oczy i odstawi? kubek kawy na konsolet? przed nim. Dziwnym przypadkiem postawi? ten kubek uruchamiaj?cy mikrofon w tym pokoju tak ?e ca?a pi?tka mog?a ich bez problemu s?ysze?.
Klacz zrobi?a najpierw lekko zaskoczon? min?, a potem z?o?y?a usta w dzióbek.
- Ale prosz? pana, tam by?o ciemno, sk?d ja mog? wiedzie?. W ogóle pan jest policjanteeeem… Paaaan powiiinieeeen wiedzieeee?!
Kopyto oficera prowadz?cego spraw? zbli?a?o si? niebezpiecznie blisko s?u?bowej broni, jednak umys?, który przypomnia? mu o emeryturze nadchodz?cej za tydzie? da? tchnienie ulgi.
- Prosz? pani. Zezna?a pani wcze?niej ?e widzia?a pani w?amywacza.
- Noooo taaaak aleeee on byyyyy? taaaaakiiii straaaasznyyyy!
Tym razem kopyto policjanta spotka?o si? z jego czo?em. Przetar? zm?czone oczy i jeszcze raz przyjrza? si? klaczy. Pomy?la? ?e je?eli jego córka b?dzie tak wygl?da? i si? zachowywa? to… Nie doko?czy? my?li tylko ponownie zada? zrezygnowanym g?osem pytanie.
- Niech pani jeszcze raz spojrzy na te osoby i czy w której? rozpoznaje pani w?amywacza…
Tymczasem po drugiej stronie lustra pi?tka ogierów powoli dogorywa?a mentalnie z powodu d?ugotrwa?ego nat?oku piskliwego g?osu klaczy z g?o?ników. Nagl? jeden ogier stoj?cy po ?rodku wpad? w spazmy, podbieg? do lustra i zacz?? w nie uderza?.
- TO JA! TO JA SI? TAM W?AMA?EM!!! Zacz?? przera?liwie zawodzi? i wpad? w histeryczny p?acz.
- To ja… Zamknijcie mnie! Posad?cie na krze?le!!!! ALE KA?CIE JEJ PRZESTA?!!!
Pirat w sumie zadowolony patrzy? na p?acz?cego ogiera, gdy? sam by? bliski takiej reakcji. Po chwili otworzy?y si? drzwi do pomieszczenia i wkroczy?o dwóch mundurowych. Podeszli do skulonego i zacz?li go pociesza?.
- No ju? dobrze… Powiedzia? pierwszy i zacz?? go g?aska? po g?owie. Drugi zacz?? mu zak?ada? kajdanki i w tym samy czasie mówi?.
- Zabierzemy Ci? do celi, dostaniesz ciep?ej zupki. B?dziesz mia? wygodne ?ó?ko i puchate poduszeczki. Kuc spojrza? na wymiar sprawiedliwo?ci i z niedowierzaniem zapyta?.
- Poduszeczki? Naprawd??
- Oczywi?cie ?e tak. Odpar? policjant i przytuli? skaza?ca.
Przy wyj?ciu z pomieszczenia pirat otrzyma? nalepk? „Podejrzany na medal” i ciasteczko. Nowa polityka co do wymiaru sprawiedliwo?ci wywar?a niesamowite wra?enie na piracie. Wyszed? z komisariatu i dosta? jeszcze na wyj?ciu balonik i cukierka. Rozejrza? si? dooko?a i nie bardzo wiedzia? co ma z sob? zrobi?. Canterlot stolica Equestri, a zarazem najnudniejsze miasto jakie zna? pirat. Mniejsza z tym ?e by?o to jedyne miasto, które zna?. Sta? tak wi?c przed komisariatem staraj?c si? obra? jaki? kierunek kiedy to do niego podbi? jaki? ogier.
- Co to za piek?o by?o…
- H?, co? Odpar? zaskoczony pirat.
- No tam na komisariacie.
Pirat zanim odpowiedzia? powa?nie przyjrza? si? ogierowi który postanowi? go zagada?. Wygl?da? dosy? zwyczajnie, ciemno pomara?czowe umaszczenie, zmierzwione blond w?osy i… Poprawka, nie wygl?da? normalnie, na oczy mia? za?o?one stylowe okulary przeciws?oneczne.
- Emm… No tak piek?o jest ca?kiem dobrym okre?leniem.
Kuc u?miechn?? si? widz?c ?e pirat b?dzie skory do rozmowy.
- Jestem Southern Wheat, przyjaciele mówi? do mnie South Przedstawi? si? kuc i wyci?gn?? kopyto w ge?cie przywitania. Pirat wyra?nie wyczu? po?udniowy akcent w g?osie kuca, szczególnie jak przeci?ga? niektóre samog?oski.
- Jestem Kapitan Silent Grass. Przedstawi? si? pirat i odwzajemni? gest.
- Daleko zaw?drowa?e? od najbli?szego morza kapitanie! Za?mia? si? South.
- No ?ycie pirata nie zawsze jest us?ane rumem i kobietami.
- W sumie to nie wygl?dasz mi na pirata partnerze…
Silent wyci?gn?? z sakwy swój kapelusz i hak, szybko za?o?y? na siebie i odpar?.
- Teraz lepiej?
- No troch?, ale nadal Ci czego? brakuj?
Pirat si?gn?? do sakwy i wyci?gn?? z niej butelk? rumu, wsadzi? do ust i przechyli? do góry.
- Lepiej, lepiej. Ale to jeszcze nie to! Pomara?czowy kuc zacz?? si? powa?nie zastanawia?, a pirat nie przestawa? osusza? butelki.
- WIEM! ?eby by? prawdziwym postrachem mórz potrzeba Ci okr?tu!
Pirat odstawi? butelk? od ust i z grymasem odpowiedzia?.
- Jeste?my w ?rodku Canterlotu, sk?d Ci wezm? tu okr?t a tym bardziej morze!
South wygl?da? na mocno niepocieszonego odpowiedzi? pirata, który w tym czasie wróci? do samolubnej czynno?ci opró?niania butelki. Silent przelewaj?c gorzki p?yn przez gard?o zastanawia? si? jakby to fajnie by?o mie? jaki? okr?t. Jednak wzorowe lenistwo jakie si? w nim zakorzeni?o podpowiada?o ?e podró? nad najbli?sze morze, mo?e by? m?cz?ca. Nagl? nad piratem zrobi?o si? ciemno i jego oczom zamiast b??kitu nieba ukaza? si? sterowiec. ?renice pirata rozszerzy?y si? i powoli odstawi? butelk?. Z?apa? South’a za pysk i podci?gn?? go do góry.
- A co powiesz jakby?my taki ukradli!
Oczy pomara?czowego kuca rozb?ys?y si? w niemym zachwycie, a pirat tylko szybko doda?.
- A teraz pr?dko, zanim dotrze do nas ?e to bezsensu!


Pomieszczenie zalane by?o w pó?mroku, przesi?kni?te st?ch?ym odorem rumu i papierosów. Rzeczywi?cie karczma „Pod zdech?ym szczurem” zas?ugiwa?a na swoj? nazw?. Pirat rozejrza? si? po zgromadzonym przed nim t?umem w postaci 3 ogierów. Siedzieli oni przy tym samym stole co on i g?o?no nad czym? dyskutowali. Pirat nie uczestniczy? w tej dyskusji tylko przygl?da? si? im, najbli?ej od jego prawej strony siedzia? South. Pirat go lubi?, ba nawet bardziej ni? lubi?. South okaza? si? by? ?wietnym przyjacielem i niezwykle pomocnym kucem. Wykazywa? si? niezwyk?? si?? niez?ym poczuciem humoru. Nast?pny tu? za South’em siedzia? czerwony kuc o imieniu Rico. Rico by? specem od materia?ów wybuchowych, South twierdzi? ?e kogo? takiego nie potrzebuj?, jednak Silent wiedzia? ?e „liczy si? pierdolni?cie”. South i Rico byli obecnie w zagorza?ej dyskusji, troch? bardziej z ty?u i po przeciwnej stronie siedzia?a zgarbiona limonowa klacz o jak?e urokliwym imieniu Rose Thorn. Siedzia?a i przeprowadza?a w?a?nie lobotomie na szczurze i wprowadza?a niewielkie urz?dzenie do jego mózgu aby przej?? na nim kontrol?. Niezwykle przyjemna klacz. Wi?kszo?? czasu siedzia?a cicho, tylko od czasu do czasu rzuca?a docinki w stron? Rico i South’a. Pirat postanowi? zapanowa? nad sytuacj? i przemówi? dono?nym g?osem.
- Mordy w kube? je?li mo?na!
Zadowolony stwierdzi? ?e mu si? uda?o gdy? wszystkie pyski w??cznie ze szczurzym skierowa?y si? w jego stron?. Stan?? przed sto?em i podszed? do b?d?cej za nim sztalugi. Szybkim ruchem zdj?? z niej p?acht? aby ods?oni? plany sterowca.
- Oto USS Celestia, dzi?ki uprzejmo?ci Rico, który ca?kiem cicho wysadzi? ?ciany archiwum miejskiego i nie spali? tych planów mamy je tu i teraz.
Rico dumnie wypi?? pier? jednak szybko otrzyma? kopytem South’a w ty? g?owy. Po czym ten spojrza? na pirata lekko zdziwiony i zapyta?.
- A co tak w ogóle oznacza USS?
- Dobre pytanie! Otó? z tego co pisz? na tych planach jest to… Pirat schyli? si? aby przeczyta? niewielki osobisty dopisek ksi??niczki Celesti.
- Ach tak tu jest… „ULTRA buy some apples! SZYBKI STEROWIEC” Przeczyta? rado?nie pirat.
- Nie powinno by? to przypadkiem UZSS? Zdziwi?a si? Rose.
Pirat pogrozi? jej kopytkiem i odpar?.
- Ej nie kwestionuj woli ksi??niczki!
Rose poirytowana potrz?sa?a g?ow? i wróci?a do sekcji szczura.
- Tak wi?c plan jest taki! Kontynuowa? pirat.
- Wbijamy si? do ?rodka przejmujemy ster i pozbywamy si? zb?dnej za?ogi! Proste nieprawda?.
Wyt?umaczy? pirat i narysowa? na kartce zaplanowan? tras? ich ataku w postaci jednej krzywej, która ko?czy?a si? iksem w miejscu sterowni.
Nagl? Rose podnios?a si? w?ciek?a i zacz??a krzycze?.
- To jest ten twój boski plan nad, którym my?la?e? ca?y ostatni tydzie?!
- Emm no tak… Odpar? ostro?nie pirat.
- Przypomnijcie mi czemu wam pomagam Zapyta?a Rose opadaj?c na krzes?o w kompletnej rezygnacji. Rico podniós? kopyto do góry i nie czekaj?c na pozwolenie na g?os od razu zacz?? mówi?.
- Bo sprowadzi?a? na Canterlot plag? szczurów, bo zniszczy?a? zachodnie skrzyd?o królewskiego pa?acu, bo pozbawi?a? ksi?cia Bloobloda dziew…
W tym momencie pirat przeszkodzi? Rico.
- Ju? wystarczy Rico, my?l? ?e zrozumia?a.
Pirat postanowi? dopi?? plan na ostatni guzik i wyja?ni? ka?demu jego rol? w akcji.
- Tak wi?c ja i South, zakradniemy si? na pok?ad..
South zasalutowa? s?ysz?c swoj? rol? w akcji.
- Rico zapewni nam dywersj?…
Rico s?ysz?c swoje imi? zosta? oderwany od podpalania lontu w lasce dynamitu.
- A Rose, z racji tego ?e jako jedyna z naszej weso?ej gromadki b?dzie prowadzi?a rozpoznanie z powietrza.
- Tak wi?c wszystko jasne!?
- TAK JEST! Odpowiedzieli chórem Rico i South, Rose jedynie uderzy?a desperacko g?ow? o stó?.


- JAK TO JEST PUSTY? Pirat wykrzykn?? z niedowierzaniem. Silent o tym nie wiedzia?, ale kapralowi Johnowi urodzi?a si? tego samego dnia córeczka i ca?a za?oga dosta?a przepustki. Ze wzgl?du na prorodzinna polityk? wojska Canterlockiego.
- No a gdzie wybuchy! Akcja! Szalone po?cigi! Walki i tak dalej? Dalej krzycza? zrozpaczony pirat.
- No nie b?dzie Odpar?a spokojnie Rose. Pirat niezadowolony machn?? kopytem i wszed? na pok?ad sterowca. Rozejrza? si? z ?alem i nie zobaczy? ani ?ywej duszy. Flagowy okr?t Canterlockich si? powietrznych by? pusty. Ca?a czwórka sta?a na pok?adzie czekaj?c na rozkazy kapitana.
- Rose, b?d? tak mi?? i uruchom ten okr?t. Klacz bez s?owa znikn??a pod pok?adem, a silniki po chwili o?y?y. Statek oci??ale zacz?? porusza? si? do przodu kiedy to nagl? nim szarpn??o. Pirat spojrza?, a potem jego kopyto poca?owa?o czo?o. Zapomnieli o cumach trzymaj?cych okr?t, pirat poszuka? wzrokiem podnosz?cego si? z ziemi Rico o go zawo?a?.
- Rico móg?by? nas odcumowa?? Wiesz tak po swojemu.
Rico na te s?owa wpad? w szale?czy ?miech i wyci?gn?? z sakwy na boku granatnik przeciwpancerny. Podbieg? do burty i wycelowa? w cumy na l?dzie. Rakieta z cichym ?wistem polecia?a w s?upek. Wybuch nie by? ju? taki cichy, ale podzia?a? i okr?t zosta? wyrzucony przed siebie.
Silent stan?? na dziobie okr?tu i powoli pi? z butelki rumu, na ciemnym niebie powoli wznosi?o si? s?o?ce. South podszed? do niego i popad? w zadum?, po chwili jednak przemówi?.
- Wiesz co? Teraz to ju? wygl?dasz jak ten pieprzony pirat
I zacz?? si? g?o?no ?mia?.
22:26:34 Tomek: Ja tylko wymyślam sytuację, nikogo do niczego nie zmuszam. Jeżeli ktoś posłucha się mojej absurdalnej sugestii to jego wola. Tylko że niektórzy nie łapią tego, że zawsze daję im wybór...

Obrazek
Obrazek

36-23-26-24-36-34-36-35-9001
WS BS S T PER AG INT FEL HP
Avatar użytkownika
SilentGrass
Pirat
 
Posty: 408
Dołączył(a): 14 paź 2011, o 23:35
Płeć: Ogier
Tytuł Użytkonika: Pirat!
Uroczy Znaczek: Butelka rumu świetnej marki "XXX"
Lubi: Rum!
Nie Lubi: Jak nie ma rumu .-.
Strach: Kidy pije coś innego niż rum!
Stan: Całkiem radośnie pijany z klaczą zwaną Sal
Koneksje Rodzinne: Jest ojcem forum.
Rasa: Pirat.
Charakter: Zależy od stanu upojenia.
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Kaja Redsky » 15 sty 2012, o 00:23

Coy uniós? dumnie pysk. Zignorowa? uwag? o oskar?aniu o k?amstwo, dla pirata by?o ono tym, czym bicie dla boksera. Zapa?nik, który zosta? lekko uderzony na ulicy przez kogo? kto nie ma do tego zupe?nie talentu, nie do??, ?e nie odczuje zbytnio bólu, to jeszcze raczej si? nie obrazi. Tak samo Coyowi nie przeszkadza?o, ?e kto? o stara si? ok?ama?. Nie widzia? powodu, by Sal mia?a si? obrazi?, wi?c nie rozumia?, czemu mia?by j? przeprasza?. A nieszczere przeprosiny chyba by jej nie odpowiada?y? By? mo?e rozwa?a?by poprawne zachowania w relacjach klaczy z ogierami jeszcze troch?, jednak sytuacja zrobi?a si? powa?na. Mia? ju? do czynienia z gryfami, wiedzia? ?e potrafi? by? gro?ne. Nie móg? narazi? damy na niebezpiecze?stwo jako ogier i jako pirat (by? mo?e dlatego, ?e jako pirat postrzega? klacz jako towar trudno dost?pny, a przyzwoit? klacz widzia? by? mo?e pierwszy raz w ?yciu). Tym bardziej, ?e spirytus podpowiada? Zagro?enie ?ycia: 1,9 metra N; 2,7 metra E od obecnej lokalizacji. Zlikwidowa?? Tak. Faktyczna odleg?o??: 3,7 m. Sposób eksterminacji? Trwa obliczanie zmiennych... Coy jednak nie chc?c czeka?, a? dowie si? od swojej pod?wiadomo?ci, w jaki sposób mo?na najpro?ciej zamordowa? tygryfa zrobi? krok do przodu. Nikt nigdy nie pyta? si?, w jaki sposób mo?na jednym krokiem pokona? prawie cztery metry, zw?aszcza maj?c tak krótkie nogi. I dobrze, bo zapewne kto? inny odpowiedzia?by, ?e to niemo?liwe, czasoprzestrze? ponios?aby odpowiedzialno?? oskar?ona o malwersacj? i fa?szerstwo, cho? winnym wyra?nie by? Coy. Który teraz sta? tu? przed Tali, maj?c nos oddalony o kilka centymetrów od jej dzioba.
- CZY?BY KTO? TU STRACI? RESZTKI PTASIEGO ROZUMKU!? - rykn?? jej prosto w twarz, nie zwracaj?c uwagi na to, ?e znajduje si? tu? obok nagiego ostrza. S?owo "nagiego" nie budzi?o jego zainteresowania, je?eli by?o cz??ci? g?upiego zwi?zku frazeologicznego. By? mo?e jaka? cz??c jego zagmatwanego umys?u, zza zasp wypitego alkoholu rzuci?a cynk, ?e ptaki s? bardzo strachliwe -MASZ MO?E POJ?CIE GDZIE JESTE?!? - pirat zrobi?, jak na wojskowego przysta?o, d?ug? przerw? na odpowied?, ca?? trzydziestodrug? cz??? sekundy, po czym, nie s?ysz?c spodziewanej odpowiedzi kontynuowa? grzecznie - PYTA?EM SI? CZY WIESZ GDZIE JESTE?MY!? JESTE?MY W SZPITALU, TU SI? NIE WYCI?GA BRONI, TU SI? KUCE LECZY, NIE MORDUJE, DO LECZENIA S?U?Y KOCYK I ROSO?EK, NIE MIECZ, CZY TWÓJ PTASI ROZUMEK TO POJMUJE!? CZYM SI? LECZY? KOCYKIEM I ROSO?KIEM! CZYM SI? MORDUJE? MIECZEM! NO WI?C CO TERAZ TRZYMASZ!? PYTA?EM SI? CO TERAZ TRZYMASZ W SWOIM PTASIM SZPONIKU!? - ponowi? pytanie, kiedy nie otrzyma? odpowiedzi przez prawie ?wier? sekundy. Z uszu bucha? mu dym, przekrwione oczy mia? wytrzeszczone, jakby zaraz ma?y wyskoczy? z ga?ek trafi? headshotem w Tali. Nie spodziewa? si?, ?e ta zaatakuje, ale jaka? cz??? jego umys?u zasiad?a przed pulpitem sterowania, nacisn??a wielki czerwony guzik "mobilizacja" co spowodowa?o w??czenie syren i tego dziwnego czerwonego o?wietlenia w ca?ym mózgu. Teraz trzyma?a r?ce na ga?kach "uniki" i wpatrywa?a si? czujnie w to co robi tygryfica.
.. /\
. (゚ 。`> WS-BS-S-Per-T-Ag-Int-Fel-WP-HP
.. l` \ ;'` 31-31-36-38-34-40-32-32-44-14
. (__.)
Jedyny prawdziwy, oficjalny kot na PonyUtopii!
"Reecia: Eh jestem BD."
Avatar użytkownika
Kaja Redsky
Pirat
 
Posty: 440
Dołączył(a): 2 sty 2012, o 14:27
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Sal Ghatorr » 15 sty 2012, o 14:35

No masz. To musi by? jaki? p?atny morderca, jak z dawnych powie?ci z gatunku p?aszcza i szpady, który mia? zabi? Silenta i przybywa zako?czy? robot? i pozby? si? ?wiadków. Ukryte w p?aszczu d?uto nabra?o nagle dla niej szczególnej wagi. Ju? sama ?wiadomo??, ?e w razie czego ma przy sobie naostrzone narz?dzie uspokaja?o j?, a dok?adaj?c fakt, ?e dzi?ki rogowi nie musia?a podchodzi? bli?ej by si? broni?, a do tego Coy tak bohatersko si? postawi? tej istocie.... Gdy tak rozmy?la?a na temat ewentualnej obrony przed napastnikiem z no?em, inna cz??? jej umys?u pod??y?a za rad? niejakiego Pi?sudskiego i, w zgodzie z ide? "Chcesz pokoju to przygotuj si? do wojny", przesz?a do ofensywy prewencyjnej.
-Jak tak u?ywasz tego no?a jak pierwszej pomocy udzielasz to sobie przypadkiem gard?o poder?niesz! - wypali?a tak nagle, ?e zaskoczy?a nawet siebie. - A mo?e teraz chcesz doko?czy? co zacz??a? i dobi? Silenta, co? - Przekrzywi?a lekko g?ow?. No có?, ba? si? ba?a, ale raczej wpadki towarzyskiej czy b??du przy rze?bieniu. Zw?aszcza w porównaniu z tym drugim (na sam? my?l o tym robi?o si? jej s?abo - krzywe ci?cia, t?pe d?uta, z?e proporcje i inne zmory stan??y jej na jedn? setn? sekundy w umy?le) tygryf z no?em wydawa? si? jej wr?cz komiczny. - Nawet zabanda?owa? ci si? go nie chcia?o, a teraz wpadasz i si? przy jego ?ó?ku kozikiem bawi?. KURY ci na grz?dach uk?ada?, a nie w szpitalu broni? si? bawi?! - Przerwa?a tyrad?, gdy? zabrak?o jej w miar? ma?o wulgarnych epitetów. W duchu cieszy?a si?, ?e ten mutant przylecia?, bo dzi?ki temu mog?a si? wreszcie wy?adowa?, a Celestia jej ?wiadkiem, ?e tylko w tym dniu prze?y?a wi?cej emocji ni? przez ostatni miesi?c. Ech, ?eby j? rodzice widzieli....
[Dzisiaj 14] SilentGrass: Sal zmusza mnie do ustatkowania się :/

WS - 16
BS -23
S - 26
T - 28
Per - 34
AG - 28
Int - 51 (+10 z sesji)
FEL - 50 (+10 z sesji)
HP - 6
WP - 41

Obrazek
Avatar użytkownika
Sal Ghatorr
Upadły Anioł
 
Posty: 721
Dołączył(a): 21 gru 2011, o 20:44
Lokalizacja: Manehattan
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Dłutko
Lubi: Sztuka, spokój, nos, porządek
Nie Lubi: Chaos, bałagan
Strach: Strata córki
Stan: "Wdowa" po Silencie
Koneksje Rodzinne: Siostra Shar, córka Silent Rose, reszta rodziny z Manehattanu nie żyje
Rasa: Jednorożec
Charakter: Neutralny dobry
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez SilentGrass » 15 sty 2012, o 19:04

Gdzie idziemy gdy braknie nam nadziei. Kiedy jeste?my pu?ci i nic nam nie pozosta?o?

Pirat ponownie wróci? do stanu ?wiadomo?ci poprzez otwieranie oczu, widok jaki mu si? przedstawia? kompletnie go nie dziwi?. Zd??y? si? ju? do niego przyzwyczai?. S?p sta? przed piratem i bacznie wpatrywa? mu si? w oczy, wyra?nie czeka? na to co powie. Silent przez d?u?sz? chwil? nic nie mówi?, stara? zrozumie? to co dane by?o mu prze?y?. To co usilnie kry? w zak?tkach swojej pami?ci. Powoli rozszerzy? usta i wydar?o si? z nich jedynie ciche.
- Dlaczego?
S?p ?agodnie si? u?miechn??, roz?o?y? lekko skrzyd?a i stan?? w pe?nej okaza?o?ci przed piratem.
- Dlaczego? By ci przypomnie?, przypomnie? o tym ?e ?yjemy na podstawie naszych do?wiadcze?. ?yjemy i z ka?dym dniem staramy si? by? lepsi, ty to zaprzepaszcza?e? odrzucaj?c swoj? przesz?o??.
Pirat nic nie odpowiedzia?, wi?c s?p kontynuowa?.
- Odrzuci?e? swoj? szanse na ?ycie, mimo ?e w przesz?o?ci by?e? do?wiadczany jak ma?o kto. To co powinno czyni? ciebie silniejszym obra?e? jako swoj? najwi?ksz? s?abo??. Odrzuci?e? swoje ?ycie.
- Ale ja chc? ?y?! Zaprotestowa? Silent.
- To nie jest ?ycie… Egzystencja od baru do baru, ?y? w marzeniu zako?czenia ?ycia… W ?yciu jest co? wi?cej.
- Ja chc? wierzy? ?e w ?yciu chodzi o co? wi?cej… Odpowiada? pirat ?ami?cym g?osem.
- Ponyville jest tym miejscem gdzie znów odnajdziesz spokój...
S?p u?miechn?? si? do pirata, a ten po chwili zapad? w sen.
Powolne pikanie maszyny i jakie? g?osy obudzi?y pirata. Tym razem z wi?kszym trudem ni? przedtem otworzy? oczy i rozejrza? si? po pomieszczeniu. Pierwsze co zobaczy? do by?a Sal, przyjrza? si? jej i cicho do siebie powiedzia?.
- Wiem ?e jest co? wi?cej.
Po chwili do jego umys?u dotar?a informacja o bólu jaki sprawia st?uczona g?owa i dosy? g?o?no j?kn??.

Kiedy czekasz na cud i on si? nie wydarza, sta? si? nim.
22:26:34 Tomek: Ja tylko wymyślam sytuację, nikogo do niczego nie zmuszam. Jeżeli ktoś posłucha się mojej absurdalnej sugestii to jego wola. Tylko że niektórzy nie łapią tego, że zawsze daję im wybór...

Obrazek
Obrazek

36-23-26-24-36-34-36-35-9001
WS BS S T PER AG INT FEL HP
Avatar użytkownika
SilentGrass
Pirat
 
Posty: 408
Dołączył(a): 14 paź 2011, o 23:35
Płeć: Ogier
Tytuł Użytkonika: Pirat!
Uroczy Znaczek: Butelka rumu świetnej marki "XXX"
Lubi: Rum!
Nie Lubi: Jak nie ma rumu .-.
Strach: Kidy pije coś innego niż rum!
Stan: Całkiem radośnie pijany z klaczą zwaną Sal
Koneksje Rodzinne: Jest ojcem forum.
Rasa: Pirat.
Charakter: Zależy od stanu upojenia.
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Kaja Redsky » 15 sty 2012, o 21:02

Coy wydawa? si? nie przejmowa? zachowaniem drapie?nego ptaka. Sta? nieruchomo, patrz?c na ni? najgro?niej jak potrafi. Nie pozwoli? sobie na przerwanie kontaktu wzrokowego, tylko wci?? sta? tak samo, maj?c napi?t? ka?d? cz??? cia?a. Kiedy Tali podnios?a go za szyj?, nie stawia? oporu, ba! wci?? nie poruszy? ?adnym mi??niem. Zachowywa? si? zupe?nie, jakby by? rze?b?, nie kucem. Jedyn? cz??ci? jego, która zmieni?a po?o?enie w jego nieinercjalnym uk?adzie odniesienia by?y ?renice (technicznie rzecz bior?c to ca?a ga?ka oczna musia?a wykona? obrót wokó? osi przechodz?cej przez jej geometryczny ?rodek ci??ko?ci, poniewa? zarówno twardówka jak i naczyniówka nie sk?adaj? si? z gazów, jedynie z cieczy i cia? sta?ych, wi?c nie s? ?ci?liwe, ale ?e nikogo to nie interesuje, sko?cz? dywagowa?, na temat anatomii jednoro?ców) które bez przerwy utrzymywa?y kontakt wzrokowy z potencjaln? morderczyni?.
- Pami?taj tylko ptaszku, ?e jak si? czym? bawisz, to nale?y to od?o?y? na miejsce sk?d si? wzi??o... - wycedzi? przez z?by - I nie nale?y psu? zabawek, które do ciebie nie nale??... mo?e tamta klacz b?dzie jeszcze chcia?a si? mn? pobawi?... - doda? wskazuj?c Sal kopytem.

Kiedy zosta? od?o?ony na ziemi?, obserwowa? tylko Tali czujnym wzrokiem, tylko pozwoli? sobie na warkni?cie, kiedy to ptaszysko odezwa?o si? do Sal, a kiedy skoczy?a do ?ó?ka chorego ju? chcia? j? czym? og?uszy?, aby go nie dobi?a. Ca?e szcz??cie, ?e mia? zmys?y wyostrzone za pomoc? spirytusu, bo zd??y? us?ysze?, jak ta nazywa go ojcem, zanim przywali? jej w g?ow? le??cym obok metalowym taboretem. Od?o?y? mebel i przygl?daj?c si? ptaszysku podszed? do Sal.

-Nie wydaje ci si?, ?e staruszek musia? za m?odu sporo balowa?? Na trze?wo chyba nie da?by rady... z gryfem... - urwa? nie chc?c si? wprost wypowiada? przy klaczy. Prze?kn?? ?lin?, bowiem przysz?a mu my?l do g?owy, czy w?a?nie jego córka nie jest odchowywana w jaki? dalekich krainach, a matka wyzywa go od najgorszych ogierów z jakim mia?a do czynienia.
.. /\
. (゚ 。`> WS-BS-S-Per-T-Ag-Int-Fel-WP-HP
.. l` \ ;'` 31-31-36-38-34-40-32-32-44-14
. (__.)
Jedyny prawdziwy, oficjalny kot na PonyUtopii!
"Reecia: Eh jestem BD."
Avatar użytkownika
Kaja Redsky
Pirat
 
Posty: 440
Dołączył(a): 2 sty 2012, o 14:27
Płeć: Nieustawiona

Re: Sala nr. 001

Postprzez Sal Ghatorr » 15 sty 2012, o 21:53

"Nieruchomy jak rze?ba" stwierdzi?a ta uzale?niona od rze?bienia cz??? jej umys?u, gdy tygryfica unios?a Coya, a ten zastyg? w bezruchu. Reszta jej kucykowego mózgu w tym czasie oniemia?a z z zgrozy. Gdy cz??? neuronów chcia?a ruszy? mu na odsiecz z d?utem w kopycie, reszta - przewa?aj?ca wi?kszo?? - stwierdzi?a, ?e lepiej nie ryzykowa?, zw?aszcza ?e Coy jeszcze nie zosta? ubity. Niemal?e sto procent w?adzy w jej umy?le druga grupa zdoby?a za to, gdy Coy rzuci? jak?? uwag? o "tamtej klaczy co si? chce zabawi?". Tak si? fortunnie dla Coya z?o?y?o, ?e jego rozmówczyni nie zareagowa?a na to z tak? furi?, jak? nagle poczu?a Sal (na u?amek sekundy, ju? si? wy?adowa?a i by?a w nawet dobrym nastroju, a poza tym Coy by? taaaki dzielny i taaaaaki podobny do rze?by, ?e nie mo?na by?o si? na niego z?o?ci?) i pu?ci?a go.
"Yay!" ucieszy?a si? w duchu, gdy zauwa?y?a, ?e pirat otworzy? oczy. Odwróci?a si? od dziwnej bestii, która nazywa?a Silenta ojcem, i spojrza?a na chorego. Ten mrukn?? co? na jej widok pod nosem - nie us?ysza?a tego jednak. Ju? chcia?a podej??, ale Tali j? wyprzedzi?a dopadaj?c dopiero-co-konaj?cego. Przez chwil? wystraszy?a si?, ?e jej i?cie apokaliptyczne wizje si? sprawdzi?y i tygryfica na ich oczach zamorduje Silenta, na szcz??cie jednak tylko go u?ciska?a (dodajmy jednak z ogromn? szczero?ci?, ?e nawet to wygl?da?o jakby go dusi?a). Wybieraj?c mi?dzy staniem z boku a przeszkodzeniem w scenie rodzinnej (w której jedn? z stron reprezentowa?o w?ciek?e ptaszysko z no?em) wybra?a pierwsz? opcj?.
-Cicho Coy, lepiej ju? jej nie irytowa?. - Odpowiedzia?a mu szeptem, gdy bohater dnia stan?? obok niej. W chwili, gdy opad?y podejrzenia odno?nie roli Tali w ranieniu Silenta, zrozumia?a jakie okropne uczucia musia?a ona czu? i zrobi?o si? jej przykro, ?e tak na ni? naskoczy?a. Z drugiej strony, nie mog?a si? z czerwonym ogierem nie zgodzi?. No có?, historia powstania tej istoty musia?a by? niew?tpliwie ciekawa....
[Dzisiaj 14] SilentGrass: Sal zmusza mnie do ustatkowania się :/

WS - 16
BS -23
S - 26
T - 28
Per - 34
AG - 28
Int - 51 (+10 z sesji)
FEL - 50 (+10 z sesji)
HP - 6
WP - 41

Obrazek
Avatar użytkownika
Sal Ghatorr
Upadły Anioł
 
Posty: 721
Dołączył(a): 21 gru 2011, o 20:44
Lokalizacja: Manehattan
Płeć: Klacz
Uroczy Znaczek: Dłutko
Lubi: Sztuka, spokój, nos, porządek
Nie Lubi: Chaos, bałagan
Strach: Strata córki
Stan: "Wdowa" po Silencie
Koneksje Rodzinne: Siostra Shar, córka Silent Rose, reszta rodziny z Manehattanu nie żyje
Rasa: Jednorożec
Charakter: Neutralny dobry
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez SilentGrass » 15 sty 2012, o 22:43

Pirat odwróci? wzrok od Sal i rozejrza? si? po reszcie pomieszczenie. Nadziej? na seksown? piel?gniark? znikn??a zanim zd??y?a si? na dobre zakorzeni?. Zamiast tego pojawi?o si? zniesmaczenie i lekkie przera?enie. Tali trzyma?a Coy'a w dosy? jedno znacznym zamiarze. Pirat podniós? si? lekko do góry i odetchn?? z ulg?. W sali szpitalnej nie by?o dywanu, który mo?na by?o zabrudzi? nag?ym potokiem krwi. W ko?cu nikt nie lubi zakrwawionych dywanów, zawsze trzeba pami?ta? o pokryciu ich foli? zanim pocznie si? ?wiartowa?... Pirat nie doko?czy? gdy? jego córka o wygl?dzie pierzastego potwora szybko zbli?y?a si? do niego. Niestety pirat wiedzia? co si? zaraz stanie, chcia? zaprotestowa? jednak jego cia?o wydawa?o si? strasznie zm?czone i obola?e. W?a?nie obola?e... Pirat zacz?? stara? si? przypomnie? sobie co sta?o si? w karczmie, pami?ta? ?e dosta? w g?ow?... Chyba... Jednak przypalone w?osy na klatce piersiowej sugerowa?y defibrylacj?. "Co mi si? ku*wa sta?o" stwierdzi? z przera?eniem. Tali by?a ju? bardzo niebezpiecznie blisko, a p?uca pirata wyda?y z siebie powietrze pod niewielkim ci?nieniem i jego struny g?osowe nie by?y wstanie tego odpowiednio zmodulowa? wi?c z jego ust wyda?o si? jedynie cich?.
- Tali... Nie...
Jednak Tali nie ust?pi?a i "przytuli?a" pirata. Oczy mu nabrzmia?y, a z ty?u g?owy zacz?? czu? bardzo niemi?e
pulsowanie. W p?ucach zaczyna?o brakowa? powietrza, pirat szybko musia? si? ratowa?.
- Tali... Prosz?... Oddycha?...HHHGGGGNNNNNHhhhh...
Oczy powoli zaczyna?y zachodzi? mu mg?? i wtem pos?aniec ?mierci zwolni? swój u?cisk, a nast?pnie zacz?? zadawa? pytania.
- Co? Kto? Emm... Tu piratowi zapali?a si? lampa ostrzegawcza to co teraz powie mo?e by? wyrokiem na jakiego? kuca. Przez chwil? zastanawia? si? ?eby powiedzie? ?e to zazdrosny Coy go uderzy?, jednak wybra? bardziej humanitarne rozwi?zanie.
- Nie... Nie wiem... Nie pami?tam...
Zrobi? chwil? przerwy na z?apanie oddechu i kontynuowa?.
- Co w ogóle si? sta?o... I jak si? tu znalaz?em?
Pytanie skierowa? do wszystkich jednak w tym czasie patrzy? si? na Sal.
22:26:34 Tomek: Ja tylko wymyślam sytuację, nikogo do niczego nie zmuszam. Jeżeli ktoś posłucha się mojej absurdalnej sugestii to jego wola. Tylko że niektórzy nie łapią tego, że zawsze daję im wybór...

Obrazek
Obrazek

36-23-26-24-36-34-36-35-9001
WS BS S T PER AG INT FEL HP
Avatar użytkownika
SilentGrass
Pirat
 
Posty: 408
Dołączył(a): 14 paź 2011, o 23:35
Płeć: Ogier
Tytuł Użytkonika: Pirat!
Uroczy Znaczek: Butelka rumu świetnej marki "XXX"
Lubi: Rum!
Nie Lubi: Jak nie ma rumu .-.
Strach: Kidy pije coś innego niż rum!
Stan: Całkiem radośnie pijany z klaczą zwaną Sal
Koneksje Rodzinne: Jest ojcem forum.
Rasa: Pirat.
Charakter: Zależy od stanu upojenia.
Multikonto: NIE

Re: Sala nr. 001

Postprzez Tali » 16 sty 2012, o 08:29

Tali k?tem oka dojrza?a Coya zamierzajacego si? na nia stolkiem. Ju? mia?a wyci?gn?? miecz i pozbawi? kuca chwytu gdy ten od?o?y? krzese?ko.
Tygryfica odetchn??a, wola?a nie dokonywa? mordów w szpitalu, a zw?aszcza przy swoim ojcu.
-Czym? oberwa?e? w g?ow? tato- wyt?umaczy?a pospiesznie piratowi Tali
-Zabrali?my ci? do szpitala. Tamta- tutaj pokaza?a na Sal- ci? opatrzy?a.- dokonczyla.
Mimo swojej niech?ci do pary "Coy x Sal" wola?a powiedzie? o tym piratowi. Spojrza?a jeszcze raz na czerwonego kuca przypominaj?cego weterana Cutie Mark Crusaders.
"By?oby mi bardzo na szpon je?li to on okazalby si? tym kto zaatakowa? tat?, mia?abym wspania?y pretekst ?eby wypru? ma?emu upierdliwcowi flaczki."pomy?la?a i zatar?a szpony.
Avatar użytkownika
Tali
Ślepa Sprawiedliwość
 
Posty: 904
Dołączył(a): 26 paź 2011, o 20:47
Lokalizacja: Zebricia
Płeć: Klacz
Stan: Dunno, chyba w związku z Rarcem.
Koneksje Rodzinne: Silent Grass- ojciec
Rasa: Zebra
Charakter: Chaotyczny Neutralny
Multikonto: NIE

Następna strona

Powrót do Sale chorych

Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 3 gości

cron