Strona 6 z 17

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 20 lut 2012, o 00:28
przez Nurse Redheart
Doktor zamruga? jakby zaskoczony ?e kto? si? do niego odzywa.
- ?adna zabawka – powiedzia? ogl?daj?c kamie? – Je?li jeste? prawdziwa to musisz by? postaci? z ksi??ki, postacie z ksi??ki nie istniej? czyli b?d? si? musia? sam zbada? a to oznacza ?e...
Doktor si? zamy?li? gdy po minucie przemówi? mia? ju? gotowe wnioski.
- Wybaczcie musz? i?? si? zbada?. Moje drugie pytanie brzmi nast?puj?co : Czy podoba Ci si? nasz szpital? Nie mam czasu do stracenia wi?c, prosz?! - da? klaczom po karteczce - zapiszcie swoje odpowiedzi, tak Willow na to pierwsze pytanie te?, i zostawcie je na biurku jak tylko odrobacz? kota to po nie przyjd?!
Po czym wyszed? ta?cz?c kozaka. Gaddavír po odbyciu praktyk w Cervidas sta? si? do?? ekscentryczny. Jednak "Szalony" Gaddavir zawsze uzyskiwa? odpowiedzi na zadane pytania.

***

B?d?c ju? na zewn?trz poprawi? okulary, odchrz?kn?? i powiedzia? sam do siebie.
- No prosz? a jednak ona jest prawdziwa, bardzo ciekawe... zapami?ta?: zbada? spraw? Daring Do. Za tym musi si? co? kry?, co nie zmienia faktu ?e ona naprawd? istnieje ergo nie ma podstaw aby stawia? hipotez? o problemach psychicznych tej pegaz. Druga pegaz wydaje si? by? w szoku ale równie? nie stwierdza si? u niej problemów psychicznych.
Gaddavír znów odniós? sukces, jak zwykle w ?wietnym czasie i stylu!

[zt]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 20 lut 2012, o 00:32
przez Daring Do
Dering podrzuci?a d?ugopis i chwyci?a go w usta. Nabazgra?a na kartce zakrywaj?c j? ca??, wielki, szkoda, ?e nie czerwone, NIE. Po chwili doda?a do niego perspektyw? i tyln? cz??? zakreskowa?a.
- ?wir. - rzuci?a tylko. - Chcesz co? jeszcze wiedzie?? - zapyta?a spogl?daj?c na Willow.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 20 lut 2012, o 00:50
przez Willow Bark
Willow popatrzy?a na karteczk? z lekkim zak?opotaniem. Wyg?upy doktora zdziwi?y j? jeszcze bardziej. Je?li kto? mia?by si? leczy? na g?ow?, to chyba tylko on. A polecenie jakie im wyda? okaza?o si? by? dla br?zowej klaczy niemo?liwe do wykonania. Z?apa?a d?ugopis ustami i przez chwil? zastanawia?a si? co ma zrobi?. W ko?cu narysowa?a drzewo, a na drzewie ogromnego flaminga z ryb? w dziobie. Co prawda to nie mia?o nic wspólnego z odpowiedzi? na pytanie, ale pegaz po prostu chcia?a czym? wype?ni? pustk? karteczki. Spojrza?a na Do.
- W?a?ciwie... to chyba ju? nie... - odpar?a. Nie rozumia?a zdziwienia lekarzy. Daring by?a obok, ?ywy kucyk z krwi i ko?ci. Dlaczego mia?aby nie by? prawdziwa? I jeszcze ten kamie?...

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 20 lut 2012, o 16:09
przez Daring Do
No i prosz?, zagada?a si?, ju? dawno nie ma ranka!
- W takim razie ja ju? id?. Mo?e si? jeszcze zobaczymy. - rzek?a z u?miechem.
W?a?ciwie to jej skrzyd?o powinno by? ju? dobre. Jednak na razie wola?a tego nie nara?a?. Zeskoczy?a z ?ó?ka i znalaz?a si? na pod?odze. Pchn??a drzwi i ba, ju? jej nie by?o.

z.t

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 21 lut 2012, o 15:30
przez Nurse Redheart
Redheart wesz?a do sali chc?c sprawdzi? jak ma Willow. S?ysza?a ju? o wyj?cie Daring wi?c nie zdziwi?a si? jej nieobecno?ci?.
- Witaj kochaniutka - powiedzia?a s?odkim g?osem - jak si? dzi? czujemy?
Siostra przygryz?a warg?, denerwowa?a si? poniewa? bardzo liczy?a na pogodzenie si? Willow ze swoim obecnym stanem.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 21 lut 2012, o 16:41
przez Willow Bark
Daring najwidoczniej postanowi?a ju? opu?ci? szpital. Willow jednak tylko pomacha?a jej kopytkiem na do widzenia, po czym zasn??a, by?a przera?liwie zm?czona. Mimo tego obudzi?a si? do?? szybko, bo nie by?a w stanie spa? d?u?ej. Zapewne przez zdenerwowanie jakie czu?a za ka?dym razem gdy patrzy?a na swój brzuch, w którym podczas badania wyra?nie widzia?a dwie istotki. Zaczyna?a ?a?owa? tego, w co si? wpl?ta?a.
Jednak nie le?a?a w poczuciu beznadziei zbyt d?ugo, bo w sali pojawi?a si? siostra Redheart. Pegaz podnios?a si? do pozycji siedz?cej i u?miechn??a do niej.
- Wszystko okej. Chyba... - odpar?a z pewnym wahaniem, bo siadaj?c zrobi?o jej si? niedobrze - W takim razie ja ju? si? wynosz? - doda?a i pospiesznie zesz?a z ?ó?ka.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 21 lut 2012, o 17:05
przez Nurse Redheart
- Twoja wola - powiedzia?a Redheart z minimalnym u?miechem - Jak mówi?am mo?esz odej?? w ka?dej chwili.
- Je?li jednak chcesz zosta? nie widz? problemu. Jak si? dzi? czujesz? Boli Cie co?? Masz nudno?ci? Co chcesz na ?niadanie, bo chyba nie chcesz nam zrobi? przykro?ci?
Siostra po zadaniu pyta? patrzy?a wyczekuj?co na Willow. Wiedzia?a, ?e w takim stanie, w jakim znalaz?a si? pegaz mo?e jej pomóc tylko ciep?o oraz czas. Redheart ka?d? pacjentk? traktowa?a jak w?asn? córk?, Willow jednak polubi?a szczególnie co s?ycha? by?o w jej tonie g?osu.

***
- Willow musisz... zreszt? niewa?ne - powiedzia?a patrz?c na wózek inwalidzki, westchn??a i wysz?a z pustej sali.

[zt]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 21 lut 2012, o 19:17
przez Willow Bark
Willow popatrzy?a na piel?gniark? i zacz??a zastanawia? si? nad zadanymi przez ni? pytaniami. Rzeczywi?cie, mo?e troch? j? mdli?o, ale to pono? tylko jeden z objawów, wi?c przemilcza?a to. A na ?niadanie niezbyt mia?a ochot?.
- Przepraszam, ale naprawd? nie jestem g?odna i wszystko jest w porz?dku, nic nie potrzeba. Ja ju?... - klacz j?kaj?c si? ruszy?a w stron? drzwi. Nie chcia?a robi? przykro?ci piel?gniarce, która widocznie j? polubi?a, ale czu?a, ?e nie usiedzi d?u?ej w szpitalu. Po prostu musia?a wyj?? na ?wie?e powietrze. Niepotrzebnie te? zajmuje sal?...
- Niech si? pani nie martwi, je?li b?dzie nie tak jak trzeba, to przyjd?. Do widzenia! - rzuci?a na odchodnym. Szpitalny zapach przyprawia? j? ju? o ból g?owy. W po?piechu opu?ci?a budynek.

[zt]

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 22 lut 2012, o 18:54
przez Grinch
- Nie jest tu a? tak ?le, bia?e ?ciany, ten zapach i ta czysto??. Co?.....pi?knego.....
Pegaz u?miechn?? si? pod nosem ogl?daj?c ca?e pomieszczenie. Kilka ?ó?ek i szafeczki stoj?ce ko?o nic, standard w takich szpitalach. Jednak nie mo?na by?o narzeka?, chwile temu g?owa m?odego ogiera zosta?a opatrzona, a w?a?nie teraz na niej by? d?ugi banda?.
- Có? tutaj do mnie nie pa?aj? zbytni? mi?o?ci?, ?le si? ubra?em czy co? ? Przecie? Marynarka i koszula s? dobrze dobrane, wi?c cecha ubioru odpada. Zatem musi by? co? innego...
Kuc jednak po chwili przesta? rozmy?lanie, s?ysza? ?e kto? szed? do sali wi?c stan?? na równe kopyta przed wózkiem i zacz?? wyczekiwa?, my?l?c jakie kolejne "powitanie" dostanie od pracowników o?rodka....

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 22 lut 2012, o 19:13
przez Nurse Redheart
Fetoclish wszed? do sali i przywita? Grincha pogardliwym spojrzeniem.
- Witaj, czego od nas oczekujesz? - rzek? opryskliwie. - Jeste? tu prywatnie wi?c musz? wiedzie? o co chodzi. Nadgorliwo?? jest gorsza od faszyzmu.
Doktor patrzy? wyczekuj?co na pacjenta, kiedy nagle wróci?a siostra Redheart. Piel?gniarka rzuci?a Grinchowi pogodny u?miech i stan??a za doktorem.
- Witam doktorze. Nie wezwa? mnie pan do pacjenta. -stwierdzi?a z wyrzutem - Mog? jako? pomóc?
- Heh, no dobrze siostro... - Fetoclish wyra?nie posmutnia? widz?c Redheart. ?a?owa? ?e sam nie b?dzie leczy? najemnika. - Ten kuc jest tu prywatnie wi?c najpierw musi powiedzie? o co chodzi... przypuszczam jednak ?e trzeba b?dzie zszy? mu g?ow?. Przygotuj ig?y i nici

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 22 lut 2012, o 20:04
przez Grinch
- Eeem tak, witam. Chcia?bym by prócz tego sprawdzi? moje ?ebra, prawe ucho którego koniuszek jest uci?ty. Te? szrama na skrzydle która zosta?a po wybuchu domu w centrum.....Mam nadzieje ?e nie przeszkadzam wam w pracy.
Odpowiedzia? pegaz "oddaj?c" u?miech piel?gniarce, wida? by?o ?e doktor by? lekko zgry?liwy ale nie by?o a? tak ?le.
- Tak, przy okazji trzeba powiadomi? siostr? - Pomy?la? badaj?c wzrokiem dwójk? pracowników szpitala...

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 22 lut 2012, o 20:51
przez Nurse Redheart
Fetoclish dok?adnie obejrza? Grincha.
- Ucho jako? si? trzyma, niestety nie mo?emy go naprawi?... przynajmniej nie prosto, ze skrzyd?em te? nic nie zrobimy... Panie Grinch honorowe blizny nie szpec?, rozumiem wi?c czemu chce si? pan swoich pozby?. - Doktor u?miechn?? si? paskudnie.- ?ebra zaraz sprawdzimy tylko niech... O! Jest ju? siostra... d?ugo, oj d?ugo siostra szuka?a nici...
Fetoclish musia? zachowa? si? jak gbur, taki by? i nawet nie chcia? si? zmienia?. Jego wysokie kwalifikacje pozwala?y mu na bycie tym kim chcia? by?.
- Przepraszam doktorze, ale od dawna ich nie U?YWAMY, przecie? leczymy ma... - Nie doko?czy?a Fetoclish przerwa? jej ?miej?c si? rado?nie, acz troch? niepokoj?co.
- Przecie? wiem ale skoro kto? zszy? g?ówk? pana Grincha to zrobimy to po staremu. Siostro ?piewaj ze mn?, prosz?.
Redheart westchn??a ale jednak wykona?a polecenie, wiedzia?a ?e Fetoclish zszyje Grincha idealnie i bezbole?nie. Dlatego te? nie mog?a mu odmówi?.

***
Dwójka kucyków dzielnie szy?a g?ow? Grincha ?piewaj?c ulubion? piosenk? doktora, "Pegazy". Gdy sko?czyli ?eb Lunarnego gwardzisty wygl?da? jak nowy, nie by?o ?ladów po szwach.
- Doktorze... ?wietna robota - wykrztusi?a Redheart. - To chyba pana najlepszy zabieg.
- Ta piosenka zawsze mi pomaga, ty te? siostro. Bez Ciebie to nie by?oby mo?liwe.
"Czy ja z ni? flirtuj??" - Pomy?la? Fetoclish.
"Czy on ze mn? flirtuje?" - Pomy?la?a Redheart.
- To znaczy dobra robota siostro. -doktor opanowa? si? jednak na jego policzku by? wyra?nie widoczny rumieniec. - A wi?c panie Grinch g?owa gotowa, teraz we?miemy si? za ?ebra. Siostro aparat.
- Oczywi?cie - piel?gniarka wygl?da?a na zawiedzion? jednak na jej pysku go?ci? u?miech. Dopiero gdy wysz?a pozby?a si? go. - Szkoda...

***
- Doktorze oto sprz?t - Gdy wróci?a ci?gn?c za sob? "ekran" po rozczarowaniu nie by?o ju? ?ladu. Zosta? ch?odny profesjonalizm i ten s?odki, niewinny u?miech wyra?aj?cy bezgraniczn? dobro?.
- Dzi?kuj? Redheart - Doktor powiedzia? zbyt mi?ym, jak na siebie g?osem. -Panie Grinch skrzyd?a w gór? i sprawdzamy. Oj niedobrze... dwa z?amane... Siostro dajcie mu jaki? ?rodek przeciwbólowy, a ja rzuc? czar aby mog?y si? szybciej zrosn??. Tak, to bolesne wi?c damy panu leki.
Siostra wykona?a tak?e to polecenie. Dziwi?a si? jednak czemu doktor przesta? by? niezno?ny, nie mog?a bowiem wiedzie? ?e Fetoclish robi? to tylko dla niej. Ca?? swoj? z?o?? i zgorzknienie odstawi?, aby nie robi? przykro?ci klaczy która od zawsze mu si? podoba?a, klaczy któr? ceni? za profesjonalizm i wielkie serce. Klaczy która tego konkretnego dnia swym ?piewem skruszy?a kamie? jego serca.
- Dobrze, gotowe - powiedzia? po rzuceniu czaru - Proponuj? ?eby poszed? pan teraz spa?. Siostro prosz? za?o?y? mu banda?e. Je?li wszystko b?dzie dobrze jutro b?dzie pan móg? wyj??. Chyba ?e ma pan jeszcze jakie? ?yczenia.
Fetoclish zrobi? krok w ty? i szepn?? Redheart do ucha.
- Siostro, nie jestem w tym najlepszy...ale...cz-czy - duka?, czuj?c sucho?? w pysku - da?aby si? siostra... ten no...
"O co mu chodzi, bo chyba nie o..." - pomy?la?a piel?gniarka.
- NA KAW?! - wykrzycza?, po czym przeprosi? Fetoclish - przepraszam... ja tylko... przepraszam.
- Ch?tnie doktorze - odpowiedzia?a ze ?miechem Redheart gdy tylko przesta?o jej dzwoni? w uszach. Piel?gniarka nie mog?a si? gniewa? na Fetoclisha. Widzia?a w jego alabastrowych oczach ile trudu kosztowa?o go to, jak?e proste zdanie- Bardzo pana lubi?, tylko prosz? nie krzycze?. Chyba mo?emy razem wypi? kaw? gdy za?atwimy sprawy tego oto pacjenta.
Profesjonalizm siostry jeszcze bardziej zmi?kcza? serce Fetoclisha.
- Oczywi?cie.... to jak panie Grinch co? jeszcze? - Powiedzia? doktor wspó?czuj?cym i ciep?ym tonem.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 24 lut 2012, o 00:10
przez Grinch
- To wszystko, dzi?kuje za pomoc szczególnie z ?ebrami - Odpowiedzia? pokrótce pegaz u?miechaj?c si? do doktora tym razem szczerym u?miechem, jednak teraz nie by?o czasu na u?miech. Trzeba by?o znale?? Lune. Powinna dosta? opieprz, bo ja si? m?cz? a ona opieprza. Trzeba przys?a? dwunastk? naszych ludzi do Ponyville, i poszuka? obojga.....w najgorszym wypadku. Tak trzeba co? zrobi?...
- Doktorze czy mog? ju? wyj?? ze szpitala ? Praca Gwardzisty nagli a potrzebuje znale?? Lune....


//Posty Komórka = S?abe posty

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 24 lut 2012, o 00:33
przez Nurse Redheart
Doktor po us?yszeniu odpowiedzi Redheart by? w ?wietnym humorze wi?c tylko u?miechn?? si? do Grincha.
- No tak rozumiem… praca. Skoro pan musi to nie b?dziemy pana zatrzymywa?, mimo wszystko radzi?bym jednak zosta? u nas na noc. Rozumie pan ból mo?e by? do?? mocny… Je?li jednak b?dzie pan nalega? to prosz? bardzo. Nawet oszcz?dzimy panu jazdy wózeczkiem. – Fetoclish za?mia? si? weso?o ze swojego „?artu”
Siostra natomiast sta?a o krok za nim z szeroko otwartym pyskiem. By?a zszokowana zachowaniem doktora.
Nigdy nie widzia?em go w takim stanie, czy to ja tak na niego dzia?am?” – Pyta?a siebie w my?lach dziwnie si? u?miechaj?c. Stan w jakim znajdowa? si? Fetoclish bardzo j? cieszy?. Tak bardzo ?e nawet zacz??a si? zastanawia? czy mog?aby go pokocha? pomimo ró?nicy wieku. Nie potrafi?a jednoznacznie odpowiedzie? na to pytanie, tym bardziej ?e znali si? ju? zbyt d?ugo, praktycznie od pierwszego dnia pracy Redheart w ponyvillskim szpitalu.
Zbyt cenie jego przyja?? ale… Do siana! Co ma by? to b?dzie, jeste?my przyjació?mi, tylko przyjació?mi ale czy tak b?dzie zawsze? Heh o czym ja my?l? po prostu doktor potrzebuje przyjació?ki z któr? mo?e wypi? kaw?. On zachowuj? si? tak nie dlatego ?e chce mi zaimponowa? tylko….tylko… tylko polubi? pacjenta. Tak to musi by? to!
Siostra rada z wyja?nienia swoich w?tpliwo?ci wpatrywa?a si? wyczekuj?co w Lunarnego gwardziste.

Re: Sala nr. 001

PostNapisane: 24 lut 2012, o 23:35
przez Grinch
- Jednak nalegam doktorze, moja praca jest wa?na. Ksi??niczk? Lune widziano w Ponyville. Musz? j? znale??.
Bez wzgl?du na wszystko. Prosz? te? o oddanie mi broni....
Po raczej skromnej odpowiedzi pegaz podszed? do drzwi sali, czekaj?c na doktora i piel?gniark?. By? ciekawy czy naprawd? go wypuszcz? i czy te? oddadz? mu bro?....

//Komórka - Powoli si? powtarzam ^^.