Polana

[Sweet Tone]

Sweet przes?ucha?a si? piosence Rarco i pokiwala glowa. Zastanawia?a si? czy nie dac mu wykladu o zle nastrojonej lutni i fa?szu ale powstrzymala sie.
-Takie to mnie jak osiem lat mialam uczyli, pó?niej nauczy?am sie ze gotowce s? postrzegane ?le. Bard powinien tworzy? ballady sam no ale skoro juz siedzimy w legendach z Hoofrim....

Nasz heros, nasz heros co serce ma lwa
Powiadam powiadam Dragoncolta to czas
Jego g?os niesie si?e, go ka?dy kuc zna
Powiadam powiadam, Dragoncolta to czas

Za?piewa?a i nie sko?czy?a podkladu na lutni po czym spojrzala na rarco wymownie. Byla ciekawa czy zna dalsz? cz???. Wciaz nie mogla sie powstrzymac od zalotnych spojrze? w strone Dusta. W glowie juz powstawala ballada o zoltym wojowniku w niewoli.

[ReflexivoArco]

?ucznik u?miechn?? si?. Jego gra znalaz?a uznanie u setek kucy podczas jego podró?y, ale Sweet prezentowa?a zupe?nie inny poziom. Spojrza? si? na jej zad (...) i nagle wszystko sta?o si? jasne: jej specjalnym talentem jest muzyka! No có?, ale tak czy inaczej nie chcia? ust?powa? jej pola, wi?c zaraz gdy ona sko?czy?a swój fragment Rarco podj?? dalsz? cz???
-
Koniec Equestrii niedoli i wszelkiego z?a
Odwagi wi?c bracia, Dragoncolta to czas
Odejdzie ju? ciemno??, ?piew legend wznie? wraz
Nie l?kaj si? wi?c, Dragoncolta to czas!

Zagra? jeszcze ?agodne zako?czenie, po czym u?miechn?? si? do klaczy
-?wietnie grasz!- powiedzia?- Ja czasem co?tam próbuj? naskroba?, ale gram g?ównie dla siebie samego. Zreszt?, je?li ,,gotowce'' jak je nazwa?a? s? tak pi?kne jak Legenda o Dovahkeyu to my?l?, ?e warto je s?awi? na ?wiecie.- powiedzia?.

(Chwila, ona chcia?a dac Rarcowi wyk??d o z?ym nastrojeniu i fa?szu, a nie o dobrej grze, wi?c to drugie Rraco ma ju? opanowane trolololo )

[Sweet Tone]

Sweet zasmiala sie
-To ty jeszcze dobrych gotowców nie widziales. Dragoncolt mo?e si? schowa? i ssa? kopytko!- powiedzia?a. Ju? chciala pokaza? swój popisowy utwór z gotowców ale wstrzyma?a sie. Ba?a si? ze Rarco bedzie chcial powtórzy?, a przeciez tego utworu ucza w dzwiekoszczelnych pokojach z oknami ze zbrojonego szk?a. Je?li gra?by to pierwszy raz, zapewne zwali?by ca?y las. Podrapala si? nerwowo w g?ow? i zmieni?a temat.
-Ale... dlaczego wiezisz Diamonda? Co on ci biedny zrobi?? -zapyta?a ze wspó?czuciem patrz?c na jednoroga.

[ReflexivoArco]

?ucznik odwzajemni? u?miech
-Dragoncolt mo?e i tak, ale oryginalna wersja ,,Dhovahkeya'' mia?d?y absolutnie wszystko- powiedzia? ze ?miechem
-A co do tego ?ó?tego ?piocha, to to mój przyjaciel. Biedak dziwnie si? zachowywa?, wi?c go tu przynios?em, a teraz przez sen mi pomaga przy budowie domu- jak na zawo?anie nad g?owami dwójki przelecia?a olbrzymia belka
-Diamond, uwa?aj z tym cholerstwem!- krzykn?? w stron? ?pi?cego kuca, który tylko mlasn?? j?zykiem w odpowiedzi. Nagle us?ysza? z krzaków jakie? warczenie. Zmarszczy? brwi i podniós? z ziemi ?uk z za?o?on? ci?ciw?, na któr? za?o?y? strza??. Jeszcze jej nie naci?ga?, w razie potrzeby w ci?gu sekundy napnie, wyceluje i trafi zagro?enie.
-Uwa?aj, w Everfree nie mo?na nigdy pozwoli? sobie na pe?n? swobod?- mrukn?? badawczym spojrzeniem przeszywaj?c krzaki gotowy zareagowa? na najmniejszy ruch.

[Sweet Tone]

- TO JEST EVERFREE?!- zapytala z niedowierzaniem Sweet. Mroczny las o ktorym bala si? nawet ?piewa?, a teraz siedzia?a w srodku. Zerwa?a sie na równe nogi, trzesac sie ze strachu. Nie umiala walczyc, a zwlaszcza z potworami. Zacz??a si? rozgl?da? nerwowo dooko?a
- T...to nie moze byc Everfree, w ko?cu tutaj nie ma potworów - powiedziala przerazonym glosem, probojac sie uspokoic. Wtem krzaki zatrzesly sie, a bardka nakryla glowe kopytkami i polozyla ja na ziemi, zaciskajac mocno powieki. Rarco móg? uslyszec chliptanie i pociaganie nosem.
- Ja nie chce umiera?! Lito?ci, mam jeszcze tyle do zrobienia! - wykrzyczala przez placz. Tymczasem z krzakow wylecia? ma?y Netoperek i odlecial w glab lasu.

[§26.: B??dy interpunkcyjne i literówki. Prosz? o u?ywanie polskich znaków diakrytycznych.]

A pisa?e? kiedy? z komórki?! Nie? To si? do jasnej cholery nie wypowiadaj. Zaczynasz mnie wkurza?.

[ReflexivoArco]

Gdy nietoperz odlecia?, ?ucznik wypu?ci? strza?? w chaszcze. Da?o si? us?ysze? przeci?g?e wycie, a krzaki gwa?townie za?opota?y. Rarco zobaczy? na u?amek sekundy jakiego? wilko-podobnego stwora, uciekaj?cego ze strza?? wbit? g??boko tam, gdzie powinno by? serce.
- No, za nieca?e pó? godziny to co? si? wykrwawi... - powiedzia? pod nosem, bardziej do siebie, ni? do Sweete. Wielu ?uczników uzna?oby ten strza? za udany, ale nie Rarco, szkolony przez s?ynnego Zwiadowc?. Celowa? w g?ow?, która mign??a w krzakach gdy nietoperz je poruszy?, ale gdy Rarco wypu?ci? strza?? bestia nagle si? odwróci?a. Ale tak czy inaczej, ju? im nie zagra?a. Kuc pochyli? si? nad skulon? ze strachu muzyczk? i obj?? j? ramieniem (którego nie mia?, gdy? by? kucem).
- No ju?, ju? uciek?o, nie bój si?... - zacz?? j? uspokaja?, nie za bardzo wiedz?c jednak, jak to zrobi?. Ale licz? si? ch?ci, prawda?

[Sweet Tone]

Bardka dalej trzyma?a glowe pod kopytkami.
- Oni wróc?! Ja chce z wyj?? z tego przekletego lasu! - wymamrotala przez lzy, patrzac w oczy Rarco. Ba?a sie, nawet bardziej ni? wtedy, gdy komponowala ballad? na zywo, w szturmowanym miescie. Ale tam byli wojownicy, a tutaj jest jedynie ten zielony. Przytrzymala g?ow? mocniej
- Ja sie boj? - wyszeptala do Rarco, trzesac si? ze strachu. Teraz karcila sie nawet za brak no?a kuchennego.

[§26.: B??dy interpunkcyjne. Prosz? o u?ywanie polskich znaków diakrytycznych.]


Syrek, ch?do?ysz. Koma

[ReflexivoArco]

?ucznik zmiesza? si?. Nie wiedzia?, co robi? z p?acz?cymi klaczami. Jego jedynym do?wiadczeniem by?a Tali, która mia?a jaja wi?ksze ni? niejeden ogier. I tutaj ponownie z pomoc? przyszed? Wewn?trzny Rarco i jego pad do sterowania. Pod??czy? rzeczone urz?dzenie do o?rodka nerwowego zielnego kuca i si?? ga?ek oraz przycisków przytuli? bardk? mocno, ale zarówno delikatnie. Z dna czaszki Rarca wysun??o si? co? na kszta?t piedesta?u z zeszytem na nim. Wolnym kopytem Wewn?trzny Rarco naskroba? co? na kartce, wyrwa? j? i wrzuci? zwini?t? do tuby transportowej, która zanios?a wiadomo?? do paszczy ?ucznika zewn?trznego, który zacz?? jednocze?nie szepta? do ucha klaczy uspokajaj?ce s?owa.
- Spokojnie... Nic ci nie zrobi?... Obroni? ci?... - g?aska? j? równocze?nie po g?owie. Przez my?l przemkn??o mu, ?e ca?y p?aszcz (który ju? wyj?? z legowiska Tali i za?o?y? na siebie) mu przemoknie. Ale trudno, je?li uda mu si? uspokoi? t? klacz b?dzie przynajmniej chwila ciszy...

(Wiem, tani chwyt. Ale to Wewn?trzny Rarco jest tani, nie ja ^^ )

[Tomas Willians]

Uwaga! Zagro?enie za 0,02 sekundy! Zagro?enie za 0,01 sekundy! Zagro?enie za 0,00001 sekundy! Wy?o?y? runy defensywno-teleportacyjne! ZAUWA?ONO WROGI OBIEKT W BIONICZNYM PORO?LU 2132453645442mm OD O?RODKA KONTROLI! ROZWI?ZANIE- UDERZY? BICZEM NEURONOWYM W O?RODEK RÓWNOWAGI!
Pustak nanosekundy przed zabójczym kopni?ciem zdo?a? przeteleportowa? si? w miejsce przypuszczalnego l?dowania. Jego powierzchni? pokry?y z?owieszcze, ciemne runy wykonane z metalu kolorem przypominaj?cego pancerzyk ?uka gnojaka. Nie by?oby w tym nic a? tak niezwyk?ego, gdyby nie fakt, ?e k?ty inskrypcji z?o?onych z trójk?tów w ka?dy mo?liwy sposób przeczy?y geometrii, fizyce i naturze. Im d?u?ej na nie patrze?, tym wi?ksze staje si? poczucie niepokoju i mo?na si? niewyt?umaczalny fakt- k?ty, cho? ostre, s? rozwarte. Zjawisko to wywo?uje zwykle strach i zdezorientowanie w umys?ach nie podró?uj?cych w 4 wymiarach rzeczywisto?ci.
Chwil? po l?dowaniu runy na pancerzu pustaka odrobin? si? rozjarzy?y,a po chwili z lasu dobieg? d?wi?k padaj?cego, masywnego zwierza.

[§26.: Poprawki kosmetyczne. Nie jestem pewny, czy przedrostek "s-" (-teleportowa?) zastosowany zosta? prawid?owo.]

Syrek, syrek! Bo jak ja cie ch?do?n?! Nie wcinaj si? do ka?dego posta, ka?demu si? mo?e zdarzy? literówka! Chocia? powinno by? przeteleportowa?

GOD DAMN IT! poprawione! a to co? chat czy jak?!

[Catastrophe Machine]

-Teraz Feather? Jak mnie znalaz?e??-Ro?ek zdziwi? si? pojawieniem si? przyjaciela, jego nag?? pro?b? oraz ogólnym s?owotokiem którym zala? ich pegaz-O co chodzi? To na seria taka nag?a sprawa?
Wróci? do pracy stawiaj?c kolejne deski. Druga ?ciana stan??a a on w tym czasie przys?uchiwa? si? rozmowie Rarca z Sweet. Kilka razy jego kopyto o ma?o co nie wystrzeli?o w kierunku czo?a w celu wykonania efektywnego facehoof'a. "Jasne ma?a, jeste?my ?owcami niewolników, ten ?ó?ty to nasze zwierz?tko a my w?a?nie sobie robimy kryjówk?... A teraz sta? w miejscu i grzecznie daj si? zaku? w kajdany. Jak nie b?dziesz sprawia?a k?opotów to mo?e dostaniesz nagrod?..." Takie zjadliwe my?li przemkn??y przez umys? szaraczka. Nie wypowiada? ich g?os. Z przyjemno?ci? s?ucha? Dragoncolta. Sposób my?lenia klaczki go przybija?. " Jestem samotn?, m?od? klacz? i spotka?am w lesie dwójk? ogierów. Mo?e to jakie? zbiry które mnie zgwa?c? i zabij?? Napisz? o nich ballad?!". Wtem z krzaków dobieg? szmer. Zna? las Everfree i wiedzia?, ?e mo?na si? po nim spotka? absolutnie wszystkiego. Z cichym ?wistem z r?kawicy mechanicznej wysun??o si? ostrze. Gdy z krzaków wystrzeli? nietoperz Crisis odruchowo zas?oni? si? r?kawic?. Na szcz??cie prawdziwe zagro?enie uciek?o trafione strza?? Rarco Flecho de Hierra.
-Niez?y strza?-powiedzia? do towarzysza podziwiaj?c bro? ?ucznika-Bardzo porz?dny ?uk refleksyjny. Equestria chyba z takich nie korzysta?
Zerkn?? na klacz i przewróci? oczami-Spokojnie, zagro?enie min??o... O ile jakiekolwiek istnia?o-u?miechn? si? na widok zapa?u Rarca do pocieszania klaczy.
-Dobra Rarco, pozwól, ?e was opuszcz?. Jak za?atwie swoje sprawy to tu wróc?-odwróci? si? do Blade'a-Mo?emy rusza?. Chod?my do mnie do domu opowiesz mi po drodze.

[z/t]

[Feather]

-Crisis, powiedzmy, ?e straci?em klacz, któr? kocha?em...zabi?a j? mantykora. Chcia?bym sobi? poprawi? humor, zamawiaj?c u ciebie pewne...co?. No nic, ?egnajcie kucyki, mam nadziej?, ?e domek b?dzie ?adny. Mo?e kiedy? sprawdz?, jak si? wam ?yje. Oczywi?cie, je?li nie b?dziecie mieli nic przeciwko. Na razie kucyki - spostrzeg?, ?e pewnie nikt go nie s?ucha, bowiem brzd?kolenie i fa?sz zag?usza? jego s?owa.
Bez zw?oki pegaz ruszy? za Crisisem. Chcia? jak najpr?dzej z?o?y? zamówienie. W ko?cu nie wiadomo, ile czasu zajmie mu skonstruowanie maszynerii.
z/t

[Sweet Tone]

Sweet powoli podnios?a g?ow? i spojrza?a na Rarco
-N-na pewno?- zapyta?a nie?miale. Okropnie ba?a si? tego lasu, te wszystkie maszkary i paranormalno?ci by?y przera?aj?ce. Wyj??a z kamizelki chustk? i otar?a pyszczek z ?ez po czym rozejrza?a si? nerwowo.
-Ja chce st?d wydosta?- wymamrota?a trz?s?c si? ze strachu. Znajomi bardowie proponowali jej ?eby nosi?a nó? do obrony w?asnej, ale Sweet nie lubi?a broni. Znaczy, kocha?a o niej ?piewa?. Ale sama walczy? si? ba?a, szczególnie ?e ?piewa?a o okropnych ranach odnoszonych przez wojowników podczas walki. Spojrza?a na nowego znajomego z nadziej?
-Rarco, prosz?, pomó? mi si? wydosta?.

[ReflexivoArco]

?ucznik stara? si? omija? to spojrzenie. Ta klaczka si? na niego patrzy?a takim wzrokiem... Na czo?o wst?pi?y mu kropelki potu
-Emm... Widzisz, bo ja musz? no... dom... budowa?...- wskaza? nieznacznym ruchem g?owy na dwu?cienne co? za nimi. Owe dwu?cienne co? jednak coraz bardziej przypomina?o budynek mieszkalny, przynajmniej z tej strony, z której stali. Nagle zasch?o mu w gardle, wyci?gn?? z Bezdennej Sakwy butelk? piwa i otworzy? j? przy pomocy saksy. Upi? ?yk. Napój pomimo przebywania w Sakwie by? przyjemnie ch?odny. Nagle zreflektowa? si? i wyci?gn?? drug? butelk?.
-Napijesz si?? Dorze ci zrobi, uspokoisz si?...- powiedzia? wyci?gaj?c w stron? Sweet kopyto z naczyniem.


(Trololo rozpijanie nieletnich! W sumie Rarco te? jest nieletni... Niewa?ne.)

[Sweet Tone]

Sweet ca?a roztrzesiona wyci?gn??a kopytko po napój, konczyna mimo zakazu zblizala sie ku blyszczacej butelce "Celestiana Niepasteryzowanego" i juz miala chwycic kiedy nagle zatrzymala sie, obw?cha?a butelke po czym kichnela i cofn??a si?. Klaczka zarumienila sie i spuscila g?ow?.
-Ja nie mog?.- wycedzi?a przez z?by i odwrócila glowe ze wstydem. W istocie, miala czternascie lat, a spozywanie alkocholu przez nieletnich podlega karze dozywotniego pozbawienia dziewictwa przez osoby trzecie lub pierwsze.
-Mam czterna?cie lat, przepraszam.- wyt?umaczy?a cicho. Ba?a si? reakcji nowego przyjaciela, moze stracic do niej szacunek, albo co gorsza wrocic do swych strasznych zamiarow zwiazanych z gwaltem i pobiciem. Pech chcia? ?e cofajace si? kopytko zachaczylo o dziure w czasoprzestrzeni wywolana kiedy?niejsz? podró?? Doktora Whoovesa. Wi?c dziura w czasoprzestrzeni poci?gn??a za nitke wywolujac serie male?kich prob nuklearnych w poblizu kopyt no?nych bardki, wybijajac ja do przodu tak ze ustami zlapala butelke i upadla z nia na ziemie. Sweet zerwala die na rowne nogi i wyplula wszystko co wypila w postaci wielkiej chmury piwa wystrzelonej w Rarco.
-B?e, jak wy to mozecie pic?

//O, Syriusz, mi?o ?e paczysz. Post z komy, jak chcesz to popraw b??dy. cos mi klawka szwankuje//

[ReflexivoArco]

?ucznik u?miechn?? si? na t?umaczenia klaczy.
-Tia, w ko?cu kto normalny daje nieletnim alkohol...- powiedzia?, w duchu wspominaj?c Blaze'a i i wszystkie Zloty Zwiadowców. Upi? ?yk, ale poczu?, ?e co? nie gra. Tu? po spodziewanym sp?yni?ciu p?ynu do gard?a zosta? opryskany Napojem Bogów. Zacz?? podejrzewa?, i? w jego prze?yku utworzy?a si? dziura czasoprzestrzenna, która przenios?a ciecz tu? przed jego nos. Ale wyja?nienie by?o bardziej prozaiczne, albowiem bardka, zgodnie z tym, co wspomina?a nie by?a z alkoholem obyta i po prostu wyplu?a ten zacny trunek. Rarco podniós? jedn? brew. Przynajmniej zapomnia?a o tym, jak si? boi tego lasu...
-To mo?e soczku?- zaproponowa? wyci?gaj?c zwyk?y sok pomara?czowy w kartoniku ze s?omk?.