przez Syriusz » 2 mar 2012, o 20:40
Umys? szale?ca zapulsowa?, wydaja? cichy j?k. ?wiadomo?? odchodzi?a, zanika?a, ust?puj?c wszechogarniaj?cej ciemno?ci. Ach... Jak?e koj?cy by? jej ch?odny dotyk. Pora spa?. Spaaaa?... - pomy?la? Syriusz, ust?puj?c miejsca nowej i niepohamowanej sile...
Sekunda wystarczy?a. By? ju? przy ofierze; w miejscu, sk?d przed chwil? dobieg? odg?os ?amanej ga??zki. Pokusa by?a zbyt silna. Ja?? psychopaty wype?nia?a tylko jedna my?l: KREW! - Mam Ci?! - wyszepta?, wype?zaj?c z ciemno?ci, zdaj?cej si? stanowi? istot? jego cia?a. Cho? zdawa?o si? to niemo?liwe, sta? za plecami pegaza... Zimna stal muska?a lekko szyj? nieproszonego go?cia, u?wiadamiaj?c go jednocze?nie, w jak niekorzystnej znalaz? si? sytuacji. Syriusz wdar? si? do jego umys?u, podsuwaj?c liczne obrazy m?ki. Kto by pomy?la?, ?e za pomoc? ostrego kawa?ka stali mo?na wyrz?dzi? a? tyle krzywdy? - Czuj? Twój straaach... Jeste? sam. - powiedzia?, wprawnie przesuwaj?c no?em po jego szyi. Nie bój si?, nieee bój... Jestem przy Tobie. Ja i moje malutkie!... - szepta? do ucha z nieukrywan? satysfakcj?. - Je?eli my?lisz, ?e mo?esz obawia? si? mnie... Lepiej, by? nie ogl?da? oblicza mego brata w zbrodni...! - za?mia? si?. - On ju? wieee... I czeka, skarbie. - parskn?? g?ucho. - B?dziemy wspó?pracooowaaa?... Czuj? to, czuj? w sercu!... Pragniesz si?y ruin, cho? jeszcze tego nie wiesz... I Ty poczujesz... Poczuuujesz!... - zimno ostrza hipnotyzowa?o... Przyci?ga?o sw? plugaw? niegodziwo?ci?. By?o w tym co? osobliwego i uspokajaj?cego. Poezja jakby. Bo có? za przyjemno?? - pozwoli? rozci?? sobie gard?o i patrze?, patrze? jak ulatuje ?ycie...! Szaleniec za?mia? si? gard?owo i rzuci? krótko - Widzisz? - nó? osun?? si? bezw?adnie po szyi, nie zostawiaj?c przy tym najmniejszego ?ladu. - Nie ?mier? Tobie, a ?ycie... ?ycie, sssskarbie! Cho? z?? wpad?e? do nas por?, duchy dzi? Ci? nie zabior?! A teraz chod?! Czeka nas... PRZYGOOODAAA! - przyt?piaj?ca zmys?y aura wyparowa?a tak nagle, jak nagle si? pojawi?a. Syriusz wyszczerzy? z?by do pegaza, wskazuj?c jednocze?nie drog? do ruin. - ONI CZEKAJ?... - za?mia? si? raz jeszcze i... Znikn??! Mgnienie oka nie pochwyci pr?dko?ci, z jak? wst?pi? w cie?, który bratem by? mu, siostr? i kochank?.
- Bracie... Mamy go?cia. - wyszepta? do ucha rozdra?nionego wojownika.
Gardz?cy ?mierci? powróci? by karmi? si? strachem ?yj?cych...