Pony Utopia

Chyba ka?dy w swoim ?yciu widzia? jaskini?, a przynajmniej jej zdj?cie. Wi?c czym ró?ni si? ta? Otó? jest zamieszka?a i to nie przez nied?wiedzie, lub smoki. Wprowadzi?a si? tam pewna klacz jednoro?ca, która nie potrafi?a wyobrazi? sobie ?ycia, bez lasu Everfree.

Gdy wejdziesz do owej groty, zauwa?ysz wysprz?tane wn?trze. ?adna paj?czyna, ani brud tu si? d?ugo nie uchowa. Na ?rodku le?y ?adna prowizorka dywanu, o kolorze morskiej toni. Na samym ko?cu, przy ?cianie stoi bia?y materac, na który zosta?o narzucone pomara?czowe prze?cierad?o. Nie mo?na tez zapomnie? o poduszce i kocu, które równie? nie pasuj? kolorami do reszty rzeczy. Istny rozgardiasz barw. Po lewej stronie ?ó?ka wida? du??, sosnow? szaf?, a po prawej komod?. W k?cie jaskini jest drewniana wanna, a wokó? niej poustawiane wszelkie myd?a itd.

Wygl?d od zewn?trz
--------------------------------------------------------------------------
Po kilku godzinach pobytu w mie?cie, klacz mia?a dosy?. Czu?a si? jakby przebieg?a maraton, chocia? to by?a tylko praca w aptece. Powrót do domu nie zaj?? jej d?ugo i zm?czona po?o?y?a si? na materacu. Jednak komu uda?oby si? zasn?? po mocnej kawie? Si?gn??a wi?c po ksi??k? i zaj??a si? lektur?.

Feather lecia? pod koronami drzew, gdy spostrzeg? jaskini?. Nie wachaj?c si? zbyt d?ugo, wyci?gn?? miecz z pochwy i postanowi? zbada? jej wn?trze. Zni?y? wi?c lot, po czym wyl?dowa? przed wej?ciem do niej. "Wspaniale, mo?e to jedna z tych jaski?, w której schowano skarby?" Pomy?la? najemnik. Powolnym krokiem wszed? do otch?ani, uwa?nie si? rozgl?daj?c. Ku jego zdumieniu, to nie by?a zwyk?a jama, lecz mieszkanie, o które kto? dba?, bowiem nie znalaz? ?ladu kurzu. "Nawet s? meble. Ciekawe czy jest tak?e gospodarz?"
-HALO? JEST TAM KTO?!- zawo?a?, a echo odbija?o si? od skalnych ?cian.

Po kilku rozdzia?ach Arrow od?o?y?a ksi??k? na miejsce. W tej samej chwili rozleg? si? echem czyj? g?os. Zaskoczona klacz szybko zbli?y?a si? do wej?cia i dostrzeg?a bia?ego pegaza.
- Tak. Lecz z kim mam przyjemno?ci, je?li mog? zapyta??- Odpowiedzia?a cicho. Mieszkanie w tym miejscu mia?o wiele zalet. Jedna z nich by?a mo?liwo?? rozmowy, bez podnoszenia g?osu. Nawet cichy szept mo?na tu us?ysze?.

Pegaz podskocz?, gdy us?ysza? odpowied? na swoje pytanie. W ostatnim momencie chwyci? miecz w kopytko, który wypad? mu z z?bów.
-Nie mam z?ych zamiarów, o ile ty nie masz!- Powiedzia? gro?nym tonem.
Feather postanowi? sta? dalej, gdzie sta?, by nie zrobi? czego?, na co gospodarz móg? zareagowa? atakiem, lub si? przestraszy?. W ko?cu mia?na sobi? czarn? peleryn? i trzyma? miecz, który nie by? zabawk?. "Je?li to jedna z tych wied?m, albo co gorsza jaki? herszt...nie herszta klaczy nie widzia?em. W ka?dym razie normalne kucyki nie zamieszkuj? jaski?. Ona musi tu co? skrywa?, albo sama si? kryje przed kim?." Pomy?la?, dalej skupiaj?c uwag? na miejscu, z którego dobieg?a odpowied?. Spostrzeg? ?liczn? klacz jednoro?ca, o fioletowym umaszczeniu.
Zawstydzony schowa? bro?, po czym przedstawi? si?: -Cze??, um...jestem Feather Blade. Co taka ?liczna klacz robi w takiej zimnej i wilgotnej jaskini, w lesie Everfree? W sumie to nawet si? tu urz?dzi?a?.- Pokaza? kopytkiem na meble, po czym wymusi? na sobie u?miech.

K?tem oka dostrzeg?a jego miecz. Ledwie powstrzyma?a si? od ?miechu.- Ile to ju? razy ruszano na mnie z mieczem?- Rozbi?o ja zachowanie ogiera. Gdy schowa? ostrze, spojrza?a czy nie szed? kto? za nim.
- Witaj. Ja jestem Black Arrow.- Przywita?a si? z nim, lecz gdy zacz?? pyta? co tu robi, zacz??a si? lekko denerwowa?.- A jestem tu... bo musz?. Jestem bardzo zwi?zana z tym miejscem.- Spu?ci?a smutno g?ow? i ruszy?a powoli wg??b jaskini.- Nigdy nikt tu nie przychodzi?. Chcesz mo?e herbaty, albo soku?- Zaprosi?a pegaza.

"O co kaman? Ech, niewa?ne. Musz? mie? si? na baczno?ci."
-Mi?o mi ci? pozna?. Je?li nalegasz, to mo?e napi?bym si? herbaty. - Powiedzia?, dalej uwa?nie ogladaj?c jaskinie, po czym wszed? do ?rodka.
Spojrza? na meble, badaj?c je krytycznym wzrokiem i pozwoli? sobie usi??? na materacu.Poczu? si? troch? niezr?cznie, gdy klacz spu?ci?a g?ow?. Postanowi? spyta? si? j?, co si? sta?o.
-Czemu jeste? taka smutna? Kto? chce ci? skrzywdzi?, ?e si? tu ukrywasz?- spojrza? na klacz nieco zmartwiony.
"Mo?e b?de móg? jej jako? pomóc, w ko?cu jestem najemnikiem."
-Jestem najemnikiem, je?li kto? ci? prze?laduje, to móg?bym wybi? mu to z g?owy. Albo pozbawi? go jej. Je?li ci? to nie kr?puje, mo?esz podzieli? si? swoim sekretem- opar? brod? o kopytko.

Zwin??a dywan i si?gn??a po troch? drewna, które by?o przygotowane na opa?. Nast?pnie zapali?a je z pomoc? magii i po?o?y?a na nim czajnik - Powiedzie?, czy nie powiedzie?? Nie znam go przecie?. Ale sama sobie z tym nie poradz?.- Zastanowi?a si?. Po chwili podesz?a do pegaza i usiad?a obok niego.
- Ka?dej nocy marz? o ucieczce. Nie chodzi tu jednak o nikogo... Czy wierzysz w ?ycie pozagrobowe?- Spyta?a go kr?c?c nerwowo kopytem.- Z tego co widz?, znasz si? na walce. To nawet dobrze si? sk?ada, bo je?li jeszcze kiedy? tu przyjdziesz, b?dziesz tego potrzebowa?. Nigdy nic nie wiadomo.- Stara?a si?, by jej s?owa nie zabrzmia?y jak gro?ba. Chcia?a jedynie go ostrzec i wyja?ni?, dlaczego nikt jej tu nie odwiedza.

-Tak, wierz?...-przez chwil? zastanawia? si?, nad znaczneniem jej s?ów, gdy jednak zrozumia?, doda?- wi?zi ci? tu jaki?...duch?
By? wyra?nie zaintrygowany tym, co us?ysza? przed chwil? od fioletowej klaczy. Znowu rozejrza? si? po jaskini, tym razem troch? bardziej nerwowo. "Je?li faktycznie to nawiedzona jaskinia, powinna z t?d ucieka?. I to jak najpr?dzej. Je?eli ta zjawa wyjdzie, a nie pokonam jej, to zaoferuj? jej nocleg u siebie. Blue si? chyba nie obrazi."

- Jest raczej na odwrót.- Odpowiedzia?a sm?tnie patrz?c w p?omienie.- W tej jaskini jest co?, czego istnienia nie potrafi? wyt?umaczy?.- Gdy woda si? ugotowa?a, podesz?a do czajnika i nala?a wrz?tku do dwóch szklanek.- Zacz??o si? od tego, ?e kilka lat temu spacerowa?am po tym lesie. Wtedy jeszcze mieszka?am z moj? przyszywan? rodzin?. Spotka?am tak grupk? m?odych jednoro?ców, które odprawia?y jaki? rytua?. Ciekawi?o mnie to, wi?c zacz??am im si? przygl?da?. Jednak co? posz?o nie tak i stracili kontrol? nad... Eh, dopiero wtedy do mnie dotar?o, ?e przywo?ywali duchy zmar?ych. Chcieli przywróci? ?ycie jakiemu? swojemu krewnemu, lecz zamiast tego przywo?ali...- Gdy opowiada?a mu histori? ducha, w jaskini rozleg? si? rumor.
- Lepiej ju? id?. Dawa?am sobie rad? przez te lata, to i teraz si? uda.- Zawo?a?a, a jej róg otoczy?a ciemna mg?a. Chcia?a pomocy, lecz nie mia?a prawa nikogo nara?a?.

-Jak sobie chcesz- wsta? z materaca- w ka?dym razie, przyjd? tu kiedy? sprawdzi?, co u ciebie
Po tych s?owach narzuci? peleryn?, poprawi? pasek, na którym wisia? miecz i wyszed? z jaskini
[z/t]

- To do zobaczenie.- Odpowiedzia?a i równie? wsta?a z materaca. Jej wzrok pow?drowa? na ?ciany jaskini, po którym przepe?z?o co? w rodzaju mg?y. Klacz upewni?a si?, ?e pegaz ju? odszed? i podesz?a do cienia.- Hahaha widz?, ?e w czym? ci przeszkodzi?am.- Roze?mia?a si? patrz?c na widmo.- Mimo to, w?tpi? by? zdo?a? przej?? nad nim kontrol?. Tobie potrzebny jest kto? o s?abej woli. Milczysz? Dobrze, ale nie licz, ?e co? ci to da.- Dalej nie spuszcza?a wzroku z cienia, który co chwila przemieszcza? si? w innym kierunku.- Nie uciekniesz, nie wa?ne jak b?dziesz si? stara?! Kiedy? znajd? sposób by si? ciebie pozby?.- Krzykn??a, lecz po chwili znów si? uspokoi?a i wypi?a troch? herbaty. Nast?pnie przywo?a?a magi? peleryn? i skierowa?a si? w stron? wyj?cia. Nie zamierza?a gasi? ognia, gdy? w grocie panowa? straszny zi?b, a p?omienie by?y odpowiednie do ocieplenia domu. Gdy wysz?a na zewn?trz jaskini, zamaskowa?a wej?cie dzikim bluszczem w nadziei, ?e to zniech?ci spacerowiczów do zagl?dania do groty, po czym ruszy?a przed siebie.

[z/t]

Przeprawa przez las nie trwa?a d?ugo, lecz im bardziej klacz zbli?a?a si? do jaskini, tym bardziej pomys? zaproszenia tam pegaza, wydawa? si? by? co najmniej niem?dry. Podczas "walki" z wilkiem, ogier wykaza? siln? wol?. Jednak co si? stanie, gdy zjawa zechce spróbowa? go op?ta??
" Osuszy si?, naje i pójdzie. Nie powinno by? k?opotów"- Rozmy?la?a, lekko poddenerwowana niepowodzeniem ze zdj?ciem kl?twy. Z ka?dym rokiem by?a bardziej wkurzaj?ca.
- No, to jeste?my.- Wskaza?a zas?oni?te bluszczem wej?cie do jaskini, a po chwili ro?liny zacz??y je ods?ania?.- Rozgo?? si?.- Zaprosi?a pegaza do ?rodka.

Do jaskini wszed? br?zowy pegaz, postukuj?c podkowami:
- A wi?c mieszkasz w jaskini w tym lesie? Ciekawe. D?ugo ju? tutaj mieszkasz? Kiedy si? wprowadzi?a?? Co na to twoja rodzina?
Kucyk na chwile przesta? zadawa? pytania, tylko po to, by rozejrze? sie po jaskini.
- ?adnie tu, sama tak urz?dzi?a? wystrój? Ale tu czysto, nie mia?bym si?y tak utrzymywa? porz?dku. Nie m?czy ci? ci?g?e sprz?tanie? - potok pyta? z ust pegaza wydawa? sie nie mie? ko?ca.

- Zadajesz wiele pyta?.- Wesz?a za nim.- Mieszkam tu od ponad dwóch lat. A rodzina o niczym nie wie. Odesz?am od nich prawie tego samego dnia.- Spojrza?a na stert? zw?glonego drewna- pozosta?o?ci po ognisku. Mimo, ?e ogie? mia? s?u?y? za ogrzewanie, nadal czu?a ch?ód. Najwyra?niej ciep?o zd??y?o si? ulotni?, podczas jej nieobecno?ci. Zgarn??a w?gle magi? i wyrzuci?a przed jaskini?. Na ?rodku pod?ogi ponownie pojawi? si? dywan. Przez chwile ws?uchiwa?a si? w cisz?, gdy Arientar przesta? zadawa? pytania. Brak odg?osów ?wiadczy?, ?e jej wspó?lokator na jaki? czas si? ulotni?, albo jeszcze nie wie, ?e wróci?a.
- Wszystkie rzeczy, które tu widzisz, kupi?am na bazarze lub znalaz?am. A porz?dek jest ?atwo utrzyma?. Wystarczy by? systematycznym.- Odpowiedzia?a na pozosta?e pytania przegl?daj?c zapasy w szafce.- Wybacz, ale mog? da? ci tylko sok, lub wod?. Zapomnia?am zebra? wi?cej drewna na ognisko.

- By?bym wdzi?czny za szklank? wody.
- powiedzia? kuc, po czym rozejrza? si? po jaskini uwa?niej. Przejrza?em kieszenie, po czym wyj?? ich zawarto?? na ziemie obok ogniska. By?y to podstawowe narz?dzia, ?rubki, nakr?tki i kilka gwo?dzi.
- Jakby? mia?a sznurek, to móg?bym przybi? go do ?cian jaskini i powiesi? na nim mój kombinezon do suszenia. Ewentualnie wzi?? kilka desek i zrobi? prost? suszark?. Co prawda stolarzem wybitnym nie jestem, ale nauczy?em sie co nieco podczas terminu na kowalstwo u mojego wuja. - stwierdzi? kuc i nie?mia?o sie u?miechn??.
- Twoja rodzina nie wie, gdzie mieszkasz? Dlaczego? Sam zawsze chcia?em mie? kontakt z rodzin?, nie rozumiem, jak mo?na od niej uciec. - powiedzia? kuc. W jego tonie nie by?o s?ycha? pretensji, raczej zdziwienie. Wychowywa? sie jako sierota przygarni?ta przez wuja, zawsze marzy? o ponownym spotkaniu z rodzicami, których ledwo pami?ta?.

Po chwili doda? weso?o:
- Znam jedna piosenk? o rodzinie:
♪ Grunt to rodzinka,  grunt to rodzinka ♫
♪ Bo kto rodzink? fajn? ma, nie wie, co znaczy bieda ♫
♪ Bo gdy potrzeba, To mu rodzinka zawsze nie da! ♫
Kucyk za?piewa? t? zwrotk? na skoczn? melodi?.