Valor podskoczył, gdy nagle czyjś głos zakłócił ogarniający go spokój. Spojrzał szybko w tył, czując walące w piersi serce, i zobaczył brązową pegazicę. Odetchnął, nieco uspokojony.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że chciałaś oglądać gwiazdy wraz z Jej Wysokością April?
Wrócił do poprzedniej, półleżącej pozycji pod drzewem. Zastanowił się, czy może powiedzieć Willow o swoich aktualnych problemach... Cóż, słyszenie głosów w głowie zazwyczaj było przejawem choroby umysłowej, a Valor czuł się całkiem zdrowo. Mimo wszystko uznał, że trochę prawdy nie zaszkodzi.
- Tak, zgadłaś. Od urodzenia nie jestem w stanie czarować, a tu nagle udało mi się odkręcić butelkę. Musiałem na chwilę usiąść w samotności... Wydaje mi się jednak, że już tego mi się nie uda powtórzyć. - Sięgnął do torby i wyjął obydwie bułki, orientując się z pewną irytacją, że torba specjalnie stworzyła dwie. Kiedyś będzie musiał sobie przypomnieć, gdzie ją kupił. - Jagodzianki?