Domek na drzewie Willow Bark

[Willow Bark]

Willow zatrzyma?a si? wpó? kroku i odwróci?a do Kojiro.

- Strasznie si? trz?siesz - powiedzia?a - Mo?e lepiej... wejdziesz do ?rodka? - zapyta?a z pewnym wahaniem - W ?rodku mo?e by? cho? troszk? cieplej...

Podesz?a do drewnianej drabiny prowadz?cej do domu.

- Dasz rad? wej??? - spyta?a z kpi?cym u?mieszkiem, po czym roz?o?y?a skrzyd?a i podlecia?a w gór?.
Zachybota?a si? troch?, ale uda?o jej si? wlecie? na taras.
Szkoda tylko, ?e wyl?dowa?a na twarzy.

[Kojira]

Kojiro z nadziej? popatrzy? na klacz, która w?a?nie zaproponowa?a mu wej?cie do domu. Zdecydowanie ciep?o by mu si? przyda?o. Postanowi? skorzysta? z okazji.
- Có?, g?upio by by?o nie skorzysta?, tym bardziej ?e pobyt na zimnie mo?e na mnie dzia?a? co najmniej niekorzystnie. - Powiedzia? do klaczy i skierowa? si? w stron? drabiny. Us?ysza? pytanie Willow, spojrza? w jej stron? i u?miechn?? si?. - Nie no, chyba nie jestem a? w takim stanie, ?eby nie wej?? po drabinie... - Odpowiedzia?. Trz?s?cy si? kuc mia? problem z rozpocz?ciem wchodzenia, ale reszta dzia?ania posz?a mu bez problemu. Gdy znalaz? si? ju? na górze us?ysza? uderzenie i zobaczy?, jak klacz le?y na pod?odze. Widocznie niezbyt fortunnie wyl?dowa?a.
- Widz?, ?e procenty wp?ywaj? na twoje zdolno?ci latania. - Za?mia? si? podchodz?c do niej. - Tak w ogóle to dzi?ki za zaproszenie. - Powiedzia? do niej i pomóg? jej wsta?.

[Willow Bark]

Klacz podnios?a si? i otrzepa?a.

- Najwidoczniej - powiedzia?a ?miej?c si? nerwowo.

Otworzy?a drzwi popychaj?c je g?ow? i wesz?a do ?rodka. Jak zwykle panowa? tu nie?ad.

- O rany, jak zwykle przyjmuj? go?ci w ba?aganie - j?kn??a i wepchn??a porozrzucane rzeczy do szuflady. Zamkn??a j? kopni?ciem.

- Wi?c... - zacz??a patrz?c na Kojiro. Nie bardzo wiedzia?a jak zacz?? rozmow?. W ko?cu powinna go czym? zaj?? - G?odny? Spragniony? - zapyta?a z u?miechem.

[Kojira]

Kojiro wszed? za Willow do ?rodka, po czym si? rozejrza?. Panowa? tu mi?y nie?ad, w którym by? nie?ad ze szczypt? nie?adu. Ca?kiem przytulnie, przynajmniej nie pedantycznie. Potraktowa? to wszystko swoim wzrokiem i usiad? w wolnym foteliku, opieraj?c si? wygodnie. Klacz chwil? pó?niej z grubsza pouprz?ta?a ba?agan, tworz?c przy tym lekki ha?as.
- No, przytulny domek. A ba?agan to nie problem, nie przepadam za zbytnim porz?dkiem, wi?c nie zwraca?bym na to uwagi. - Skomentowa? zdanie Willow. Chwil? pó?niej pad?o pytanie o jedzenie lub picie, w którym z reszt? czu? by?o nut? niepewno?ci w g?osie.
- Nie chc? wyj?? na paso?yta, ale czuj? ?e ka?dego po trochu odczuwam. Innymi s?owy - full serwis, je?eli mo?na - Ko?cz?c zdanie ogier si? lekko za?mia? i spojrza? na strój klaczy u?wiadamiaj?c sobie, ?e dziwnie to mog?o zabrzmie?.

[Willow Bark]

Willow pokiwa?a spokojnie g?ow? i schyli?a si? do szafki, w której trzyma?a jedzenie. Po chwili sok, szklanki i talerz z kanapkami i ciastkami wyl?dowa? na stole.
Klacz przysiad?a obok na krze?le i popatrzy?a na Kojiro.

- Co? jeszcze sobie pan ?yczy? - zapyta?a ?miej?c si?

[Kojira]

Kojiro spojrza? na przyszykowane rzeczy, po czym napi? si? soku i zjad? dwa ciastka. Po chwili klacz usiad?a niedaleko niego, po czym skierowa?a swój wzrok w ogiera. Kuc poczu? si? troch? dziwnie, ale nie przejmowa? si? tym. Z?apa? trzecie ciastko i zacz?? je powoli chrupa?.
- Po pierwsze, moja droga - tylko nie "pan". - Powiedzia? do klaczy. Nie lubi? okre?lania go per "pan". - A po drugie, troch? mi zimno, ale nie mam si? czym ogrza?... Mo?esz co? na to poradzi?, co? z tym zrobi??

[Willow Bark]

Klaczy zje?y?a si? sier?? na grzbiecie, kiedy us?ysza?a pro?b? Kojiro.

- Hmm... Jasne - powiedzia?a i rozejrza?a si?.

W pomieszczeniu raczej nie by?o nic, co mog?oby go zbytnio ogrza?, a z racji, ?e domek nie mia? pr?du, ani tym bardziej ogrzewania, rzeczywi?cie by?o tu dosy? ch?odno. Nie by?o tu nic ciep?ego.
Mo?e poza samymi kucami.

Willow zaczerwieni?a si? po uszy, ale podesz?a do niego i zwyczajnie go przytuli?a.

- To chyba jedyny sposób w jaki mog? rozwi?za? ten problem - powiedzia?a i pu?ci?a do niego oko.

[Kojira]

Kuc siedzia? wygodnie i razem z klacz? rozgl?da? si? po pokoju, poszukuj?c czego?, co mog?oby go ogrza?, jednak nic takiego nie by?o. Lekko zawiedziony opu?ci? g?ow?. Po chwili poczu? u?cisk, którego naturalnym nast?pstwem jest wydzielanie hormonów szcz??cia, co cz??ciowo wp?ywa te? na spowolnienie starzenia si? komórek, popraw? humoru i podwy?szenie wytwarzanej przez cia?o temperatury. Innymi s?owy, zosta? przytulony. W takie zimno, by?o to jak woda na pustyni. Jego cia?o mimowolnie zacz??o odwzajemnia? u?cisk, jeszcze mocniej wtulaj?c si? w klacz.
- Mi taki sposób jak najbardziej pasuje. By?oby po prostu idealnie, gdyby tylko nie odwini?te banda?e, które mnie troch? uwieraj?. - Mówi?c to nie poruszy? si? nawet o w?os, ?eby nie straci? ?adnego stopnia ciep?a, które teraz móg? czerpa? do woli.

[Willow Bark]

- No tak - mrukn??a - Ma?a pomoc? - zaproponowa?a z u?miechem.

Nie wypuszczaj?c go z u?cisku zacz??a delikatnie odwija? banda?e b?d?ce cz??ci? jego kostiumu. Kiedy jego tu?ów by? ju? ods?oni?ty, odsun??a si? troszk? i zabra?a si? za banda?e na jego twarzy.

W ko?cu Kojiro zosta? pozbawiony kostiumu.

- Hmm... Ja w sumie te? ju? powinnam to zdj?? - powiedzia?a Willow zerkaj?c na swoje obcis?e wdzianko.

[Kojira]

Kojiro pozostaj?c w pozycji generuj?cej ciep?o, czyli przytuleniu czu?, jak powoli rozwijaj? mu si? banda?e. Powoli zacz??y spe?za? z jego cia?a, w czym pomaga?a im Willow. Po chwili twarz kuca tak?e zosta?a ods?oni?ta. Ogier lekko si? za?mia? i spojrza? na klacz, która spogl?da?a na swoje ubranie. Przymru?y? oczy i si? przeci?gn??, po czym powiedzia?:
- No, wydaje mi si?, ?e powinienem si? odwdzi?czy?...
Kuc wsta? i zdj?? rogi z g?owy Willow, nast?pnie zszed? ni?ej i rozpi?? pas wokó? jej czarnego stroju. Chwil? pó?niej i samo czarne ubranie zosta?o wyeksmitowane z cia?a klaczy.
- No ?adne rzeczy si? nam tu dziej?, nieprawda?? - Spojrza? na stoj?c? przed nim Willow i si? za?mia?.

[Angel]

Z cichym pykni?ciem Angel pojawi? si? kilkaset metrów nad ziemi?. Zgodnie z pewnymi odwiecznymi prawami sta? przez chwil? w powietrzu, po czym spojrza? w dó?. Dopiero wtedy zacz?? spada?.
- Tak, zakl?cie dalekiej teleportacj dzia?a ca?kiem nie?le... Pomijaj?c fakt, ?e przenios?o mnie tak wysoko w powietrze. No dobra, trzeba si? dowiedzie?, gdzie ja w ogóle jestem.
Obróci? si? w powietrzu tak, aby spa?? na plecy. Utwardzi? je za pomoc? magii, wzmacniaj?c te? wi?kszo?? organów wewn?trznych i ko?ci. Skrzywi? si? lekko my?l?c o upadku.
- Mo?e nie odnios? trwa?ych uszkodze?, ale na pewno to zaboli. Mam nadziej?, ?e szybko znajd? kogo?, kto mi pomo?e wróci? do Canterlotu. - powiedzia? do siebie.
Przebi? ci??ko sufit jakiego? domku i upad? z g?uchym stukiem na pod?og?. Skrzywi? si? z bólu, po czym wsta? i zerkn?? dooko?a. Zauwa?y? dwójk? kucyków, przytulonych do siebie.
- Hej, mam nadziej?, ?e nie przeszkadzam. Mo?ecie mi mo?e powiedzie?, gdzie ja jestem? - Zerkn?? w gór?. - Przepraszam za dach, zap?ac? za wszystkie szkody.

[Willow Bark]

Willow za?mia?a si? nerwowo i odsun??a troch?, a jej policzki obla? rumieniec.

- W?a?nie - powiedzia?a próbuj?c uspokoi? swoje skrzyd?a, które uparcie chcia?y si? rozprostowa? - Nie uwa?asz, ?e to... um... troch?...

Urwa?a, a jej skrzyd?a rozwar?y si? z cichym "pomf!".
Spu?ci?a g?ow? jeszcze bardziej czerwona.

Wtedy do domku wpad? jaki? pomara?czowy kuc. Willow pisn??a i odskoczy?a gwa?townie.

- Co... Ty tu robisz..? - wyduka?a - Wynocha! - wrzasn??a po chwili.

[Kojira]

Kojiro spojrza? na Willow i si? z lekka u?miechn??. Ju? mia? odpowiedzie?, ale kiedy fale werbalne przenosz?ce ??dan? informacj? ju? mia?y przechodzi? przez wszystkie cz??ci jego narz?dów mowy, przez sufit wbi? si? nieproszony go??. Kojiro lekko zdziwiony sytuacj? wzdrygn?? si? i odwróci? w stron? jednoro?ca.
- Owszem, troch? przeszkadzasz. I chyba teraz nie mamy zbytnio czasu, aby Ci odpowiedzie? i pomóc. - Powiedzia? do intruza i zas?oni? kopytem Willow, która by?a lekko przestraszona.

[Angel]

Kiedy br?zowa pegazica krzykn??a na Angela, ten stwierdzi?, ?e chyba naprawd? wpad? w kiepskim momencie. Postanowi? nie wdawa? si? w niepotrzebn? dyskusj?. Podszed? do drzwi, po drodze przypomnia? sobie o czym?. Wróci? si? i rzuci? troch? pieni?dzy z sakwy na stó?. Zwróci? si? ponownie do pary.
- Przepraszam za naj?cie. Tyle chyba wystarczy na pokrycie strat. Do widzenia.
Odwróci? si? i wyszed? z domu. Skierowa? swoje kroki w stron? miasteczka, które widzia?, gdy spada?.

[zt]

[Willow Bark]

Oczy Willow powoli wróci?y do normalnego rozmiaru. Spojrza?a na Kojiro z zak?opotaniem.

- To by?o dosy?... dziwne - powiedzia?a powoli.

Usiad?a obok i spróbowa?a z?o?y? skrzyd?a. Na darmo. Westchn??a. Niewa?ne, i tak ju? to widzia? i nie jest dobrze.