Jaskinia Mieszkalna April Moon

[Black Cloud]

- Masz piękny uśmiech. - Powiedział do klaczy, gdy ta odchodziła z ową wariatką. Nie podobało mu się, że ją tak wspierała. Jeśli była o coś oskarżona, powinna być traktowana jak więzień. Tyle czułości w jego głowie się nie mieściło. Spojrzał na sprzęty.
- Niech ona też zrobi dla mnie wszystkie eliksiry, jakie mi wylała, naprawi kostium i załatwi alkohol... - Alkohol na mikstury, rzecz jasna, ale o tym już wspominać nie musiał. Nie ważne. Ułożył tylko skały w ścianę, nie zrobił nic więcej. Nie czuł się odpowiedzialny za to. To byłoby absurdalne, po prostu. Wzruszył ramionami, zebrał kilka fantów i wyszedł...

z/t.

[Sunny Sky]

Sunny wszedł ostrożnie do jaskini, rozglądając się uważnie. Trzy dni udręki... Wolałby tego znowu nie przeżywać. Wsadził głowę do jamy, gdzie był trzymany.
-Frozen Hope? Halo, jesteś? - Zawołał. Ciekawiło go, co z tym uroczym, miłym duszkiem, i jak zreaguje na wiadomość o swojej imieniczce z swojej rasy.

[April Moon]

Cała jaskinia spowita była mroźną mgłą i pokryta szronem. Ale Duszka nigdzie nie było. Wiatr wył między skałami ponuro, jak potępieńcy w kopalni. Szron przedzierał się niemal wszędzie. Posadzka była sucha a wodospad i jeziorko zamarzły. Mróz opanował jaskinię.

[Sunny Sky]

Wtedy było zimno gdy była w złym humorze... Albo smutna... Musiało stać się coś strasznego! Chwycił rzeczy, po które go posłała April, i zawołał raz jeszcze duszka po imieniu, w nadziei, że się odezwie. Może się fochnął, że on uciekł i zostawił ją samą? To byłoby dziwne, jedna jaskinia a dwie wkurzone na niego za niewinność klacze...

[April Moon]

Mróz uciekł i schował się do celi, wypełniając ją nieprzenikniąną białą mgłą. Wydawało się, iż pełna jest białej bitej śmietany która kotłowała się w środku. Wiatr ucichł. Słychać było tylko cichy zefir przewracający kartki w starej, zniszczonej książce lężącej nad jeziorem.

[Sunny Sky]

Bez większych ceregieli Sunny podszedł do starej książki, chcąc przejrzeć jej zawartość. Może miała coś wspólnego z Frozen, jej śmiercią albo jej trwaniem po śmierci? Na dodatek, nawet jeśli nie, to ta książka mogła być po prostu ciekawa i warta przejrzenia. Kto wie, jakie książki się tu kryły przed April...

[April Moon]

Napisy w książce były nieczytelne, zatarte przez mróz, strony rozsypywały się w śnieg przy dotknieciu kopytkiem lub roztapiały niczym lód. Zawiało poważny chłód i mgła uniosła się ponad celę i uformowała kształt jednorożca.
- Szzzzzzzzzzzzzz...........
Wiatr wiał, a mglista postać drgała.

[Sunny Sky]

Książka była do pewnej części ciała... Ale coś się stało! W pierwszej chwili odskoczył, ale w drugiej przyjrzał się jednorożcowi zaciekawiony.
-Czym jesteś? - Zapytał, okrążając zjawę tak, by w razie czego móc uciec łatwo przez drzwi. Już raz był to więziony, nie chciał tego znowu.

[April Moon]

Do jednorożca dołączyły inne zjawy, pegazy i kucyki ziemne, wychodzące ze ścian jako mgliste postaci. Miały puste, czarne oczodoły i poza tym ich pyszczki nie posiadały żadnych cech rozpoznawczych.
- Szzzzzzzzzzzz.....
Powoli szły do Sunnyego, a gdzie postawiły kopytka, wykwitały kryształowe kwiaty z lodu. Jednorożec dalej stał i się patrzył.

[Sunny Sky]

- Co jest... - Zaczął Sunny i, taszcząc rzeczy od April, wycofał się w stronę wyjścia. Tego już było stanowczo za dużo, a on miał za mało informacji. Gdy dopadł wyjścia rozłożył skrzydła i szybko odleciał, zostawiając zjawy swojemu losowi. Kolejny argument by April nie wychowywała tu ich córeczki, Frozen Hope.

[z/t]

[April Moon]

Dobrze było wreszcie tu wrócić. Wszystko wyglądało tak jak wtedy, gdy musiała stąd odejść z tamtą gwardzistką. Tylko że porosło kurzem. Aż się zdziwiła, że Sunny nie zabrał stąd wszystkiego. Było tu nawet ciepło, widać stare powietrze wciąż trzymało ich ciepłotę. Tyle tu się wydarzyło... Włącznie z poczęciem Frozen Hope.
Weszła na dół i odkurzyła czarem całą jaskinię.
- Shadow? Ile mam na ciebie czekać?
Powiedziała podchodząc do łóżka, u którego nóg stał kufer z jej prywatnymi rzeczami, nie ruszonymi przez nikogo.

[Shadow Sky]

Everfree... Ciekawe miejsce. Wciąż pamiętał ten cios Frekiego, od którego zginął stary Shadow. Nie było źle, nowy był jeszcze lepszy, nawet jeśli wciąż słyszał dudnienie w głowie.
- Już idę. A więc tu więziłaś mojego braciszka? Nie padł na zawał, gdy się tu obudził? - Rzucił drwiącym tonem i wszedł do jaskini. Ciekawe miejsce do mieszkania, pasowałoby do niego... Kiedyś.

[April Moon]

- Zdziwiłbyś się, ale był bardzo waleczny, Shadow.
Mruknęła i otwarła kuferek ze swoimi miksturkami jakie kupiła od Daktari. Zadziwiające jak wiele rzeczy umieją zebry, kiedy nie chcą zniszczyć świata jako heroldzi.
Wyjęła z niego dużą obłą buteleczkę wypełnioną brązowo-zielonkawym płynem i oznaczonym nalepką z nazwą.
- No prosze, Remedium. Chodź Shadow, wypijesz je i znów będziesz duży i silny.
Powiedziała mrukliwie i rozkosznie i przysiadła na swoim łóżku.

[Shadow Sky]

- Wierzę, wierzę, że był "waleczny". Macie w końcu dziecko. - Parsknął źrebaczy Shadow, chwycił podaną mu butelkę i przyjrzał się jej dokładnie. - Nie wygląda zachęcająco. - Mruknął, ale mimo to wypił zawartość butelki. Skrzywił się, miał wrażenie jakby wypił... Nie miał określeń. Czysta ohyda. - Blee... Muszę to teraz czymś zagryźć. Fuj, łe. - Mruczał, parskał i kaszlał, gdy jego ciało wracało do dawnej formy. Wreszcie stanął pewnie na czterech dorosłych nogach, spojrzał na April i uśmiechnął się drapieżnie. - No, to czas się przekonać, czy wszystkie części ciała wróciły do świetności. - Powiedział, podchodząc do niej.

[April Moon]

- Shadow... Co ty chcesz zrobić?
Spytała zdziwiona, ale uśmiechnęła się. Lubiłą gdy ogier patrzył na nią drapieżnie... Tak łatwo wtedy pękali. Wyciągneła do niego kopytka i pozwoliła mu się w nią wtulić i zrobić pierwszy krok.
- Nieważne... Pokaż, czego się nauczyłeś od innych klaczek, gdy mnie nie było.
Wymruczała cicho i z pożądaniem.

(Możesz zaczać w EPZ)