Jaskinia Mieszkalna April Moon

[April Moon]

- Och! Kochasiu! Mmmmmm...
Lizała go po szyi gdy ten polizał jej róg. Położyła się usłósznie i niemal natychmiast rozchyliła tylne kopyta. Podniecił ją, to mu trzeba było przyznać. Stękała i wiła się gdy ją lizał po rogu.
- Lubisz to, Sunny, co nie? Mmmmmmmmm. Weź go do ust.

[Sunny Sky]

Potem stanowczo będzie się musiał umyć, taki wylizany... Zresztą ona też. Jeśli umyje jej plecy może dostanie kolejnego plusa? Wstał i zajął miejsce między jej tylnymi kopytami, stawiając własne przednie obok jej głowy i nachylił się, biorąc jej róg do ust. Lizał go dalej, ruszając lekko głową do góry i do dołu, chcąc jak najszybciej sobie zapewnić, że będzie mógł wysłać ten list, gdy nadejdzie czas.

[April Moon]

- Mmmmmm... Kochasiu... Nie mów że ci się odmieniło i jednak chcesz seksu z twoją pancią...
Uśmiechnęła się lubieżnie i westchnęła gdy polizał ją blisko nasady rogu.
- Och... Nie tak mocno... Nnnnng.
chwyciła ko kopytkami w pasie i zaczęła go kiziać po boczkach. Był wspaniały. I był tylko jej.

[Sunny Sky]

Czy czego chciał? Umm..... To by zaszło dość daleko, znaczy, cokolwiek by tu nie zrobił nie miałby sobie nic do zarzucenia tak długo jak go więziła, a on myślał o Flamy, no ale... Oderwał się na chwilkę.
-Mówiłem ci już, jaki masz seksowny uśmiech?- Zapytał i wrócił do zabawiania jej rożku swoim językiem, szczególnie podstaw. Dziwnie się czuł mając takie coś w ustach...

[April Moon]

- Nie mówiłeś... Mów dalej. Panci się podoba.
Zachichotała i znowu westchnęła pełna rozkoszy, gdy zaczął ja lizać u nasady rogu. Stękała i stękała, i zwijała się w spazmach. Wreszcie jej kopytko wystrzeliło i zaczęło masować jego krocze. Skoro tak chciał pogrywać, ona też go podnieci.
- Mmmmm... Kontynuuuj.
Powiedziała mgliście.

[Sunny Sky]

No cóż, co miał powiedzieć? By zadowolić gwałcicielkę, by pozwoliła mu na kontakt z ukochaną i by nie strzelała mu poganiaczem elektrycznym w zad a skończyło się na tym, że prawdopodobnie zafundował sobie drugie dziecko. Położył jedno kopytko na barku klaczy.
-Za przyjemność się płaci. - Powiedział nienagannie spokojnym tonem, starając się uspokoić. Czuł, mimo że wiedział że będzie miał przechlapane, jakąś mściwą satysfakcję... - Wiesz, że w czasie ciaży nie można uprawiać seksu? - Dodał pogodnym tonem.

[April Moon]

- Nie mów mi czego mi nie wolno robić a co wolno! NIE MÓW! Ty draniu! Jak możesz!? W takiej chwili!? Marsz do Celi! MARSZ!
Krzyknęła na niego i wstała. Następnie magią zepchnęła go po schodkach, choć nie na tyle silnie by spadł i zrobił sobie krzywdę. Popychała go tak oszołomionego aż znalazł się w celi. Łańcuch zniknął w ścianie i znowu usłyszeć się dało klikniecie. Łańcuch się unieruchomił, o połowę krótszy, niż kiedy pierwszy raz obudził się w celi.
- Ja... Jak mogłeś... Nieczuły samcu!
Następnie fochnięta wyszła i zamknęła kratę a następnie poszła spać, płacząc. Długo słychać było jeszcze jej szlochanie, zanim zamilkło.

[Sunny Sky]

Trafił znowu do celi, z krótszym łańcuchem.... Zaczął cicho chichotać, gdy płacz April ustał, zarówno z jakiejś satysfakcji, jak też i z zwykłego nadmiaru emocji. Ciąża! Drugiej klaczy! Z nim! Gwałcicielki! Flame go zabije nie czekając na wyjaśnienia... Po chwili chichot przekształcił się w płacz. Położył się na swoim miejscu i, roniąc łzy i chichocząc jednocześnie, zasnął.

[April Moon]

Rano April wyszła. Bez słowa. Gdy wróciła, nie była wcale zadowolona. Obudziła Sunny'ego zimnymi kropelkami wody i zeszła na dół.
- Wstawaj Sunny... Musimy pogadać... Poważnie...
Nie była pewna. Bała się. Jak on zareaguje? Co zrobi? Bała się i to bardzo. Nie tak miało być... Tyle lat i nic się nie działo, a teraz nagle...

[Sunny Sky]

Sunny'emu się właśnie śniła Flame, gdy nagle obudziło go coś nieprzyjemnego. Zerwał się z łóżka i otrząsnął się szybko z wody, którą był oblany. Spojrzał na April z irytacją w oczach.
-Więzisz mnie, gwałcisz, załatwiasz mi kolejnego źrebaka i jeszcze nie pozwalasz spać? Co będzie kolejne, głodzenie mnie? - Rzucił wkurzonym tonem. Usiadł. - Dobra, słucham.

[April Moon]

- NIE KRZYCZ NA MNIE!
Wydarła się na niego aż zatrzęsły się ściany. Nie było z nią pastucha. Westchnęła głośno i usiadła obok niego.
- Chcę porozmawiać... O wczoraj.
Podała mu test ciążowy. Z pozytywnym wynikiem. Skuliła się w sobie.

[Sunny Sky]

Uciszył się posłusznie. Uspokoiła się w miarę szybko, skuliła się przy teście ciążowym.... I tak ma się zachowywać porządna klacz wobec ogiera (pomijając kochaną Flamy, która mogła się zachowywać jak się jej żywnie podobało!). Obejrzał dokładnie test. Porządna firma...
-Tak, ten ma sporą dokładność. Coś zamierzasz z tym zrobić? - Zapytał oschłym tonem. Nie lubił być budzonym zimną wodą...

[April Moon]

- A co byś ty zrobił!?
Spojrzała na niego ze łzami w oczach i wyrzuciła na niego swoje żale.
- Nie wiem co zrobić... Nie zabiję dziecka... Nie spędzę płodu przecież... Ale... Um... Nie wiem... Co byś ty zrobił, Sunny?
Płakała wciąż oszołomiona tym co na nią spłynęło. Heh... Rodzice nie byliby zadowoleni bardziej niż z tego, że więziła ogiery do tej pory. Tym razem zaciążyła.

[Sunny Sky]

- I bardzo dobrze. - Skinął głową gdy mówiła, że go nie zabije, tyle dobrze. Przyłożył kopyto pod brodę, udając, że się zastanawia. - Co bym zrobił w tej sytuacji? Zakładając, że byłbym klaczą która porwała ogiera mającego szczęśliwe życie rodzinne, zgwałciła go i zaszła z nim w ciążę? Wybacz, zbyt duży poziom abstrakcji dla mnie. - Pokręcił głową. - Wychowałbym, a co innego zrobić.

[April Moon]

- Myślę... Um... Sunny... Mogę ci pójść na kopytko...
Jej różek zaświecił a jego okowa opadła i uwolniła jego szyję.
- Umówmy się... Pewnie nie chciałbyś, by twoja klacz dowiedziała się o tym dziecku, prawda? Jeżeli nie powiesz nikomu co tu się wydarzyło, nie powiem jej nic. Poza tym, jeżeli nie chcesz krzywdy tego dziecka, tym bardziej nie powiesz. Zamknęliby mnie a ją odebrali i dali do sierocińca w canterlocie. Nie chcę, by moje dziecko wyszło na samotnego bandytę, a prawie sami tacy stamtąd wychodzą...
Wciąż szlochała.
- Wypuszczę cię... Jeżeli będziesz chciał, będziesz mógł je odwiedzać. Nie powiem przeciw temu żadnego słowa. I nie dotknę cię już i nie skrzywdzę... Tylko... Tylko idź... I pozwól nam być...