Jaskinia Mieszkalna April Moon

[Sunny Sky]

- To nie ma wyglądać zabawnie, próbuję się wydostać! - Warknął, niezbyt uprzejmie. - Bo jeśli tego nie zrobię, to pewna klacz mi się dobierze do pewnych części ciała, a potem inna, tej samej rasy ale dużo piękniejsza i milsza, mnie utłucze za to, że zniknąłem bez wieści! Ona jest w ciąży, do cholery, muszę z nią być! - Szarpnął je jeszcze raz z czystej bezsilności.

[April Moon]

- A co to ciąża? To coś zabawnego? I czemu ma ci zrobić jakaś klaczka krzywdę? Mama mówiła, że klaczki mają kochać ogierki.
Głos odbijał się echem po ściankach. Był chichotliwy. Bez wątpienia należał do tej samej klaczy, ale był wesoły. I nie było tak zimno jak wczoraj. Ale klaczy nie było wciąż widać.

[Sunny Sky]

-Ciąża jest wtedy, gdy mają się pojawić małe kucyki. - Wyjaśnił jej. - Ta klacz ma być mamusią. I mnie kocha, ale tak kocha, że się bardzo zdenerwuje że nie ma mnie w pobliżu, by mogła mnie kochać z bliska. - Opadł na ziemię, chwytając się kopytami za głowę. - Celestio, za co? - Jęknął, po raz kolejny zdając sobie sprawę z swojej bezsilności.

[April Moon]

- Małe kucyki? Źrebaczki? Łaaaaał!
Była podekscytowana. Gdy Sunny obejmował kopytkami ręce zmaterializowała się i położyła mu kopytko na głowie.
- Mamusia mówiła by nie wzywać imienia bogini na daremno. Musisz ją bardzo kochać.
Powiedziała nieco czulej. Grzywa Sunnyego pokryła się kryształeczkami lodu.

[Sunny Sky]

-Bardzo... - Mruknął. - Wiesz, co w tej sytuacji mnie najbardziej dobija? Nie to, że jestem uwięziony przez jakąś wariatkę tylko to, że przez to nie mogę się spotkać z moją kochaną Flamy... Że ona jest gdzieś, nawet nie wiem gdzie, martwi się, a ja tu tkwię i nie mogę absolutnie nic zrobić... - Skulił się w kłębek. Było mu głodno, zimno i źle.

[April Moon]

Duszyczka podsunęła mu schłodzone niemal na kość jedzonko i uniosła mu do pyszczka.
- No już już... Zjedz... Potrzymaj w buzi aż się rozgrzeje i zjedz. Siostrzyczka z tobą jest. Nic ci nie będzie... Ja też nie mogę stąd wyjść.
Położyła się obok niego i przytuliła go delikatnie, tak by jak najmniej go zmrozić.

[Sunny Sky]

-Ta... - Westchnął smętnie, biorąc jedzenie do ust i postępując za jej radą. Zerknął za siebie, czując coś dziwnego. - O, uroczy znaczek mi się pojawił... Rychło w czas. - Mruknął, lekko zawiedziony. Normalnie by się cieszył, ale teraz... Zresztą, kiedy on mu się pojawił? Miał wrażenie, że już pod koniec pierwszej rozmowy z tym duchem... - Jestem Sunny Sky, a ty? - Zapytał.

[April Moon]

Spuściła główkę i puściła go. Starała się nie patrzeć mu w oczy.
- Frozen Hope...
Wyjęczała cichutko i odwróciła całkiem wzrok. Zaczęła emanować z siebie mgłą aż ta spowiła ich aż do góry celi. Ale nie była taka zimna jak podłoże pokryte lodem.
- Zjedz więcej Sunny Sky... Tobie to potrzebne... Zobaczysz...

[Sunny Sky]

Wziął jeszcze kawałek do ust.
-Jak to "zobaczysz"? Wiesz coś, o czym ja nie wiem? - Wystraszył się lekko. - To jedzonko było dla tej klaczy w ciąży, bo jak klacz czeka na źrebaczki to musi więcej jeść, wiesz? - Powiedział, uśmiechając się do niej smutno. Duch, nie duch, była bardzo miłym kucykiem. Ciekawe, czy zdoła jej pomóc...

[April Moon]

- Wiesz... Stąd się nie wychodzi... Kiedyś... Było tu więcej... Kucyków... I były też złe kuce, na górze... Łapały dla czegoś... Nie pamiętam... Ale nikt stąd nie wyszedł... Nie chcę ci dawać złudnej nadziei... Moje imię MI dało już dość złudną.
Nie patrzyła na niego i odwróciła się do niego plecami, cała zasmucona. Skrzydełka jej obwisły.
- Mieć źrebaczki... To musi być piękne... Ja... Nie miałam okazji... Chyba...

[Sunny Sky]

Przytulił ją mocniej, gdy przełknął.
-Nie martw się. Wydostanę się stąd i ci pomogę. Znajdę jakiś sposób, by... Nie było ci tak źle. Obiecuję. - Pogłaskał ją po grzywie i ją puścił. - Zresztą, tam jest tylko jedna klacz, powinienem sobie z nią poradzić. Chyba... - Spojrzał niepewnie w górę. Zdawało mu się, że słyszy kroki, albo to była tylko jego chora wyobraźnia.

[April Moon]

Duszyczka wtuliła mu się w klatkę piersiową i zaszlochała. Mgiełka z jej oczu unosiła się i mroziła Sunny'emu futerko.
- Zostaniesz ze mną? Strasznie tu zimno a przy tobie to tak cieplutko... Zjedz jeszcze. W kubeczku masz jeszcze trochę tego picia po którym mi się robiło ciepło.
Wskazała na kubek i po chwili ten podfrunął do niej, a rozlane wino, które wciąż nie zaschło, magicznie wróciło do kubka napełniając go do pełna.
- O! Widzisz? Będzie ci cieplutko.

[Sunny Sky]

Spojrzał na nią, spojrzał na kubek, spojrzał na nią...
-Ej, nie mogłabyś użyć takiej sztuczki by otworzyć te kraty? I wolę nie pić, będę potem otępiały. Potrzebuję wszystkiego co mam, by przetrwać, w tym trzeźwości. - Położył kubek na swoim własnym łóżku po czym usiadł, czekając. - Możesz ze mną być... Ale nie dawaj mi wina.

[April Moon]

- A... Ale tak się rozgrzejesz i będziesz mógł mnie dalej tulić... Tak... Tak to tylko kradnę ci ciepło... a bez ciebie jest... zzz. zimno...
Zadrzała i otuliła się swoimi widmowymi skrzydełkami.
- I nie dam rady ci pomóc z kratą... Potrafię podnieść tak tylko malutkie przedmioty, jak ten kubeczek... Jestem żałosna... Cieszę się tylko, że nie jestem już sama.

[Sunny Sky]

-Nie napiję się, powtarzam. - Oświadczył dzielnie. Spojrzał do góry. - A... klucze? Byłabyś w stanie zerknąć tam, czy nie ma tam kluczy? Albo otworzyć mi tą obrożę? Wiesz, zapadki i tak dalej w zamkach są malutkie... Hm? - Spojrzał na nią z nową nadzieją w oczach, może uda mu się uwolnić zanim ta buy some apples! powróci?