Rzeka

[Celestia]

- Wielu mi grozi?o, tak?e ostatnimi czasy, ale jak na razie wszelkie gro?by okazywa?y si? s?owami rzucanymi na wiatr.
Zrobi?a jeszcze jeden krok do przodu, robi?o si? to coraz ciekawsze. Mo?e ten j? nawet zaatakuje, ale wtedy poka?e ?e jednak znajdowa? sie w nim Discord.
- Nie zabijesz mnie, nie dasz mi rady, obydwoje o tym wiemy. A ja nie mam ochoty ciebie krzywdzi?. Mog? ciebie sprawdzi? czy rzeczywi?cie nie masz w sobie jego mocy, ale wola?a?abym ?eby? ty sam mi to powiedzia?. Nie chce ciebie skrzywdzi?, lecz ci pomóc. Bo je?li poprzez Discorda skrzywdzisz inne kuce ju? taka mi?a nie b?d?...

[BlancoVagabundo]

- Twoje ryzyko ksi??niczko. Nie dam rady? Mo?liwe ale lepiej umrze? stoj?c ni? ?y? na kolanach - Blanco zamachn?? si? odcinaj?c Celestii w?os z grzywy.
- ?adna grzywa - zakpi? pegaz - a co do Discorda nie jestem pod jego wp?ywem. Oczywi?cie jak si? pewnie domy?lasz nie dam ci tego sprawdzi? albo mi uwierzysz albo... - pegaz urwa? zdanie patrz?c weso?o w oczy ksi??niczki

[Celestia]

- Blanco ja z natury jestem podejrzliwa wobec wszystkiego co ma zwi?zek z Discordem, nie mo?esz mnie o to obwinia?: ty mnie oskar?asz o to, ?e zniszczy?am ci ?ycie, on swego czasu zamieni? moje w piekie?ko, jak i wielu innych kuców. Ostatnio ju? do?? by?o z nim k?opotów by pozwoli? mu ponownie powróci?. Dlatego chce by? ty sam by? ze mn? szczery, nie bierz mnie na wiar?.
Spogl?da?a na ma?y pukiel swoich odci?tych w?osów. To by?o bardziej ni? interesuj?ce, wreszcie co? si? dzieje. I dawno nikt nie rzuci? jej wyzwania, a ju? na pewno nie zaatakowa?.
- Nie chce ciebie zabi?, jak i nie chce ciebie skrzywdzi?. Czy ty uwa?asz, ?e atakowanie mnie jest najlepszym pomys?em, cho? ja sama nic ci nie zrobi?am? To ty mnie atakujesz czy ka?e ci to robi? twoje drugie ja?

[BlancoVagabundo]

- Hahah to oczywiste ?e ja. Ksi??niczko czy ty mnie s?uchasz? My?lisz ?e dla zabawy mówi? ?e je?li zrobisz krok to b?d? zmuszony si? broni?? No chyba nie powiesz ?e nie spodziewa?a? si? tego? Rozumiem jakim zagro?eniem jest Discord ale przypomnia?em sobie swoj? przesz?o?? ja... Ja by?em homoseksualny od urodzenia... zawsze czu?em co? dziwnego gdy patrzy?em na kolegów... Wiesz Celestio w wi?zieniu nawet si? zakocha?em ale to stare dzieje... On ju? nie ?yje. Wyrok zosta? wykonany w twoim imieniu ale nie mam o to ?alu. Prawo jest prawem. Bardziej szczery by? ju? nie mog?... a nie jest jeszcze co? on ... On nazywa? si? Miser tak jak teraz ten duch w mojej g?owie. No dobrze on mo?e ma jaki? zwi?zek z Discordem ale go lubi? i nie dam go sobie odebra?. Jednego Misera straci?em drugiego nie oddam! - Blanco ponownie przygotowa? si? do ataku
- Decyduj wi?c ksi??niczko co teraz b?dzie.

[Celestia]

Ksi??niczka tylko wzruszy?a kopytami, pewny siebie g?upiec na którego niewarto traci? si?, pr?dzej czy pó?niej i tak sam si? doigra, a wtedy na jej pomoc nie b?dzie ju? móg? liczy?.
- Co mia?am do powiedzenia to powiedzia?am. Nie mam zamiaru ciebie krzywdzi? ani wymusza? na tobie czego? si??. Chcesz z nim ?y?, twoja wola. Ale miej ?wiadomo?? tego, ?e nie dam ci, a raczej jemu poprzez ciebie, kogokolwiek skrzywdzi?. Po drugie za?... mia?e? swoj? szans?. Je?li kiedy? poprosisz mnie o pomoc w tym temacie nie pomog? ci. Je?li b?dziesz chcia? si? od niego uwolni?, napewno nie z moj? pomoc?. I uwa?aj, ja mam oko na wszystkich co mog? mie? styczno?? z Discordem.

Wzbi?a si? w powietrze i poszybowa?a jak wiatr w kierunku Canterlot.

z/t

[BlancoVagabundo]

"Wiesz Blanco ?e ona mo?e mie? racje?"
- Wiem i ma?o mnie to obchodzi. Jeste? moim przyjacielem mimo ?e chcia?e? zniszczy? mi ?ycie. Nigdy nie da?bym cie skrzywdzi?
"Wiem o tym przecie? mam dost?p do twojego umys?u. Wracajmy ju?, masz pewn? wa?n? rozmow? z krow?. Nie martw si? poradzisz sobie ?wietnie"
- Ciekawe czy jak wróc? do Ponyville to ten drugi ja...
"Ten idiota który ma ci? uczy? podrywu a na razie tylko mnie wnerwia przypominaniem o tym jak zmusza?em ci? do wiesz czego"
Blanco roze?mia? si? szczerze i pogodnie na wspomnienie o dojeniu Autumna oraz ta?cu Soara z Dark Mindem
- No co to by?o naprawd? ?mieszne. Musimy to kiedy? powtórzy? - Powiedzia? Blanco a nast?pnie po?o?y? si? na trawie i rozmy?la? o jutrzejszym dniu.

***
Blanco obudzi? si? wczesnym rankiem a w?a?ciwie obudzi? go g?os w jego g?owie
- Miser czego chcesz daj mi pospa? - mrukn?? pegaz
"Spa? b?dziesz potem, jak si? postarasz mo?e nawet nie sam. On jest blisko czuj? twojego krowiego ukochanego w pobli?u. Wstawaj niemoto, idziemy"
- Ale co ja mu powiem, co b?dzie je?li sobie nie poradz?. Miser ja nie wiem czy to dobry pomys? on chyba...
"Echh id? je?li nie pójdziesz nigdy si? tego nie dowiesz. No ju? ruszaj!"
- S?ucham rozkazów czego? w mojej g?owie. Kiedy moje ?ycie skr?ci?o w tym kierunku

[zt]

[Cold Air]

Cold Air wyszed? z lasu otaczaj?cego rzek?. By? zm?czony. kilka dni szuka? ?ladów bytowania ró?nych zwierz?t. Znalaz? kilka takich miejsc, i zastawi? ze trzy proste pu?apki. po kilku dniach ?ywienia si? tylko korzonkami by? g?odny. W rzece na szcz??cie by?a woda pitna. Podszed? i zacz?? pi?. po kilku minutach picia i jedzenia trawy poszed? po jedno z drzew na skraju rzeki, i po?o?y? si?pod nim. Zasn?? lekkim snem, nie bed?c pewny, co go mo?e spotka?.

[Cold Air]

Niebieski pegaz po raz kolejny wy?oni? si? z lasu otaczaj?cego rzek?. Tym razem mo?na by?o dostrzec zmian? w jego wygl?dzie. Mianowicie jego ogon posiada? ?redniej wielko?ci ubytek. Na plecach kuca pojawilo si? kilka przedmiotów, których wcze?niej nie by?o- kilkana?cie futer ró?nych zwierz?t, oraz ?uk. By? to ?uk, który ewentualnie mo?na by?o uzna? za refleksyjny, gdyby nie proste wykonanie. Nie móg? on si? równa? z ?ukami profesjonalnie wykonanymi, ale przynajmniej da?o si? z niego strzela?. Pegaz podszed? na skraj rzeki, napi?? mi??nie i skoczy?, a potem polecia? spokojnie w stron? Ponyville.

[z/t]

[Tomas Willians]

Droga powrotna ci?gn??a si? niemi?osiernie. Szkwar s?o?ca pomimo zimnej pory roku dawa? si? we znaki podru?uj?cym. Ma?o kto tego wyj?tkowego dnia, ?wi?ta mi?o?ci i zakochanych, opuszcza? miasto na rzecz dzikich ostoi le?nych. Jednak nie wszyscy pogr??yli si? w szale zalotów. Cz??? z kuców nie mia?a takiego szcz??cia, nie pozna?a swojej "drugiej po?owy". Niektórzy zostali oszukani i porzuceni.
Niektórzy wybrali ?le.
Tak do?wiadczone kuce w ?wi?ta takie jak to szukali ostoi, w której my?l mog?a swobodnie kr??y? w panuj?cej ciszy. Nic dziwnego, ?e Tomas zatrzyma? si? w tak dogodnym miejscu. Wiele rzeczy w jego ?yciu ostatnimi czasy radykalnie si? zmieni?o.

[Tomas Willians]

Przemy?lenia zaj??y masywn? ilo?? czasu. Tomas nie zauwa?y? ?e ju? zmierzcha i siedzia? nad rzek? kolejne 2 godziny, nie móg? jednak znale?? w sobie motywacjii do dalszego dzia?ania w sprawie odbudowy hangaru. Jego kreacje by?y w miar? bezpieczne, a on mia? jeszcze du?o czasu. Postanowi? wróci? do miasta, s?ysza? o nowej arenie. Krew i stal o?ywi?aby jego zmys?y..

[z/t]

[Arientar]

Arientar niespiesznie przechodzi? ko?o rzeki. Chyba znowu si? zgubi?. Ale nie przeszkadza?o mu to, zawsze móg? wznie?? si? ponad drzewa i zobaczy?, gdzie jest. Szum rzeki sprawia? dziwne wra?enie, troch? niepokoi? m?odego pegaza.
Trawa przy brzegu wygl?da?a nawet smakowicie. Po d?u?szym namy?le kuc postanowi? wyj?? z kieszeni jab?ko zebrane na polanie Everfree i zje?? razem z t? soczyst? traw? na przystawk?.

[Black Arrow]

Po d?ugim poszukiwaniu zaginionej pegaz, klacz postanowi?a odpocz??, ws?uchuj?c si? w szum rzeki. Min??o sporo czasu od ostatniej pe?ni, wi?c atak wilków by? ma?o prawdopodobny. Gdy dosz?a nad wod?, dostrzeg?a jakiego? kuca. By? to pegaz p?ci m?skiej." Co to, dzie? skrzydlatych?"- Pomy?la?a zbli?aj?c si? do nieznajomego. Mia?a nadziej?, ?e ogier nie zechce p?ywa?. Pr?d w rzece by? zbyt silny i przy próbie wzniesienia si? w powietrze, pegaz móg? po?ama? skrzyd?a.
- Witaj. Ostatnimi czasy, coraz wi?cej kucy zapuszcza si? do lasu. Mo?na by pomy?le?, ?e wszystkie historie o Everfree to zwyk?a plotka.- Przywita?a br?zowego.

[Arientar]

Dzie? dobry! - rado?nie odezwa? si? pegaz, a na jego twarzy pokaza? si? u?miech. - Jeste? chyba pierwsz? przyjazn? osob?, któr? spotka?em w tym lesie. Chocia? w sumie nie jestem tego pewny. Z jakiego? dziwnego powodu nie pami?tam wi?kszo?ci mojej w?drówki po tym dziwnym lesie.
Kuc nadal si? u?miecha?. By? dziwnie weso?y, jakby nie przejmowa? si? niczym, a ten las by? równie znanym mu miejscem, jak jego w?asny dom.
- Jestem Arientar, kowal z Stalliongradu. Uwielbiam podró?owa?, wi?c w ko?cu zapu?ci?em si? tutaj. - Po chwili pokaza? jab?ko - Tylko tyle mam do jedzenia, ale jak chcesz, to si? cz?stuj. W tym lesie na pewno jest jeszcze wiele takich jab?ek. Nie s? z?e
Po chwili zacz?? równi? zadawa? pytania w szale?czym tempie, nie czekaj?c na odpowiedzi:
- A ty kim jeste?? I gdzie mieszkasz? Gdzie? w okolicy? D?ugo tu mieszkasz? Znasz teren dooko?a? Lubisz Jab?ka? Jaki jest twój ulubiony owoc? Wiesz, gdzie mo?na znale?? dobrego krawca? Mojemu kombinezonowi przyda?oby si? cerowanie.

[Mistrz Gry]

Czy to pech? Czy mo?e kto? z was zrobi? co? niezwykle bezecnego i karma na was si? m?ci? Nie wiadomo... Wiadomo jednak ?e jakie? niezwykle losowe zrz?dzenie losu sprawi?o ?e niejaki Warwick przyby? nad rzek?.
Warwick nie by? zbytnio przeci?tn? postaci?... Ba! Dla wi?kszo?ci kucyków by? zadziwiaj?co niezwyk?y, gdy? nawet ca?kiem przeci?tny obserwator jest wstanie stwierdzi? ?e Warwick jest wilkiem od ko?yski ?ywiony g?ównie anadrolem. G?ównie bo potem prze?y? nami?tne spotkania z cytomelem -T3 oraz efedryn?. Tak wi?c spod zwa? mi??ni wy?ania?a si? niewielka pozbawiona szyi g?owa wilka, z której obecnie wydobywa?a si? g?stym ciurkiem piana. Dzisiejszy dzie? dla Warwicka by? dniem typowo prze***anym... Okaza?o si? ?e ?ona zdradza go z cienkim Johnem i powiedzia?a ?e ju? Cienki John ma wi?kszego od niego... No i w dodatku dosta? zakaz stadionowy, a przecie? spali? tylko cztery samochody i ukrad? bramk? na 20 minut przed ko?cem meczu. Z racji tego jak wcze?niej wspomnia?em Warwicka zostawi?a ?ona, tak wi?c dzisiaj nie by?o obiadu. Czyli ton? mi?cha otaczaj?ca ko?ci wilka, by?a obecnie na pot??nym g?odzie, nie wspominaj?c o tym ?e zapomnia? wzi?? dzisiejszej dawki epo...
Widz?c na rzek? dwójk? kucy be wahania do nich podbieg? i od razu rzuci?.
- Ej! Frajerstwo, wyskakiwa? z b?yskotek i kasy. Albo b?dzie wpie*ol!
Po czym wyci?gn?? do nich ?ap? naje?on? b?yszcz?cymi pazurami.

[Black Arrow]

- Ech, jeste? do?? wygadany jak na podró?nika. Everfree cz?sto sprawia z?udne wra?enia, dlatego jedni si? boj?, a inni s?... rozmarzeni przez co si? zapominaj?.- Skin??a ogierowi i podesz?a do brzegu rzeki.- A ja Black Arrow. Ca?kiem niedawno zosta?a otwarta arena walk. Kowal mo?e si? tam przyda?. - Odpowiedzia?a mu, lecz szybko pojawi?y si? kolejne pytanie. Br?zowy by? bardzo gadatliwy. Zerkn??a na lunch pegaza. W lesie ros?o wiele takich jab?ek. Trzeba by?o tylko uwa?a?, co si? zrywa.- Nie, dzi?ki.- Odwróci?a si? w stron? pegaza, lecz po chwili us?ysza?a czyje? kroki na ?niegu. "Kolejny podró?nik? Nie s?ysza?am, by by?y tu organizowane jakie? wycieczki".- Skupi?a swój wzrok na drzewach. Próbowa?a dostrzec, kto jest w?ród nich. Po chwili z ro?linno?ci wy?oni? si?... stwór wilkopodobny.
- Odpowiem ci na pytania kiedy indziej. Mamy towarzystwo.- Powiedzia?a stanowczo do pegaza i zacz??a si? przygl?da? przybyszowi. Gdy ten zacz?? i wygra?a?, zdenerwowana tupn??a kopytem o o?nie?on? ziemi?.
- Nie takim tonem do nas! Za kogo ty si? uwa?asz?- Warkn??a.