Rzeka

[Tali]

Tali odklei?a si? na chwil? od Coya.
-Um...- zajaknela si? patrz?c mu w oczy. By? wprost idealny, ale bala sie ze zniszczy to zbytnia nachalnosci?
-Znasz jakie? bardziej odosobnione miejsce? Chcia?abym pozna? ci? g??biej- specjalnie zaakcetowala "g??biej" spogladajac w dol. Jej ogon przesun?? si? powoli po intymnych miejscach pary po czym wrocil do poprzedniego stanu. Tygryfica zas patrzy?a wyczekujaco z lekko przymrozonymi oczami. Sama mog?a robic to nawet tutaj, ale ba?a sie ze zrazi ogiera do siebie.

[Kaja Redsky]

- W?a?ciwie to nie ma miejsca, w którym by by?o wi?cej prywatno?ci ni? ten las, z tego co wiem, to kuce nie chc? si? tutaj zapuszcza? - powiedzia? pirat lekko zaskoczony, lecz zarazem bardzo uszcz??liwiony t? propozycj?. Jego kopytka zje?d?a?y z pleców tygryficy coraz ni?ej, on sam patrza? jej g??boko w oczy, boj?c si? cho?by mrugn?? - je?eli jednak przeszkadza ci ?nieg, mo?emy si? przenie?? tam, gdzie nie pada, na przyk?ad wy?ej... - wskaza? pyskiem niebo. Zakl?cie w?drowania po chmurkach by?o jednym z jego ulubionych.

[Tali]

Tali spojrza?a w niebo. Chmury rzeczywiscie wygladaly kusz?co. W sumie, puszyste ob?oki mog?y byc lepsze od ?ó?ka.
-Do góry? Dobry pomys?!- zakrzykn??a i z?apa?a Coya przerywaj?c mu pieszczenie jej tylka. Zrobi?a obrót i wyrzuci?a piracika w niebo. Gdy ten ju? osi?gn?? znaczn? wysoko?? przykucn??a rozkladajac p?asko skrzyd?a. Popatrzyla w gór? i wystrzelila jak z kuszy. Zaraz dogonila wytracajacego pr?dko?? ogiera i zrownala si? z nim
-I co? Fajne to latanie prawda?- zasmiala si? i z?apa?a go za kopytko po czym stan??a na chmurze i wci?? trzymaj?c ogiera nad "ziemi?" zapyta?a
-Rzuciles ju? to zakl?cie?

[Kaja Redsky]

Kiedy Tali podrzuci?a jednoro?ca, ten z wra?enia rozdziawi? pysk. Patrza?, jak tygryfica z gracj? startuje i dogania unosz?cego si? pirata, wreszcie znale?li si? nad chmur?, trzymany Coy przez chwil? tylko patrza? przed siebie próbuj?c pouk?ada? wra?enia w g?owie - Latanie jest fantastyczne, ale latanie Z TOB?, to najlepsze co mnie spotka?o! - si?gn?? kopytkami do przodu i obj?? szyj? Tali tul?c si? do niej. W tym samym momencie jego róg zab?ysn?? i ró?owe ?wiat?o wyp?yn??o z niespodziewan? si??, zalewaj?c okolic? ?wiat?em w najurokliwszym kolorze. Gdyby kto? przechodzi? lasem, zapewne zosta?by zaskoczony ró?ow? burz?. Pirat wci?? przytulaj?c wybrank? po?o?y? ostro?nie kopytka na chmurce, która lekko zafalowa?a pod jego ci??arem. Có?, ta nie by?a zbyt du?a, ale nie powinien nieopatrznie spa??, ufa? przecie? w zdolno?ci lotnicze tygryficy, których zreszt? by? ?wiatkiem.
- Teraz jeste?my ca?kiem sami - powiedzia? z lekkim u?miechem.

[Tali]

Tali g?ow? w szyj? ogiera po czym obj??a go tyln? nog?.
-Kocham ci?- wyszepta?a, a jej ogon zacz?? mimowolnie ociera? si? po "tych" miejscach. Tygryfica poczu?a jak jej skrzyd?a unosz? si?. Zaraz si?gn??a do jednego z nich szponem by je z?o?y? ale skrzyd?o by?o sztywne jak drewno, nie mog?a nim nawet poruszy?. Wraz z "wingobnerem" poczu?a wilgo? w pewnym miejscu.
-Jestem... ca?a... twoja.- wyszepta?a Coyowi do ucha po czym ukradkiem napi?a si? z ma?ej buteleczki z etykietk? "ZAPESBJESZACZ". Niby nie mia?a nic przeciwko dzieciom z TAKIM ogierem ale ba?a si? ?e jak urodzi tak m?odo to b?d? jakie? popsute i Coy si? mo?e obrazi?, dlatego te? za?y?a najlepszy "?rodek zapobiegaj?cy nie chcianej ci??y"

[zt do EpZ]

[Arientar]

Brzegiem rzeki w lesie szed? pegaz. Po wizycie u Crisisa szumia?o mu w g?owie. Co prawda nie pi? zbyt du?o, ale za to na pusty ????dek, wi?c jednak uderzy?o mu do g?owy. Wkrótce doszed? do miejsca, w którym razem z Black Arrow walczyli z wilkiem i u?miechn?? si? do siebie. Postanowi? si? przespa?, wlecia? wi?c na najbli?sze drzewo, u?o?y? si? wygodnie na ga??ziach i usn??.

Obudzi? si? nast?pnego ranka weso?y i rze?ki. Zeskoczy? z drzewa i wyj?? wszystkie graty z kieszeni kombinezonu. Nast?pnie podszed? do rzeki, wypra? swoje ubranie i sam wskoczy? do wody. Po umyciu siersci i grzywy wysuszy? si? wznosz?c si? w powietrze i gwa?townie opadaj?c. Po chwili za?o?y? swój kombinezon i ponowi? "suszenie". Gdy tym razem wyl?dowa?, zrobi? kilka ?wicze? fizycznych by si? rozgrza?, pozbiera? swoje rzeczy i ruszy? dalej w sobie znanym kierunku.

[z/t]

[Autumn Leaf]

[MG]

Abram by? wyra?nie poirytowany ca?? sytuacj? jaka mi?a miejsce na terenie Equestri a zw?aszcza w Canterlockim zamku. Nic nie znacz?ca gryfica a raczej tygryfica w?adaj?ca pot??na magi? mia?a czelno?? zepchn?? z tronu ksi??niczk? Celestie i og?osi?? si? cesarzow?. Abram mia? szpiegów w pa?acu co prawda w postaci figur i obrazów o których ma?o kto wiedzia?. Byli to milcz?cy informatorzy, ale dzi?ki nim mia? ca?y obraz sytuacji no nie musia? nikomu p?aci? W?ciek?y niebieski smok rozwali? swoj? ulubiona porcelanowa zastaw? do herbaty co jeszcze bardziej go rozsierdzi?o jak nigdy nic dot?d, panowanie tygryficy paskudnej uzurpatorki tali wstrz?sa?o nim dog??bnie. Nie podoba?a mu si?, ?e Celestia utraci?a w?adz?. to tylko wprowadza?o niepotrzebny chaos i zamieszanie. Abram nie znosi? chaosu kocha? ?ad i porz?dek. By? wiekowym m?drym i pot??nym smokiem widzia? w swoim zyciu wiele rzeczy równie? i zniszczenie nightmare moon za pomoc? u?ycia klejnotów jak i wys?anie jej na ksi??yc. Nie uszed? jego uwadze fakt ?e Celestia od kiedy od??czy?a si? i podzieli?a elementy nie jest ju? tak silna jak kiedy? i z trudem sobie radzi z magicznymi istotami, które co chwila rzuca?y jej wyzwanie. Dowodzi?o to atak Krawego szpona podczas d?ugoletniej wojny z gargulcami udany atak Chrysalis podczas ?lubu Cadnace oraz przejecie w?adzy przez nikomu nieznan? Tali co w ogóle nie powinno mie? miejsca. Smok by? nie tyle zaniepokojony co zasmucony. Przez od??czenie si? od klejnotów s?oneczna ksi??niczka równie? straci?a pami?? o tym co by?o przed Nightmare moon i totalnie zapomnia?a o starych przyjacio?ach tudzie? o smokach, z którymi kiedy? ??czy?a j? silna przyja?? Z g?o?nym rykiem który zatrz?s? jaskini? Abram opu?ci? swoje pielesze i pilnowany starannie skarb. Niczym pocisk wystrzelony, wystartowa? z nurtu wezbranej rzeki i bez najmniejszego problemu i roz?o?ywszy swoje ogromne b?oniaste skrzyd?a wzniós? si? w powietrze. Skierowa? si? w tylko w jego znanym kierunku Postanowi? po raz pierwszy po d?ugim okresie bycia biernym i nie wtr?cania wykaza? si? aktywno?ci?. Mia? zamiar je?li to by?o mo?liwe pomóc ksi??niczkom odzyska? w?adz?.

[Shade Night]

Klacz odchodz?c od miejsca spotkania z niebiesk? pegaz napotka?a rzek?. Nie ?pieszy?o si? jej by znale?? si? w swoim domu wi?c postanowi?a przej?? si? brzegiem rzeki co jaki? czas patrz?c w niebo. Sz?a tak sobie spokojnie my?l?c o wszystkim i o niczym. Najbardziej interesowa? j? temat wojny domowej i podrobionego listu do niej. Konkretnie pewnego zlecenia. Kto? musia? si? na tym zna?. Nawet ja nie pozna?am si? na tym przekr?cie od razu. Klacz zastanawia?a si? nad tym id?c brzegiem rzeki i patrz?c w niebo.
-Ciekawi mnie co jeszcze mi si? dzisiaj przydarzy. Spotka?am element harmonii i co jeszcze? Klacz powiedzia?a do siebie.

[Hikari Senshi]

Rzek? szed? sobie Neighpo?czyk, zatopiony w swoich my?lach. Pami?ta? swoj? ?mier?, a jednak nie zosta? dopuszczony do za?wiatów, tylko powróci? do swojego cia?a.
Z zamy?lenia wyrwa?o go uderzenie w drugiego kucyka. Hikari szybko zorientowa? si?, ?e wpad? na znan? mu zielon? jednoro?k?.
- Prosi? o wybaczenie, Shade-san. Ja by? zamy?lony i nie zauwa?y? ci?. Ostatnio mie? duzo ?opoty. - powiedzia? ze smutkiem, pomagaj?c si? podnie?? skrytobójczyni.

[Shade Night]

Przesz?a jeszcze kilka metrów gdy nagle kto? na ni? wpad? i j? przewróci?. Chcia?a ju? odpowiedzie? na b??d pope?niony przez kuca ale spostrzeg?a ?e go zna. Gdy ju? wsta?a us?ysza?a to co powiedzia? jej kuc. Dopiero po chwili dotar?o to do niej.
-K?opoty? Nie ma takich z którymi nie da si? nic zrobi?. Jak chcesz mo?esz powiedzie? mi co ci le?y na sercu. Nie musisz ale je?li chcesz to wys?ucham ci?. No dobra. Mo?e s? takie k?opoty ale rzadko zdarza si? tak w co? wkopa? ?e nie idzie z tego wyj??. Klacz patrzy?a na kuca ziemnego w oczekiwaniu na odpowied?.

[Hikari Senshi]

Hikari popatrzy? na zielon? jednoro?k?.
- Moje k?opoty by? powa?ne, ja si? sta? Kyonshi - Shade by?a wyra?nie zdziwiona tym, co powiedzia?. Wida? nie zna?a tego s?owa a neighpo?czyk nie zna? jego odpowiednika w j?zyku u?ywanym w Equestrii.
- Ja umrze? podczas walka, lecz mój duch nie zosta? przyj?ty do kraina duchów, tylko wróci? do cia?o. Pomimo tego, ?e ja by? martwy nie móc zazna? odpoczynek. - powiedzia? z ?alem, po czym usiad? na ziemi.
- Spojrze?, ja nie oddycha?, moja pier? nie rusza? si? - kucyk wskaza? kopytkiem na swoj? klatk? piersiow?, która wyra?nie pozostawa?a w bezruchu.
- Nie wiedzie? czy ty by? w stanie mi pomóc.

[Shade Night]

Przez chwil? jej umys? trawi? to co us?ysza?a od kuca. Wydawa?o si? jej to niedorzeczne. Sama nie wierzy?a w takie rzeczy jak duchy itp.
-Ty umar?e?? Nie wygl?da mi na to. Gdyby? faktycznie umar? nie by?oby ci? tu i nie rozmawialiby?my. Klacz usiad?a obok Hikariego i powa?ne zastanawia?a si? nad tym co w?asnie us?ysza?a. Co? takiego jest ma?o mo?liwe. Nawet nie wiem czy w ogóle. Powiedzia?a klacz patrz?c si? na kuca i zastanawiaj?c nad odpowiedzi?.
-Istnieje wiele rodzajów magii. A po tym jak mnie spotka?e? doskonale wiesz ?e jednoro?ce s? spotykane bardzo cz?sto w Equestrii. Nie uwa?asz ?e kto? móg? rzuci? na ciebie jaki? czar? A tak w ogóle to co si? tobie sta?o?

[Hikari Senshi]

Neighpo?czyk spojrza? na Shade, która wyra?nie mu niedowierza?a.
- To sta? si? podczas wojna domowa - rozpocz?? opowiadanie - Ja dosta? miecz oraz zbroja i wyruszy? wraz z towarzysze atakowa? pot??na istota nazwana Herold Magii. Podczas walki z jego s?ugi ja zosta? przebity przez w?asny miecz, po czym obudzi? sie w mogi?a. - Hikari westchn?? cie?ko, po czym powiedzia? ca?kowicie zrezygnowanym g?osem.
- Przodkowie nie chcie? mnie wpu?ci?  do za?wiaty. Ja musie? b??ka? sie na ziemia na zawsze... - samuraj nagle przerwa? i schowa? twarz w kopytka. By? w stanie ca?kowitej rezygnacji.

[Shade Night]

-Dowiedzia?am si? o tej wojnie domowej dopiero dzi? od pewnego elementu harmonii. Wtr?ci?a klacz s?uchaj?c historii kuca ziemnego.
-Skoro walczyli?cie z tym ,, Heroldem magii' to jest to pewne ?e u?ywa? on swojego najwi?kszego atrybutu. Je?li kto? si? na tym zna to mo?e prawie wszystko dzi?ki magii. Nawet spróbowa? kogo? nak?oni? do tego ?eby my?la? ?e nie ?yje. Ciekawi?o j? czy to o czym opowiedzia? Hikari zdarzy?o si? naprawd? czy tylko kto? go przekona? do tego za pomoc? magii.
-Nie wiem czego chcieli by od ciebie przodkowie je?li faktycznie chcieli by co? takiego zrobi?. Zobaczy?a ?e kuc si? za?ama?.
-Nie masz czym si? martwi?. Wejdziesz do za?wiatów kiedy b?dzie na to czas. Widocznie nie nadszed? on jeszcze. Mo?e twoi przodkowie tego chcieli. Chcieli by? jeszcze ?y?. Powiedzia?a klacz licz?c ?e jako? poprawi tym humor Hikariemu.

[Hikari Senshi]

- Ja umrze? honorowa ?mier? - odpowiedzia? Hikari - Bardzo dobrze czu? miecz, który przeze mnie przej??. - po tych s?owach neighpo?czyk wyci?gn?? miecz z pochwy i pokaza? jej ostrze - Wci?? na nim wida? moja zaschni?ta krew - sam rzeczywi?cie widzia? na nim zaschniet? krew, lecz dla osoby postronnej miecz ten wygl?da? na czysty niczym ?za. - Wróg podnie?? go za pomoc? magia i przeci?gn?? przez ca?e moje cia?o. To musie? sko?czy? sie ?mierci?. W dodatku potem obudzi? sie w dziurze, wokó? której by? mnóstwo grobów. Ja musie? wtedy umrze?. - zako?czy? swoj? przemow?.