Chata Caymana

[Cayman]

Cayman wciąż nie otrzasnal się po "walce". Wysłuchał uważnie klaczy po czym odpowiedział:
- Niewiem za bardzo kto to... Sam go pierwszy raz widziałem. Zanim wtargnął przedstawił się jako wiedźmin. Chyba chodzi coś o polowanie na potwory. Gdzieś to kiedyś czytałem. Ale wątpię żeby go to czyniło kimś przyjazniejszym albo mądrzejszym. Wspominał coś o truciznie na wampiry. Zapomniał, że kuce nie piją krwi. Ale to szczegół. Miałaś szczęście, a może raczej nieszczęście co do czasu. Zazwyczaj nie mam tu takich ekscesów. To raczej ta spokojniejsza część lasu.- zakończył z uśmiechem.- Już idę zrobić tą kawke.
Wyruszył w stronę w kuchni i zaczął przygotowywać napoje. Gdy woda się gotowała spojrzał jeszcze na dwór przez okno w kuchni. Paskudna kreatura najwidoczniej poszła. Odetchnął z ulgą. Dokończył robić kawy i zaniósł je do pokoju. Położył kubki na stole i wyciągnął ciasteczka zbożowe z szafki.
- Proszę siadaj. Jak wypijesz kawę i zjesz parę ciasteczek od razu ochloniesz.

[Risky Dolly]

Rudogrzywa klacz klapnęła na krześle. Nadęła policzki i wypuściła powietrze zszokowana
- O kurde, wiedźmin? Też o nich czytałam, ale nie sądziłam że mogą być tacy bezczelni. Oburzyła się klacz.
- Może chodziło mu o Twojego smoka? Zastanowiła się Risky.
- Mimo wszystko nie powinien działaś tak gwałtownie, bez rozpoznania sytuacji. To głupie.
Stwierdziła, po czym posłodziła kawę łyżeczką cukru, zamieszała i sięgnęła po ciasteczko.
- Nie odmawiam słodkiego. Ale również ze słodyczą nie przesadzam
Klacz wymownie popatrzyła na Ogiera.

[Cayman]

Cayman uśmiechnął się:
- Ja kiedyś slodziłem jak oszalały, heh. Teraz troche przystopowalem. Cukier, niestety, w nadmiernych ilościach szkodzi. Jako mały kucyk nie chciało mi się w to wierzyć... Albo też nie chciałem.- zaśmiał się- Teraz góra 2 lyżeczki.
Spojrzał na swego smoka, który dalej spał.
- Przy okazji mój smok nazywa się Drogoth... Chyba powinienem bardziej go pilnować. Możliwe, że temu wiedźminowi właśnie o niego chodziło...- zaniepokoił się jednorozec.

[Risky Dolly]

Klacz słuchała z zainteresowaniem o smoku.
- Drogoth, świetne imię dla smoka. Podoba mi się Uśmiechnęła się klacz.
- Jak go znalazłeś, albo zdobyłeś... ? Jest piękny, jak reaguje na obcych? Zapytała.
- Jeszcze nigdy nie widziałam smoka. Kompletnie nie wiem jak się przy nich zachowywać...
Przejęła się Risky.
- A z tą słodyczą, to mówiłam nie tylko o cukrze fizycznym...

[Cayman]

-Smoka znalazłem przez przypadek niedawno. Kręcił się w okolicach mojej chatki. Cały czas czułem, że ktoś mnie obserwuje. W końcu kiedyś nie wytrzymałem i wskoczyłem w krzaki, w których, jak sądziłem znajdował się obserwator. No i wtedy znalazłem tego smoka. Szybko mnie zaakceptował, a ja jego.- powiedział Cayman.
Smok słysząc rozmowy obudził się i spojrzał na nowo obecna osobę. Przyglądał się przez chwilę z zaciekawieniem poczym wydał dźwięk, który prawdopodobnie oznaczał akceptację.
- Chyba mamy odpowiedź jak reaguje na obcych- zaśmiał sie szary kuc.
Smok pacnął pusty talerz koło siebie domagając się jedzenia.
- Wybacz na chwilkę...- rzekł jednorozec do klaczy, po czym naprędce podał smokowi jedzenie i powrócił do stołu.
- A ty? Masz jakieś zwierzątko?- zapytał.

[Risky Dolly]

- Ze zwierząt, posiadam jedynie tego czarnego kucura na moim boku. Odparła klacz. - Jakoś nigdy nie miałam cierpliwości do pupili. Powiedziała i podniosła do pyszczka naczynie z kawą.
- Przyjemny jest ten mały, trzeba przyznać.klacz upiła łyk napoju. - Mmm., pyszna. Dlaczego nie mieszkasz w Ponyville i w takim niebezpiecznym miejscu? Czy to ze względu na smoka?

[Cayman]

- Oh nie, to nie ze względu na smoka. Poprostu lubie lasy, a Everfree jest najbardziej klimatyczny. A wogóle gdy byłem mały często przebywałem tu z ojcem. Przywiązałem się do tego miejsca.- odpowiedział Cayman.
- Choć ostatnio myślę nad przeprowadzką do Ponyville... Tutaj w lesie robi się z dnia na dzień coraz niebezpieczniej. Myślę, że najpóźniej za pół roku wykupie sobie mieszkanie. A ty masz się gdzie zatrzymać? Z tego co pamiętam to ostatnio jak cię widziałem wynajmowałaś pokój w pubie, a to chyba nie jest zbyt wygodne, a i zapewne kosztowne.

[Risky Dolly]

- Masz rację. Przyznała klacz. - Lecz nie miałam innego wyboru przyjeżdżając tu bez żadnego planu. Muszę na razie mieszkać w tej pijalni... Zaczęła narzekać Risky.
- Na razie szukam pracy. Trzeba jakoś zarabiać, by się utrzymać. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Uśmiechnęła się rudogrzywa. Wzięła kolejny łyk kawy i zerknęła na jedzącego smoka.
- To niezwykłe że kuc hoduje, o przepraszam - opiekuje się smokiem. Nawet jeśli zna się na magii. Zatrzymała wzrok na rogu ogiera. Przyznasz że to dość niespotykane? Masz jakieś doświadczenie, skoro się na to porwałeś? Mówiłeś wcześniej że wiesz co to za gatunek, domyślam się więc że musisz mieć wiedzę teoretyczną. A jak z praktyką?

[Cayman]

- Z wiedzą teoretyczną jest u mnie dużo lepiej niż z wiedzą praktyczną, hihi. O smokach czytałem od małego. Wiem o nich praktycznie wszystko co mówią książki i przekazy osób przeze mnie spotkanych. Z praktyką gorzej bo smokiem się pierwszy raz opiekuje. Ale myślę, że z czasem będę coraz lepszy w tym i Drogothowi będzie coraz lepiej.- powiedział Cayman.- Na razie się nie skarży, więc sądzę, że nie zrobiłem mu nic złego.- zaśmiał się.
Cayman ugryzł ciasteczko i popił kawą.
- Hmm... Mam pewną propozycję... Jeśli się zgodzisz, możesz mieszkać u mnie dopóki nie znajdziesz pracy i mieszkania. Bo przecież pieniędzy nie masz bez końca, a i nie wiadomo kiedy się praca znajdzie. A u mnie nie musiałabyś się martwić o koszta...

[Risky Dolly]

- To że podopieczny się nie skarży nie znaczy że wszystko robisz dobrze. Bywa czasem że mimo najlepszych chęci można zrobić krzywdę, która nie jest zauważalna...Powiedziała zamyślona. - Ale skoro przeczytałeś tyle na ten temat, to raczej nie musisz się martwić, tak myślę. Niektórzy biora się za coś bez żadnego przygotowania, ale nie w Twoim przypadku... Uśmiechnęła się klacz.
- Propozycja dachu nad głową kusi, ale lokalizacja odstrasza. Mieszkanie w środku lasu Rverfree? No nie wiem. Jakoś nie przekonuje mnie to. Zrobiła małą przerwę by dopić kawę.
- Poza tym wizja mieszkania za darmo brzmi dwuznacznie. Nie bierz tego do siebie, ale nie chcę być niczyją utrzymanką.

[Cayman]

- Oj tam utrzymanką... Bez przesady- uśmiechnął się jednorożec- Nie sprawiało by mi to żadnego problemu. Co do lokalizacji to Ci się nie dziwie... Nie jesteś pierwsza, która uważa to miejsce za dziwne.- zaśmiał się
- Jesteś pierwszy raz w Ponyville? Czy mieszkałaś już tutaj kiedyś? Ja to już mieszkałem tu jak byłem mały... Potem się przeprowadziłem do Canterlotu, do matki... Jak dorosłem to tutaj znowu powróciłem, tylko tym razem zaszyłem się w Everfree...- powiedział.

[Risky Dolly]

- Nigdy wcześniej nie byłam w Ponyville, ale dużo się mówi o tym miejscu w całej Equestrii. Przynajmniej w Fillydelphi, bo to stamtąd pochodzę. Wyjechałam bo... bo chciałam. Zająknęła się młoda klacz. Odchrząknęła cicho i kontynuowała.
- Umieściłam rano ogłoszenie na temat moich poszukiwań na tablicy na placu. Ciekawe czy ktoś już chciał się ze mną skontaktować...Zastanowiła się.
- Wrócę sprawdzić, może jednak ktoś jest bardzo zdesperowany i zainteresowała go moja oferta. Klacz podniosła się z miejsca.
- Zasiedziałam się trochę, mam nadzieje że mi wybaczysz. Mrugnęła do ogiera i spojrzała na śpiącego smoka. - Wydaje mi się że nie jestem zbyt ciekawa dla Twojego Drogoth'a. No cóż, muszę się z tym pogodzić. Zaśmiała się Risky.
- Odprowadzisz mnie? Kurczę, nie wiem czy trafię z powrotem do Ponyville...

[Cayman]

- Oczywiście, że Cię odprowadzę. Nie puściłbym cię przecież samej w ciemny las.- powiedział kuc.- Co do Drogotha- zaśmiał się- nie ma co się przejmować, haha. On chyba jest z typów "daj mi jeść i spokój".
Cayman wstał od stołu.
- Skoro musisz się już zbierać... W takim razie proszę- jednorożec otworzył drzwi.- Jak dobrze pójdzie to wrócimy... Ty wrócisz, do Ponyville cała i zdrowa.- zachichotał- Tak serio to nie ma tak źle.
Cayman wyszedł z chatki na dwór i skierował się w stronę drzew.
- Pozwól, że będę prowadził- powiedział.
[z/t]

[Risky Dolly]

Poczuła że Cayman nie ucieszył się za bardzo gdy powiedziała że wychodzi. No ale przecież nie może wiecznie siedzieć w jednym miejscu, Jeszcze gotów byłby pomyśleć że myśli o zamieszkaniu tutaj. Klacz zadrżała na myśl o lesie.
*Dobrze że ma czas ją odprowadzić*... Pomyślała zadowolona i wyszła przez otwarte drzwi chatki. Szła za szarym jednorożcem w milczeniu. Chciała jakoś zagadać, ale brakło jej języka w buzi przez całą drogę przez las.
Gdy dotarli do skraju lasu Risky wreszcie odzyskała głos.
- Dzięki za poświęcenie mi swojego czasu, serio. Mówię tu głównie o tym odprowadzeniu, Nie sądzę żebym sobie poradziła. Zachichotała zielonooka. - Nie przypuszczałam się że Everfree jest tak mroczny... Jeszcze raz dziękuję. Uśmiechnęła się do ogiera. Jesteś miły... dobry kolega z Ciebie. Mam nadzieję że się jeszcze spotkamy, ale raczej już sama nie przyjdę do Ciebie, wybacz. Środek lasu to dla mnie za dużo. Uśmiechnęła się smutno na pożegnanie.
[z/t]

[Cayman]

Cayman poczuł się jak bohater gdy usłyszał, że jest miły. Pewnie dlatego, bo usłyszał to pierwszy raz w życiu od klaczy. Uśmiechnął się do siebie. Radowały go też jej słowa , że chętnie by się jeszcze spotkała. Szkoda tylko, że nie u niego. Posmutniał trochę lecz rozweseliła go myśl, że przecież może to tylko przyśpieszyć jego przeprowadzkę.
Po wejściu do domku uznał jednak, że sam sobie z tym wszystkim szybko nie poradzi. Może poprosi kogoś o pomoc? Może Feather? Tak, to byłby dobry pomysł. Zapyta go gdy go spotka. Na razie będzie musiał czegoś poszukać. Podszedł do rogu pokoju, oderwał deskę i wyciągnął sakiewkę, w której dzwoniły monety. Uśmiechnął się i wysypał zawartość na stół.
- Zbierałem długo, wreszcie się opłaci... Powinno starczyć na mieszkanie...- powiedział. Zebrał wszystko spowrotem i wsadził pod deskę.
- Najpierw chyba jednak się wyśpię.- rzekł padając zmęczony na łóżko i szybko zasypiając.