Autumn wszed? do lasu, prze?kn?? ?lin?. Potrz?sn?? g?ow? i prychn??. Nie musia? by? odwa?ny - pomy?la?. Zostawi? sanie i zacz?? si? rozgl?da?. Ani ?ywej duszy. Nawet je?li by? tam obóz Soara to by? nie?le zamaskowany i Autumn go nie dojrza?. Kruki tylko siedzia?y na drzewach g?o?no si? dr?c kra kra kra.
Autumn szuka? choinki - dojrza? jedn? pi?kna wielk? i roz?o?yst?. Si?gn? po kos? i zr?cznym ruchem wyci?gn?? j? z pokrowca. Chwyci? w pysk. Min??o ju? troch? czasu zanim u?ywa? jej niezwyk?ych w?a?ciwo?ci. Rozejrza? si? jeszcze raz doko?a, ale nikogo nie by?o. Zamkn?? oczy spu?ci? ?eb do ziemi i cicho zacz?? intonowa? inkantacj? jakiej nauczy? go Fearbane. Ostrze zal?ni?o ?nieg si? podniós? i zerwa? si? wicher ziemia lekko zadr?a?a. Ptaki z krzykiem zerwa?y si? do lotu.
Celstia siedz?ca w swojej komnacie nagle poczu?a co? niepokoj?cego co? czego nie czu?a od czasu wojny z gargulcami.
Autumn otworzy? oczy . Ostrze kosy l?ni?o o?lepiaj?cym blaskiem niczym s?o?ce a na ostrzu obraca? si? emblemat s?o?ca. Autumn stan?? d?ba uniós? kose wysoko ponad g?ow? i spu?ci? ostrze na pie?. ?wist powietrza i pie? z gracj? odci?? si? od reszty choinki która z ?omotem i trzaskiem upad?a na ?nieg.
Autumn u?miechn?? si? ale nie dojrza? czyhaj?cego niebezpiecze?stwa. Zanim si? zorientowa? ze ?niegu wy?oni? si? wielki stawonóg i uk?si? ogiera. Autumn nie zd??y? si? obroni? i zada? ciosu. Potwór by? szybki jak b?yskawica. Nast?pnie uciek? gdzie? w g??boki las.
Autumn j?kn?? i zwali? si? na ?nieg. Wypu?ci? kose którego ostrze przesta?o ?wieci? i powróci?o do poprzedniej formy.
Celstia znów podnios?a g?ow? bo znowu poczu?a co? dziwnego - zachwiania magi.
WS....BS.....S.....T....PER...AG...INT....FEL...WP....HP
37.....29....40....40....34...39....32....32.....31....16
Jeżeli szczęście jest przeszkodą dla zbawienia.
To osądzi mnie bezduszna wieczna noc.
