Malutka była bardzo zaskoczona tym, że została uniesiona przez tą ciemną klacz. Nie wiedziała co się dzieje, gdzie jest i dlaczego tutaj jest tak dziwnie. Nagle poczuła dziwne ciepło, które zaczęło ją powoli uspokajać. Czuła się bezpieczniej, było o wiele lepiej już. I słyszała melodyjny głos klaczy, który chyba był skierowany do niej. Kilka razy już go słyszała, za każdym razem wydawał jej się być takim ładnym... Ale nie zawsze śpiewała, czasem mówiła inaczej. Wtedy była straszna.
Słuchała z otwartymi usteczkami jednorożki, mrugając co jakiś czas. Po pewnej chwili przeciągnęła kopytkami i ziewnęła po swojemu, niemalże bezgłośnie i otwierając jeszcze szerzej usteczka. Musnęła kopytkiem policzki tej klaczy, kiedy ją pocałowała w czółko, było takie inne od tego w co była opatulona.
Ziewnęła ponownie, po czym zamknęła oczka i wsłuchując się w odgłosy próbowała zasnąć. Ciepło, te dziwne dźwięki, wszystko działało usypiająco. A może po prostu ona była już bardzo zmęczona? W końcu była wciąż małym źrebaczkiem.