Wzgórze

[DarkFire]

- Oki.
Ogier ruszy? najszybciej jak móg? w stron? Pubu.

<zt>

[Raging Flame]

Uda?a si? w drog? za Dark'iem, bez zb?dnego marudzenia.

[zt]

[Angel]

Z b?yskiem ?wiat?a na wzgórzu pojawi? si? kuc z nadzwyczaj kwadratow? szcz?k? i w okularach przeciws?onecznych. Spojrza? na siedz?c? obok, przera?on? klacz trzymaj?c? w kopytkach niewielkiego ?rebaka.
- O nic si? nie martw, Saro, zosta?em tu przys?anym z przysz?o?ci, aby ochroni? ciebie i twoje dziecko przed zabójc? maszyn.
- Och, a kto uchroni ciebie? - Zasycza? jaki? g?os, znajduj?cy si? nieco ni?ej wzgórza. Obro?ca klaczy spojrza? w dó?. Po zboczu wspina? si? pomara?czowy kuc. Jego oczy l?ni?y nienaturaln? czerwieni? - wida? by?o ewidentnie, ?e ma wszczepione implanty maszyn. Kuc nie zastanawia? si? ani chwili - wyci?gn?? dwa pistolety maszynowe i wpakowa? ca?? seri? w jednoro?ce. Tego jednak ju? tam nie by?o - szybkimi zakosami skr?ca? to w lewo, to w prawo, unikaj?c kul. Wreszcie stan?? tu? przy kucyku w okularach przeciws?onecznych. U?miechn?? si? szeroko.
- Powiedz, czy ta?czy?e? kiedy? z diab?em, w bladym ?wietle ksi??yca? Zadaj? to pytanie wszystkim ofiarom.
Kopyto jednoro?ca zmieni?o si? d?ugie ostrze, które przebi?o obro?c? klaczy. Ten znikn?? w k??bach dymu. Potwór u?miechn?? si? do Sary.
- Witaj, moja droga, ja...
Wypowied? przerwa?o mu nag?e pojawienie si? samochodu, który dodatkowo uderzy? prosto w niego. Z auta wyskoczy? podekscytowany jednoro?ec o siwej grzywie, który uniós? wysoko kopyto.
- TAK! Wiedzia?em, ?e wystarczy rozp?dzi? to male?stwo do 88 mil na godzin?, po prostu wiedzia?em. I co teraz Newtonie, twoje prawa fizyki mog? si?... - Spojrza? ze zmarszczonymi brwiami na swoje nogi. - Kopyta. Nie r?ce, nie palce. Kopyta. Chyba przez przypadek przenios?em si? do innej rzeczywisto?ci...
Spod samochodu dobieg? mechaniczny g?os.
- Krytyczne uszkodzenie rdzenia. Powrót do bazy za 3...2...1...
B?ysn??o, po czym znowu zapad?a ciemno??. Pomara?czowy jednoro?ec, podejrzanie podobny do tego, który atakowa? wcze?niej klacz, uzna?, ?e to koniec przedstawienia. Wyrzuci? pust? butelk? po winie i ruszy? chwiejnie w swoj? stron?.
[zt]

[DiamondDust]

Dust powoli wszed? na niewielkie wzgórze. Powoli usiad? i z d?ugim westchnieniem po?o?y? si? na wznak, Spojrza? si? na niebo, przypominaj?c sobie nazwy poszczególnych gwiazdozbiorów. Przejecha? kopytami po ca?ej twarzy, jakby chc?c zmy? z?e wspomnienia. Nie uda?o si?. Dalej pami?ta?. Cho?by si? nie wiadomo jak stara?, pewnie i tak nie zapomni. Zerwa? z ukochan?, a teraz nawet tego nie pami?ta. Pobi? jej kochanka. Najwyra?niej wyrzuci? go przez okno.
-Nadal si? pytam: jak to si? sta?o?
-Po prostu: Przyszed?e?, zla?e?, zerwa?e?, wyszed?e?. Tak trudno poj???
-Ale ja tego nie chcia?em. Dlaczego zrobi?em to wbrew woli?
-Demony przej??y Tw? dusz?! Przesta? si? przejmowa?, co si? sta?o, to si? nie odstanie. Zerwa?e?, tak musi by?, gdyby kocha?a, to by powiedzia?a. Poszukaj nowej.
-Tak, radzi? si? Ciebie. Pomys? tak ?wietny, jak przyk?adanie do poparzenia p?omie?.
Obróci? si?, z?y na Sumienie i zaraz zasn?? niespokojnym snem. Przewraca? si? z boku na bok i cicho mamrota? niezrozumia?e s?owa.

[DiamondDust]

Wymarzony ?wiat Dust'a zacz?? si? lekko trz???. Ten, przera?ony, schowa? si? do swojej pi?knej willi na obrze?ach Ponyville, czekaj?c na trz?sienie ziemi. Nagle obraz ca?kowicie si? zamaza?, dom zacz?? si? wali?, Diamond dosta? od?amkiem w przedni? nog?...
-?pi?ca królewno, obud? si?, kto? Ci? szturcha, a nie?adnie przecie? kogo? ignorowa?.
-Zamknij si?...-Wymamrota?.
Zaraz wsta? i poklepa? si? po g?owie. Przeci?gn?? si? i spojrza? na swoj? rozmówczyni?. Zaraz ?renice mu si? zmniejszy?y, a on sam spróbowa? si? zreflektowa?:
-Przepraszam, to nie do Ciebie, mademoiselle. To by?o do... Niewa?ne. jak Ci na imi?? Czy Ci? kiedy? widzia?em? Co tu robisz?-Wybuchn?? pytaniami.

[Tali]

Zebra wzi??a g??boki wdech
-Jestem Tali, znamy si? z nightmare night, przysz?am tutaj rozwa?a? o cha... niewa?ne. Zobaczy?am ?e tutaj si? rzucasz przez sen to postanowi?am ci ograniczy? m?ki zwi?zane z koszmarami i ci? obudzi?am- powiedzia?a na jednym dechu Tali.
-Co si? sta?o? Wygladasz na strapionego.

[DiamondDust]

Dust teatralnie pukn?? si? w czo?o kopytkiem i si? u?miechn??.
-Nightmare Night! Oczywi?cie! Jak mog?em zapomnie?! Co prawda moje sny nie by?y koszmarami, ale i tak dzi?kuj?, ?e mnie obudzi?a?. Nie chcia?em tutaj zasn??.
Zaraz jednak mina mu zrzed?a, gdy us?ysza? drug? cz??? zdania. Obni?y? troch? wzrok, patrz?c w przestrze?.
-Nic. Ca?kowicie nic. Nie licz?c tego, ?e dziewczyna mnie zdradza?a, po jakim? czasie wpad?em do jej domu w szale, zaatakowa?em kochanka, nawet wyrzuci?em go przez okno. Z ni? zerwa?em, cho? tego nie chcia?em. Najgorsze jest to, ?e nic z tego nie pami?tam!
Znowu spojrza? si? wysoko w gwiazdy zamglonym wzrokiem.

[Tali]

-Nie zamartwiaj si?.- powiedzia?a zebra i poklepa?a go po plecach.
-Mam nadziej? ?e nie?le poobija?e? tego idiot?, zas?u?y?.- U?miechn??a si? Tali.
-?ycie jest zbyt krótkie by ?a?owa? swoich czynów, musisz si? pozbiera?! Zdradzi?a ci?, a wi?c kochanek poniós? szkody na zdrowiu, a z dziwczyn? zerwa?e? i dobrze, bo taka powinna by? kolej rzeczy przy zdradzie.- rzek?a szturchn??a Diamonda
-Alternatyw? by?o by? jej wpierniczy?, a z nim zerwa?.-za?artowa?a.
Po chwili doda?a
-Dobrze ?e nic nie pami?tasz, je?li by? pami?ta? mia?by? co wspomina? i nie dawa?oby ci to spokoju.

[DiamondDust]

Dust spojrza? na Tali. Mówi?a z sensem, musia? to przyzna?. Mimo wszystko, znowu si? u?miechn??. Nie mo?e przecie? sta? si? ponury i sztywny w tak m?odym wieku! Przez g?ow? przesz?a mu my?l siebie jako urz?dnika w biurze. Mimowolnie wzdrygn?? si? i odpowiedzia? pó??artem:
-Skubanemu nic si? nie sta?o. tylko zadrapania od szk?a, bo jego "tymczasowa druga po?ówka" z?apa?a go nad ziemi?. Oprócz tego prawie go udusi?em. Gdybym jeszcze wiedzia?, jak zdo?a?em to zrobi?, by?oby ?wietnie.
Wsta? energicznie, dalej si? lekko u?miechaj?c. Wróci? do dawnego, pogodnego stanu umys?u.Wszystko by?o tak, jak dawniej.
-Hej, wszystko pi?knie, ?adnie, ale nie zapominaj o mnie.
-No tak. Jeste? jeszcze Ty, Sumienie.
-Jak teraz pomy?la?em, to od d?u?szego czasu si? porz?dnie nie po?mia?em. Jakbym by? ci?gle przez co? przygn?biony. Mo?e to si? teraz zmieni.

[Tali]

-A wi?c czas ?eby? si? po?mia?- Rzek?a zebra i przybra?a ton opowiadania kawa?u:

Genera?owi Celastia?skich legionistów rodzi si? wnuk.
Wysy?a wi?c podw?adnego aby zobaczy? to dziecko.
Po powrocie genera? si? pyta:
- Jaki jest ten dzieciak?
- Podobny do pana.
- Czyli jaki?
- Ma?y, ?ysy i ci?gle si? drze. - zako?czy?a Tali

-I jak, ju? jeste? weselszy? A swoj? drog? powiedz mi jak si? nazywa? ten nieszcz?sny podrywacz? Jak go kiedy? spotkam to go od ciebie pozdrowi?, kopniakiem.

[DiamondDust]

Dust zacz?? si? g?o?no ?mia?. Nie zrobi? tego z powodu samego kawa?u, lecz dlatego, ?e znowu potrafi? to robi?. Kiedy sko?czy?, przyg?adzi? sobie machinalnie w?osy i powiedzia?:
-Ach, nie wypada przecie?, ?eby dama zajmowa?a si? takimi sprawami, czy? nie? Patrz?c jednak na Ciebie, powiem Ci: to szalony, nie przejmuj?cy si? zdaniem innych ?wir nazywaj?cy siebie Kojiro. Tak mo?na go w skrócie opisa? i nie przesadzam w ?adnym stopniu, przyrzekam.
-Nie zrób tego samodzielnie, na kochanka na?lij kobiet?. Tak, ?wietny pomys?. I Ty chcia?e? niby by? szarmancki, co?
Dust zignorowa? docinek Sumienia. Zerwa? najbli?sze ?d?b?o trawy i zacz?? na nim wygrywa? weso?e, skoczne melodie.

[Autumn Leaf]

Autumn my?la? co by tu robi?, postanowi? uda? si? na wzgórza by w samotno?ci poogl?da? gwiazdy stworzone tej nocy przez Lun?. Z daleka oojrza? dwójk? znajomy kucy. O tej porze nie powinno by? tu nikogo a jednak
Podszed? bli?ej by si? przywita?
- Ekhmm dobry wieczór - rzek? zapominaj?c kompletnie ?e ma Ramona na grzbiecie.

[Tali]

-Oj wypada wypada, mam na koncie setki nosoro?ców wi?c nie boj? si? nakopa? jakiemu? idiocie który zrani? mojego koleg?.- powiedzia?a zebra po czym podrzuci?a nó?, ostrze zatoczy?o obrót w powietrzu, a nast?pnie wpad?o idealnie do pochwy przy kamizelce.
-O, siemasz Autumn, a có? to za s?odziutkie stworzenie ubrane we frak, siedz?ce na twym grzbiecie?- zapyta?a Tali nowo przyby?ego kuca

[DiamondDust]

Dust spojrza? z ukosa na zebr?, nieco zdziwiony jej odpowiedzi?.
-Och, jakie to mi?e, chce Ci wy?wiadczy? przys?ug?... Tyle, ?e równie dobrze mo?e to dzia?a? w drug? stron?.
-Przesta?, na pewno ?artuje, co nie?
Rozmy?lanie jednak brutalnie przerwa?a mu puchata kulka na grzbiecie Autumna. Zaraz do niej podbieg? i zacz?? j? g?aska?, drapa? i pociera?. Zaraz si? jednak odsun??, przybra? powa?n? min?, odchrz?kn?? i powiedzia?:
-Yyy... Cze?? Autumn. Jakie to zwierz? przynios?e??
Podrapa? si? z przepraszaj?cym u?miechem i rumie?cami po g?owie. Zwróci? si? do Tali.
-A kiedy je niby zabi?a?? Nie wygl?dasz na star?, przecie? to dopiero... Oko?o wieku poborowego, czy si? myl?? Kiedy znalaz?a? na to czas?

[Autumn Leaf]

- Wiecie - zwróci? si? do kucy z u?miechem ogl?daj?c jak Dust g?aszcze Ramona. - nawet nie wiem co to za ptaszyna wiem tylko ?e lubi zimno, mówi jakim? dziwnym j?zykiem i robi ?wietne drinki, Widz? zebro ?e ?wietnie si? pos?ugujesz no?ami kto ci? tego nauczy? bo chyba nie Zecora. By?a? w szkole wojskowej. Szykujesz si? na jakie? polowanie. A tak ogólnie Diamond ?wietnie ci? widzie? Co tam u ciebie s?ycha? jeszcze nie znalaz?e? swojego talentu i znaczka? - zwróci? si? w stron? jednoro?ca