Wzgórze

[Angel]

Valorowi wreszcie udało się odsunąć na bok zamartwianie o czekającą go rozmowę z czymś, co postanowiło zamieszkać w jego głowie. Widząc gest April Moon wyjął z torby trzecią, ostatnią butelkę soku pomarańczowego i włożył jej do kopytka.
- Trzymaj, piękna klaczo. - Rzucił z przekąsem, po czym odwrócił się od niej w kierunku brązowej klaczy. - Uch... Przepraszam, jeśli cię uraziłem. Masz naprawdę bardzo ładny zad, naprawdę...
Zorientował się, co właśnie powiedział, było już jednak za późno. Zresztą, zachowanie i nastawienie niebieskiej jednorożec zaczynało mu poważnie grać na nerwach, więc postanowił zaprzestać wszelkich prób bycia dla niej miłym.

[Willow Bark]

Podniosła uszko od strony April, by móc słuchać jej gadaniny o kosmosie. Może to i byłoby ciekawe, gdyby faktycznie mówiła o gwiazdach, a nie facetach. Nie łapiąc aluzji, którą jednorożec celowała pewnie w Angela, pegaz zastanawiała się chwilkę skąd wie ona takie rzeczy. Chodziła kiedyś z bykiem lub minotaurem? Z krótkiego zamyślenia wyrwał ją dopiero gest, który zobaczyła. Oderwała swoje usta od butelki i już miała jej podać, lecz pomarańczowy był szybszy. Willow odstawiła więc swoją butelkę na ziemię, po czym otarła buzię kopytkiem.
- Co..? Co takiego? Naprawdę tak uważasz? - zapytała słysząc co mówi Angel, a na jej do tej pory skrzywioną twarzszybko wpłynął uśmiech. Nachyliła się i krótko cmoknęła go w policzek.
- Dziękuję, mości Valor! - powiedziała, po czym wybuchnęła niepohamowanym chichotem.

[April Moon]

- Hmmmm... Tak... Do zobaczenia, Mości Valorze. Szkoda, że idziesz, bo było ciekawie.
Podeszła do niego i też dała mu buzi w policzek. Może troszkę za długo w porównaniu do tego jak pocałowała go Willow. Następnie magią odkorkowała napój i napiła się spokojnie soczku. Dawno już nie pijała soczku.
- Gwiazdy dziś są takie piękne... Nad Ponyville faktycznie jest najczystsze niebo w Equestrii.

[Angel]

Nagłe pocałunki w policzki nie były spodziewane. Valor cieszył się, że jest wystarczająco ciemno, żeby nikt nie zauważył lekkich rumieńców oblewających mu twarz. A przynajmniej miał takie wrażenie...
- Um... Noc jest jeszcze młoda, może się po prostu przejdę wzdłuż krawędzi lasu... - Powiedział bardziej do siebie, niż do dwójki klaczy. Powoli ruszył ze wzgórza, po drodze zaglądając do swojej torby. Zobaczył tam dwie jagodzianki i absolutnie nic więcej.
- Interesujące... - Mruknął, ruszając w kierunku lasu.
[z/t]

[Willow Bark]

Pegaz spojrzała na pijącą sok jednorożec, po czym zwróciła wzrok na odchodzącego Angela. Przez chwilę była rozdarta. Chciała za nim pobiec, ale z drugiej strony nie powinna tak po prostu zostawiać tu April samej. W końcu to z nią przyszła oglądać gwiazdy. Akurat mówiła coś o niebie, ale Willow nie zwróciła na to większej uwagi. Z trudem podniosła się z ziemi i rozłożyła skrzydła. Ze stłumionym westchnieniem zerknęła na ciemnoniebieską klacz.
- Ja... um... muszę coś załatwić. - szybko wyrzuciła z siebie pierwszą wymówkę, jaka przyszła jej do głowy - Postaram się wrócić, zanim gwiazdy znikną - dodała zaraz uśmiechając się do niej nerwowo, po czym pognała za ogierem. A raczej - szła za nim tak szybko, jak mogła, a zadziwiająca prędkość to to nie była, mimo że próbowała sobie pomóc skrzydłami.

[zt]

[Shiver Leaf]

Shiver szła dumnie i odważnie przed siebie dokładnie planując swój cel do jakiego zmierzała. Postanowiła, że wybierze trasę do Ponyville drogą przez wzgórza. Zmierzch nadszedł szybciej niż się spodziewała. Luna zagospodarowała już granatowy nieboskłon upiększając go srebrzystymi gwiazdami. Czuć było w powietrzu, ze lato się kończy ustępując jesieni, dni stawały się krótsze, a zimne wieczory nadchodziły szybko Nadchodząca noc i ciemność nie przeszkadzała bynajmniej Shiver w podłożu. Jakoś nie za bardzo się tym przejęła. Szła dalej przed siebie gdy zobaczyła jakiegoś samotnego kucyka na wzgórzu. Podbiegła do niego z czystej ciekawości. Była to klacz jednorożca ciemno niebieskiej bądź granatowej barwy z ciekawie ułożoną fryzurą. - Siema. Co porabiasz? - zapytała będąc już blisko.

[April Moon]

- Och... WItam... Ja? Podziwiam gwiazdy. Było też ze mną takich dwoje, ale woleli na jesień sobie pomarcować... Samoluby nawet mnie nie zaprosiły...
Uśmiechnęła się i podała kopytko na przywitanie.
- A ty co tu porabiasz i jak się zwiesz? Ja na ten przykład jestem April Moon.
Zapytała elegancko i znów obdarzyła ją perlisto białym uśmiechem.

[Shiver Leaf]

Shiver spojrzała na gwiazdy. Osobiście nie widziała w nich nic interesującego, nie rozumiała zachwytu i uwielbienia nad nimi. Gwiazdy jak gwiazdy, są były i zawsze będą.
- Taaaaa. Wiesz niektóre kucyki już takie są. Niefajne. Nie ma się co nimi przejmować - wyciągnęła kopytko w stronę klaczy - Jestem Shiver i właśnie zmierzam do Ponyville, na imprezę związaną z ze zbliżającymi się niedługo dożynkami. Liczę na niezłą odejechaną zabawę i rozweselone towarzystwo. Podobno ma być gites imprezka. Może wybierzesz się razem ze mną. Będzie raźniej. Co ty na to?

[April Moon]

Moon zmierzyła Shiver wzrokiem, jakby szukała w niej czegoś nie tak.
- W porządku, Shiver. Miło mi cię poznać. I owszem, bardzo chętnie się z tobą wybiorę. Wydajesz mi się w porządku klaczą.
Uśmiechnęła się i wstała.
- Nawet nie wiedziałam, że to już dożynki. Applejack i Akry Słodkich Jabłek jeszcze normalnie pracują.
Zamyśliła się i wskazała Shiver, że może prowadzić, a ona pójdzie za nią.

[Shiver Leaf]

Shiver uśmiechnęła się szeroko. Wyjęła z torebki lusterko. Przyglądała się chwilę swojemu odbiciu. W końcu poprawiła swój drapieżny, mocny, granatowy makijaż. Jej lateksowa - również w kolorze granatu - spódnica i makijaż, świetnie współgrały do sierści granatowej jednorożki jak i do nocnej pory.
- Zatem postanowione idziemy. Shiver lekkim kłusem ruszyła przed siebie w stronę Ponyville.
Cieszyła sie ze ma towarzystwo.

[April Moon]

April spokojnie ruszyła za ziemną klaczką... Cóż... Jej strój był bardzo wyzywający. Chyba ruszała na łowy.
Podażyła za nią w rytm nocnego życia. Bo matka Noc była jeszcze młoda.

[z/t]

[Black Arrow]

Po dotarciu na miejsce, klacz usiadła na trawie i spojrzała w niebo. Słońce znajdowało się jeszcze wysoko na niebie, lecz najprawdopodobniej za parę godzin miało zejść. Idealna pora na wypad po za miasto.
- To jakie masz pytania odnośnie twojej nowej sympatii?- Spytała się towarzysza. Była ogólnie ciekawa, jak mu się ostatnio powodzi zarówno w życiu zawodowym, jak i prywatnym. W końcu ostatnio dość rzadko się widywali i musiał pewnie pomagać swoim dorosłym już synom. Zaraz... Dorosłym?! Przecież jeszcze niedawno słyszała, że to dwa urocze maluchy. Albo straciła rachubę lat, albo to sprawka magii.
- Ja też chciałabym ci zadać pytanie. Jakim cudem twoi synowie są już dorośli?

[Feather]

- No więc to młoda bardka... Ma trzynaście lat. Kochamy się nawzajem, lecz wiesz, no ona młoda jest i... I nie wiem, jakby załatwić no... Wiesz, trzeba by jej dokładniej niż w szkole wytłumaczyć jak to wszystko działa. Ech... Ona jest taka słodziutka i mądra jak na swój wiek... Ech. No więc jak mam z nią o tym rozmawiać i ogólnie, to... No ten... Gdzie mam ją zabierać? Bo wątpie, by taką młodziutką klaczkę pociągały teatry, czy wystawne restauracje...
Feather usiadł na trawie. Chciał posmyrać Arrow skrzydełkiem po żeberkach, lecz zauważył, że jednorożka cofa się. Dziwne.
- Um... Coś ci się przytrafiło? A co do synów... Tak, są dorośli, bo magia. Wyobraź sobie, że Celestia uznała, że jestem chyba za młody na ojca, czy tam jest to związane z tym instytutem medycznym... Sam nie wiem. W każdym razie są dorośli i szczęśliwi ze swoimi klaczami. I to się dla mnie liczy. Poza tym, można zawsze z nimi wyjść na browca - zachichotał.

[Black Arrow]

- Bardka powiadasz... No cóż, takie zwykle kochają sztukę pisaną, zwłaszcza ballady, gdyż znajdują wtedy wenę na własne śpiewne poematy. Najlepszym wyborem byłoby zabrać ją na jakiś miły musical, albo koncert, byle nie rockowy.- Starała się poradzić ogierowi, co jego wybrance mogłoby się spodobać. dziwił ją w prawdzie wiek ów klaczy, lecz miłość nie wybiera. Dobrze, że przynajmniej wpadła w kopyta takiego miłego pegaza, jak Feather, a nie jakiegoś sadystycznego gwałciciela. Sadystycznego... Dobrze by było, gdyby dodatkowo lubiła łaskotki, inaczej trudno jej będzie jednak wytrzymywać zabawy z Łaskotkiem. Gdy ogier spróbował dotknąć ją skrzydłem, Arrow znów się wzdrygnęła i odsunęła kawałek.
- Wybacz, ostatnio mam pewien problem... To nie istotne. Czyli o losie chłopaków zadecydował osąd Celestii- Nie chciała zmieniać tematu.- Ciekawe, czy wyniknie z tego coś dobrego, czy jednak będą chcieli odzyskać dzieciństwo.- Zaśmiała się, wyobrażając sobie dwa małe pegazy, latające za gołębiami.

[Feather]

Feather zaśmiał się.
- Byle nie rockowy? Wiesz, ona... Gra też na lutni elektrycznej... Jak ją spotkałem, to wyglądała jak przysłowiowe dziecko ciemności. Lubi metal. Jak ja. Ech te czasy, gdy grałem z Gray'em... - westchnął - Ale w sumie racja... Mogę coś napisać kiedyś dla niej, chociaż podobno jestem grafomanem.
Pegazik podrapał się po głowisi. Cóż, to faktycznie mógł być dobry pomysł...
- No tak, najważniejsze, by byli zadowoleni z życia... I jeśli chcsz, możesz mi opowiedzieć o swoim problemie, możesz mi zafać... I tak wogóle, to jak tam twój Arientar?