Małe jeziorko

[DarkFire]

Za?mia? si? lekko widz?c jej wyg?upy.
- W moim przypadku to nie jest zwyk?e skrzywienie psychiczne. Mog? ci to zagwarantowa?. Podam ci skrócon? histori? Dark Maniaca. Tak ma na imi?. No wi?c. Maniac mówi? mi ?e jest ze mn? od moich narodzin. By? "U?piony" Nie by? w stanie w ?aden sposób wp?ywa? na moje zachowanie. Nie móg? si? równie? ze mn? porozumiewa?. Jego moc zwi?kszy?a si? gdy op?ta?a mnie cz??? NMM. Przej?? nade mn? kontrol? przez co prawie zabi?em przyjaciela. Na szcz??cie da?em rad? nad nim zapanowa? i ponownie u?pi?. Niestety Wydaj? mi si? ?e przez NN jego moc znowu wzrasta. Tym razem Jest w stanie si? ze mn? porozumiewa?. Przej?? równie? kontrol? nad moimi snami. Musz? si? go pozby? bo boj? si? ?e gdy przejmie kontrol? tym razem nie da rady go tak ?atwo pokona?. Dlatego Pytam si? ponownie. Czy znasz rytua? który mo?e zniszczy? b?d? wyodr?bni? drug? osobowo?? kucyka?
Ogier mówi? do?? szybko. zasch?o mu w gardle wi?c napi? si? z jeziora. Spojrza? si? ponownie na zebr? i oczekiwa? odpowiedzi.

[DarkFire]

Jednoro?ca zdziwi?a pro?ba o kebaba.
- Ty jesz mi?so? No dobra... Ja nie wnikam. Ale na pewno nie dam rady Ci tego skombinowa?. Nigdzie w Ponyville ni robi? kebabów. No chyba ?e jestem jako? ?le poinformowany. Reszt? przedmiotów mog? przynie?? z domu. Co do bliskiej osoby... Rodziny brak... Mi?o?? w szpitalu... Pozostaje tylko kumpel. Poczekaj tu. Za jaki? czas wróc?.

<zt>

Dodane po 20 minutach:

Ogier przybieg? i pad? zdyszany na ziemi? tu? przy zebrze.
- Mam... Ju?... Wszystko...
Wydusi? z siebie ledwo i postawi? torb? z przedmiotami przy zebrze.
- A to... Mój... Przyjaciel...
Ci??ko dysza?. Przyczo?ga? si? do wody i zacz?? pi?.

[Shiny Masquerade]

Jednoro?ec dysza? ci??ko.
- To.. t... y... fa?... szywa... ze... bro... - wykrztusi?. - Po... ka?... mi swoje... pra... wdziwe.... o... blicze... o... szut... ko...
- "Prawdziwa zebra, wida? na kilometr, patrz jaka szpetna!" - Warkn?? Dim w umy?le Shiny'ego.

[DarkFire]

- No dawaj Shiny. Chce mie? to ju? za sob?. Nie powiem ?e mi si? to podoba ale chyba nie mamy innego wyj?cia.
Czeka? a? zostanie zwi?zany.

[Shiny Masquerade]

- Raz, dwa, raz, dwa, trzy... próba mikrof... ust - odezwa? si? nieoczekiwanie Dim. - Mam go przywi?za? ?eby? nas i jego zjad?a? Te? co?! Ja ju? was znam, wy Z E B R Y - wzdrygn?? si? wypowiadaj?c to s?owo.

[DarkFire]

- No no no... Tylko mu nie gro?. Najwyra?niej Dim jest rasist?. Spodziewa?em si? czego? takiego... Spokojnie. Najwy?ej Ci? obrazi.
Zwróci? si? w stron? Dima.
- Jak ju? nim kontrolujesz to mo?e przydasz si? na co? i mnie zwi??esz... I rób to szybko bo zaczynam si? czu? dziwnie...
Jednoro?ec zacz?? odczuwa? dziwne ch?ci masochistyczne oraz sadystyczne. Jednak wci?? je t?umi?.

[Shiny Masquerade]

- Wróci?em - krzykn?? Shiny. - Wybacz, moja droga, ?e on jest taki.. no... no niewa?ne. Tak czy siak, skoro tego tak chcesz - westchn?? ogier wi???c Darka. - Nie my?la?em ?e b?dziesz si? tak zabawia? na ?wie?ym powietrzu, ale ja w to nie ingeruj?. Nie mam zamiaru i ch?ci ogl?da?... tego co b?dziecie tu wyprawia?. No, gotowe - zatar? kopytka. - Mog? ju? i??? Nie chc? wam jak ju? mówi?em tutaj przeszkadza?...

[DarkFire]

- No dobra. Chyba mo?ecie zaczyna?.
Zamkn?? oczy oczekuj?c rozpocz?cia rytua?u.

[Shiny Masquerade]

- To jest ?mieszne. Mam niby blokowa? magi? innego jednoro?ca? My?lisz ?e to takie proste? Prosz? bardzo, zosta? zaraz jednoro?cem i mi mów jak nam si? ?atwo ?yje! Ci??ko wam pomagamy dzi?ki mag... - nie doko?czy? Dim.
- Doobrze, postaram si?... - powiedzia? cicho i skupi? ca?? swoj? moc na Darku. Wiedzia? co potem go czeka. Bóle g?owy, os?abienie, galaretowate nogi, wyczerpanie energii magiczne na kilka dni i inne nieprzyjemno?ci... mia? nadziej? ?e to nie g?upi ?art. Jego róg b?ysn?? na bladozielony kolor, Darkowy te?. Shiny modli? si? w duchu ?eby wytrzyma? do ko?ca rytua?u, ale tylko przez chwil?. Musia? si? skupi? na zakl?ciu. Dim w ogóle nie pomaga?, obserwowa? to wszystko i zasn?? gdzie? w k?cie lewej pó?kuli mózgu Shiny'ego.

[DarkFire]

Jego oczy otworzy?y si?. Spojrza? na ni? a na pysku pojawi? si? maniakalny u?miech. W oczach mia? czyste szale?stwo.
- Ja stchórzy??
Za?mia? si? dono?nie
- To chyba jakie? ?arty. Ale ja lubi? ?arty. Moja misja
Rozleg? si? maniakalny ?miech
- WYBI? WSZYSTKICH!
Zbli?y? swój pysk niebezpiecznie blisko do Tali.
- A dlaczego nim? Bo nie mam wyj?cia. Urodzi?em si? razem z nim. ?y?em razem z nim. Czu?em to co on i szczerze mówi?c... Co chwila chcia?o mi si? rzyga?. On jest zbyt dobry jak na mnie. Ale to si? zmieni. Tej nocy uzyskam pe?ni? swej mocy!
Ponownie si? za?mia?.
- A teraz wybaczcie mi ale musz? si? przygotowa?. Dzi?ki ?e przyspieszy?a? moje ujawnienie si?
Strz?sn?? z kopytka bransolet?. Zacz?? si? zmienia?. Rozerwa? liny. Zamiast rani? innych teleportowa? si? nie wiadomo gdzie zabieraj?c ze sob? magiczny artefakt.

<zt>

[Shiny Masquerade]

Shiny'emu nagle zerwa?o si? po??czenie i upad?. Jego róg zgas?. Le?a? chwil? nieprzytomny i za chwil? podniós? si? na chwiejnych nogach.
- C-co s-si? st-ta?o... U-d-da?o... sie?? - Wymrucza? ogier ci??ko dysz?c.

[Shiny Masquerade]

Shiny prychn??. Nie, to nie by? Shiny. To by? Dim.
- Wiesz, ile przez ciebie zmarnowa?em energii? WIESZ?! TY NIEKOMPETENTNA SZAMANKO! WIEDZIA?EM! TAKA G?UPIA MAGIA JAK? UPRAWIACIE NIE ISTNIEJE! Wracamy do domu - krzykn?? za zebr?. - Wracamy do domu do Shiny. Tak, do Canterlot. Przykro mi. Tam jest o wiele bezpieczniej. Przekona?em si? do tego miejsca, niestety za pó?no. Ech. G?upia zebra... Idziemy si? spakowa?... - mrukn?? do Shiny'ego i ruszy? w stron? domu Darka.

[zt]

[DiamondDust]

Diamond przyszed? nad jezioro z nowo kupionymi materia?ami na kostium. Kiedy ju? by? na miejscu, zobaczy? szcz?tki liny. Uzna?, ?e mog? si? przyda?, wi?c wzi?? je ze sob?. Wydawa?o mu si?, ?e ten okr?g?a kawa?ek metalu jest mu znajomy... Zignorowa? to, skupiaj?c si? na stroju. Jeszcze nie wiedzia?, co ma zrobi?. Mia? niby dwa projekty, ale... No w?a?nie, by?y dwa. A? dwa.
-Co mog? wybra?...-Rzuci? w pustk?.
-Rzu? monet?.
-Ile ty tego mojego mózgu zajmujesz? Zawsze jeste? m?drzejszy ode mnie.
Diamond rzuci? monet?. Reszka-pomys? 1, orze?-pomys? 2. Wypad?a reszka.
-Niech b?dzie ten.
Dust zacz?? zszywa? kolejne kawa?ki materia?u, kalecz?c si? niemi?osiernie. Mia? du?o szcz??cia, ?e kostium nie by? du?y czy skomplikowany, wi?c sko?czy? do?? szybko.
-Hm. Nie?le szyjesz.
-Dzi?kuj?. Ty szy?e? razem ze mn?.
-No w?a?nie nie. Akurat za to nie jestem odpowiedzialny.
-O, to tym bardziej dzi?kuj?. Rzadko do?wiadczam od Ciebie czego? dobrego.
-Taki ju? jestem. Ale, ale... Mo?e zrobi? jeszcze jedno...
-Niby co?
-Uczesa? si?. Nie mam poj?cia, jak zamierzasz w?o?y? kapelusz na TAKIE w?osy.
-Masz racj?. Gdzie? tu mam grzebie?... Czekaj.
-Jestem zawsze w tobie, g?upku.
-Tak si? tylko mówi...
Po chwili jego w?osy by?y ju? u?o?one. Próbowa? jeszcze próbowa? co? zrobi? z ogonem, ale on ju? nie da? si? tak ?atwo. Odpu?ci?. ?eby zobaczy? efekt, przejrza? si? w jeziorze. Krzykn??. Jego w?osy sta?y si? czarne.
-Jak to si? sta?o!?
-Hm. Chyba Pinkie eksperymentowa?a z w?osami...
-Có?, musz? si? z tym pogodzi?. Mam nadziej?, ?e to szybko zejdzie.
-Hm. Ja nie. To niez?a zmiana twojego imid?u. Hah. Gratuluj?.
-Cicho b?d?.
Dust zabra? sko?czony kostium, przybory do szycia i liny. Kiedy odchodzi?, zacz?? zak?ada? ten pierwszy.

[zt]

[Heneor]

?uraw przez ca?? noc obserwowa? zabawy kuców. Chcia? si? nawet przy??czy? do znajomych klaczy ale by?y ze znajomymi i nie chcia? przeszkadza?, a poza tym nie lubi? mie? dooko?a t?umu nieznajomych.
Wyl?dowa? na brzegu jeziorka. Polubi? to miejsce, cisza i spokój. Usiad? nad woda i zacz?? si? w ni? wpatrywa? jak zahipnotyzowany popadaj?c w coraz g??bsze zamy?lenie.

Z zamy?lenia wyrwa?o ?urawia burczenie w brzuchu. Od wczorajszego ?niadanie nic nie jad? wi?c to normalne, ?e by? g?odny, mimo to nie chcia?o mu si? wraca? na farm?, nie raz wytrzymywa? dwa dni jedz?c tylko ?niadanie. Kilka godzin sp?dzonych nad jeziorem po?wi?ci? g?ównie na marzenia i wspominanie rodzinnych stron. Przynios?o mu to jedynie smutek i ?wiadomo?? samotno?ci
- Te dwie rzeczy od zawsze by?y przekle?stwem marzycieli. Chocia? wi?kszo?? star?a si? by? radosna i nie okazywa? prawdziwych uczu?, tak naprawd? ka?dy marzyciel wie, ?e jego marzenia s? w wi?kszo?ci utopijne, a mimo to dalej wierzy? w mo?liwo?? ich zrealizowania. To chyba najwi?kszy plus jaki posiadaj?, wiara, tego nikt im nie morze zabra?, chocia? mo?na do zalet doda? jeszcze wierno?? bliskim osobom, ale zd??aj? si? marzyciele bardziej lub mniej wierni, zale?y od osoby. - Im bardziej Heneor o tym rozmy?la?, tym bardziej rozumia? "legend? o Wiecznym Marzycielu". - Dobra, koniec tego rozczulania si? nad sob?. - ?uraw wsta? i zacz?? powoli oddala? si? od jeziorka.

[zt]

[QuietWord]

Powietrze jak dla niego by?o zdecydowanie zbyt zimne, a to przecie? jeszcze zima si? porz?dnie nie rozpocz??a. Przez pewien czas upewnia? si? w Ponyville ?e jego jastrz?b na pewno nie spróbuje spa?aszowa? zwierz?tka które mog?o by? w?asno?ci? którego? kucyka. Ostatecznie w drodze do domu wpad? na g?upi pomys?, ?e sobie posiedzi nad jeziorem. Jak pomy?la?, tak te? zacz?? czyni?. Otulony w swój zimowy p?aszcz, ruszy? nad jezioro, nie zwracaj?c zbytnio uwagi na kiwaj?cego si? nieco jastrz?bia na grzbiecie.
-No Hawkie, znajd? sobie jakie? drzewo z ?aski swojej.-Powiedzia? do jastrz?bia, który podniós? lekko brew zdziwiony-No tak, rusz ten swój opierzony kuper i siadaj na ga??zi. Nie b?dziesz grza? pazurów o moje plecy.
Jastrz?b polecia? w stron? najbli?szego drzewa, wbijaj?c nieco mocniej pazury przy odbiciu si? od boku Word'a. Ten nawet nie poczu? ró?nicy, p?aszcz by? wystarczaj?co gruby by nie musia? czu? bólu wbijanych pazurów.