Dom Pirate i Rose

[BlancoVagabundo]

Blanco drzema? ?ni?c o Autumnie, Celestii, stadzie ma?p, nowym "koledze" w swym ?nie widzia? tak?e Misera który na?miewa? si? z biednego pegaza.
"Nereczke czy ?o??deczek a mo?e serduszko? Kochany ale? wpad? jak wyjdziesz z tego domu to b?dzie cud. Nie martw si? jednak g?upi ma zawsze szcz??cie a to co zrobi?e? przebi?o zwyk?? g?upot? o ponad 200%. Przygotuj si? jednak na utrat? cnoty analnej i skrzyde?... Pegazie skrzyde?ka s? podobno przysmakiem na wschodzie"
Blanco dziwi? si? czemu w jego ?nie Miser wyg?asza taki monolog jednak bardziej zastanawia? si? czemu Celestia ta?czy z ma?pami kankana a Autumn przygrywa im na pianinie.

[Feather]

?pi pegaz pomacha? mu kopytem przed pyskiem, po czym zarzuci? sobie go?cia na plecy. Gdy zniós? go na dó? otworzy? pokój, po czym po?o?y? Blanca na stole. Byle mnie nie wzi?li za homo...chociarz tu i tak nikogo nie ma. To nie b?dzie ci potrzebne. Zdj?? ubranie ze swojego go?cia, po czym przypi?? go do sto?u. Gdy sko?czy? poklepa? Blanca po udzie. Wstawaj ?pi?ca królewno!

[BlancoVagabundo]

- He co jest? O cze?? Feather! Czyli jednak Miser mia? racj?... Hmm nie mog? ruszy? niczym, stoisz nade mn? zapewne celowo mnie tu przyprowadzi?e?... Hmm trudno. Powiesz mi mo?e co chcesz mi zrobi? i w jakiej kolejno?ci. Je?li chcesz mnie zabija? to mam pro?b? móg?by? mi wsadzi? co? "pod ogon"? Taka ostatnia wola ofiary. Mam nadziej? ?e wiesz co to jest.... - Pegaz mówi? spokojnie, by? nawet rozbawiony. Blanco bra? pod uwag? taki koniec, nawet cieszy?by si? gdyby jego ?ycie mia?o si? tak zako?czy? (oczywi?cie zapomnia? o bólu jakiego mo?e zazna?...). Jednak g?ównym powodem jego "dobrego" samopoczucia by?o to ?e w g??bi duszy czu? ?e jako? z tego wyjdzie... mo?e nie w takiej dobrej formie jak przyszed? ale wyjdzie...
"Mimo wszystko ?adny pokój, nie widz? ostrych narz?dzi to te? plus...a je?li doda? ?e jestem nagi tak jak on to mo?e by? naprawd? ciekawe"
"Odmeldowuj? si?...Co za idiota... Baranie on mo?e zrobi? z tob? wszystko a ty si? cieszysz? Zreszt? ... posiedz? i po?miej? si?, nie czuj? bólu wi?c to b?dzie przyjemne... No dobra, dobra zbyt Ci? lubi? abym mia? Ci? w takiej chwili opu?ci? najwy?ej umrzemy razem."

[Feather]

B?dziesz ?y?. Nie znam nikogo kto umar? ze ?miechu. I mam dziewczyn?, wi?c nawet nie licz Po tych s?owach wzbi? si? w powietrze i si?gn?? po miote?ke z piórkami i wróci?, utrzymuj?c lot nad biednym Blanciem. Niechaj rrrrozpoczn? si? igrzyska! To co? Zaczynamy?

[BlancoVagabundo]

- Eeee... ?artujesz ze mnie prawda? Hahahahahahaha - Pegaz dosta? napadu wielkiego ?miechu, ?miechu którego nikt nie zdo?a?by powstrzyma?.
- Hjjihah Wiesz... hahaha huh. Wiesz ?e wygl?dasz jak pokojówka? Czekaj ty nie ?artujesz? Zaczynamy? ?e co niby zaczynamy? Czy ty... Ty chcesz mnie odkurzy?? Dzi?ki ale my?em si? wczoraj.
"On chc? Ci? ?askota?. Ale nie ciesz si? potem pewnie przejdzie do innych rzeczy. Przynajmniej przed ?mierci? troch? si? po?miejesz"
- ?askota?? TY CHCESZ MNIE ?ASKOTA?? Huh a my?la?em ?e ja jestem dziwny zaczynaj maestro i wiedz ?e je?li mówisz prawd?, i ja st?d wyjd? to nie b?dzie miejsca gdzie móg?by? si? przede mn? schowa?. No chyba dasz mi okazje to rewan?u prawda?
"I jak Irek, De jak Domazy, I jak Irena, O jak Owidiusz, Te jak Tadeusz, A jak Adolf. IDIOTA, BLANCO JESTE? IDIOTA!"

[Feather]

Rewan?? Czemu nie! Ale najpierw... Feather przystawi? miote?k? do brzucha pegaza i zacz?? b??dzi? ni? po brzuchu Blanca, czasem tak?e ?askotaj?c jego "pachy". Hehe w sumie to dobrze ?e przyszed?. Nie mia?bym zabawy, po za tym to pozwoli mi zapomnie? ?e nie ma Blue przy mnie

[BlancoVagabundo]

Pegaz ?mia? si? z ca?ego serca. Blanco by? bardzo wdzi?czny Featherowi poniewa? dzi?ki niemu dowiedzia? si? jak strasznie wielkie ma ?askotki.
- Hahahaahha to naprawd? hahahahahahah zaba-hahahah, zabawne szkoda ?e hah hahaha ?e nie ma tu toalety bo zaraz chyba popuszcz?. - za?artowa? Blanco patrz?c w oczy swemu "oprawcy" - No chyba to si? hahahaha zdarza?o tutaj pra-hahaha-wda? Szczególnie po takim winie hahahaha!

?miech pegaza niós? si? po ca?ej sali a mo?liwie ?e po ca?ej okolicy.

[Feather]

Ale? on ma ?askotki! Musz? to powtórzy? z nim. Pegaz znudzi? si? miote?k?, wzi? wi?c piórko. Podoba ci si?? Huh? spyta? Feathe zanim zacz?? ?askota? Blanca wokó? p?pka. Czas wytoczy? ci??k? artykerie! Oj bedzie ciekawie! Oj b?dzie! by?a jedna osoba która si? posika?a, ale to d?uga historia

[BlancoVagabundo]

- ?artujesz? Jak co? takiego mo?e si? nie podoba?! Chyba mam do?? czasu ?eby pos?ucha? takiej historii, wiesz raczej jestem troch? unieruchomiony - Blanco u?miechn?? si? promienie po raz kolejny tej nocy. - Mam tylko nadziej? ?e nie kolekcjonujesz g?ów "go?ci"? Có? gdyby? kolekcjonowa? to by?bym wdzi?czny gdyby? nie wystawia? mojej za d?ugo na dzia?anie s?o?ca. Jestem dumny z tej sier?ci i nie chcia?bym po ?mierci przestawa?.
Je?li nie masz nic m?drego do powiedzenia zakpij i roz?aduj atmosfer?... lub po prostu powiedz co? g?upiego aby upewni? si? po raz kolejny ?e przypadkowo spotkana osoba która wi?zi Ci? w swojej piwnicy nie ma zamiaru Ci? zabija?.

"Warto by?o tu przyj??... no chyba ?e mnie jednak zabije wtedy zmieni? zdanie"

[Feather]

Mo?e jednak kiedy indziej Pegaz wyl?dowa? na stole, po czym gdy od?o?y? piórko, zacz?? powoli przesuwa? kopyta wzd?ó? rzeber i boków swojej "ofiary". Powoli zacz?? przyspiesza?, tak ?e ?askotane miejsca lekko poczerwienia?y. Potem jednak chwyci? miote?k? w z?by i zaatakowa? z 3 stron , nieprzestawaj?c ?askota? jego boków jednocze?nie ?askota? jego brzuch miote?k?.
I nie jestem morderc?! powiedzia?, dalej trzymaj?c miote?k? w z?bach.

[BlancoVagabundo]

Pegaz mrucza? gdy Feather go masowa?, by?o mu bardzo przyjemnie. Wystarczaj?co przyjemnie aby jego skrzyd?a si? napr??y?y sygnalizuj?c wiadom? rzecz.
- Hahahahahahhaahah - ?mia? si? Blanco z powodu ?askotkowych ostrzy które go "napastowa?y" - hahah nie zwracaj uwagi na moje skrzyd?a, wiesz to .... to tylko taka choroba to nie hahahahahaha to co hah my-hahaha-?lisz... - t?umaczy? si? pegaz poprzez ?zy wstydu i ?miechu.
"Hmm mam ezoteryczny popkorn i jest mi przyjemnie. Wybacz Blanco nie mog? tego powstrzyma? tym razem to stuprocentowa reakcja twojego cia?a. Musisz si? z tym pogodzi?. Mo?e pomy?l o grubej klaczy z smoczym ogonem? Podobno pomaga"

[Feather]

Ta twoja khm "choroba" mi nie przeszkadza. Dobra, dosy? ju? tego, jeszcze obsikasz mi stó?. Proponuj? rewan?. Tu i teraz. Feather uwolni? Blanco, po czym rzuci? na niego jego ubrania. Potem usiad? na stole, czekaj?c ci zrobi jego go??. Fajnie by?o, ciekawe co zrobi teraz?

[BlancoVagabundo]

- Uff.. Fajnie by?o no to teraz zobaczymy czy Tobie te? b?dzie - powiedzia? Blanco z szata?skim u?miechem.
Blanco przyku? Feathera do sto?u a nast?pnie za?artowa? z niego.
- Ok mam nó? - pegaz wyci?gn?? ostrze z "klapy" marynarki - teraz tylko pi?a i b?dziemy mogli si? bawi?... Lepiej wygl?da?by? bez skrzyde? wiesz? Ale, ale strasznie blady si? zrobi?e?
Blanco podszed? do swojej "ofiary" czu?e poca?owa? j? w czo?o, pomacha? jej przed oczami no?em iiiii....

po?askota? piórkiem pod brod? Feathera a nast?pnie zje?d?a? ni?ej ?askotaj?c go jednocze?nie skrzyd?ami które wróci?y do normalnej pozycji.
- Gili, gili, gili ... ?adnie to by?o tak torturowa? go?cia?

***
Blanco zabawia? si? z nim tak a? do ?witu gdy ju? sko?czy? by? z siebie dumny. Feather le?a? wycie?czony na stole pegaz wi?c go rozwi?za?, ubra? si? i wylecia? jednak jeszcze przed opuszczeniem domu zostawi? swojemu gospodarzowi list w którym napisa? takie s?owa

"Dzi?ki za mi?? noc. ?wietnie si? bawi?em mam nadziej? ?e ty tak?e.
Blanco
PS. Wybacz ?art z no?em jednak nie mog?em nie zem?ci? si? za ten usypiacz"


- Nigdy nie by?em dobry w listach. Fajnie by?o ale dalej nie mam kwiatów ... - zmartwi? si? pegaz
"Chcia?bym nie?mia?o zasugerowa? wizyt? w kwiaciarni. Powinna ju? by? jaka? otwarta. Nie pouczam oczywi?cie pana "?askotka" tak tylko mówi?...kiziusiu-miziusiu"

Blanco odlecia? ?miej?c si?.

[zt]

[Feather]

Feather usiad? na stole, po czym przetar? oczy. By?o warto.Siedzia? tak jeszcze chwil?. Pó?niej wsta? i poszed? na gór?, zamykaj?c za sob? drzwi do ukrytego pokoju. Gdy dotar? posprz?ta? szklanki i przeczyta? list, który le?a? na stole w kuchni. Po przecztaniu go u?miechn?? si?. Podszed? do lodówki, i wyci?gn?? z niej butelk? soku jab?kowego i opró?ni? j?. Nie chcia?o mu si? je??. Pust? flaszke wyrzuci? do kosza i podlecia? do biblioteczki, wyci?gn?? pierwsz? lepsz?. Pegaz po?o?y? si? na kanapie. Po przeczytaniu pierwszego rozdzia?u zdrzemn?? si?. By? dalej bardzo zm?czony.

[Feather]

Pegaz budzi? si?. Nie zdziwi? si?, gdy spojrza? na zegar, odkrywaj?c ?e spa? tak d?ugo. Wsta? z kanapy, odstawi? ksi??ke na miejsce i poszed? zrobi? sobie co? do jedzenia. By? bardzo g?odny. Zjad? wi?c du?? porcje nale?ników, które sam sobie przygotowa?. Gdy sko?czy? je?? poszed? do sypialni i zarzuci? na siebie swoj? czarn? peleryne, któr? wyci?gn?? z kufra przed ?ó?kiem. Wylecia? z sypialni przez okno i obra? lot na Ponyville.
Z/t