Dom SeaCoast

[Kaja Redsky]

Coy przez krótk? chwil? stara? si? u?o?y? wszystko w g?owie. Sea odzyska?a sztylet, tylko jak? Wyj??a mu go z... (Niemy?lotymniemy?lotymniemy?lotym, pieprzony ró?owy nosoro?ec!) Sea lubi ksi??niczk?, i mieszka z Soarem. S? w jakim? zwi?zku? Mind jest psychologiem, ale raczej on sam potrzebuje pilnej pomocy. Zaatakowa? go jaki? Koszmar, ale raczej nie chodzi o taki z?y sen, sam mia? jeden ostatnio i nie przypomina sobie, by po tym zacz?? si? ?ywi? broni? bia??. I teraz jest mu ?al, ?e go omal nie zabi?? Niech lepiej przyjdzie przeprosi? z mlekiem... Tfu! Kwiatami! Niech lepiej przyniesie mu kwiaty, tak kwiaty, nie ?adne mleko. I jeszcze Ten Blanco Vagaco?... jest stra?nikiem ksi??niczki. Zobaczy? to co? i postanowi?... przygarn??? Polubi?by go, gdyby nie ten drobny szczegó?, ?e jest stra?nikiem klaczy, która chcia?a go wykastrowa?.
- No dobra, mam jakie? trzydzie?ci tysi?cy pyta?, ale chyba najwa?niejsze - kim jest ten Koszmar? - zapyta? popijaj?c herbaty.

[SeaCoast]

Klacz usiad?a grzecznie na sofie obok Soara.
- No w sumie tak. Dzi?kuj? Soar ?e podarowa?e? mi ten pi?kny dom. Nawet nie wiem jak mog?abym Ci si? odwdzi?czy?. - Spojrza?a si? na niego z ma?ym s?odkim u?miechem na pyszczku. Po chwili przybra?a do?? powa?ny wyraz twarzy wymieszany ze strachem - Koszmar? N-nigdy o czym? takim nie s?ysza?am... Biedny kucyk... A ten Blanco... Faktycznie do?? dziwne poczucie humoru - powiedzia?a ko?cz?c zdziwionym g?osem. S?ysz?c pytanie zadane prze Coya kiwn??a g?ow? i doda?a - No... Kim albo raczej czym jest ten k-koszmar?

[Soar]

Soar odchyli? g?ow? do ty?u i spojrza? w sufit. Nie by?o tam nic ciekawego, ale nie chcia?o mu si? wraca? wzrokiem do nich.
-Так что... Кошмар.... A wi?c, moi mili. Koszmar, jest zwierz?ciem magicznym. I ma jedn?, ciekaw? zdolno??. Mianowicie, uk?szony kuc, zmienia si? w takiego. Niektórzy, zmieniaj? si? w niego czasami, a inni zostaj? takimi na ca?e ?ycie. Niestety Mind nie chcia?by mnie uk?si?... - Stwierdzi? z wyrzutem, wracaj?c wzrokiem do swoich rozmówców, po czym kontynuowa? -S? zmienno kszta?tne, ?ywi? si? z?ymi emocjami. No i podró?uj? miedzy umys?ami. - Zako?czy? Pij?c Herbat?.

[Kaja Redsky]

Ta sytuacja by?a conajmniej dziwna. Pi? sobie herbatk? z jakim? stra?nikiem Luny, który przed chwil? zaniós? go pod postaci? kota w ptasich szponach wprost do sypialni Celestii, oraz z nie?mia??, aczkolwiek urocz? s?siadk?, która razem z nim omal nie zosta?a zabita przez jakiego? psychologa z powa?nymi zaburzeniami osobowo?ci. Gadali sobie spokojnie o jakim? Koszmarze, który by?... no w?a?nie, czym on by?? Magicznym zwierz?ciem? Takim jak feniks?
- Po co mia?by ci? uk?si?? Chcia?by? si? zmieni?? A poza tym, da si? w jaki? sposób odmieni? takiego koszmarka?

[SeaCoast]

Klacz pisn??a cicho s?yszac o k?saniu tych stworów.
- Ojej... Ale... Mam nadziej? ?e nie jest ich du?o... Albo przynajmniej nie zapuszczaj? si? do miast... Ja.. Ja nie chcia?abym by? takim potworem... To by by?o straszne... - Jako ?e Sea by?a do?? wra?liw? klacz? prawie si? pop?aka?a gdy to mówi?a. Przera?a?o j? to ?e istoty tak jak to co? istniej?. - I mam nadziej? ?e nigdy nie uk?si... Nie chcia?abym aby którykolwiek z was sta? si?... Tym czym?... - popatrzy?a si? na nich obu smutnym wqzrokiem

[Soar]

Spokojnie Sea. Nie dopuszcz? ?eby co? si? sta?o. - Powiedzia? wstaj?c, i podchodz? do klaczy.- Nie dopuszcz?... A teraz, wybaczcie. Jestem wzywany do pa?acu. Kraj wzywa.- Stwierdzi? z u?miechem.- Do zobaczenia Kocie. Do zobaczenia Rybko- Rzuci? wychodz?c Przed Dom.Drzwi zamkn??y si? z g?o?nym trza?ni?ciem. Po chwil tylko ?lady na ?niegu wskazywa?y ?e tu by?.

Z/T

[Kaja Redsky]

Coy si? lekko zdziwi?. Soar nie odpowiedzia? na jego pytanie i sobie wyszed?, zostawiaj?c go samego z Se?. Sam na sam z Sea... w g?owie za?wita?a my?l, ?e co? jest alarmuj?cego w tej sytuacji, ale pirat szybk? j? wypar?. Dopi? herbaty i zapyta? si? klaczy - Wi?c to tutaj mieszkasz? Znaczy, przepraszam, ?e wpad?em bez pytania, je?eli ci przeszkadzam, to sobie pójd?! - doda? pr?dko, czuj?c, ?e niejako narusza jej prywatno??, by? mo?e bardziej, ni? by sobie tego ?yczy?a.

[SeaCoast]

- To Dzi-dzi?ki - Powiedzia?a lekko nieprzytomnym g?osem ale po chwili si? ogarn??a - Pa Soar. Jak b?dziesz chcia? przyj?? to jeste? tu zawsze mile widziany. - Po?egna?a si? z nim s?odkim g?osikiem maj?c na pyszczku drobny u?miech.
Sea spojrza?a na Coy dalej maj?c na pyszczku s?odki i niewinny u?miech.
- Tak. Soar odda? mi swój dom... Jestem mu za to bardzo wdzi?czna. Teraz ju? przynajmniej wiem ?e zostan? tu na d?u?ej a mo?e i na zawsze... - Spojrza?a si? mu nieco nie?mia?o w oczy. - Nie. ?aden problem... Mi?o mi ?e tu jeste?.

[Kaja Redsky]

- Naprawd?? - ucieszy? si? pirat - Nie uwa?asz, ?e ten ?wiat jest strasznie ma?y i burzliwy? Dopiero co si? poznali?my, omal nie zgin?li?my, poznali?my Celesti?, teraz si? okaza?o, ?e Soar zaprosi? mnie do domu w którym mieszkasz ty. Haha, a? nie mog? uwierzy?, ?e ledwie kilka dni temu chcia?em si? zabi? z mi?o?ci, a nied?ugo id? na randk?. Na dodatek przesta?em pi?. To Ponyville wydaje si? by? zwyk?ym miasteczkiem, ale jest w nim co?, co sprawia, ?e nie chce si? st?d odchodzi?. Intryguje mnie - zako?czy? kuc z dramatycznym wyrazem pyska, po czym podniós? fili?ank? by si? napi? herbaty, kiedy przypomnia? sobie, ?e jest pusta. Wobec tego tylko uda?, ?e dopija do ko?ca i odstawi? j? na spodeczek.

[SeaCoast]

- Tak i tak. - zachichota?a klacz w odpowiedzi. - To na prawd? dziwne. Jeszcze nigdy nie trafi?am na tak... Dziwne miejsce. Dziej? si? tu na prawd?... interesuj?ce rzeczy. - Powiedzia?a z u?miechem dalej wpatruj?c si? w jego oczy. S?ysz?c wiadomo?? o próbie samobójstwa oraz czemu chcia? si? zabi? posmutnia?a troch?. Nie wiedzia?a jednak sama z jakiego to powodu. Czy to dlatego ?e wie o zwi?zku Sal z innym kucykiem czy te? dlatego ?e na swój zabawny i s?odki sposób Coy si? jej podoba. - Tak... Randk?... - s?ycha? by?o smutek w jej g?osie. - Sal powinna by? szcz??liwa ?e zainteresowa? si? ni? kto? taki jak Ty. - Spojrza?a si? na niego k?tem oka i opu?ci?a uszka. Wygl?da?a teraz jak najbardziej bezbronna i niewinna klacz w ca?ej Equestrii.

[Kaja Redsky]

- Tak, i z jakiego? powodu przyci?ga najdziwniejsze kuce z ca?ej Equestrii! - Coy nie wiedzia? jednak co zrobi?, kiedy jego rozmówczyni tak nagle posmutnia?a. Nie mia? poj?cia co powiedzie?, ani jak si? zachowa?, tym bardziej, ?e nie zna? powodu jej humoru, jak to zwykle z klaczami bywa, wi?c przerwa? kontakt wzrokowy (Niesamowite oczy, pi?kniejsze od z?ota ze staro?ytnej ?wi?tyni zebr - my?l wyparta przez t? malutk? cz??? mózgu ogiera odpowiadaj?c? za wierno??). Zaraz jednak przypomnia? sobie ostatni?, i jedyn?, rozmow?, jak? mia? przyjemno?? prowadzi?.
- Ach, tak, wspomina?a? o swoim pechu do ogierów. Przepraszam, nie powinienem porusza? tego tematu. Na pewno sobie upolujesz jak?? wspania?? sztuk?! - powiedzia? z u?miechem, po czym nie zastanawiaj?c si? co robi podszed? i bez ?adnego pytania o pozwolenie przytuli? klacz z ca?ej si?y. Po chwili jednak zrozumia?, jakie by?o to niegrzeczne, wi?c nie puszczaj?c jej wyszepta? - Przepraszam, znowu przepraszam, pomy?la?em sobie, ?e mi to zawsze pomaga jak jestem smutny, wi?c prosz? rozchmurz si? ju?...

[SeaCoast]

Klacz wbi?a wzrok w ziemi? s?uchaj?c s?ów Coya.
- Ech... Niestety... Nie wiem czemu nie mog? trafi? na tego jedynego... Ci najlepsi s? zawsze zaj?ci albo zainteresowani innymi... - Sea nie mia?a poj?cia czemu to powiedzia?a. Mo?e czu?a ?e ma co? wspólnego z ogierem mi?dzy innymi dlatego ?e on jest piratem a ona uwielbia wszystko co z wod? zwi?zane. Trzeba mu przyzna? ?e s?odko wygl?da a i domem umie si? zaj??. Coy po prostu podoba? si? klaczy. Nie by?a w stanie wyt?umaczy? sobie dok?adnego powodu tego zauroczenia. Wtedy ogier j? przytuli?. Zrobi?o jej si? tak ciep?o i mi?o. Powoli unosz?c kopytka ona równie? go obj??a. Szept pirata wydawa? jej si? by? muzyk? dla uszu.
- Dzie... Dzi?kuje... - Powiedzia?a lekko zmieszana. - Ju? mi lepiej... Ale skoro masz randk? to nie powiniene? teraz tuli? mnie tylko Sal. - Ledwo to powiedzia?a. Jej serce wr?cz dar?o si? "Zosta? tu ze mn?!" ale ?wiadomo?? uczucia jakim darzy Sal zwyci??y?a. Wymusi?a drobny u?miech na pyszczku i odsun??a si? od Coya. Robi?a teraz wszystko wbrew swym uczuciom.

[Kaja Redsky]

Ogier przez pewien czas czu? ciep?o p?yn?ce od klaczy i sprawi?o mu ono mnóstwo rado?ci. Sam nie wiedzia? czemu, chcia? j? przecie? tylko pocieszy?. Lekko za?enowany swoim zachowaniem i jeszcze bardziej za?enowany niemi?ym uczuciem, które poczu?, gdy klacz go odsun??a, a którego poczu? nie powinien, spu?ci? pysk na kwint? - No tak, przepraszam... (Nie znam innych s?ów!?) przeze mnie znów si? ?le poczu?a?. W?a?ciwie to jeszcze mam sporo czasu, ale by? mo?e faktycznie powinienem si? zbiera?, jako? przygotowa? - powiedzia?, nie wiedzie? czemu, rozczarowany, patrz?c na zegarek. Ca?e szcz??cie, ?e potrafi? ukry? smutek pod promienistym u?miechem.

[SeaCoast]

- Nie masz za co przeprasza?. Na pewno w ko?cu znajd? kucyka który pokocha mnie tak? jak? jestem i nie b?dzie mnie krzywdzi?... Mam nadziej?... Nic dziwnego ?e... nie... - G?os jej si? za?amywa?. Mia?a ochot? wy?ali? si? Coyowi ale wiedzia?a ?e nie powinna. Spojrza?a sie na niego lekko zaszklonymi oczyma i powiedzia?a - Powiniene? ju? i?? si? szykowa?... Nie chcesz chyba by Sal czeka?a na tak ?wietnego ogiera. - Dalej stara?a si? utrzyma? u?miech ale nie wychodzi?o jej to. Znowu spojrza?a si? na ziemi? staraj?c si? ukry? pyszczek

[Kaja Redsky]

Coy przez chwil? miota? wzrokiem po ?cianach pokoju w panice. To chyba przez niego Sea p?aka?a, ale czemu!? Przecie? j? tylko przytuli?! Zreszt?, nawet si? uspokoi?a na chwil?, ale znowu zacz??a! Arrrgh! Te klacze s? bardziej skomplikowane ni? si? wydaje! Czemu nie mog? mie? wypisanych my?li na czole!? Czemu nie robi? do nich instrukcji obs?ugi. Czy to naprawd? takie trudne, by si? przedstawi? "Cze??, jestem Sea, a w tej broszurce masz opisane jak ze mn? post?powa? bym nie p?aka?a! Ty sobie przeczytaj, a ja wstawi? na ogie? patelni? na nale?niki."? Teraz patrzy? w te pi?kne ocz?ta, które zaraz zalej? si? ?zami za chwil?. Nie móg? na to pozwoli?! Zwyczajnie nie zniós? by my?li, ?e kto? przez niego p?acze. My?l-my?l-my?l-my?l-MYYYYY?L! Czemu zawsze by?em taki durny!? Jak raz musz? pomy?le?, to nic nie mog?! AAAAAAH! Jak pocieszy? klacz!? Jak rozbawi?? Moje ?arty s? nie?mieszne! Nikt si? nigdy z nich nie ?mia?! Ale nie, ?miali si? czasem! Ale to odpada, tego na pewno nie zrobi?! Nie ma szans! Co jeszcze zostaje! To? Jest durne... To? Nie, niesmieszne... Czy?bym musia? TO zrobi?? Przecie? nie mog?! Obiecywa?em sobie, ?e nigdy wi?cej! I jeszcze jestem trze?wy! Nie zrobi? tego! Ale ona zacznie p?aka?! Co wtedy!? Yyyygggghhhh! Hmpffff! Arrrrghh!
Róg jednoro?ca zacz?? si? ?wieci?, jak zwykle na ró?owo, nagle jego ca?e cia?o ogarn??o ?wiat?o. Zacz??o b?yszcze? coraz mocniej, a? w ko?cu zupe?nie jaskrawo. Wreszcie b?ysn??o niczym lampa aparatu, a przed klacz? sta? ogier, jednak wygl?daj?cy co najmniej ciekawie. Ca?e jego cia?o, poza pyskiem, schowane by?o w mi?ciutkim stroju pasiastego tygrysa. D?ugi ogon, stercz?cy do góry, lekko si? przechyla?, a jego g?owa wygl?da?a, jakby po?erana przez z?biska stwora, który wgl?da? na mi?ciutkiego i s?odkiego, mimo strasznej miny jak? próbowa? zrobi?.
- Rawr! - warkn?? wyra?nie zarumieniony.