Dom Raging Flame

[Sunny Sky]

Jak powszechnie wiadomo, ziewanie jest zara?liwe. Gdy Flame ziewn??a s?odko, Sunny te? to zrobi?. Poczu?, jak powieki mu ci??? coraz bardziej. Gdy otworzy? jeszcze na chwil?, jakim? cudem, oczy, zauwa?y?, ?e Flame chyba ju? zasn??a. Najdelikatniej jak umia?, przytrzymuj?c j? kopytami, wysun?? si? spod niej i u?o?y? na kanapie, podsuwaj?c jej przedtem poduszk? pod g?ow?. W g?owie ju? solidnie mu szumia?o, wi?c odrzuci? od razu pomys? pój?cia do domu. W swoim alkoholowym upojeniu uzna?, ?e Flame by si? nie obrazi?a za zostanie w jej domu... Ale gdzie ma spa?? Na kanapie czy gdzie indziej? Ostatecznie skombinowa? jaki? le??cy na wierzchu koc, po?o?y? si? obok Flame i przykry? j? najpierw skrzyd?em, a potem ich obu kocem. Zasn?? szybciutko, te? z u?miechem.

[Raging Flame]

Flame mrukn??a co? sennie, kiedy ju? si? budzi?a rankiem. Mia?a dziwny sen, w którym zasn??a wtulona w niedawno poznanego pegaza. U?miechn??a si?, pocieraj?c kopytem oczy. Cieszy?a si?, ?e najpewniej to choróbsko j? opu?ci?a. Poczu?a nagle jak si? czerwieni, widz?c le??cego blisko niej pegaza z tego snu. Zamruga?a kilkakrotnie próbuj?c sobie przypomnie? jak najwi?cej. Odsun??a si? pomimo i? sen nie wskazywa? na to by sta?o si?mi?dzy nimi co? niestosownego. Szturchn??a go kopytem chc?c go obudzi?.
-Um... Dzie? dobry. Jak w ogóle do tego dosz?o?-Zapyta?a si? czuj?c jak rumieniec ani my?li schodzi?.-Znaczy si?, mam nadziej?, ?e do niczego nie dosz?o.

[Sunny Sky]

To by?o do?? zabawne, ?e pierwsz? noc po doro?ni?ciu w Ponyville Sunny sp?dzi? ju? z inn? klacz?. To doskonale rokowa?o na przysz?o??. Na razie przebudzi? si?, czuj?c, ?e jest szturchany, a do jego uszu dosz?y pytania klaczy. Niedospany, z umys?em tkwi?cym jeszcze we ?nie, wyci?gn?? przed siebie kopyta i mocno przytuli? klacz.
-Nie dosz?o... Ale i tak by?o fajnie... - Wymamrota? i ziewn??. ?wiadomo??, ?e ju? nie ?pi, przysz?a do?? nagle i gwa?townie. Mocniej otworzy? oczy, pu?ci? Flame i tak jako? spróbowa? si? odsun??, ?e wysun?? si? spod koca, zlecia? z kanapy i wyl?dowa? plecami na ziemi. - Au.... Dobra, nic mi nie jest... Nie chcia?em nadu?y? go?cinno?ci, przepraszam. - Sunny na razie mia? wi?kszy problem ni? nadu?ywanie go?cinno?ci. Wyl?dowa? idealnie mi?dzy kanap? a sto?em i nieco utkn??. Móg? wsta?, ale ba? si?, ?e co? by móg? zrzuci? z sto?u.

[Raging Flame]

Poczu?a si? dziwnie patrz?c na to jak Sunny j? tuli, jeszcze nie do ko?ca rozbudzony. Zachichota?a mimowolnie gdy ten spad? z kanapy i pokr?ci?a g?ow? gdy sama ju? wsta?a przest?puj?c nad le??cym pegazem. Przeci?gn??a si?, pozwalaj?c mu podziwia? j? od do?u, orientuj?c si? dopiero pod koniec czynno?ci. Wielki rumieniec zakwit? jej na policzkach. Nachyli?a si? nad pegazem i pewnym chwytem pomog?a mu wsta?.
-Jednak si? mnie wystraszy?e?.-Powiedzia?a z z?o?liwym u?miechem.-Nie nadu?y?e? mojej go?cinno?ci. Nawet nie?le si? bawi?am. Ch?tnie to kiedy? powtórz?.-Powiedzia?a z u?miechem, czuj?c jak na jej nosie i policzkach tylko piegi nie s? czerwone.

[Sunny Sky]

Sunny te? si? zaczerwieni?, podobnie jak Flame, gdy ta przest?pi?a nad nim. Nie wiedzia? czy mu si? zdawa?o czy nie, ale chyba zobaczy? wi?cej, ni? usprawiedliwia tak krótka znajomo??. Chwyci? jej kopyto, gdy pomaga?a mu si? podnie??, i wreszcie stan?? pewnie na czterech nogach.
-Nie wystraszy?em si? ciebie, tylko.... Eeee.... ?e przesadzi?em, o! - Jako? próbowa? si? niemrawo wybroni?. U?miechn?? si?. - To mo?e kolejny raz u mnie? Mieszkam niedaleko, naprawd? bym si? ucieszy?, gdyby? wpad?a. No i... - Przypatrzy? si? jej bli?ej. Zachichota?. - Masz anarchistyczne barwy twarzy... Czerwono czarne.

[Raging Flame]

-To mo?e w takim razie osuszymy wi?cej jak jedn? butelk?. Mo?esz co prawda nie próbowa? dotrzyma? mi kroku, ale ja z ch?ci? upij? si? za cudze pieni?dze.-Powiedzia?a ju? puszczaj?c go. Potar?a kopytem kark, czuj?c jak rumieniec powoli schodzi z jej twarzy.
-Ca?kiem dobrze si? bawi?am. Musz? ci podzi?kowa?.-Powiedzia?a podchodz?c szybko do niego i poca?owa?a go w policzek, po czym odskoczy?a od niego.-Za?atw dobre wino a podzi?kuj? ci jeszcze raz.

[Sunny Sky]

Jednoro?ka go poca?owa?a. Jego. Flame, ta pi?kna, czarna jednoro?ka. Mo?e i tylko w policzek, no ale zawsze co?... Zamruga? zaskoczony i zap?oni? si? ca?y.
-Ehm... No... Za?atwi?, obiecuj?! Cho?bym mia? dom sprzeda?! - Pochyli? lekko g?ow?. - To mo?e... Dzi? o szesnastej? Siedemnastej? Przygotuj? wszystko, mog? sta? przed domem, by? wiedzia?a który to. Albo przylec? po ciebie. Czy co?. To jak? - Znowu si? nieco zapl?ta? z wra?enia w w?asnych s?owach.

[Raging Flame]

-Spokojnie, nie masz potrzeby si? ?pieszy?. Ale pewnie przyjd? dzi? wieczorem. Po prostu postaraj si? by ?wiat?o by?o zapalone, to na pewno trafi?.-Powiedzia?a Flame z u?miechem i odetchn??a, zdaj?c sobie spraw?, ?e b?dzie musia?a porz?dnie przeczesa? grzyw?, zadba? jako? o cia?o... Czeka j? zdecydowanie mnóstwo roboty. Có?, sama si? w to wpl?ta?a.
-Aha, jeszcze jedno. Niech nasze spotkanie, to przysz?e te?, pozostanie mi?dzy nami. Jeszcze ci powiem dlaczego, ale nie teraz.-Powiedzia?a u?miechaj?c si? lekko.-Mo?esz?

[Sunny Sky]

-Oczywi?cie, ?e mog?. - Skin?? gorliwie g?ow?. Wbrew zasadom dobrego wychowania wyci?gn?? w jej stron? pierwszy kopyto, by9 si? po?egna?, a gdy unios?a swoje - chwyci? je i po raz kolejny poca?owa? je. - To do zobaczenia! Postaram si?! - Rzuci? weso?o, wychodz?c z domku. Mia? du?o do za?atwienia do wieczora, ale chyba wiedzia?, gdzie i kiedy ma i??.

[z/t]

[Raging Flame]

Flame odetchn??a g??biej kiedy Sunny wyszed?. Prawie zapomnia?a jak to przyjemnie jest z kim? pogada?, dodatkowo ten pegaz wydawa? si? by? bardzo mi?ym. W sumie gdyby nie Reet to mog?aby nawet... Pokr?ci?a g?ow?. Reeta przecie? tutaj nie ma, cokolwiek zrobi b?dzie ju? dawno po fakcie to ju? nie b?dzie si? mia? o co czepia?. A jak zacznie si? czepia?, to ona b?dzie mu uprzykrza? ?ycie tak bardzo jak tylko b?dzie w stanie. U?miechn??a si? z swojego postanowienia i zacz??a czesa? grzyw? przed lustrem w ?azience.
Zda?a sobie spraw?, ?e dawno nie robi?a niczego dla siebie. ?adnych zabiegów piel?gnacyjnych, niczego, a przecie? jako ?e jest klacz? to powinna pi?knie wygl?da?. Nie mo?e chodzi? wygl?daj?c tak byle jak, zupe?nie jakby nigdy nie wysz?a spod w?adania Herolda. Zmarszczy?a czo?o, przypominaj?c sobie nagle swój sen. Potrzebowa?a o tym pogada?, ale nie bardzo by?o z kim. Wszyscy co j? znaj? i co by chcieli o tym pogada? zaraz by si? przerazili i pobiegli na skarg? do Celestii, a tego nie potrzebowa?a.
Gallant. To by?o oczywiste, ?e musia?a si? uda? do innego Herolda. Tylko on w pe?ni zrozumie o co chodzi. Zadowolona z samej siebie upewni?a si? co do tego ?e jej wygl?d nie wymaga ?adnych wi?kszych poprawek, po czym wysz?a w celu odwiedzenia wspólnika w zbrodni. Za?mia?a si? mimowolnie gdy o tym pomy?la?a. Zacz??o j? zastanawia?, jak blisko jest z t? Beer. Trzeba b?dzie to wybada?.

[zt]