przez Angel » 28 gru 2011, o 20:57
Valor Angel spojrza? z pewnym zdziwieniem na siedz?c? przed nim, zak?opotan? klacz. U?miechn?? si? lekko widz?c, jak chowa si? za kraw?dzi? sto?u.
- Nie masz si? o co martwi?, rozumiem twoj? ciekawo??... Przynajmniej tak mi si? wydaje.
Westchn?? ci??ko i nala? sobie kolejny kubek soku. Wygl?da?o na to, ?e czeka?a go do?? d?uga historia.
-Widzisz, w m?odo?ci zosta?em pobity przez kilku drabów. Ta cz??? historii jest d?uga i mniej wa?na, ale mimo wszystko ma wa?ny wp?yw na to, co si? dzia?o dalej. Opowiem wi?c w skrócie: po?amano mnie i odwieziono do lekarza. Nie mogli mi pomóc z powodu do?? dziwnego, by?em ca?kowicie odporny na magi?. Zaniesiono mnie do laboratoriów królewskich, w których, w wyniku ró?nych okoliczno?ci zwi?zanych ze mn?, rozp?ta? si? pojedynek dwóch pot??nych magów. Po walce zwyci?zca przyj?? mnie jako swojego ucznia, abym móg? opanowa? swoje umiej?tno?ci.
Ten mistrz magii, znany jako Jazz, mia? te? córk? - urocz?, p?ochliw? klaczk? bia?ym umaszczeniu i sier?ci, oraz szarych oczach. Wygl?da?a, jakby by?a ca?kowicie pozbawiona kolorów. Kiedy pojawi?em si? w jej ?yciu, przestraszy?a si? mnie i unika?a przez kilka tygodni. Zmieni?o si? to pewnego wieczoru, gdy Jazz musia? pilnie wyjecha? w interesach. Siedzia?em przez cz??? wieczoru w salonie, czytaj?c ksi??ki, szybko mi si? to jednak znudzi?o. Po spotkaniu z tamtymi bandziorami moja noga wci?? nie by?a w pe?ni sprawna, jednak mój mistrz obj?? mnie odpowiedni? opiek?, gwarantuj?c mi wygodne zablokowanie jednej ko?czyny. Tak wi?c poku?tyka?em jako? do ogrodu, chc?c posiedzie? troch? w?ród przyrody i szumu drzew gdy nagle... Us?ysza?em pi?kny ?piew. Podesz?em bli?ej - to by?a ona, siedzia?a na ?aweczk? i ?piewa?a o drzewach, kwiatach, pi?knie przyrody... Usiad?em ko?o niej, za wszelk? cen? staraj?c si? jej nie sp?oszy?. Widzia?a mnie, jednak wydawa?a si? nie zwraca? na to wi?kszej uwagi.
Dopiero gdy sko?czy?a, u?miechn??a si? do mnie niepewnie. Zapyta?a mnie s?odkim, cichym g?osem.
- Podoba?o ci si??
Co mog?em powiedzie?, by?em zauroczony melodi? p?yn?c? z jej ust. Pokiwa?em g?ow?. To by?o nasze pierwsze prawdziwe spotkanie, ?miali?my si? i rozmawiali?my, jakby?my znali si? od lat.
Od tego momentu próbowali?my sp?dza? ze sob? wi?cej czasu. Mówili?my o wielu sprawach. Dowiedzia?em si? z tych rozmów mi?dzy innymi, ?e jej matka umar?a przy porodzie, ?e zosta?a wychowana przez ojca, który z ca?ych si? próbowa? jak najwi?cej czasu po?wi?ca? jej... Nagle te? zrozumia?em, ?e niechc?cy w ich relacje wbi?em si? ja. Przeze mnie odsun?? si? od niej, przeznaczaj?c wi?cej czasu na ?wiczenia ze mn?. Postanowi?em jej to wynagrodzi?... Co by?o najfatalniejsz? decyzj? mojego ?ycia...
Pomara?czowy jednoro?ec urwa?, nie wiedz?c, co ma dalej powiedzie?. Nie chcia? wraca? wspomnieniami do tamtej nocy... jeszcze nie.
- Wybacz, ale reszt? historii opowiem ci innym razem. Wydaje mi si?, ?e czas na mnie, musz? si? skontaktowa? z jednym z moich przyjació? w sprawie przedstawienia. Bywaj, mam nadziej?, ?e jeszcze si? spotkamy.
Uk?oni? si? nisko przed ?ó?t? klacz? i wyszed? przed dom. Za?o?y? wrotki i odjecha? w poszukiwaniu jedynego znanego sobie aktora, prowadz?c si? wewn?trznym instynktem. Kiedy wewn?trzny instynkt wpakowa? go na drzewo, zdecydowa? si? jednak jecha? z otwartymi oczami.
[z/t]