Domek Fluttershy

[Fluttershy]

Fluttershy otworzy?a drzwi i u?miechn??a si? z wdzi?czno?ci?.

- Twilight, jak si? ciesz?, ?e ci? widz?. Widzisz, um... Mamy tu drobny problem.

Poprowadzi?a przyjació?k? do le??cego na kanapie kucyka.

- Widzisz, Autumn - wskaza?a na stoj?cego z boku ?aciatego kuca. - Przyprowadzi? do mnie rannego psa, ?ebym go opatrzy?a... Ale zmieni? si? w jednoro?ca, a ja nie wiem, co mam robi?. - Fluttershy ukry?a twarz w kopytkach - Ju? sama nie wiem, co si? dzieje... Twi, prosz?, obejrzyj go.

Angel wychyn?? zza kanapy, ?ypi?c na fioletow? klacz. Rozpozna? przyjació?k? Fluttershy i postanowi? si? tym d?u?ej nie przejmowa?. Wróci? do bacznego obserwowania tajemniczego jednoro?ca, z uwag? ?ledz?c ka?dy jego potencjalny ruch.

[Twilight Sparkle]

Twilight zbli?y?a si? do jednoro?ca. Faktycznie nie wygl?da? najlepiej.
D?ugo mu si? przygl?da?a, analizuj?c s?owa Fluttershy.
"Wcze?niej mia? posta? psa? Hm... ciekawe".
- Hm... to dosy? odwa?na teoria, ale... -Twilight przerwa?a i zacz??a wertowa? ksi??k?. Znalaz? odpowiedni fragment, po czym czyta?a co? z zaanga?owaniem przez kilkadziesi?t sekund.
- ... ale my?l?, ?e to mo?e by? animag. Kucyk - mag, który specjalizuje si? w magii przemiany w zwierz?ta.

[Autumn Leaf]

- Ej chyba odzyskuje przytomno?? powiedzia? Autumn podchodz?c bli?ej do rannego kucyka.
Niedu?y jednoro?ec przewraca? si? w konwulsjach na kanapie. Z czo?a la? mu si? pot. Otwarte oczy pe?ne przera?enia ?ledzi?y kuce zebrane wokó?i próbowa?y weryfikowa? zaistnia?a sytuacj?. Zacisn?? oczy mocniej po czym wyda? z siebie cichy d?wi?k. - Gdzie ja jestem? Kim wy jeste?cie? - wycedzi? a ostanie - Wody - by?o prawie nie zrozumia?e.

[Fluttershy]

Fluttershy pisn??a i szybciutko podlecia?a do kuchni, gdzie znajdowa? si? kran. Nala?a pe?n? szklank? prze?roczystej cieczy i zanios?a rannemu. Patrzy?a przez chwil?, jak spragniony kuc pije, a nast?pnie zwróci?a si? do Twilight.

- Czy to mo?liwe? Mo?e si? zmieni? w zwierz? w dowolnym momencie? - Fluttershy przez chwil? zastanawia?a si?, jak wspaniale by?oby by? ptakiem, wiewiórk? czy królikiem. U?miechn??a si? i spojrza?a ?yczliwiej na poranionego jednoro?ca.

[Twilight Sparkle]

- Nie wiem, czy w dowolnym. Na pewno to nie jest taka ?atwa sztuka. I jak wida? - chyba mu to nie przys?u?y?o.
Dobrze by by?o, gdyby powiedzia? co? wi?cej o sobie.

[Autumn Leaf]

Jednoro?ec ca?y czas dr??c próbowa? wsta? uda?o mu si? usi??? z trudem jego cia?o nadal nie by?o mu do ko?ca pos?uszne. Ból w nodze dawa? o sobie zna? bo rana by?a g??boka. By? to m?ody jednoro?ec nie wygl?da? na wi?cej ni? 16 lat jego sier?? by?a p?owego koloru a grzywa i ogon by?y szmaragdowego koloru. Jego oczy niczym dwa rubiny ?wiec?ce w ciemno?ciach patrzy?y na zebrane kuce. Spojrza? na obanda?owan? ko?czyn? po czym zwróci si? do zebranych kucyków du?o spokojniej i ze specyficznym arystokratycznym akcentem - Nie wiem kim jeste?cie i gdzie si? znajduje ale dzi?kuje wam za pomoc. Nazywam si? Saphire von Amp i pochodz? z Canterlotu. Czy mog? ciebie pi?kna klaczy poprosi? o jeszcze jedn? szklank? wody. zwróci? si? do Flutershy

[Celestia]

Ksi??niczka lecia?a w nocy, to nawet lepiej, trudniej j? by?o zauwa?y?. A? zapomnia?a jak to jest lecie? na takie odleg?o?ci ale cieszy?a si?, ?e dalej by?a w stanie. I na dodatek tak szybko, po dwudziestu minutach by?a w Ponyville, a? cz?onkowie Wonderbolts by byli zdumieni. Jej uczennica nie znajdowa?a si? w bibliotece lecz w jakim? innym budynku, postanowi?a od niej zacz??. Nie chcia?a jej wmiesza? w to, ale czego? zawsze mog?a si? dowiedzie?.
Zauwa?y?a ma?y, ale przytulny domek, mnóstwo zwierz?t znajdowa?o si? dooko?a niego. Przypomnia?a sobie o FlutterShy, przyjació?ce jej uczennicy której pasj? by?o dbanie o dobro zwierz?t. Zastanawia?a si? chwil? nad etykiet?, po czym wesz?a do domku.
- Witajcie, mam nadziej?, ?e wam nie przeszkadzam?

[Fluttershy]

Fluttershy w?a?nie wraca?a z kuchni, nios?c kolejn? szklank? wody, gdy zauwa?y?a ksi??niczk? Celesti?, stoj?c? na ?rodku jej pokoiku. B?yskawicznie przypomnia?a sobie etykiet?, wpajan? od ma?ego w ka?dego kucyka. Chwilowo jednak j? zignorowa?a - ranny kuc by? wa?niejszy. Dopiero gdy poda?a mu napój, ukl?kn??a nisko przed sw? w?adczyni?.

Angel znikn?? z pola widzenia gdy tylko ksi??niczka Celestia pojawi?a si? w domku Fluttershy. Ma?y królik doskonale zdawa? sobie spraw?, z kim lepiej nie zadziera?.

[Twilight Sparkle]

- Ach! Ksi??niczka Celestia! Jak mi?o ci? widzie?! - wykrzycza?a rado?nie Twilight, a nast?pnie podbieg?a do ksi??niczki, by nale?ycie si? przywita?. Zacz??a oddawa? pok?ony, a nast?pnie przypomniawszy sobie o czym? zd?bia?a i spojrza?a niepewnie na swoj? mentork?.
- Ja... chcia?abym ci? bardzo przeprosi? ksi??niczko! Ja... ju? dawno nie wys?a?am ?adnego listu. To ju? 10 dni! Wiem, ?e pozwoli?a? mi robi? to tylko, gdy naucz? si? czego? o przyja?ni, ale nie chcia?abym, by? my?la?a, ?e nie potrafi? si? niczego nowego... - Twilight przerwa?a, bo zauwa?y?a, ?e Celestia z trudem powstrzymuje si? od wybuchni?cia ?miechem - Aaa tak. Mamy wa?niejsze sprawy. Ksi??niczko, spójrz na tego rannego jednoro?ca na kanapie! Podobno wcze?niej by? pod postaci? psa. Uwa?am, ?e to jest animag, jednak tak naprawd? nic o nim wiemy. Mówi, ?e pochodzi z Canterlotu. Czy mo?e go kojarzysz?

[Autumn Leaf]

Oczy jednoro?ca siedz?cego na kanapie otworzy?y si? jeszcze szerzej a szcz?ka zaliczy?a gleb?. Jednoro?ec nie móg? wydoby? z siebie ?adnego d?wi?ku.

Ale jeszcze wi?ksze zdziwienie prze?y? Autumn na widok ksi??niczki w pokoju- O kur... - chcia? rzec ale w jednej chwili si? powstrzyma? zabieraj?c szybkim ruchem szklank? od Flutershy. Wypi? zawarto?? za jednym razem i pomy?la? ?e nazywanie ksi??niczki buy some apples! by?oby nie na miejscu. Niezale?nie to o czym mówili w karczmie by?o rpawd? czy te? nie. Nie mo?na nazywa? przecie? nazywa? buy some apples! swojego najpi?kniejszego marzenia które sta?o nieca?e 100m. Ksi??niczka Celstia by?? na wyci?gniecie kopytka.Nigdy nie by?a tak blisko prawie czu? jej oddech na swoich plecach. Dobrze, ?e by?? zaj?ta rozmow? z Twilight Sparkle. Autumn zaczerwieni? si? jego bia?y kolor przeszed? w czerwony w jedn? chwil?. Po czu? ?e dziwnie w pokoju robi si? gor?co i duszno. Przez g?ow? przesz?y mu najwspanialsze niezbyt etyczne marzenia z Celesti?,. Potrz?sn?? ?bem nie nie nie musia? si? powstrzyma?. Przecie? Celstia na pewna umia?a czyta? w my?lach musia? skupi? uwag? na czym? innym. Spojrza? na ty?ek Flutershy i jej uroczy znaczek tak motylr zacz?? sobie wyobra?a? rój motyli To by? lepszym wyj?ciem pomy?la?.

[Celestia]

- Witaj moja wierna uczennico. Mam nadziej?, ?e dobrze ci si? wiedzie.
Po czym dosz?a do niej informacja o owym jednoro?cu. Przyjrza?a mu si? dok?adnie maj?c nadziej?, ?e to on jest przyczyn? owych perturbacji, ale zawiod?a si?, to nie by? on. Zna?a go, a raczej zna?a jego rodzin?. Otó? Equestria prowadzi?a z innymi pa?stwami swoiste wymiany, a Saphire tak znalaz? si? w kraju.
- Tak, znam go i w rzeczy samej potrafi on zmienia? posta?. Mam nadziej? Saphire von Amp, ?e spokojnie min??a Ci podró?, cho? jednak widz?, ?e nie do ko?ca tak by?o. Ale nie w tej sprawie przyby?am do ciebie, moja uczennico.
Po czym zauwa?y?a drugiego ogiera, który zacz?? si? dziwnie zachowywa?. Cho? ksi??niczka potrafi?a si? skupi? tak, by wyczyta? czyje? my?li teraz jednak by?a zaj?ta wyszukiwaniem jakichkolwiek oznak chaosu, a raczej tego kto wykorzystywa? jego moc. Cho? mog?a si? domy?li? o co mu chodzi. Rozdarta zdecydowa?a si? jednak cho? troch? po?artowa? z ogiera.
- Czy?by co? ci si? dzia?o? Mo?e powiniene? napi? si? wody?

[Fluttershy]

Fluttershy spojrza?a karc?co na ogiera, który zabra? jej szklank?. Zauwa?y?a, ?e z Autumnem by?o co? nie tak, jednak chwilowo ranny kuc by? bardziej nagl?cym problemem. Wróci?a do kuchni, ponownie nalewaj?c do szklanki. Nag?y przenikliwy okrzyk od strony okna sprawi?, ?e przestraszona klacz upu?ci?a kubek, który na szcz??cie si? nie zbi?. Fluttershy odwróci?a si? i ujrza?a pi?knego or?a, stoj?cego na parapecie i maj?cego na plecach przywi?zan? niewielk? paczuszk?. Kiedy ujrza?, ?e zwróci? na siebie uwag?, zrzuci? z siebie przesy?k? i odfrun??. Pegazica zerkn??a - na paczce napisane by?o ko?lawym pismem kogo? nieprzyzwyczajonego do korzystania z pióra "Ksi??niczka Celestia". Fluttershy znów nala?a wody, wzi??a w z?by paczuszk? i pofrun??a do pokoju. Da?a szklank? rannemu i podesz?a z paczk? do ksi??niczki Celestii.

- Um... Wybacz, Ksi??niczko, ale to chyba do ciebie...

Zostawi?a przesy?k? i zacz??a si? powoli cofa?. Wtedy co? pomara?czowo-czerwonego z piskiem wpad?o przez otwarte drzwi i wpad?o na Fluttershy, przewracaj?c j? na ziemi?. Klacz krzykn??a, nie ze strachu jednak, a z rado?ci.

- Philomena! - feniks równie? si? cieszy?. Po kilku minutach poddawania si? pieszczotom Fluttershy ptak uniós? si? w powietrze i wyl?dowa? na plecach Celestii.

[Autumn Leaf]

Saphire by? wdzi?czny za szklank? wody. Wypi? szybko po czym zwróci? si? w stron? ksi??niczki.
- Och ksi??niczko sta?o si? nieszcz??cie - rzek? piskliwym g?osem- nasza klasowa wymiana zosta?a napadni?ta przez odzia? psów na diamenty kiedy wracali?my do Canterlotu. Nie dali?my im ?adnego powodu do ataku zaatakowali znienacka. Ja zd??y?em uciec ale ca?a reszta. Och nie wiem co si? z nimi sta?o. - szlocha? jednoro?ec.


Tymczasem Autumn, który mia? lekki motylkowy odlot powróci? do stanu realno?ci kiedy ksi??niczka do niego przemówi?a. Ta cudowna istota do niego przemówi?a to by?o niesamowite uczucie. Wszystkie w?osy na karku z podniecenia stan??y mu d?ba
- Och co za cudowna propozycja - rzek? Autumn i uca?owa? wszystkie kopytka Celesti - ale po co szklank? lepszy b?dzie prysznic. Flutershy wskaza?a ?azienk?. - Przepi?kny ptak ksi??niczko - rzek? jeszcze wbiegaj?c do ?azienki o ma?o nie zabijaj?c si? do drzwi, gdy ognisty feniks pojawi? si? w domku Flutershy i usadowiwszy si? na ramieniu ksi??niczki. Gdy Autumn znikn?? w ?azience i z wewn?trz da? si? s?ysze? odg?os lej?cej si? wody z kuchni wyszed? Ramon, o którym chyba wszyscy zapomnieli nios?c nie wiadomo sk?d ró?owego drinka.
- Podszed? w stron? Celesti i bez skr?powania rzek?:
- Pink Pony Seniorita?

[Celestia]

Ksi??niczka by?a zdumiona pojawieniem si? Philomeny, nie wyklucza?a ?e za jej pojawienie si? odpowiada?a Luna. Najprawdopodobniej ona, tylko ona by?aby j? w stanie tutaj wykry?. A przynajmniej tak by? powinno. Ksi??niczka lekko zdumia?a si? reakcj? Autumna, ale przynajmniej chwilowo jeden problem znikn?? jej z g?owy. Wzi??a w kopytko drinka i zacz??a mu si? przygl?da?.
- Z mi?? ch?ci? spróbuje.
Bardzo powoli zacz??a s?czy?, smakuj?c napój przyniesiony przez Ramona. Spojrza?a na jednoro?ca, z zak?opotaniem na twarzy.
- Przykro mi to s?ysze?, powinnam wam zapewni? lepsz? ochron?. Jak najszybciej dam zna? mojej gwardii by zaj??a si? t? spraw? i uratowa?a twoich przyjació?.
To mog?o poczeka?. Je?li rzeczywi?cie by?a tutaj istota zwi?zana z Discordem diamentowe psy musia?y zej?? na dalszy plan. Spojrza?a w kierunku ?ó?tego pegaza i odezwa?a si? bardzo mi?ym g?osem.
- Powiedz mi Fluttershy, czy dzia?o si? ostatnimi czasy tutaj co? dziwnego?
Dopóki owa istota nie u?yje ponownie magii chaosu, ksi??niczka jej nie wykryje.

[Fluttershy]

Fluttershy, wci?? zdenerwowana faktem, ?e ksi??niczka Celestia do niej przemawia?a, odpar?a.

- T-tak jest, ostatnimi czasy w mie?cie pojawi? si? jaki? szaleniec, zw?cy si? Dark Maniackiem. Twilight zebra?a nas... znaczy si?, Elementy... i uda?o nam si? go pokona?... - Klacz zastanawia?a si? przez chwil?, po czym doda?a - By?a tam te? zebra, pos?uguj?ca si? bardzo niecenzuralnym j?zykiem. Wspomina?a co? o tym, ?e to przez ni? Maniack wydosta? si? na ?wiat. Poza tym zorganizowano spotkanie zwierz?t, które w?a?nie si? chyba sko?czy?o... I to wszystko. Tak s?dz?...

Philomena bez ?adnego ostrze?enia wzbi?a si? w powietrze, pikuj?c prosto za pierwszy stopie? schodów prowadz?cych na pi?tro. Na chwil? znikn??a z oczu zebranych, zas?oni?ta stolikiem, po czym wyturla?a si? troch? dalej wraz z bia?ym, ok?adaj?cym napastnika w?ciekle marchewk? królikiem. Moment pó?niej oderwali si? od siebie i mierzyli si? wzrokiem.

-Prosz?, przesta?cie...

Angel jeszcze przez chwil? patrzy? na feniksa, po czym wzruszy? ?apkami, rzuci? w niego marchewk? i szybko odkica? na dwór.