Jezioro

[Risky Dolly]

- No tak, zapomniałam że jako wilk możesz wyczuć alkohol na taką odległość.

Uśmiechnęła się gdy zmieniła swą pozycję przy znacznej pomocy Carewicza. Był zaborczy nawet o jej uwagę, domyślała się że to po to by jej więcej nie rozpraszała.Mogła teraz prawie przeglądać się w jego oczach gdy całował, tak pociągających.

- Jeśli faktycznie nie będziesz miał z mojego powodu przykrych konsekwencji to już jestem Twoją, mój Freki. Powiadają że uczucia to zły doradca, ale ja mam to gdzieś.

Była zdecydowanie bardziej romantyczna niż rozważna, nie zwracała uwagi na to co wypada a czego nie wypada robić albo mówić. Romans z Frekim był tajemnicą, nie wiedziała czy znowu nie dostanie po zadku który teraz przyjemnie pieścił jej kochanek.

- Mmm, widzę, że wybrałeś sobie mój pyszczek na swoją ulubioną przekąskę.

Zadziornie skomentowała rozmarzona klacz, to że tak często zamykał jej usta pocałunkiem. Może to taka namiastka knebla. Przemknęło przez jej głowę.

[Freki_Blackbane]

- No... Jest przepełniony słodyczą... I tak cudnie opierasz się tym pocałunkom, chociąż zaraz potem łapczywie ich chcesz...

Powiedział liżąc ją czule w brode, a nastepnie stykajać swój nos z jej nosem, robiąc delikatne noski-eskimoski.

- Nie będę miał. Chcę, żebyś była moja. I skoro twierdzisz, ze już jesteś, nie pozostaje mi nic, jak czerpać z tego radość i się cieszyć. I czerpać też z tego ciebie... Kochana?

Ostatnie słowo cieżko mu przeszło przez gardło... Ale nie dlatego że bał sie swoich uczuć. Dlatego, ze wzruszenie sprawiło, ze głos na chwile mu się załamał. By ukryć to wzruszenie, natychmiast ją pocałował i ścisnał obiema łapami jej zmaltretowane pośladki.

- Ja... ja jestem chyba gotów na więcej... Jeszcze jeden raz, zanim wrócimy do miasteczka?

Spytał dysząc jej w ucho. Starał się wyrazić w swoim tonie prośbe, choć nie był nawykły do tego tonu.

[Risky Dolly]

Kochana... Jeszcze przez nikogo nie była tak naprawdę "kochana". Szkolne miłostki były tylko zwykłymi zauroczeniami. Później było jedynie gorzej. Już te szkolne przygody miały w sobie więcej miłości niż niebespieczne związki z jakimi miała do czynienia w późniejszym życiu. Wiedziała jak to jest być odrzuconą i mamioną iluzją fałszywych słów. Wtedy miała jednak klapki na oczach.

- Mmmm... Tak przypuszczałam że masz ochotę na drugą rundę bestio.

Powiedziała czule mrucząc, siedziała za blisko by tego nie poczuć. Dosunęła się tyłeczkiem kusząc go. Pochlebiało jej to w prostej, fizjologicznej potrzebie bycia pożądaną. Nie miała powodów by stchórzyć, gdyż kuc po drugiej stronie był raczej nieprzytomny, a nie widziała tego co wilk, siedząc tyłem do jeziora. Błędnie sądziła że i tym razem nikogo nie zgorszą.

- Jeszcze jeden raz, ale mam nadzieję że nie ostatni. Jesteś w tym zbyt dobry by się nie zgodzić. I hojnie obdarzony przez naturę, żałowałabym...

Klacz zrobiła słodko-smutną minkę, bezczelnie kręcąc się na siedzisku.

[Apple Fritter]

-Cholera - powiedziała pod nosem i szybko zabrała się za pierwszą pomoc. Szybko przepłukała i zatkała szmatką ranę ogiera i szybko sprawdziła czy ma inne uszkodzone części ciała (zakładam że nie ma innych uszkodzeń ciała typu złamań, krwawienia itp). Gdy upewniła się że nic więcej nie ma niż tej jednej rany, szybko przepłukała szmaty leżące w okolicy, jedną przyłożyła do rany, drugą przywiązała żeby opatrunek uciskowy działał. Na szczęście szmatki były na tyle duże że gdy je spruła dało się utwierdzić mocno żeby opatrunek się nie ruszał.
-No zuchu, żyjesz?

[Freki_Blackbane]

- Ale tym razem chce, by to było w twoim tempie i byś to ty się zajęła mną, Risky... I nie będize to ani pierwszy, ani ostatni raz, mam nadzieję.

Zawyrkolił jej do ucha gdy mocniej wpijał w jej sunące pośladki swoje pazury. Wyrczał, ale bardziej z powodu podniecenia niż złości.

- Nie opuszczę cię... Póki ty tego nie zechcesz... Może być taka umowa?

Szczypnął znowu jej uszko zębami i z uśmiechem je polizał.

- A po tym jak skończymy i pójdizemy się wyspac, przygotuj się na odrobinę romantyzmu, bo tego też mi brak nieco...



--------------------

ponownie, zacznij w EPZ

[StormStar]

W odpowiedz klacz usłyszała tylko jęknięcie. Ogier był wykończony. Nie miał sił aby cokolwiek powiedzieć. Miał nadzieję, że to nie jest jego ostatnia chwila w życiu. Spojrzał lekko uchylając powieki na stojącą obok klacz. Nie był wstanie zrobić nic więcej niż gapić się na swoją wybawicielkę.
- Dz...i...ęk....uje.. - spróbował wymamrotać co nie było wcale łatwe.

[Apple Fritter]

Apple zrobiła wszystko co się dało. Mogła wezwać lekarza, albo spróbować go przenieść, ale nie chciała go zostawiać, a nie była pewna czy nie ma zniszczonego kręgosłupa, a nie znała się na tyle żeby przenieść go bezpiecznie. Postanowiła sprawdzić czy jest obecny i zdrowy na umyśle. Pochyliła się nad nim, dotknęła ramienia i powiedziała głośno z wymuszonym uśmiechem:
-Nie ma za co. Jak się nazywasz?

[StormStar]

- Sto...rm... - wymamrotał z trudem.
Chciałby się jakoś odwdzięczyć klaczy...ale nie miał jak... ani nie miał sił. Pozostało mu tylko leżeć.
Spróbował poruszać kopytami. Co prawa bolało..ale potrafił.
Był pewien tego iż klacz w końcu sobie pójdzie i zostanie sam. Bo czemu by miała się nim zajmować? W końcu nie znała go, nie było podstaw aby miała poświęcać dla niego więcej czasu.

[Apple Fritter]

-Miło mi Storm. Jestem Apple, Apple Fritter. - uśmiechnęła się na myśl jak ładnie zaczyna znajomość. Usiadła koło niego, cały czas obserwując uważnie - jest ci zimno, jesteś głodny, albo spragniony? Kiedy ostatnio jadłeś coś, albo spałeś?

[StormStar]

- w... ody.... pro... sze...- wymamrotal spoglądając na klacz i próbując się chodzby trochę uśmiechnąć.
była z niej ładna klacz... jednak nie zmienialo to faktu iż nie szalal za samicami... ani samcami. była miła.
- dla... czego... to.. to robi... sz..? - zapytal nie mogąc zrozumieć czemu obca klacz mu pomaga. tą ciekawość była silniejsza niż ból jaki doczuwal.

[Apple Fritter]

-Dobrze, pan będzie zadowolony - uśmiechnęła się, przypominając sobie że był stary cytat jej dziadka. - Zaraz skoczę po wodę, ale mam cię na oku, więc nie próbuj mi uciekać. - usłyszała jego pytanie, chwilę się zastanowiła. - Nie wiem. Może cię jakoś potem wykorzystam? Przydałby się silny ogier w mojej leśniczówce - spojrzała na niego długo zza przymrużonych rzęs. - Dobra, zaraz będziesz miał tą wodę. Poczekam aż ktoś będzie przechodził albo aż będziesz w stanie wstać i dojść do mojego domku, a on jest całkiem blisko. Taaaa... za 2-3 godzinki powinieneś dać radę wstać. Jakoś. - zaakcentowała ostatnie słowo i skierowała się w stronę jeziora. Zajęła się umyciem dokładnie, a potem napełnieniem znalezionego w okolicy kubeczka.

[StormStar]

- Nigdy wie...cej... nie bedę podróżował... przez... everfree... paskudne..bestie... - Rzucił sam do siebie rozmyślajac nad głupotą swojej decyzji. - Trzeba...było jechać... pociągiem.... przeklęty skąpiec ze mnie...
Spojrzał na klacz.
- Nie..wiem..jak się.. odwdzięczyć...

[Apple Fritter]

Apple zaśmiała się cicho. Znała las Everfree od urodzenia, a uczyła się pilnie przez te 2 lata przygotowania do zawodu, więc ciężko było jej sobie wyobrazić żeby zostać tak poharatanym. Ktoś albo musiał nie umieć walczyć ze zwierzakami, albo nie znać lasu, albo być ciężko głupi. Biedny mieszczuszek...
-Ten las jest naprawdę ładny, trzeba tylko znać metody i ścieżki, muszę ci kiedyś pokazać. Waszym głównym błędem jest że idziecie bez przygotowani i przewodnika. - powiedziała z jeziorka, gdy skończyła myć kubek i nabrała do niego wody. Podeszła do Storma. - Otwórz buźkę - powiedziała naśladując "mamuśkowaty" głos. Gdy/jeśli ogier otworzył usta, powoli, żeby go ani nie utopić, ale nie rozlać, wlewała wodę.

[StormStar]

- Nie...wiesz... jaki wstyd dla mnie..być w tym stanie... przeklete drewniaki... Przysięgam, że jeszcze się na nich kiedyś zemszczę. - Powiedział po czym wypił wode którą dała mu klacz. - Dziękuję.... od razu lepiej...Co do przewodnika... jakoś nigdy wcześniej go nie potrzebowałem. Podróżuję po całej Equestrii. Pierwszy raz stało się coś...takiego...Gdyby nie to, że było ich więcej... na pewno bym wygrał. Ale co miałem zrobić... rzuciłem jednym w drzewo i się rozleciał... a potem nagle poskładał z powrotem...Wiem co sobie myślisz... Jaki on słaby, co za mięczak itd...

Ogier spojrzał na klacz. W jego oczach widać było wstyd.

[Apple Fritter]

O Celestio, jakie narzekadło pomyślała Apple. Gdy wypił cały kubek, usiadła koło niego, oparta lekko ramieniem o jego ramię i zaczęła swój wykład.
-Na drzewne wilki nie ma takich prostych metod. Jeśli się nie przygotujesz i nie znasz terenu to jesteś martwy, nie ważne jak silny lub bogaty jesteś. Całe oddziały ciężkozbrojne padały, władca (zaakcentowała to słowo) nie chciał wydać pieniędzy na przewodników. Jeśli chodzi o wilki to polecam cep ze szmatką zamoczoną w podpalonym alkoholu. Wilki występują tylko głębiej, gdzie drzewa są tak stare że i tak się nie zapalą, więc wandalizm ekologiczny jest minimalny. - ostatnie 3 zdania powiedziała szybko, jakby nie rozmawiała, a cytowała jakiś podręcznik czy encyklopedię. - A jeśli chodzi o zemstę to lepiej sobie darować. To ich natura, tego nie zmienisz, a one to tylko zwierzęta. Pytania, mój ty "mięczaku"? - pytanie zadała głosem najcieplejszym jak umiała, jednocześnie lekko tuląc się do zdrowego ramienia, żeby się nie obraził.