Dom April

[Black Cloud]

Po około godzinie po tym, jak pegaz odszedł, przyszedł tu wiedźmin. Domek wydawał mu się taki, jak ktoś mu po drodze opisywał, chociaż nie był pewien, w jakiej okolicy się znajdował. Zapukał do drzwi, a potem wszedł.
- Przepraszam, czy trafiłem do butiku... "Karuzela"? - Zapytał wołając do ciemnej przestrzeni. Poszerzył nieco źrenice w swoich oczach.
- Od razu lepiej. - Mruknął, widząc już dokładniej w ciemności. Rozglądał się i szukał kogoś wzrokiem.

[April Moon]

April zbudziła się na odgłos wchodzącego kuca. Natychmiast wstała i ruszyła do przedpokoju.
- Sunny? Ej! CO ty tu robisz!?
Krzyknęła na widok Wiedźkuca. Ten beszczel tu za nią przyszedł!
- Czego chcesz?!

[Black Cloud]

Spojrzał na nią, mocno był zdziwiony, ale poznać tego po jego twarzy ledwo się dało.
- Więc to nie jest butik "Karuzela", nie? - Mruknął, lekko oniemiały.
- Szukam miejsca, w którym przebywa jakaś zdolna klacz, co szyje ubrania... nie wiem, czy pamiętasz, ale załatwiłaś mi moje porządne ubranie, jakie dostałem od mojego ojca, Vargermisa. Chcę więc, by ktoś mi to wszył... - Wyjaśnił jej po części.
- No i... wygląda na to, że nie trafiłem. - Wzruszył ramionami.

[April Moon]

- Eh... No nie trafiłeś... Wejdziesz? Zaparzę herbaty i chociaż pogadamy. Chyba mieliśmy zły start.
Zaprosiła go głębiej i wskazała kopytkiem swój salon.
- Tylko nie siadaj na kanapie, masz tam fotel. Kanapa jest moja.
Zamknęła za nim drzwi i udała się do kuchni.

[Black Cloud]

- Szczerze, to chyba powinienem... a zresztą, pewnie teraz i tak ma zamknięte. Butik to nie burdel, by łazić tam o każdej porze dnia... - Odparł i wszedł do salonu. Jak nakazała, nie usiadł na kanapie, przysiadł przy kominku.
- Mogę rozpalić ogień? - Zapytał, przyglądając się klaczy.

[April Moon]

- A rozpalaj. Tylko nie puść mi chałupy z dymem. Mam ją za darmo, ale i tak by było szkoda.
Powiedziała z kuchni i przyniosła po chwili herbatę oraz cukiernicę, i paterę z ciasteczkami które znalazła w szafce.
- Jeżeli lubisz słodką, posłódź sobie.
I sama posłodziła swoją i rozmieszała osobną łyżeczką. Lubiła słodziutką herbatkę.
- Hmmmm Co do "nas"... Muszę ci powiedzieć, że jesteś bardzo nieczuły i niesprawiedliwy. Niektórych rzeczy się nie mówi na głos...

[Black Cloud]

Kiedy wydała pozwolenie, ułożył kopyta do Znaku Igni i zaraz wypuścił z lewego z nich falę iskier, które poleciały na drewno w kominku, rozpalając go.
- Igni jest za słaby, by podpalić cały dom. - Mruknął obojętnie i ponownie na nią spojrzał.
- Nie lubię słodkich rzeczy. Nie wolno mi ich spożywać... mutacje zmieniły mi organizm, cukier mógłby zaszkodzić. - Wyjaśnił jej.
- Ale dziękuję. Co do nas... ja jestem po prostu szczery. W moim odczuciu, zachowałaś się jak psychopatka. Owszem, do moich zadań nie należy dbanie i cudze dzieci... tak na prawdę, moim obowiązkiem jest to ignorować. Nie powinienem był wtrącać się w tę sprawę, ale nie dla tego, że to było niemoralne, a dla tego... że zabrania mi kodeks. - Podniósł się sprzed kominka.
- Potrzebuję wódy. Najczystszego alkoholu, jaki może być... masz coś takiego?

//Wejdź na widoczny. Chcę wiedzieć, czy piszesz, czy jesteś, czy co robisz... a nie - czekać jak idiota i nawet nie wiedzieć, czy jesteś.//

[April Moon]

- Nie posiadam tutaj alkoholu. Wybacz. Jestem w ciąży i nie mam zamiaru się upijać.
Powiedziała mu wprost. Bawiła się ciasteczkami i zjadła jedno. Bezwiednie bawiła się nim "seksownie".
- Po co w ogóle się wtrącałeś? Skoro kodeks ci nie pozwala? Tak łatwo łamiesz swoje kodeksy?
Zapytała gdy już przełknęła ostatni kęs. Ogień przyjemnie ogrzewał pomieszczenie, kiedy ona gładziła się kopytkiem po brzuszku. Chłonęła nim ciepło jak się tylko dało.
- No więc?

// Nie wejdę. Musisz sie uzbroić w cierpliwość panie wiedźkucu //

[Black Cloud]

- Alkohol jest bazą na eliksiry. Wino i piwo się nie nadają, bo mają go za mało... wóda, spirytus i tego typu posiadają na tyle dużo alkoholu, że mogą przyjąć składniki alchemiczne. - Wyjaśnił jej.
- Co do łamania kodeksu... widzisz... - Zastanowił się, jak to powiedzieć, by znów jej nie urazić.
- Tak krzyczałaś głośno, że nie mogłem się opanować... - Mruknął i skrzywił się nieco. Podszedł nieco do niej.
- Jak będziesz się obżerać ciastkami, to też nie będzie zdrowe. - Lekko się uśmiechnął, jednak to kolejny bardzo krótki uśmieszek.
- Poza tym... jesteś na tyle piękną klaczą, że te ciastka zaszkodzą nie tylko dziecku, ale i Tobie - utyjesz... i co to będzie? Hę?

[April Moon]

- I znowu mnie podrywasz, co? A nie słyszałeś, ze klacz jest zawsze piękna i że kochanego ciałka nigdy za wiele?
Zachichotała i wsunęła jeszcze jedno ciastko.
- Poza tym mam dobry metabolizm i nie zajadam się nimi, zjadłam teraz pierwsze od dawna.
Uśmiechnęła się i oblizała lubieżnie ciasteczko.
- A co się tak o mnie martwisz? Przecież dzieci cię nie obchodzą.

[Black Cloud]

- Mnie nie, ale mówię to, bo może zainteresuje to Ciebie. - Odparł, patrząc ciągle w jej oczy.
- Dziwisz mi się? Bardzo lubię klacze, które nie dość, że są urokliwe, to jeszcze tak sprawnie posługują się magią... - Odpowiedział na wzmiankę o podrywaniu.
- Chociaż... na Twoim miejscu nie mówiłbym "podrywać", a... "wykazywanie ogromnego zainteresowania kimś, kto jest tego wart".

[Sunny Sky]

Sunny wleciał na chwilę do domku April. Ku jego zdziwieniu, paliło się tam światło. Zerknął do środka i strzelił facehoofa.
-Znowu on... - Mruknął. Wszedł do środka i położył na szafce takie czekoladki, jakie rozsypała w szpitalu. - April, kupiłem ci znowu te czekoladki co do szpitala, taki prezent z okazji... szczęśliwej nowiny. To ja wam już, gołąbeczki, nie przeszkadzam, cześć. - Ruszył dalej w stronę Bright Beer.

[z/t]

[April Moon]

Strzeliła facehoofa gdy Wiedźkuc zaczął się tłumaczyć.
- No... Mistrzem subtelności to ty za Canidę Ludową nie będziesz...
Gdy wleciał Sunny, odebrała od niego bombonierkę i schowała ją do lodówki. Czekoladki najlepiej smakowały na zimno. Wkurzyło ją jednak nazywanie ich gołąbeczkami.
- No więc wiedźkucu, podnieca cię moja magia, tak? Nawet nie wiesz co umiem nią zrobić.

[Black Cloud]

- Umiesz wyczarować iluzję orgazmu? - Spytał, przekrzywiając lekko łepek.
- Jedna moja kochanka też umiała... dowiedziałem się o tym, jak na poważnym przyjęciu milej spojrzałem się na kelnerkę... - Tak, sytuacja dość komiczna, najlepsze było to, że opowiadał o tym z kompletnie kamienną twarzą.
- Taka mała dygresja, nie przejmuj się... no więc, co potrafisz zrobić?

[April Moon]

- Och... Różne sztuczki.
Powiedziała tajemniczo.
- I nie potrzebuję wywoływać iluzji. Po co? Lepiej jest sprawić to naprawdę...
Znów bawiła się kolejnym ciasteczkiem liżąc je lubieżnie. Chciała go podniecić i sprawdzić, jak się będzie zachowywał.
- Potrafię naprawdę wiele rzeczy... Wiedźkucyku...