Dom Sunny'ego

[StormStar]

- Jakim dziecku? Ja tyl.... - Przyłozył sobie kopyto do czoła. - Zmienimy temat ? - zapytał po czym zapukał w drzwi. - Panie doktorze, mam tu pacjentkę! - Miał nadzieję, że go usłyszy.

[Spirit]

-Uuuu, słodko się rumienisz... Dobra, nie będę ci dokuczać. - przeciągnęła się - nie masz nic pieniędzy? Może po prostu umówimy się na wizytę na potem, a teraz się tylko załatwi jedzenie i nocleg. Jeśli rzecz jasna mi pozwolisz spać u siebie. Ewentualnie jakoś zarobimy...

[StormStar]

- Cóż... miałem niezbyt miła przygodę w lesie everfree z wilkami...straciłem wszystko co miałem ze sobą. Gdybym miał mieszkanie to sam bym sie tobą zajął. - Zastanowił się chwilę. - Jak niby chcesz zarboic te pieniądze?

[Spirit]

-Dorobić w barze? No przynajmniej ja. Ale jak się dogada z właścicielem, to może za dzień roboty dostanie się darmowe lokum i jedzenie. - pomyślała chwilę - ewentualnie popyta się w najbliższym mieście. A w ostateczności to i na sianie dam radę.

[StormStar]

Cóż... pomysł nie najgorszy. Zapytałbym czy nie potrzebuje ochrony do baru. Przy okazji miałbym na ciebie oko. Wiem, że jak dochodzi do takich rozmów to zawsze palne jakąś głupotę. Może ty bedziesz rozmawiać? Tak ładnej klaczy jak ty raczej nie odmówia.
(z/t Storm & Spirit)

[Sunny Sky]

Gdy tylko go rozwiązano, Sunny zszedł z łóżka, zatoczył się nieco z powodu zdrętwiałych kopyt i bólu w zadzie i zwyczajnie wybiegł jak najszybciej z sypialni, jakby go sam diabeł gonił. Gdy tylko znalazł się na korytarzu po prostu wyskoczył przez okno, lądując gładko obok domu i kryjąc się w garażu, gdzie padł obok swojego motoru i zwinął się w bezpieczny kłębek, starając się dojść do siebie. W jego oczach pojawiły się łzy, gdy poczuł piekący ból w pewnej części ciała i zdał sobie sprawę, co znowu mu zrobiono.

[Raging Flame]

-Sunny? Sunny! Sunny, cholera jasna!-Powiedziała nie spodziewając się takiego obrotu spraw na pewno. Wstała drżąc z łóżka i wyszła z sypialni rozglądając się.
Wyjrzała przez okno i rozejrzała się, starając się dojrzeć pegaza. Czuła się teraz z tego powodu źle. Przełknęła ślinę i zaczęła przeszukiwać dom, starając się znaleźć pegaza. Westchnęła głośno gdy po przejrzeniu większości pomieszczeń go nie znalazła. Był jeszcze garaż, no ale w nim się chować... chociaż to wcale nie tak prawdopodobne. Weszła do niego ostrożnie a w jej nozdrza uderzył zapach typowy dla sprzętu jeżdżącego. Oraz nutka olejku raczej przez motory nieużywanego. Podeszła bliżej do źródła tego zapachu i westchnęła ciężko widząc ogiera.
-Oh, Sunny...-Powiedziała cicho podchodząc ostrożnie do niego. Czuła się źle i miała wrażenie, że to jej raczej humoru nie poprawi.

[April Moon]

April cały czas szła za Flame, wściekła jak osa za to co zrobił Sunny, a jednoczesnie martwiąca się o niego.
- Sunny... Weź przestań.
Powiedziała kładąc kopytko na jego plecach, gdy już go znalazły.
- Kochanie, nie bądź taki.

[Sunny Sky]

No masz ci los, poszły za nim. Uniósł głowę, mierząc je złym spojrzeniem, chociaż efekt nieco psuły łzy.
- Jeśli chciałyście mnie upokorzyć i zadać mi ból, to wam się to cholernie dobrze udało. Wyjdźcie. - Zażądał drżącym głosem, chociaż próbował mówić twardym tonem. Strząsnął z siebie kopyto April. Ledwo się powstrzymywał by nie zrobić czegoś innego, głośniejszego i mniej rozsądnego.

[April Moon]

Przytuliła go mocno zanim Flame zdązyła cokolwiek zrobić.
- Wiesz dobrze, ze nie o to chodziło i że ci się to na poczatku podobało. Nie bądź taki. Nie uciekaj przed nami, odegrasz sie i będziemy kwita.
Powiedziała słodkim, choć smutnym głosem i nie chciała go puścić.

[Raging Flame]

-Sunny, to nie tak... My...-Zaczęła Flame nie wiedząc co powinna powiedzieć. To wszystko zdecyowanie układało się nie tak jak powinno. To nie tak miało być, nie tak miało się skończyć i nie tak miało wyglądać. Podeszła ostrożnie bliżej pegaza czując jak ciężko jej bije serce.
-Sunny, proszę...-Powiedziała nie wiedząc co konkretnie wypadało mówić. Że żałuje? Że w planach to wyglądało inaczej? Że przeprasza? Sama nie wiedziała. Czuła jakby ogromna siła ściskała ją za gardło, a jeszcze większa próbowała zmiażdżyć jej serce. Nagle miała ochotę ucieć. Jak najdalej, byleby tylko nie patrzeć na skrzywdzonego przez siebie ogiera, którego przecież kochała. Stała teraz niepewna co ma zrobić.

[Sunny Sky]

No masz ci los, nie dość że zboczone, to jeszcze głuche. Wstał szybko i odsunął się od April.
- Podobało?! Poniekąd. Nieco. Na początku, gdy jeszcze wyglądało na to, że zafundujecie mi tylko trochę ograniczenia wolności, a nie gwałt analny! - Powiedział, coraz bardziej zły. Odwrócił głowę i spojrzał na swoją kochaną narzeczoną, która go zgwałciła. - Skąd wam w ogóle wpadło do głowy, by takie coś robić ogierowi?! Czy ja wyglądam na geja, że miało mnie ucieszyć pakowanie mi czegoś w zad? Czy wy uważacie, że gdy z wami jestem to sobie wyobrażam, że jestem z ogierzymi kochankami? A może planujecie zaprosić Shadowa do czworokąta i postanowiłyście mnie już przygotować?! - Przeszedł do najbardziej palącej, zwłaszcza jego zad, sprawy.

[Raging Flame]

Flame zdawała się przestać oddychać i cofnęła się o kilka kroków lekko przerażona. Czuła się jeszcze gorzej niż przed chwilą. Ku jej zaskoczeniu bała się go. Bała się tego co może za chwilę powiedzieć, co może zaraz zrobić. Położyła uszy na sobie i zdawała się skurczyć sama w sobie jakby to wszystko było jej winą.
-Przepraszam...-Powiedziała cicho i przez zaciśnięte gardło.

[April Moon]

- Czworokąt z Shadowem... Taaaak.
Powiedziała cicho pod nosem. W przeciwieństwie do Flame, nie była przerażona ani smutna. Sunny za miękki był, by się długo na nią złościć, a poza tym, obie miały na niego haka. Córki.
- Sunny. Wrzuć na luz, bo to ciebie pierwszego w zad wykochano? Flame chciała ci dać wszystko i oddać ci twoją miłość w równym stopniu. To ty jesteś nieczuły drań, że nie doceniasz tego że dała ci tak wiele.
Powiedziała spokojnie i mierząc go wzrokiem.

[Sunny Sky]

Dobra, Flame reagowała jak powinna, za to April zaczęła Sunny'ego przerażać. Na tyle go teraz zdenerwowała, że zasłużyła na wściekłe spojrzenie.
- Dała mi ból zadu i poniżenie. I to pewnie za twoją namową. - Warknął. Czuł, że było coraz gorzej. Stanowczo nie na takie coś liczył na urodziny. A miało być tak miło! Ba, nawet zaczynało być, ale nieeeeee, musiały zechcieć pokazać mu jak bardzo nim pogardzają.