Dom Sunny'ego

[Sunny Sky]

No, uniosła się NA NIM, a nie NA NIEGO, czyli może nawet przeżyje ten dzień. Chociaż gdyby faktycznie odeszły jej teraz wody... Brrrr.
-Rozumiem Flamy... Uwierz mi, naprawdę się chciałem obijać, ale coś mi nie wyszło. - Uśmiechnął się przepraszająco do podtrzymującej się na nim klaczy. - I na razie ta oferta wygląda dla mnie bardzo porządnie. Koniec kłótni, sporów i tak dalej. Każdy ma to, czego chciał.

[Raging Flame]

-To gdzie są moje Karaiby? I moja dawna linia? Przecież wyglądam jak beczka.-Jęknęła czarna jednorożka, kręcąc przy okazji wymownie głową. Spojrała się ponownie na April, patrząc się na nią niezbyt przyjaźnie, co nie było wcale takim dużym zaskoczeniem. Spojrzała się potem na źrebię i westchnęła głośno.
-Dobra... Jakoś to przeżyję...-Wymamrotała.-Tylko niczego cwaniaro nie kombinuj.

[Sunny Sky]

Sunni cichutko odetchnął z ulgą widząc, że Flame nie jest w nastroju na nie bycie w nastroju. Przytulił ją, by ją pocieszyć chociaż tak. Miał tylko nadzieję, że to nie pogorszy sytuacji.
-Dawną linię odzyskasz, obiecuję, a Karaiby... No cóż, kupić ci ich nie kupię, ale co powiesz na wycieczkę tam w czasie podróży poślubnej? - Uśmiechnął się do niej.

[April Moon]

- Karaiby... Za słonecznie... Obiecuję, że za wami nie pojadę.
Mruknęła cicho April i wróciła do zabawiania swojej córeczki. Znów zmierzwiły jej się grzywka i ogonek, więc zaczęła ją delikatnie i czule szczotkować. Jednocześnie starała się zająć ją zabawą z Panem Wąsaczem by nie denerwowała się szczotkowaniem. Musiała być czysta i zadbana a nie chciała, by to było dla małej damy niemiłym obowiązkiem a przyjemnością.

[Misty Night]

Po skończonej pracy, Misty migiem wybiegła ze szpitala, byleby być jak najdalej od Nazie. Ta wariatka była po prostu nie do wytrzymania. Jeszcze chwila w jej towarzystwie mogła skończyć się dla klaczy tragicznie, a pegazka nie miała ochoty na pobyt na oddziale zamkniętym. Na szczęście chłodne powietrze ukoiło skołatane nerwy lekarki, dzięki czemu nie wpadła w paranoję. Następnym razem kupi sobie solidne zatyczki do uszu i będzie je zakładać, kiedy tamta świruska sięgnie po mikrofon. Przed powrotem do domu wybrała się na krótki spacer po obrzeżach miasta. No świetnie, cała młodość jej upłynie na samotności! Trzeba było w końcu kogoś poznać. Zapukała więc do pierwszego, lepszego domu i czekała, aż ktoś otworzy drzwi. Tak, to nie było zgodne z zasadami dobrego wychowania, ale w tej chwili nie widziała w tym nic złego.

[Raging Flame]

Flame prychnęła lekko słysząc odpowiedź April. Przyglądała się jednak jak April zaczyna czesać swoją córeczkę i mimowolnie się uśmiechnęła. Miło jednak było widzieć jak ona miast sączyć jad z swoich ust zajmuje się dla odmiany kimś innym.
Przełknęła głośno ślinę i zaczęła lekko wodzić kopytem po swoim ciele. Zaklęła cicho krzywiąc się zauważalnie. Odetchnęła głębiej kilkakrotnie, sygnalizując, że melisa to teraz trochę za mało.
-Sunny. Spójrz pod nogi.-Powiedziała sama zamykając oczy i zaczynając oddychać głębiej niż zwykle.

[Sunny Sky]

Ten dzień zrobił się właśnie... No, może nie gorszy, ale dużo ciekawszy. W końcu jak często można podziwiać Flame wypuszczającą z siebie wody płodowe? Nie miał nawet czasu otworzyć drzwi.
-April, proszę, doprowadź ją do kanapy... I weź Frozen. Idę po leki. - Szybko wbiegł na górę, skąd ściągnął tą samą torbę, do której dobierał się już w nocy, będąc pewnym, że Flame rodzi. Podszedł do klaczy, by pomóc jej położyć się na kanapie. Cały czas miał zaciętą, spokojną minę.

[Raging Flame]

-Cholera, cholera, cholera...-Mamrotała klacz dając się prowadzić pegazowi na kanapę i pozwalając mu się ułożyć z miną świadczącą o tym, że nie do końca jej się podoba to w jakiej sytuacji się znalazła. W pewnym momencie skrzywiła się porządnie i zaklęła głośno i niezbyt przystojnie, próbując zagłuszyć skurcz.
-Zabiję...-Warknęła zaciskając zęby, aż zaczynały ją boleć. Patrzyła się ciągle w stronę pegaza, a oddychała coraz szybciej.-Rób coś z tym cholera!

[Sunny Sky]

Flame była poddenerwowana, ale to normalne. On był zaś wręcz nienaturalnie spokojny co, zwłaszcza po poprzednich zdarzeniach, było nienormalne. Nie powinno to jednak nikogo obchodzić, ze względu na to, że po prostu starał się zachować przytomność umysłu.
-Mam nadzieję, że nie boisz się igieł. - Powiedział spokojnie aplikując jej wyciągnięte z torby leki przeciwbólowe, rozkurczowe i dawkę okscytocyny, by przyśpieszyć i ułatwić akcję porodową. Chwycił ją za kopyto. - Będzie dobrze Flame... Przyj. Wszystko będzie doskonale. - Mówił łagodnym głosem. Już raz to przeżył, wczoraj...

[Raging Flame]

-Przyj?! Ja ci pokaaaaa...-Wrzasnęła ponownie, a na jej twarz wstąpił porządny wysiłek. Klacz oddychała głośno i szybko, prawie że nie poczuła igieł, ale działanie środków już nie było jej obojętne. Flame spięła się cała i zmusiła się do parcia, co nie było najłatwiejsze w jej pozycji.
-To wszystko twoja wina!-Warknęła do niego, dysząc przy tym ciężko.

[Sunny Sky]

Zwarł mocno szczęki, widząc, jak cierpi jego ukochana. Zaczęło go kusić, by iść do spełniacza życzeń i zażyczyć sobie szybkiego, bezproblemowego porodu... Szkoda, że już było na to troszkę za późno. Może gdyby tak posłać April po ojca... Ale wtedy co z Frozen? Same problemy. Miał nadzieję, że leki rozkurczowe bardziej ułatwią akcję porodową. Potem przyda się jeszcze chyba troszkę oksytocyny...
-Wiem... Przepraszam Flamy... Wszystko będzie dobrze... - Głaskał ją po kopytku dla uspokojenia.

[Raging Flame]

Flame widziała, że tym razem musi liczyć tylko na samą siebie. Cholerne ogiery, tylko taki będzie stał i się patrzył i będzie nie wiadomo jak dumny, podczas gdy to ona w bólach niewypowiedzianych wydawała na świat ich potomstwo. Tak na tych myślach zleciał jej właściwie poród. Bo zleciał to prawie że dobre określenie na to, bo zajęcie się tym by wydać na świat dziecko jednak trochę jej czasu zabrało, którego upływu i tak nie zauważyła. W tym czasie klęła, wrzeszczała i narzekała, kierując groźby karalne gdzie się tylko dało. Jedyny plus był taki, że przez ten ból nie mogła używać magi.
Po pewnym czasie dało się słyszeć płacz nowo narodzonego źrebaczka, który w końcu zdecydował się opuścić jej ciało. Wraz z towarzystwem w niedługim czasie, na co klacz już prawie że nie miała sił. Oddychała po tym wszystkim głośno, mamrocząc przy okazji niewyraźnie co zrobi ojcu dzieci. Spojrzała się jednak na niego pytająco, sygnalizując, że teraz chyba nadszedł czas na jego robotę.

[April Moon]

April z przerażeniem i w szoku patrzyła na rozwijającą się sytuację... Odebrała szybko Frozen na swoje kopytko i razem obserwowały narodziny dwóch nowych żyć.
- Zabawa została podwojona... Czy może raczej potrojona... Co Frozen? Masz dwoje rodzeństwa. Cieszysz się?
Po wszystkim podeszła z dzieckiem nieco bliżej, by nie przeszkadzać, ale by i mogła się rodzeństwu przyjrzeć. Sama też była zaciekawiona.

[Sunny Sky]

Sunny odetchnął głęboko, by wszystko się skończyło. Przynajmniej mógł nadzorować poród, podać leki i zająć się od razu porządnie źrebakami a nie jak z Frozen, której poród był kompletnym horrorem - brak przygotowania i spore wcześniactwo wyglądały naprawdę niemiło.
Dobra, czas się zająć małymi...
-Dwie klaczki. - Zakomunikował w czasie badania. Oba czarne, jak matka, ale jedna, z czerwoną grzywą, była do niej podobniejsza. Obie też miały jego... jej.... fakt, mieli podobny kolor oczu, ich oczy. - Obie zdrowe... W pełni. Jako lekarz daję im obu 10 punktów apgar... - Odetchnął głęboko. - Flame, odpocznij. Teraz się wszystkim zajmę... - Rozejrzał się. Zmarszczył brwi. Niech to szlag... Spojrzał na April. - Czy jest szansa, byś się teleportowała pod wskazany adres, przekazała jedną wiadomość i wróciła? - Zapytał ją.

[Raging Flame]

Uśmiechnęła się po wysłuchaniu jego słów. Była piekielnie zmęczona, ale jednak szczęśliwa. Zaczęła się nawet śmiać lekko zachrypniętym głosem, czując jak łzy zaczynają jej płynąć z oczu. Leżała już niemalże całkiem bezwładnie, zaśmiewając się wciąż przy tym.
-Szybciej się nie dało?-Zapytała się i otarła oczy kopytkiem.-Podaj mi je...