Dom DarkFire

[Shiny Masquerade]

Shiny spojrza? na niego pos?pnie. Zastanowi? si? czy nie rzuci? w niego marchewk?.
- Cze?? - wysycza? po d?u?szej chwili.

[DarkFire]

- He, He. Taaak. Sory za to co zrobi?em. Ale sam powiedzia?e? ?e jestem dobrym aktorem.
U?miechn?? si? niepewnie. Podszed? do tacy z jab?kami i wzi?? jedno.
- Ju? nigdy wi?cej nie zrobi? czego? takiego. Przysi?gam.

[Shiny Masquerade]

Na pysku Shiniego jeszcze przez chwil? widoczny by? gniew, ale powoli ust?powa? miejsca pewnemu zrozumieniu.
- Musia?o ci si? bardzo nudzi?. Tak, oczywi?cie ?e ?wietnie zagra?e? Maniaca. Zrobi?e? to tak dobrze, ?e o ma?o nie UMAR?EM TAM NA MIEJSCU! Na tej kanapie! Jestem zmuszony ci wybaczy?, taka ju? moja natura. Po prostu na nast?pny raz nieco uwa?aj z ?artami. Tylko co ci? nak?oni?o do tego kawa?u? BARDZO chcia?bym si? dowiedzie?.

[DarkFire]

Darky zdj?? zakl?cie tarczy. U?miechn?? si? szczerze.
- Taak. Troch? mi si? nudzi?o. Ciesz? si? ?e mi wybaczasz. Co mnie nak?oni?o? Sytuacja. Rozmawiali?my o tych naszych z?ych odbiciach i nagle wpad? mi do g?owy taki pomys?. Uznaj to za przedsmak Nightmare Night.

[Shiny Masquerade]

- Nie wiem czy z twojego powodu mi si? nie odechcia?o obchodzi? tej imprezy. Chocia? w sumie teraz wiem czego si? spodziewa? - u?miechn?? si? ponuro. - Wysz?o ci naprawd? dobrze, wiesz? Potrafi? zobaczy? kiedy kto? udaje z moich wieloletnich obserwacji teatralnego ?ycia. Ty jednak wyszed?e? BARDZO naturalnie. Zbyt naturalnie.

[DarkFire]

-Wiesz...
Darkfire przysun?? si? bardzo blisko Shinyego i spojrza? mu prosto w oczy z diabolicznym u?miechem
- To w ko?cu cz??? mnie.
Szybko si? odsun?? i za?mia? przyja?nie.
- Wiesz nie trudno jest udawa? co? co jest tob?. Jestem pewien ?e i Ty by? by? w stanie ?wietnie odegra? Dim'a. A w?a?nie. Co s?dzi? o mnie Dim?

[Shiny Masquerade]

- Err... Zaraz sprawdz?. Poczekaj chwilk?.... Dim, halo, jeste? tam? Je?li tak to powiedz co s?dzisz o ?arcie Darky'ego?
- S?dz?, ?e nazwanie naszej osoby ?wink? nawet podczas dziecinnej udawanki jest co najmniej niedopuszczalne i domagam si? przeprosin. Straszenie zabójstwem równie? uwa?am za niestosowne gdy? móg?bym to wzi?? za gro?b? a uwierz mi jakbym si? wku...
- Temu panu ju? podzi?kujemy.

[DarkFire]

Jednoro?ec zachichota?.
- Tak. Przepraszam za t? ?wink?. Ale musia?em jako? zbudowa? klimat.
U?miechn?? si? ponownie.
- Hmmm... Mam do?? tego miejsca. Chyba pójd? na spacer...
Darky zacz?? si? zastanawia? gdzie móg?by pój??.

[Shiny Masquerade]

- Jest sens i?? gdzie? w tak? ch?odn? noc? Co prawda mamy dzi? bezchmurne niebo i mo?na obserwowa?... Ach, nie mam teleskopu. Gdzie w ogóle chcesz i?? w tak? noc?

[DarkFire]

Darky zosta? wyrwany ze swojego ?wiata. Wyobra?a? sobie co móg?by w tej chwili robi?
- H?? Co? A gdzie móg?bym i??... My?la?em nad kilkoma miejscami. Ale chyba pójd? nad jezioro. A o zimn? noc si? nie martw. Mam przecie? ubrania. Teleskop równie? posiadam.

[Shiny Masquerade]

- Cudownie! Mog? go u?yczy?? I oczywi?cie prosi?bym te? o mo?liwo?? skorzystania z niego w Nightmare Night. Tej nocy zawsze jest pe?nia, ksi??yc odbija ?wiat?o bardziej ni? zwykle a na niebie pojawiaj? si? niektóre gwiazdy i konstelacje których nie wida? ca?y rok!

[DarkFire]

Jednoro?ec zastanowi? si? chwil?.
- No. Chyba jestem Ci to winien. Jasne ?e mo?esz z niego skorzysta?.
U?miechn?? si? i poszed? bo sprz?t.
- Oto i on. Po?o?? go obok kanapy ?eby? móg? go wzi?? kiedy b?dziesz chcia?.

[Shiny Masquerade]

- Dzi?kuj? - u?miechn?? si?. - Hmm... Nie ma tu jakich? wysokich punktów obserwacyjnych, np. jaki? pagórek albo co? w tym stylu?

[DarkFire]

- Oczywi?cie ?e jest. Jest sporo takich podwy?sze? w parku. Jest jednak jedno wyj?tkowe miejsce. Mog? Ci? tam zabra?. Oczywi?cie je?li chcesz.
U?miechn?? si? przyja?nie. Nagle jego u?miech dziwnie si? rozszerzy? a ?renice zmala?y. W sekund? pó?niej wszystko wróci?o do normy.
- To jak? Idziemy?

[Shiny Masquerade]

- Och, oczywi?cie. Bardzo ch?tnie, mam ogromn? ochot? poogl?da? dzisiejsze niebo. To prowad? - u?miechn?? si? i uniós? w powietrze ksi??k?, kilka pergaminów, cztery pióra i dwa ka?amarze pe?ne atramentu. W kopytka wzi?? teleskop. - Idziemy, tylko mnie nie rozprosz - powiedzia? z ma?ym zezem.