Małe jeziorko

[Soar]

Sea... J-ja musz? ci co? powiedzie?.... J-ja...-G?os mu si? za?amywa?
No mów, mniej to za sob?...
-Ja jestem najemnikiem.... Przepraszam Sea... Tak bardzo przepraszam...- G?os mu si? ca?kowicie za?ama?...

[SeaCoast]

Klacz widzia?a brak pewno?ci siebie ogiera. Nie wiedzia?a czego mo?e si? spodziewa?. Czy to b?dzie dobra czy te? z?a wiadomo??.
- S-s?ucham? - Powiedzia?a cicho
To co us?ysza?o zbi?o j? z tropu. Taki mi?y ogier. Wydawa? by? si? porz?dnym kucem.
- Czyli jednak mia?am co do niego racj?... Nie jest dobrym kucykiem... Po raz kolejny si? zawiod?am.
- Czy T-ty... Ale... Jak? Wydawa?e? si? by? taki mi?y... - W jej oczach zacz??y pojawia? si? krople ?ez - Dlaczego taki mi?y kucyk jak ty zajmuje si? czym? tak strasznym? Co jest nie tak z tym miastem... - Klacz mia?a si? rozp?aka?. Mówi?a trz?s?cym si? g?osem. - Dlaczego?
Odsun??a si? od Soara a z jej oczu pociek?y ?zy.

[Soar]

Nie p?acz Sea.... Nie jestem wart twoich ?ez...
Soar nie móg? patrze?, na p?acz?c? klacz. By?a taka s?odka, taka niewinna. A teraz p?acze z jego powodu.
Dlaczego? Kiedy? mia?em wybór. ?mier?, lub bycie najemnikiem. Wybra?em. I zosta?em Jednym z najlepszych.- Odpowiedzia?.
Prosz?, nie p?acz. B?agam Sea. Przesta? p?aka? z mojego powodu... Nie jestem tego wart...

[SeaCoast]

Klacz spojrza?a si? na niego nie b?d?c w stanie uwierzy? w to co mówi ogier.
- I co? Podoba Ci si? takie ?ycie? Mordowanie innych kucyków? Zarabianie na cierpieniu innych? To jest straszne... Nie my?la?e? nigdy ?eby z tym sko?czy?? Nie chcia?e? prowadzi? zwyk?ego ?ycia? Za?o?y? rodzin?. Stworzy? nowe ?ycie zamiast je niszczy?... Ja nie... Nie rozumiem...
Sea dalej p?aka?a. Nie rozumia?a takiego post?powania.

[Soar]

Soar spojrza? prosto w jej pi?kne, zap?akane oczy.
-My?la?em, Sea. Wielokrotnie... Odk?d ci? pozna?em, chcia?em z tym sko?czy?. To mia?a by? ostatnia misja. Ale potem... albo wolno??, i do?ywotnia s?u?ba albo gnicie w lochu do ko?ca ?ycia, czy te? ?mier?. Jak widzisz wybra?em. Czy dobrze, jeszcze nie wiem...
-Podszed? do p?acz?cej klaczy.- Prosz?, przesta? p?aka?...

[SeaCoast]

Klacz nie by?a w stanie przesta?. Nie teraz gdy co? sobie u?wiadomi?a. Ten ogier by? zawsze dla niej bardzo mi?y. Przy niej wstydliwy i nie pewny gdy na co dzie? musia? by? zdecydowany i odwa?ny. Klacz lubi?a sp?dza? z nim czas wolny. Bardzo go polubi?a jednak?e na razie nie mog?a tego nazwa? mi?o?ci?.
- J-jak mog? przesta? p?aka? gdy naj... najbli?szy mi kuc wyjawi? mi tak straszn? p-prawd??
Wtedy ogier dobi? j? jeszcze bardziej.
- D-Do?ywotnia s?u?ba... W co? Ty si? wpakowa?...
Sea nie by?a w stanie powstrzyma? p?aczu nie wa?ne jak bardzo si? stara?a.

[Soar]

Sea... Szczerze w?tpi?, by ta osoba kiedykolwiek mnie potrzebowa?a. Ale, ju? nie jestem Najemnikiem. Teraz jestem ?o?nierzem...
Podszed? do niej i j? przytuli?. Chcia?, by przesta?a p?aka?. A ju? nie wiedzia? co robi?.
-Ju? dobrze Sea.... Ju? dobrze... Wszystko b?dzie dobrze.- Wyszepta? jej do ucha.

[SeaCoast]

- Zostaw mnie!
Sea odepchn??a od siebie kuca. Nie wiedzia?a co o nim my?le?. W tym momencie czu?a si? zbyt zawiedziona i przygn?biona by by? w stanie wytrzyma? jego towarzystwo. Nie chcia?a go widzie? na oczy. Nie teraz.
- Zostaw...
Klacz wsta?a i ruszy?a w stron? domu nie mówi?c ani s?owa Za du?o z?ych emocji. Czu?a si? oszukana.

[z/t]

[Soar]

Poczu? jak klacz próbuj? si? wyrwa?. Pu?ci? j?.
Przepraszam...- Rzuci? gdy odchodzi?a.
Patrzy? za klacz?, puki nie opu?ci?a pola widzenia.
Po kilku minutach poszed? w stron? lasu.

Z/T

[Winter Tea]

Winter przyk?usowa?a nad jeziorko w bardzo dobrym nastroju. Roz?o?y?a r?cznik i wyj??a z torby krem do opalania. Nasmarowa?a si? i poci?gn??a spory ?yk z butelki z wod?.
- Co za pi?kny dzie? -mrukn??a.
Po chwili klacz wsta?a i wesz?a do jeziorka po kolana. Woda by?a przyjemnie ch?odna. Winter zacz??a my?le? o Lucky, o jej porannym wybuchu emocji. U?miechn??a si? do w?asnych my?li.

[Lucky Star]

Lucky z niecierpliwo?ci? dosz?a do jeziora i z tak? sam? niecierpliwo?ci? czeka?a na przygotowania Winter. Kiedy Ona si? smarowa?a, Lucky wskoczy?a do wody i zacz??a si? tapla?. -Kochana przyjació?ko cho? do wody! Jest super ch?odna! -Nie czkaj?c na ni? dalej p?ywa?a, to na brzuchu, to na plecach. -AAAAAAA!! -Wybieg?a z wody krzycz?c. Okaza?o si? par? raków przyszczypn??o sie do ty?ka Lucky

[Winter Tea]

- No, mniej wi?cej dla tego do wody nie wchodz? - za?mia?a si? Winter - Poza tym nie umiem zbyt dobrze p?ywa?. Chcesz kanapk??
Klacz wyci?gn??a z torby tosty z kremem czekoladowym i zacz??a je leniwie ?u?.
- Wiesz - kontynuowa?a - dziwi mnie, ze jeste?my tu same. Normalnie zawsze znajdzie si? jeden lub dwa kucyki, które przychodz? si? tu poopala?. Uwaga! Nadchodz?!
Wgalopowa?a do wody przy okazji przewracaj?c Lucky. Zachichota?a na widok swojego dzie?a.

[Uriel Flame]

Uriel nie przypuszcza?, ?e kiedykolwiek wynudzi si? tak bardzo w miejscu tak t?ocznym, jakim by?a "Utopia". No nic. Raguel zawsze mu powtarza?a, ?e "najciemniej jest pod latarni?", jakkolwiek nielogiczne to si? nie wydawa?o.

Pegaz o uszkodzonych skrzyd?ach tym razem darowa? sobie próby latania z du?? pr?dko?ci? i zwyczajnie przycupn?? przy brzegu jeziora. Nie by? jakim? szczególnym amatorem k?pieli czy samych jezior, ale potrzeba pogadania z kim? by?a dla niego zbyt silna. Nie lubi? siedzie? cicho i nic nie robi?. Zauwa?y?, ?e nie jest tu sam i od razu poprawi?o mu to humor z dwóch niepowodze? w nawi?zywaniu kontaktów, jakie zd??y? ju? odnie??. Na razie siedzia? cicho, obserwuj?c znad swoich ciemnych okularów.

[Lucky Star]

Lucky szybko uwolni?a swe cia?o od raków. -Nie dzi?kuje. -odpowiedzia?a na zaproszenie Winter do kanapki i znowu wskoczy?a do wody. Nie us?ysza?a okrzyków, Kole?anki gdy wchodzi?a do wody, poniewa? zwa?y?a ?e jednak same nad jeziorem nie s?. Gapiostwo zem?ci?o si? na Lucky w postaci Winter która, j? przewróci?a. Lucky podnios?a si?, wypluwaj?c wod? z ust. -Popatrz tam kto? jest. -Zwróci?a ci? do Winter. Nie czkaj?c na reakcje kole?anki zawo?a?a do kucyka w ciemnych okularach .-Hej ty tam! Podgl?dasz nas?

[Uriel Flame]

- Podgl?dam? Nie nie, szanowna Pani, dopiero co wyl?dowa?em - Odpowiedzia?, wychodz?c z cienia. Teraz dopiero mo?na by?o zauwa?y? ogromn? kolekcj? ran pooparzeniowych zlokalizowanych w zasadzie wsz?dzie. Pegaz o w?osach koloru ciemnoblond z lekko szaraw? domieszk? nie posiada? uroczego znaczka... Albo posiada?, zanim ucierpia? od poparze?. - Rozbijam si? po mie?cie, nie ma co robi? - Doda?, u?miechaj?c si? przepraszaj?co. - Mam nadziej?, ?e nie przeszkadzam?

"Mam tylko nadziej?, ?e to nie zabrzmia?o zbyt... dwuznacznie...", pomy?la?, nagle zaniepokojony.