Domek Winter Tea

[Uriel Flame]

Wszed? za Winter do ?rodka z pewnymi wahaniami. Niby byli par?, ale wci?? mia? on pewne opory. Je?eli istotnie wyniós? co? dobrego z pierwszego sieroci?ca, to by?y to dobre maniery.
- Uch... Dzi?kuj? - Powiedzia? po chwili, u?miechaj?c si? z trudem. Wci?? dr?czy? go obraz um?czonego Azure'a. - Wygl?da smakowicie - Doda?, staraj?c si? odgoni? z?e my?li. By?o jednak wida?, ?e nie daje mu to spokoju. Ani troch?.

[Winter Tea]

Winter spoj?a?a na Uriela. Pegaz wygl?da?, jakby jakie? niekoniecznie przyjemne my?li nie dawa?y mu spokoju.
- Wszystko w porz?dku? - zapyta?a niepewnie.
Sko?czy?? swoj? porcj? i zabra?a tale? do zlewu. Usiad?a z powrotem przy stole.

[Uriel Flame]

Zadr?a?, s?ysz?c jej pytanie. Co mia? powiedzie?? Nie chcia? jej martwi? b?d? niepokoi?, ale um?czona twarz Azure'a nie dawa?a mu spokoju.
- Och... Nie przejmuj si? - Odpowiedzia?, sil?c si? na u?miech. - To tylko... nieprzyjemne reminiscencje z przesz?o?ci. Nic takiego. Swoj? drog?, prawdziwa pychota - Doda?, zmieniaj?c szybko temat. To w?a?nie wtedy uderzy?a go my?l, ?e robi jej to ju? drugi raz. Ju? po raz drugi k?amie w ?ywe oczy, by jej nie niepokoi?... A teraz, kiedy byli par?, by?o to dla niego niedopuszczalne.
Zakl?? siarczy?cie w my?lach. Czeka?a go d?uga noc.
- ...Chodzi o Azure'a - Powiedzia? cicho, zdejmuj?c okulary i uciekaj?c spojrzeniem. - Chyba Nas widzia? i... nie przyj?? tej wiadomo?ci zbyt dobrze.

[Winter Tea]

Winter zamar?a.
- Widzia? nas? - zapyta?a zdumiona - Nie przyj?? tego dobrze? To znaczy... Co masz na my?li?
Azure by? na prawd? ?wietnym przyjacielem, poza tym prawdziwym gentlemanem. Ale tylko przyjacielem. Tego Winter nie przewidzia?a: ?e zwi?zek z Urielem mo?e zrani? czyje? uczucia. Biedny Azure, pomy?la?a.

[Uriel Flame]

- Tak, widzia?... I nie wygl?da? na radosnego. Po prawdzie... Po prawdzie, wygl?da?, jakby wpad? w powa?n? depresj? - Uriel pokr?ci? g?ow?. - Nie wiem... Czy nie podj?li?my naszej decyzji o... byciu par? zbyt wcze?nie. Znamy si? przecie? tak krótko... A Azure... Sam nie wiem. Wygl?da? kiepsko. Zupe?nie jakby?my wbili mu sztylet w serce i zamordowali jego rodzin?.
- Ale to nie twoja wina, bynajmniej! - Poprawi? si? szybko. - Znaczy... To chyba moja wina. Niepotrzebnie Ci? wyci?ga?em nad jezioro... Mo?e w ten sposób wci?? byliby?my przyjació?mi... I mo?e... Cholera... Sam nie wiem, co robi? - Powiedzia?, przygryzaj?c warg?.
Czemu nie móg? po prostu zapomnie??! Zapomnie? o jego egzystencji i by? z Winter do ko?ca swych dni?!

[Winter Tea]

Winter zblad?a nieznacznie. To wszystko by?o dziwne. Bardzo dziwne. Musia?a wszystko sobie uporz?dkowa?.
- Nie. Powoli - zacz??a - Fino: ja ci? wyci?gn??am nad jezioro. Secundo: je?li kto? tu jest winny, to ja. Nie wiedzia?am, ?e on... Bo?e, co ja zrobi?am... - zakry?a twarz kopytkami - Ale ja go nie kocham. Kocham ciebie. - westchn??a - To znaczy, my?l? o im troch? jak o m?odszym bracie.
Zda?a sobie spraw?, ?e czeka j? nieprzespana noc. Powinna poszuka? Azura? Niedorzeczno??. Jednoro?ec móg? by? gdziekolwiek. Mo?liwe, ?e on i Uriel si? pospieszyli, ale nie chcia?a stawia? sprawy w ten sposób.
- Ja chyba... Chyba pójd? si? po?o?y? - wyj?ka?a - Twój pokój jest na pi?terku, pierwsze drzwi po lewej. Rozgo?? si?... I dobranoc. Jakby? czego? potrzebowa?, przyjd?.
Wsta?a, musn??a swoim policzkiem jego policzek. Powlok?a si? do swojego pokoju. Zgasi?a ?wiat?o, ale zamiast k?a?? si? spa?, zacz??a pisa?. Pewien bardzo d?ugi list... Teraz, kiedy by?a ju? z Urielem, pierwszym i pewnie jedynym, którego pokocha?a na prawd? nie bra?a rozstania w rachub?.

[Uriel Flame]

- Dobranoc - U?miechn?? si? lekko, kiedy ich policzki zetkn??y si? ze sob?, ale nie potrafi? si? oprze? wra?eniu, ?e du?o by?o w tym wszystkim jego winy.
Jeszcze przez chwil? siedzia? w ciszy w salonie, czuj?c si? jak m?ody, bezbronny ?rebak. To wszystko zaczyna?o go przerasta?, a przecie? dopiero zacz?li... Byli par? od godziny.
Czu? ?zy ?ciekaj?ce po jego policzkach, oznak? jego s?abo?ci. Przypomnia? sobie s?owa Raguel: "Nie s? silni Ci, którzy popisuj? si? sw? si??, a Ci, którzy potrafi? zamaskowa? swe s?abo?ci". No có?, teraz istotnie brakowa?o mu si?.
Powlók? si? do swojego pokoju i rzuci? na ?ó?ko, zasypiaj?c niemal natychmiast. By? zm?czony.

[Winter Tea]

Winter obudzi?a si? do?? pó?no. Wsta?a, umy?a si?, u?o?y?a grzyw?. Ze zdumieniem odkry?a, ?e Lucky nie wróci?a na noc.
- Ciekawe, gdzie j? nosi - powiedzia?a sama do siebie.
Swoj? drog? mo?e wypada?oby i?? i sprawdzi?, jak klaczka radzi sobie z remontem pensjonatu. Dodatkowe kopyta mog?y by si? przyda?.
W tym momencie przypomnia?a sobie o wczorajszym wieczorze. Tak, ona i Uriel byli teraz par?. Tylko, ?e Azure najwyra?niej nie mia? si? najlepiej. My?li swobodnie przelewa?y si? przez je umys?. Postanowi?a przygotowa? jakie? ?niadanie. Upiek?a croissanty i zaparzy?a kaw? zbo?ow?. Usiad?a przy stole. Uzna?a, ?e nie b?dzie budzi? Uriela. Zjad?a swoj? porcj?, z trudem powstrzyma?a si? od dok?adki i usiad?a w fotelu z tomikiem poezji.

[Uriel Flame]

Uriel przez chwil? zastanawia? si?, czy nie przespa? kolejnego dnia. Doszed? jednak do wniosku, ?e nie ma to ani sensu ani celu, tak wi?c d?wign?? si? ci??ko z ?ó?ka, odnalaz? okulary, macaj?c kopytem na o?lep i ruszy? na poszukiwanie prysznica.
Troch? zaj??o mu doj?cie do siebie. Nie spa? najlepiej, dr?czony wyrzutami sumienia. W kompletnym ot?pieniu sp?dzi? dobre pi?? minut pod strumieniem lodowatej wody, zanim wreszcie uzna?, ?e wystarczy mu tego wodnego biczowania. Za?o?y? kurtk? na grzbiet i zszed? na dó?. Szk?a doskonale ukrywa?y worki pod jego oczami.
W salonie zasta? Winter, siedz?c? w fotelu i czytaj?c? jak?? ksi??k?. Jego uwag? przyku?o tak?e par? rogalików i kubek kawy... Kawy?
- Moja bogini... - Wymamrota? na wpó? ot?pia?y, id?c niczym w transie w stron? kubka i opró?niaj?c go jednym haustem. Zbo?ówka. Nie tak mocna, ale wci?? kawa! Od razu poczu? si? lepiej, pozwoli? sobie nawet na u?miech. Fakt, ?e chyba sparzy? sobie podniebienie zostawi? na pó?niej. - Jeste? zbyt dobroduszna - Stwierdzi?, u?miechaj?c si? szerzej do klaczy. - Jeszcze troch?, a nie b?d? w stanie si? w ?aden sposób odwdzi?czy?.
Wspomnienie koszmaru nocy ust?pi?o, cho?by na chwil?.

[Winter Tea]

Winter u?miechn??a si? na widok Uriela.
- Zbyt dobroduszna? - zachichota?a nie podnosz?c wzroku znad ksi??ki - ?e niby ja? Gdyby ktokolwiek, a w szczególno?ci ty, czu? si? ?le w tym domu, a ja mia?abym poczucie, ?e nie zrobi?am wszystkiego, czego wymaga go?cinno?? i wszystkiego, by temu zapobiec, jedyne, co mog?abym zrobi? to czu? si? ?le razem z nim.
Po chwili nasz?a j? my?li z kategorii: "Co, do siana, w?a?nie zrobi?am?!". Odp?dzi?a j? jednak, jak natr?tn? much?.
- Jak sp?dzi?e? noc? - zapyta?a - Ja nawet, ale wiesz co? Lucky mia?a remontowa? ten stary pensjonat na obrze?ach i tak mnie nasz?o... Mog?abym si? tam dzisiaj wybra? i sprawdzi?, czy ewentualnie nie potrzebuje pomocy.

[Uriel Flame]

- Spa?em do?? kiepsko... - Mrukn??, momentalnie trac?c ca?y swój entuzjazm. - Ale nie ma co tego rozpami?tywa?.
Zastrzyg? uszami, s?ysz?c o pensjonacie.
- Co j? znowu nasz?o? - Zapyta?, chc?c si? upewni?. - Pensjonat?
- Niemniej jednak... - Odchrz?kn??. Zaczyna? czu? poparzone gard?o. - Ciekawe. By? mo?e to tam sp?dzi?a noc...? Um... Wspomnia?a?, ?e chcia?a? si? tam wybra?. W sumie, czemu nie? Jestem wszak?e do twojej dowolnej dyspozycji - U?miechn?? si? nie?mia?o, licz?c na to, ?e nie zabrzmia?o to zbyt dwuznacznie.

[Lucky Star]

do mieszkania z impetem wesz?a Lucky.
-jestem znów w domu kochana przyjació?ko! -zadeklarowa?a i zauwa?y?a zarazem Uriela.
-Cze?? Uriel. co tak wcze?nie nas odwiedzasz? -Lucky by?a zaskoczona ale tylko lekko dalej zachowywa?a si? bardzo podniecona.
-Winter wiesz co? Obie powiemy co wspania?ego nam si? wydarzy?o, a Uriel oceni które jest lepsze wydarzenie Ok? -powiedzia?a powstrzymuj?c sie od skakania z szcz??cia Lucky.

[Winter Tea]

Winter popatrzy?a na Lucky.
- Kochana, Uriel tu mieszka - powiedzia?a.
W zasadzie co mia?a powiedzie?? "Lucky, jestem teraz z ogierem moich marze?, teraz ty powiedz, co wspania?ego ci si? przytrafi?o"?
- Ale niech b?dzie - wzruszy?a ramionami - Zaczynaj.

[Lucky Star]

-Ha! To nic! -powiedzia?a dumna Lucky. -Mój pensjonat jest ca?y wyremontowany! Gotowy do dzia?ania i przyj?cia go?ci.- zastanowi?a si? na chwil?.
-Co! Uriel tutaj mieszka! -Dopiero teraz dotar?o do niej wiadomo?? od Winter.
-Hm a Azure nie chcia?. Chocia? jak si? dowie ?e Uriel tutaj jest to si? na pewno zgodzi. Nie b?dzie musia? w parku spa?.

[Uriel Flame]

Kiedy Lucky wspomnia?a o Azurze, Uriel ponownie poczu?, ?e wracaj? do niego z?e emocje i nieprzyjemne wspominki. ?pi na ?awce w parku? "Jeste?my tacy sami... Tylko, ?e ja mia?em troch? szcz??cia, a on nie...", pomy?la?, bledn?c do?? zauwa?alnie.
- To... To ?wietnie... - Wymamrota?, ca?y bladozielony. - Przepraszam, b-boli mnie g?owa... Chyba pójd? si?... po?o?y? - Wymieni? spojrzenie z Winter, skin?? Lucky i powlók? si? po schodach na gór?, ca?y dr??c.
Mieliby mieszka? w jednym domu? Przeznaczenie musia?o go naprawd? nienawidzi?.