Domek Winter Tea

[Winter Tea]

Winter za?mia?a si?.
- Bo to jest myd?o, kochana. Sól do k?pieli to tylko taki, no...?rodek relaksuj?cy. Sama zobacz - Winter odkr?ci?a czerwony s?oik i ?azienk? wype?ni? zapach malin i mi?ty. Podstawi?a pojemnik pod nos Lucky - Widzisz? Nie mam zamiaru ci? je??, wol? czekolad? - Klacz za?mia?a si? g?o?no.
-Co? mi mówi, ?e przed nami d?uga droga... - westchn??a.

[Lucky Star]

-My?la?am ?e b?dzie ?niadanie,a ty si? gdzie? wybierasz? -zapyta?a Lucky, puszczaj?c swój zarzut co do kanibalizmu Winter w zapomnienie. -A wrócisz szybko, chocia? powiedzia?a?,?e nas czeka. -g?os Lucky sta? si?, napalony. -To znaczy ?e idziemy do restauracji! Ale super , co z tego ?e d?uga droga, jestem przyzwyczajona do takich marszy.Ty masz lepiej bo jeste? pegazem i potrafisz lata?.A dlaczego nie mieszkasz w chmurkach? -Lucky zanuzy?a si? w wodzie i wynurzy?a.

[Winter Tea]

- Wiesz w zasadzie nie restauracj? mia?am na my?li... To taka metafora. Poza tym moje nale?niki s? równie dobre, jak tamtejsze. Oczywi?cie wybierzemy si? jutro, je?li b?dziesz chcia?a - powiedzia?a Winter - Urodzi?am si? w Canterlocie. W zasadzie rodzice chcieli, ?ebym prowadzi?a rodzinny biznes, wiesz, s? cukiernikami. Ale ja wol? fryzjerstwo. Jest takie bardziej, no nie wiem... Kobiece? Z reszt? w Cloudsdale nie mog?abym prowadzi? salonu, a raczej nie prosperowa?by tak dobrze, jak tu.
Winter podesz?a do szafki i zacz??a przegl?da? ró?ne ró?ne pude?ka, s?oiczki i buteleczki. Przez ca?y czas co? szepta?a pod nosem. W ko?cu postawi?a przed sob? dwa wysokie flakoniki i p?ask? puderniczk?.
- Mam nadziej?, ?e nie b?dziesz mia?a nic przeciwko zrobieniu ci? na bóstwo? - spyta?a z b?yskiem w oku.

[Lucky Star]

-Ach tak. -powiedzia?a Lucky gdy us?ysza?a historie Winter.Znów par? razy zanurzy?a si? w wannie, widocznie sprawia?o jej to wielk? frajd?. Kiedy jednak us?ysza?a ostanie zdanie Winter znów opanowa?o j? podniecenie. -Na bóstwo? Czyli b?d? móc lata?, mieszka? w niebiosach i rzuca? b?yskawicami? -Winter b?dzie musia?a si? nauczy?, aby uwa?a?a co mówi?a do Lucky Star, gdy? zawsze bra?a niektóre rzeczy zbyt dos?ownie.

[Winter Tea]

Winter wybuchn??a g?o?nym ?miechem. ?mia?a si? szczerze po raz pierwszy od d?u?szego czasu.
- Mia?am na my?li makija? i fryzur? - wydysza?a wreszcie - Mog?abym np. przyci?? albo wyd?u?y? ci grzyw?. Poza tym powinnam zacz?? uwa?a? na s?owa...
Klacz prychn??a i znów zacz??a chichota?. W ko?cu wzi??a g??boki oddech i otar?a r?cznikiem ?z? sp?ywaj?c? jej po policzku. Podesz?a do wanny i sprawdzi?a temperatur? wody.
- Brr... Zimna! - wzdrygn??a si? - Mo?e lepiej wyjd?, bo si? jeszcze przezi?bisz. Chyba, ?e wolisz dola? ciep?ej wody. Mam pomys?! Jak jutro b?dzie ?adna pogoda, wybierzemy si? nad jezioro i pop?ywamy! Co ty na to?

[Lucky Star]

Lucky wyskoczy?a z wanny i z?apa?a Winter za przednie kopyta. -Naprawd?! -Zawo?a?a jak podniecone dziecko. -B?dziemy p?ywa?, opala? si? ?apa? ?aby i wypuszcza? je... -kontynuuj?c swoj? wypowied? podniecona klacz skaka?a po ?azience, skaka?a, skaka?a, a? si? po?lizgawszy upad?a na pod?og? plecami. -Au. -powiedzia?a z bolesnym odczuciem. -Mam na my?li super, jutro nad jezioro! -zmotywowa?a si?, nie b?d?c w stanie si? podnie??.

[Winter Tea]

- Je?li tylko chcesz!
Winter zarzuci?a Lucky r?cznik na g?ow? zacz??a energicznie wyciera? klaczk?. Kiedy ta by?a ju? w miar? sucha, poda?a jej szlafrok i b?yskawicznie zawin??a jej grzyw? i ogon na papiloty. Spryska?a w?osy Lucky jakim? sprayem i otar?a kopytkiem niewidzialny pot z czo?a.
- No, jak wyschniesz, b?dziesz wygl?da? niesamowicie, kochanie?ka. Masz ?liczne, g?ste w?osy, wiesz? Potrzebuj? troch? pracy, ale ja ci bardzo ch?tnie z nimi pomog? - u?miechn??a si? szeroko - No, to zapraszam na kolacj?.
Winter rado?nie pok?usowa?a w kierunku kuchni i ju? po chwili na stole w salonie pi?trzy? si? stos paruj?cych nale?ników. Obok sta?y sosjerki i s?oiczki z ró?nymi dodatkami.

[Lucky Star]

Lucky bez oporów odda?a siebie pod opiek? Winter. -Dzi?kuje. -odpowiedzia?a tylko kiedy us?ysza?a komplement o jako?ci swoich w?osów. Kiedy ju? siedzia?a przy stol?, ?linka jej zacz??a ciekn?? strumieniami, na widok talerza z nale?nikami. -Nale?niki, mmm -mówi?a sobie pod nosem. Cho? ci??ko by?o w to uwierzy? Lucky tylko raz w ?yciu jad?a nale?niki. Kiedy Winter da?a ju? znak, ?e mo?na si? cz?stowa?, Lucky od razu jakby nie jad?a od tygodnia, konsumowa?a nale?nik, za nale?nikiem. -Super dobre!! -zachwyca?a si?, z pe?n? nale?ników buzi?.

[Winter Tea]

- Ciesz? si?, ?e ci smakuj?, kochanie?ka - Winter obficie pola?a swojego nale?nika syropem klonowym - Mnie si? zarzuca anorektyczn? budow?, ale ty na prawd? powinna? przyty? kilka kilo. Ale spokojnie - klacz by?a zaskoczona apetytem Lucky - mam jeszcze szarlotk?. Na ciep?o, z lodami waniliowymi. Jad?a? kiedy?? A jutro mog?abym zrobi? tiramisu.
Winter zamy?li?a si? na chwil?.
- Wiesz co? - odezwa?a si? po chwili - Przyda?by by mi si? nowe zdj?cia do salonu, a twoja grzywa na prawd? robi wra?enie. I tak sobie pomy?la?am, ?e jak ju? si? zadomowisz, to mog?abym zrobi? ci sesj? zdj?ciow? z prawdziwego zdarzenia. O ile b?dziesz chcia?a, oczywiscie.

[Lucky Star]

-Nie mog? mówi? musz? je??. -odpowiedzia?a na propozycje Winter, o wezbraniu kilogramów.Kiedy jednak us?ysza?a o szalotce, o ma?o co si? nie zad?awi?a. -Szarlotka?! -odchyli?a g?ow? do ty?u i zacz??a si? wyobra?a? jak zajada si? szarlotk?. -Zdj?cia? -zareagowa?a, z zaskoczeniem, na t? propozycje, Winter. -Czemu nie? Wiesz mnie zawsze poci?ga?o do ?wiat?a. Tylko nie kamer ale, ?apanek na komary. Chyba to tak nie boli co nie?

[Winter Tea]

Winter postawi?a przed Lucky talerz z gigantyczn? porcj? szarlotki z lodami waniliowymi udekorowan? kilkoma kawa?kami gorzkiej czekolady.
- Smacznego - u?miechn??a si? - Wiem! Cekiny! Du?o cekinów i warkocz! -wykrzykn??a nagle.
Pop?dzi?a do swojej sypialni i zatrzasn??a drzwi.

[Lucky Star]

Lucky sta?a i nie mog?a napatrze? si? na pi?kny kunszt kulinarny. Od razy natarczywie wch?ania?a, to szarlotk?, to lody, to czekolad?. Po paru minutach talerz le?a? przed ni? pusty, a ona g?aska?a sobie kopytami brzuszek. -Jest mi niedobrze. Ale jest to przyjemne "niedobrze". -powiedzia?a sama do siebie. Nagle us?ysza?a dziwny d?wi?k pochodz?cy z wewn?trz brzucha. -Oj przyjemne znikn??o. -powiedzia?a zaci?tym g?osem. Kiedy d?wi?k si? powtórzy? z impetem pobieg?a do ubikacji.

[Winter Tea]

Kiedy Winter w ko?cu wysz?a ze swojego pokoju, by? ju? pó?ny wieczór, a na jej biórku pyszni?y si? 4 szkice przedstawiaj?ce schemat bardzo misternego uczesania. Gruby, wielokrotnie skr?caj?cy warkocz obsypany gór? cekinów robi? wra?enie. Klacz zauwa?y?a, ?e w ?azince nadal pali si? ?wiat?o.
- Lucky, to ty? - zapuka?a do drzwi - wszysko w porz?dku?

[Lucky Star]

-Nie ?a?uje niczego! -odpowiedzia?a, po czym by?o s?ycha?, odg?osy dzia?aj?cego systemu jelit. Po 10 minutach Lucky si? ca?kowicie wypró?ni?a i wysz?a z ubikacji. -Czuj? si? leka. -powiedzia?a z ulg? i popatrza?a na Winter. -A co teraz robimy? -zapyta?a nie trac?c optymizmu po tak d?ugim seansie na toalecie, jak zawsze Lucky trudno by?o zepsu? humor. nawet nie zarzuca?a Winter ?e to przez jej kuchni?, tak przeczy?ci?a sobie system trawienny.

[Winter Tea]

- Mo?e chcesz jakie? tabletki? - zapyta?a Winter - Nie wygl?dasz najlepiej... Poza tym: wiesz, która godzina? Ja chyba zaraz pójd? spa?, ale najpierw twoja grzywa.
Winter wepchn??a Lucky z powrotem do ?azienki. Spryska?a konstrukcj? na g?owie Star jakim? sprayem pachn?cym mi?t?, zdj??a papiloty z zacz??a rozczesywa? w?osy mi?kk? szczotk?. Po chwili poda?a klaczy lusterko.
- I jak? Podoba si??
Kaskada pi?knych, b?yszcz?cych loków sp?ywa?a niemal do pod?ogi.
- Teraz b?dziesz mog?a czesa? si? tak codziennie, na prawd? ?wietnie wygl?dasz.