Strona 4 z 33
Re: Dom Feathera
Napisane:
9 paź 2012, o 21:19
przez Feather
W końcu dotarł do celu - czyli swojego domku i Sweet Tone, która zdaje się spała w pokoiku swoim. Zostawił kostkę w swojej sypialni i poszedł do niej... Tak, spała. Słodziutko chrapała, wiercąc się czasem. Jej pyszczek przybierał róze, rozkoszne grymasy, że aż chciałoby się go ucałować, albo położyć obok, przytulić ją i zasnąć. Pegaz jednak tak nie zrobił, pomimo tego, iż bardzo chciał. Położył się obok jej łóżka, na dywaniku niczym piesek i patrząc na nią czekał, aż się wybudzi. Rozmyślał przy tym, czy nie wystawia siebie na próbę, goszcząc klaczkę w swoich progach. Czuł do niej coś, czego bał się nazwać. Bał się nazwać tego uczucia "zakochaniem", albo "miłością". Bał się, bo to mogłoby być niemoralne, nieetyczne... Może ona też go kocha? Znaczy się - lubi... Kto wie... Przypomniało mu się o czymś. Wrócił do sypialni i wyciągnął z kostki białego pluszaka-misia-polarnego. Kupił go dla niej, bo... Sam nie wiedział czemu, ale uznał to za właściwe. Położył go pod kopytkiem klaczy i wrócił na dywanik, przybierając tą samą, obserwującą pozycję.
Re: Dom Feathera
Napisane:
9 paź 2012, o 22:21
przez Sweet Tone
Sweet potrzasnela główka i powoli otworzyla oczy czując na sobie czyjś wzrok. Otworzyła i zaraz przymknela oslaniajac je kopytkiem oslepiona przez światło słoneczne
-Yawnnn- ziewnela i znów położyła głowę na poduszkę przykrywajac się koldra po uszy. Chwilę tak polezala po czym momentalnie podniosła się i się przeciagnela, wciąż nie zauwazajac Feathera, za to zauważyła za to prezent od pegaza. Podniosła pluszaka kopytkami na wysokość oczu
-A ty co tutaj robisz?-zapytała misia zaspanym głosem. Po chwili zorientowała się ze jak dziecko gada do pluszaka, szybko rozejrzala się czy nikt jej nie widział. Jej wzrok zatrzymał się na Featherze.
-Umm... dzień dobry... to dla mnie?-zapytała wskazując na misia. Jasne że dla ciebie! Ogarnij się.
-To słodkie... Dziękuje!- powiedziała Sweet uśmiechając sie do Feathera, przy okazji po raz kolejny oblewajac się rumiencem.
-Która godzina? Wydaje mi się że spałam wieczność...
Re: Dom Feathera
Napisane:
10 paź 2012, o 16:11
przez Feather
Feather aż nie mógł się powstrzymać od "d'awwww", widząc jak klaczka słodziutko ziewa sobie i odkrywa, że dostała prezencik.
- Nic, tylko chciałem byś mnie przytuliła, hehe - powiedział pegaz, udając pluszowego misia. Przypominało to bardziej myszkę, ale co tam.
Gdy spytała o to, czy misio jest dla niej, tylko kiwnął głową.
- Umm... Nie ma za co, to taki tam prencik tylko, bo on... Ładny był, bo ty też jesteś całkiem ładna i po prostu tak pasuje do pary... He-he...
Jestem największym idiotą w Equestrii, ale co tam. Jak nie ucieknie przez okno, to będzie dobrze... "He-he"... Debil...
- Jest już około godziny trzeciej po południu i tak pomyślałem, że warto by zjeść jakiś objad... Jakieś propozycje? - spytał, zarumieniony.
Tak.... Rumieńce były bardzo wyraźne na jego śnieżnobiałej sierści. Gdy zobaczył więc swoje odbicie w lustrze, zauważył, że też czubki jego uszu spąsowiały, co poskutkowało "pogorszeniem sprawy", czyli owe rumieńce nabrały jeszcze bardziej kontrastu. Serce znowu zaczęło mu bić w dziwnym tempie, a w środku siebie, w brzuchu czuł dziwne uczucie... Uznał, że po prostu burczy z lekkiego głodu.
Re: Dom Feathera
Napisane:
10 paź 2012, o 17:39
przez Sweet Tone
-Mi tam obojętne- oświadczyła perfidnie klaczka wystawiając wyobraźnię kulinarna Feathera na probe. Wtem zauważyła dziwne zmiany koloru skóry u ogiera. Przekrecila lekko główkę zeby się mu przyjrzeć. Wstała i przylozyla kopytko do czoła Feathera, ale nic nie wyczuła
-Feather... dziwnie wygladasz... nie jestes aby chory?- zapytała z troską w głosie. Smucilo ją że jej nowy najlepszy przyjaciel może być tak chory jak ona parę godzin temu... a siebie chyba nie może uleczyc... To jak z dżinami, nie moga spełniać własnych życzeń... Feather nie ma epickich wąsów, więc dżinem raczej nie jest... zwłaszcza ze nie ma lampy
Re: Dom Feathera
Napisane:
10 paź 2012, o 18:45
przez Feather
Czyli wykombinuje coś sam... Oby smakowało to klaczce.
- N-nie, nic mi nie jest, po prostu... Ech, nieważne.
Drgnął, czując jej delikatne, leciutkie kopytko na sobie. Było takie miłe w dotyku...
- To ja lecę do tak zwanej kuchni...
Zamachał parę razy skrzydłami, niby przypadkiem muskając przy tym długą, jedwabistą szyję klaczy i poleciał do domowego zaplecza gastronomicznego. Po jakiejś chwili oglądania pełnej lodówki uznał, że warto by zrobić naleśniki. Wszyscy lubią naleśniki! A co, jeśli klaczy niezasmakują? No właśnie... On tak tu gdyba, a czas leci, brzuszki burczą coraz mocniej. Chociaż... Niech będą naleśniki z czekoladą, serem i z owocami. Zrobienie tego dania zajęło mu jakieś niecałe dwadzieścia minut. Do tego podał też soczek pomarańczowy. Poczekał zadowolony na Sweet Tone, przyglądając się czekoladowym wzorkom na talerzu. Właśnie spostrzegł, że te na talerzu młodej bardki układają się w całkiem ładne serduszko... Przygryzł kopytko, czekając na Sweet.
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:13
przez Sweet Tone
Sweet radosnymi podskokami udała sie tam gdzie wolał ją Feather, uprzednio zakładając swój ukochany kubraczek. Nie bylo jej zimno... ale coś jej mowilo że powinna wygladac jak najładniej. Nie wiedziała czemu, poprostu czuła przy ogierze taką potrzebę. W końcu zatrzymała sie, usiadła, usmiechnela się do pegaza i spojrzała na danie
-Naleeeeeeśniiiiikiii?!- zapytała z niepotrzebnym zdziwieniem.
-Uwielbiam naleś...- w tym momencie w oczy rzuciło się jej serce. Coś poruszyło się w jej żołądku, jakieś takie ciepło. Poczuła że chyba się czerwieni, pierwszy raz miała cos takiego. Oczka powdrowaly ku Featherowi, ale bardka zaraz odwróciła wzrok. Po paru sekundach kolory na jej pyszczku wróciły do normy.
-E... okej...- wydusila tłumiąc mimowolny chichot
-No to smacznego!- szybko zmieniła temat zabierając się za jedzenie i unikając wzroku pegaza
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:14
przez Feather
- Yyy... Tak, ten teges... Smacznego... Hehe... - powiedział pegaz do bardki.
Cóż, zaczął jeść i swoją porcję, patrząc co jakiś czas na te śliczne, niebieskie tonie jej oczu, które... Sprawiły, że miał minutowe zawiasy, przy jedzeniu. Tak... Była strasznie ładna i... Słodziutka. A takie lubił, poza tym wydała mu się w miarę mądra jak na swój wiek... A może jednak to normalne, że zakochał się w takiej młodej klaczce? Może jednak nie ma nic w tym dziwnego, skoro wiążą się i stare purchawki z piętnastkami? Tak... Coraz częściej zaczął się "usprawiedliwiać", podziwiając Sweet Tone. Jej urodę, głosik... Głosik niczym śpiew słowika łagodny... No po prostu się zakochał po uszka, o. Nie zaskoczę też faktem, że rumienił się dalej...
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:22
przez Sweet Tone
Sweet podniosła wzrok. Gapil się. Gapil się z miną, z jaka spogląda pirat na butelke rumu... Spuściła główkę skupiając się na jedzeniu. Masa pytań... czemu on się tak patrzy? Serduszko... prezenty. To było dziwne, pierwszy raz spotkała się z takim zachowniem. Znów podniosła główkę na Feathrea żeby mu się przyjrzeć. Czarne jak węgiel włosy... szare oczy... no, nie moge zaprzeczyć że jest przystojny.. i miły... i fajny... i jasny gwint cię Sweet! Za stary! Zapomnij o tym, jesteś za młoda na takie rzeczy. Masz jeszcze czas
-Mmm... dobre- zagadala ogiera. Chciała jakoś nawiązać rozmowę... Czy to podrywanie? Nienienie! To tylko rozmowa z kumplem u którego mieszka. Te skrzydełka... mmmrau... Sweet, ogarnij się!
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:24
przez Feather
Ma taką piękną, długą i gładką szyję... Och, gdybym mógł... Grrr... Znowu myślę o złych rzeczach. - pomyślał pegaz. - Umm... Dziękuję, starałem się, żeby były... No po prostu dobre... - Powiedział do klaczy, specyficznym, wstydliwym tonem głosu - Feather zjadł, poczekał aż zje także i Sweet Tone, po czym odniósł naczynia do zlewu i umył je szybciutko. Potem wrócił na miejsce. - Wiesz... - Nastała chwila ciszy - Chciałbym ci coś powiedzieć... Masz ładne oczy... I grzywę... I głos... I... I co powiesz na... Emm... - Zająkł się. Feather, ty idioto. Posłuchaj sam siebie, bredzisz jak jakiś... Kurde... - zganił się w myślach - Mam takie pytanie, Sweet Tone... Emm... Nie odbierz tego źle, ale...
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:27
przez Sweet Tone
Klaczka wlepila wzrok w Feathera. Coś sie kroiło... zbladła, ale mimo to poczuła coś w żołądku. Motyle? Nah... chyba ich nie było w tych nalesnikach. Kopytka zaczęły się jej trzasc, była jednocześnie wystraszona, podniecona i... zakochana? Nie... to nie mozliwe... on zaraz ją zapyta pewnie o jakąś błachostkę. Przeczulona jestem, przecież on mnie ma tylko za koleżankę... Co ja sobie myślę?
-Tak Feather?- zachęciła go do pytania wlepiajac w niego swoje wielkie, niebieskie oczka. Nawet nie zwróciła uwagi że cały pyszczek ma upaćkany w czekoladzie. Musiała wygladac teraz komicznie...
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:29
przez Feather
- No więc... - serce załomotało mu mocniej. Teraz miał spytać, jak zareagowałaby na wieść o tym, że on ją kocha, ale... Bał się. Autentycznie bał się. - Zima się zbliża i tak pomyślałem, czy masz ubrania ze sobą cieplejsze... I... Tak w ogóle... - zauważył czekoladę. Zbliżył pyszczek do pyszczka klaczy, wziął głęboki wdech i zlizał ją... Ty skończony debilu... Walić to, zrób to teraz! Spytaj! - pomyślał. - No miałaś czeko... Dobra... Usiądźmy może na kanapie, te stołki troszkę takie... Obiadowe, wiesz... - powiedział, niepwnie. Język plątał mu się, był cały czerwony... Usiadł na kanapie, czekając na swój młody obiekt westchnień - Ja... Bo jeśli ich nie masz, to ja mogę kupić je... Dla ciebie. Możemy iść na ten... No... Miasto i wynierzesz co będziesz chciała, no i pomożesz też mi... E... No... Tak.
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:34
przez Sweet Tone
Sweet widząc zbliżającego się ogiera zbladla jeszcze bardziej. Strasznie się bala...Sweet! Dorośnij! Feather wciąż się zblizal... Chyba czas wydorośleć... Przymknela oczy, otworzyła lekko usta cała się trzrsac... A on polizał ją po twarzy. Bardka pisnela i odskoczyla. Popatrzyla zdziwiona i zamrugala parę razy. Jesteś głupia. Przecież on się tylko z toba przyjaźni! Na co ty liczysz? Sweet skarcila sie w myślach i też usiadła na kanapie śmiejąc się wymuszenie ze zlizania. Bo w końcu to były wyglupy... prawda? Ogar! To tylko przyjaciel. Masz jeszcze czas na takie rzeczy. Z lekko zmienionym podejściem zaczęła słuchać co mówi ogier
-Oj, oczywiście ze chciałabym jakieś ciuchy! Znaczy... jesli to nie problem... troszkę jakiś drobniakow mam w płaszczu, to jak pojdziemy do jakiś ciucholadów z drugiego kopytka to coś sobie kupie...
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:38
przez Feather
- Nie, kupimy nowe ubrańka... W porządku... Może... Może to nie jest dobry moment, ale... - zebarł się na odwagę, serce biło mu mocno, jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej - Ale... Chciałbym ci powiedzieć, że.... Zakochałem się w tobie i... To dlatego się tak zachowuję. Wiem, że ja jestem starszy o... O parę lat i... Ale po prostu nie umiem ukrywać uczuć... I... Sweet Tone, ja chyba... Ja cię kocham... - w tym momencie wzruszył się wielce, jego oczka zwilgotniały od łez, a pyszczek miał koloru kwiatów wiśni, różowy. - Proszę, nie zrozum mnie źle, ale... Jesteś kimś, kto wiele dla mnie znaczy... Straciłem klacz, dzieci, moich przyjaciół już chyba nie ma tutaj, bo ich nie widuję... Jestem sam, siostra nawet mnie zostawiła, a ty... Ty jesteś dla mnie wszystkim... Kocham cię, Sweet Tone... - szepnął, ze ściśniętym gardłem.
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:44
przez Sweet Tone
Sweet zamilkla. Przestała na chwilę nawet oddychać. Poprostu zastygla w przerażeniu jak posąg
O Celestio jakie to slodkieiromantyczneifajneiromantyczneiuroczeiojasnygwintchybamuszenapisacballade. W końcu otrzasnela się i wzięła wdech
-A...a....a...a...- wyjąkała. Ktoś ja kochał! Pierwszy raz! A przecież jest "brzydkaigrubainiemilainiskaimamalekopyta". Tone poczuła ze krew odpływa jej z twarzy, serce walilo jej jak mlotem.Co ja mam mu odpowiedzieć żeby się nie rozmyslil? Bo przeciez może! Teraz wszystko zależy od tego co teraz powiem! Ranyrany... nie wiem co robić... On mnie uważa za dorosłą... Powinnam teraz go pocalowac prawda? Ale ja nie umiem... klaczka zbliżyła się do niego powoli, objęła jego szyję koptkami i szczekając zębami odwróciła lekko główkę, zbliżyła się do jego ust, otworzyła... po czym nerwy jej puściły. Pocalowala go w policzek i zastygla w uścisku.To koniec... zachowalas się jak dzieciuch. Zepsulas wszystko
Re: Dom Feathera
Napisane:
11 paź 2012, o 22:47
przez Feather
Jej reakcja wydała mu się tragiczna, wyczuł w niej błędnie, że Sweet Tone w tym wszystkim przestała go lubieć, może kochać, że boi się go... Potem minęła minuta, wytarł napływające do jego oczy łzy i... Poczuł jej delikatne, aksamitne kopytka... A potem pocałunek na policzku... Także ją objął i nakierował jej pyszczek na swój. Robił to delikatnie, powoli, jakby uczył ją całować. Zbliżył się nieco, otworzył pyszczuś i wsunął języczek do jej buźki, szukając nim jej języczka. Trwało to jakieś pół minuty, po czym odsunął się na trzydzieści centymetrów swoim łebkiem.