Dom Feathera i Spearmint

[Spearmint]

Hm? Sombra nie protestował, nie groził mieczem, nie rzucał morderczych czarów? Miło. Tak ją to zaskoczyło i ucieszyło, że aż go przytuliła.
-Feather, ojciec nie ma nic przeciwko temu. Znaczy, pewnie ma, ale nie na tyle by nam przeszkadzać. Co robimy? - Zapytała pegaza, gdy już puściła mrocznego jednorożca. Uśmiechnęła się słodko do obu ogierów.

[Feather]

Pegaz ściągnął znad kominka srebrny miecz, z namaszczeniem, podał go Sombrze.
- Ten miecz został zdobyty podczas wyprawy. Przyjmij go w ramach mojej wdzięczności, królu Sombro.
Następnie rzekł do ukochanej:
- Nie wiem. Ja na pewno jutro zmienię branżę salonu łaskotek. Nie godzi się, bym był zarządcą przybytku, gdzie kucyki doznawają nie tylko przyjemności łaskotek. Poza tym, to myślę, że... Dobrze by było jeszcze bardziej siebie poznać... Ostatnie zdanie, wypowiedziane przez Feathera miało bardzo wymowny wydźwięk. Gdy jednorożec wziął miecz, sam przytulił mocno klacz, przylgnął ustami do jej ust, wpijając między nie ozorek, szukający w jej pyszczku jej ozorka.

[Sombra]

O, w końcu i ten pegaz postanowił wrócić. Zastanowił się czyż ten nie zechce znów go prowokować, ale ten chyba w końcu zmądrzał i się uspokoił. Albo przynajmniej nie chciał znów wyjść na drania skoro ten zainteresował się jego córką. Fakt faktem jego słowa brzmiały dla niego przyjemnie, nawet jeśli ten kłamał to przynajmniej zręcznie.
- Wiem o co chodzi. Zatem masz uzdolnionego syna, na pewno kucharsko. I dobrze świadczy o tobie, że nie bierzesz sobie zasług innych.- Nie skomentował stwierdzenia córki, skinął głową do Feathera gdy ten podał mu miecz, ważył go w swoich kopytach.- Dobra stal. Przyjmuje prezent.

Udał że nie widzi tego co właśnie zachodziło, a przynajmniej starał się udawać. Na szczęście milenium pod lodem nauczyło go kiedy nie reagować ni emocjonalnie, ni to uczuciowo. Skierował się do wyjścia z domu, przypinając sobie miecz do pasa.
- Skoro kolacja została zakończona to już wyjdę

z/t

[Spearmint]

To było dziwne, że tata tak po prostu wyszedł. I to, że Feather coś mówił o "nie tylko przyjemności łaskotek", nie była pewna o co chodzi.Dochodziła też kwestia tego pocałunku, i to na oczach jej ojca. Całe szczęście ten się bardziej zainteresował mieczem otrzymanym w prezencie, a potem wyszedł. Wytrzymała jakoś ten pocałunek, po czym się nieco odsunęła od pegaza,
- Feather, włożyłeś mi język do ust. - Powiedziała z zdziwieniem. Nie zauważył?

[Feather]

- Przecież sama mnie pocałowałaś namiętnie, gdy byłem z mieczem w kopytku... To taki pocałunek dla osób, które się kochają, są partnerami, kochankami - powiedział do ukochanej nieco zakłopotany - Pójdę może sprzątać po kolacji, a potem sprawdzę, co u mojego syna. Jeśli masz ochotę, to możesz mi pomóc, moja księżniczko.
Tak też zrobił. Położył wszystkie naczynia na wiklinową tacę, która posłużyła mu do ich dostarczenia, do jadalni, po czym odniósł je do kuchni i zaczął myć.

[Spearmint]

- Nie pocałowałam! Znaczy pocałowałam, ale nie namietnie! - Broniła się Spearmint. Partnerami byli, ale chyba nie kochankami, o ile dobrze znała to słowo. Kochankowie to takie brzydkie słowo na kuce, które zdradzają swoje żony lub mężów. Wolała nie rozstrząsać różnic kulturowych, więc poszła pomóc Featherowi, obcierając naczynia. Chociaż tyle.

[Feather]

- Racja. Pocałowałaś mnie tak, jak prawdziwa klacz całuje swego ogiera, wkładając w to całe swoje uczucie... - powiedział z uśmiechem, dalej myjąc naczynia.
Potem przyszła sama mu pomóc, nie protestował więc. Razem szybko się uporali z tym... Feather nagle wpadł na pewien pomysł.
- Sprawdzę, co u Shadowa, zaraz tu przyjdę.
Poszedł do pokoju, gdzie spał młody, a tam zastał go śpiącego...
Podszedł, przyłożył mu kopytko do czółka. Dalej miał gorączkę.
Jebany szmelc. Pomógłby na odciętą kończynę, a gorączki nie umie zbić... - zwyzywał amulet w myślach.
Nie była jednak ostra, poszedł więc do swojej klaczy, odkręcając w pokoju kaloryfer, by Shadow się wygrzał.
- Spear, mogę przygotować dla nas kąpiel? - spytał lekko nieśmiało.

[Spearmint]

No dobra, włożyła uczucie, ale nie wkładała języka. Język to nie uczucia, tego była prawie pewna.
- Dla nas? Kto by się pierwszy kąpał? - Zapytała, gdy przyszedł i złożył tą propozycję. Zabawne, zupełnie jakby musiał pytać ją o zdanie, czy mogą się iść myć. Nie rozumiała tego. Zabawne zwyczaje mają w tej Equestrii, nie ma co... albo to u nich w Imperium, w niższej warstwie społeczeństwa są dziwne. Przypomniała sobie, że nawet ojca nie potrafiła do końca zrozumieć, gdy jej opowiadał kilka rzeczy o matce.

[Feather]

Pegaz zarumienił się nieco, słysząc dziecinne pytania klaczy. Tłumaczenie jej wszystkiego byłoby dla niego takie nieswoje, takie jakieś wstydliwe. I nawet sam nie wiedział, dlaczego.
- Nieważne, Spearmint... - odparł, nieco zawiedziony - Przygotuję ci kąpiel, jeśli chcesz... Jestem zmęczony tym wszystkim strasznie, chyba pójdę spać zaraz, o tak...
Machnął kopytkiem i ruszył leniwie w kierunku łazienki. Nalał w niej wody do kadzi, dolewając doń olejków eterycznych, zapalając wokół świece, rzucił w taflę płatki suszonych kwiatów, zapalił kadzidełka. Tak... Utworzył się romantyczny klimat... Szkoda, że Spear będzie w wannie sama, bez niego. Bywa.
Łaskotek opuścił łazienkę.
- Kąpiel gotowa, kochanie - zawołał pegaz, po czym poleciał położyć się na kanapę.

[Spearmint]

Spearmint podziękowała Featherowi skinięciem głowy i weszła do łazienki. Olejki, świecie, płatki, kadzidełka... Sporo wysiłku jak na zwykłą kąpiel. Chyba ze po prostu źle zinterpretowała słowa Feathera. Przypomniało się jej, że jej rodzice nie mieli ślubu, a jakoś przyszła na świat. Do tego te wszystkie rzeczy jakie mówił Sombra... Postukała kilka razy kopytem w posadzkę łazienki, myśląc na ten temat, po czym poszła do leżącego na kanapie Feathera.
- Ehm, Feather... Nie o to ci chodziło, gdy mówiłeś "nas", prawda? No bo... Ojciec z matką nie mieli ślubu a jakoś tu jestem... I powiedział, że usta są ważne, i tak w ogóle to chyba klasy niższe Imperium się nieco inaczej w tych sprawach zachowują niż wyższe i Equestrianie i takie tam... Ekhm... Feather, chcesz mnie? - Trochę było dziwnie jej o tym mówić, gubiła się we własnych słowach, rumieniąc się strasznie.

[Feather]

Pegaz westchął przeciągle, czując zimny prąd na swoich pleckach, podczas gdy klacz przemawiała. Stanął przed nią, patrząc jej w oczy...
- Wiesz, Spearmint... Tylko jeśli ty jesteś na to gotowa. Kocham cię i chciałbym... Potraktować cię, tak, byś miała boskie, książęce rozkosze, lecz nie odważę się, moja Najśliczniejsza Księżniczko, nic zrobić bez twojej zgody. Zbyt cię kocham, chcę, by to było dla nas obydwu przyjemne. Owszem, jesteś dla mnie najwspanialszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem, tak strasznie pociągającą, lecz jeśli twoją wolą będzie, by z tym poczekać, dostosuję się bez stęknięcia sprzeciwu - rzekł głosem pełnym pokory i czułości.

[Spearmint]

- Um... Feather, zwykle nie mówisz takim podniosłym stylem. Chyba. - Powiedziała Spearmint, dalej czerwona jak piwonia, kręcąc kopytem po podłodze w zakłopotaniu.
- I... Umm... Nie wiem czy jestem gotowa. Matka mi mówiła, że w nocy po ślubie trzeba spełniać życzenia ogiera, i wtedy straci się... Ekhm... czystość i będzie się miało źrebaka, ale po rozmowie z ojcem nie jestem już niczego pewna. Nie wiem nic na ten temat... No, prawie nic, dowiedziałam się dzisiaj, że można używać do tego ust. Jakoś... - Odwróciła głowę.

[Feather]

Ona nic nie wiedziała. W dodatku, to wcale, a wcale nie było mu na rękę.
- W porządku... Chyba nie czytałaś jeszcze wszystkich książek z biblioteczki. I nie, ale wiesz, po prostu tak mocno cię kocham, że byłbym w stanie zrobić paktycznie wszystko dla ciebie, kochana. Cóż... U nas seks jest normalny. Ci, co się kochają nie muszą czekać, lecz jeśli chcesz, mogę czekać do naszego ślubu. Jeśli do niego dotrwamy... Chociaż wolę życie bez tego. Nie wiem, czemu, ale to takie jakby trzymanie kogoś na siłę przy sobie, jakby brak zaufania... Jednak nie twierdzę, że go nie chcę.
Feather poleciał do biblioteczki i wyciągnął z niej książkę w czerwonej okładce.
- Dobra. Umyj się może, to potem ci wszystko wyjaśnię...

[Spearmint]

- O nie. - Zmarszczyła brwi, wyjęła mu z kopytka książkę i odłożyła ją na stół.
- Żadnego posyłania mnie samej do wanny i czytania bajek. Nie wiem, to możesz mnie nauczyć. Będę miała niespodziankę... A co do ślubu... Ekhm... To już jednak byłoby dla mnie bardzo ważne... - Wbiła wzrok w podłogę. Szła na żywioł, miała tylko nadzieję, że się nie sparzy.

[Feather]

- Spear. To nie jest bajka, a książka o życiu erotycznym, o seksie. Jeśli jednak chcesz, mogę ci wszystko pokazać... Ale to tylko, jeśli ty masz ochotę. Ech... Ale to wszystko głupio wyszło.
Pegaz przytulił klacz.
- To co robimy? Woda stygnie, ia nie wiem, czy chcesz... Pierwszy raz... A poza tym, to kurczę... Ech...
Miał już coś powiedzieć, ale jeszcze za mało ją znał. Jednak pragnął jej... Cóż. Przemyśli to wszystko jutro. Porządnie.